„W noc poślubną żona oznajmiła mi coś, czego się nie spodziewałem. Nigdy w życiu nie czułem się tak oszukany, jak wtedy”
„Kiedy po weselu weszliśmy do hotelowego apartamentu, czułem, jak serce bije mi mocniej niż kiedykolwiek wcześniej. Świece rozstawione na parapetach dawały ciepłe, miękkie światło. Chciałem, żeby ta noc była wyjątkowa”.

- Redakcja
Nie potrafię dokładnie powiedzieć, kiedy zacząłem marzyć o tej chwili. Może wtedy, gdy patrzyłem na starszych braci, jak biorą ślub, a potem, pełni dumy, pokazują zdjęcia z dziećmi. Może wtedy, gdy wracałem z pracy do pustego mieszkania i wyobrażałem sobie, że ktoś czeka na mnie z ciepłą herbatą. A może to po prostu było we mnie od zawsze – pragnienie, żeby stworzyć dom, rodzinę, być z kimś naprawdę blisko.
Wierzyłem, że kiedy spotkam tę jedyną, wszystko stanie się proste. I wtedy poznałem Ewelinę. Zakochałem się w niej od razu. Miała w sobie spokój, łagodność, ciepło, które sprawiały, że chciałem przy niej być. Nie była jak inne kobiety, które znałem – nigdy się nie narzucała, nie robiła dram, nie grała w gierki. Była szczera, kochająca.
Wydawało mi się, że się rozumiemy bez słów. Kiedy poprosiłem ją o rękę, była szczęśliwa. Powiedziała, że to najpiękniejszy dzień jej życia.
Ślub był jak z bajki. W kościele Ewelina wyglądała jak anioł – biała suknia, delikatny uśmiech, jej dłonie w moich dłoniach. Wszyscy nam gratulowali, płakali ze wzruszenia. Ja sam czułem, jakbyśmy zaczynali coś wielkiego, coś, co będzie na zawsze. Miałem w głowie obraz naszego przyszłego życia: wspólne mieszkanie, dzieci, poranki spędzane przy kawie, wieczory pod kocem przed telewizorem. Ciepło, bliskość. Taki zwykły, normalny świat.
Byłem szczęśliwy
Kiedy po weselu weszliśmy do hotelowego apartamentu, czułem, jak serce bije mi mocniej niż kiedykolwiek wcześniej. Świece rozstawione na parapetach dawały ciepłe, miękkie światło. Chciałem, żeby ta noc była wyjątkowa, jedyna, niepowtarzalna. Zbliżyłem się do Eweliny, ująłem jej dłoń. Uśmiechnęła się lekko.
Usiedliśmy na kanapie, rozmawialiśmy przez chwilę, śmialiśmy się z drobnych wpadek podczas ślubu, z ciotki, która nieustannie robiła zdjęcia, z wujka, który zrzucił na siebie tort. Zbliżyłem się do mojej żony, pogładziłem jej policzek, a potem ją pocałowałem. Poczułem miękkość jej warg, jej oddech na mojej skórze, jej zapach. Chciałem jej bliskości, żeby ta noc była dla nas początkiem nowego etapu, spełnieniem obietnic, które składaliśmy sobie przed ołtarzem.
Pocałunek jednak nie trwał długo. Ewelina odsunęła się ode mnie, spuściła wzrok i zacisnęła dłonie na kolanach. Zamarłem.
– Co się stało? – zapytałem cicho.
– Kajetan, muszę ci coś powiedzieć – wyszeptała, a ja poczułem, jak coś zaciska mi się w piersi. – Podjęłam decyzję. Chcę żyć w czystości. Dla rozwoju duchowego. Nie mogę… nie powinniśmy tego robić.
Myślałem, że żartuje
Nie od razu zrozumiałem, co mówi. Słowa wypływały z jej ust jak przez mgłę, brzmiały obco, niezrozumiale.
– Co? – spytałem. – O czym ty mówisz? Przecież jesteśmy małżeństwem! – Patrzyłem na nią z niedowierzaniem, a ona unikała mojego wzroku. – Dlaczego teraz? Dlaczego mi o tym nie mówiłaś wcześniej?
Ewelina siedziała wyprostowana jak świeca, jej oczy były pełne spokoju, jakby mówiła o czymś zwyczajnym, codziennym.
– To moje postanowienie. Chcę być bliżej Boga. To droga do świętości. Wiem, że to trudne, ale wierzę, że razem przez to przejdziemy. To próba dla nas obojga.
Czułem, jak krew pulsuje mi w skroniach. Nie wiedziałem, co powiedzieć. Byłem jak sparaliżowany, jakby ktoś wyrwał mi z rąk wszystko, na co czekałem, co planowałem. Patrzyłem na Ewelinę, a ona siedziała cicho, ze spuszczonym wzrokiem, jakby czekała na moją reakcję. Nie wiedziałem, co mam zrobić. Czułem się oszukany, zdradzony, jakby ktoś wbił mi nóż w plecy.
Byłem zrozpaczony
Nie mogłem spać tej nocy. Leżałem w łóżku, patrzyłem w sufit, słuchałem jak Ewelina spokojnie oddycha obok mnie, jakby nic się nie stało, jakby jej wyznanie nie rozerwało mi serca na kawałki. Wstałem nad ranem, ubrałem się po cichu i wyszedłem na dwór. Potrzebowałem powietrza, oddechu, kogoś, kto zrozumie. Wybrałem numer Bartka, mojego przyjaciela. Odebrał od razu, jakby czekał na mój telefon.
– Stary, potrzebuję z kimś pogadać.
Nie pytał o nic, powiedział tylko:
– Co się stało?
Opowiedziałem mu wszystko. Każde słowo, każdą reakcję Eweliny, każdą moją myśl. Nie przerywał, słuchał, a ja mówiłem coraz szybciej, bo musiałem to z siebie wyrzucić.
– Wyobrażasz to sobie? Po ślubie, w noc poślubną… mówi mi, że chce żyć w czystości! Że to jej droga duchowa!
Bartek parsknął śmiechem, ale nie było w nim radości.
– Stary, to jakiś żart. Ona oszalała. Co to w ogóle znaczy: żyć w czystości po ślubie?
– Właśnie nie wiem! – podniosłem głos. – Przecież planowaliśmy dzieci. Mówiliśmy o tym! Rozmawialiśmy o przyszłości, o rodzinie, o wspólnym życiu… a teraz co? Mam być jej bratem? Spać w osobnym łóżku? Nie wiem, co robić. Czuję się, jakby ktoś mi zabrał wszystko.
Potrzebowałem wsparcia
– Nie możesz się na to zgodzić. To chore. To nie jest małżeństwo. Ona cię oszukała. Powiedziała ci to po ślubie, kiedy już jesteście związani. To manipulacja, a nie żadne powołanie.
Czułem, jak zaciska mi się gardło. Nie wiedziałem, co będzie dalej. Ale wiedziałem jedno: mój świat właśnie się rozpadł.
Wróciłem do domu. Słońce ledwo zaglądało przez firanki, a cisza w mieszkaniu była tak gęsta, że wydawało mi się, że słyszę bicie swojego serca. Ewelina weszła do kuchni. Miała na sobie szlafrok, włosy spięte niedbale. Wyglądała tak zwyczajnie.
– Co robisz? – zapytała cicho, nalewając sobie kawy.
Patrzyłem na nią, a w środku wszystko się we mnie gotowało. Czułem, że jeśli teraz nie powiem wszystkiego, co mam do powiedzenia, to zwariuję.
– Dlaczego mi to zrobiłaś? – głos mi zadrżał. – Przecież mieliśmy plany, ślub, dzieci. Mieliśmy być razem. Mieliśmy być małżeństwem. Co ty sobie myślisz? Że będziemy teraz żyć jak brat i siostra? Spać osobno? Unikać siebie? Jak to sobie wyobrażasz?
Oszukała mnie
Patrzyła na mnie spokojnie.
– Wiem, że cię to boli – powiedziała spokojnie, jakby tłumaczyła coś dziecku. – Ale to jest moje powołanie. Chcę być twoją żoną, ale nie w taki sposób. Nasze życie nie musi być oparte na cielesnych potrzebach. Możemy być szczęśliwi inaczej. Możemy się wspierać, rozmawiać, modlić się razem… To będzie trudne, ale wierzę, że Bóg da nam siłę.
Pokręciłem głową. Miałem wrażenie, że słucham kogoś obcego, a nie kobiety, którą kochałem. Nie wiedziałem, co mam zrobić. Stałem w tej kuchni, patrzyłem na nią, a między nami rosła ściana, której nie byłem w stanie przebić.
– To nie jest miłość – powiedziałem w końcu cicho, prawie bezgłośnie. – To nie jest miłość…
Ewelina zaczęła płakać. Zakryła twarz dłońmi, a jej ramiona drżały. Siedziała tak, jakby świat właśnie się zawalił. Ale to mój świat się zawalił. I nie wiedziałem, czy da się go jeszcze poskładać.
Kajetan, 34 lata
Czytaj także:
- „Po ślubie nie muszę gotować, prać ani sprzątać. Mój mąż robi wszystko sam, ale potem ja nie mam z kim zjeść kolacji”
- „Córka wcisnęła mi swoje dzieci na weekend i wyjechała. Nie rozumie, że na emeryturze chcę odpocząć także od rodziny”
- „Mój syn kupił nowy dom, ale nie zaprosił mnie ani razu. Okazało się, że po prostu bardzo wstydzi się biednej matki”

