Reklama

Nie sądziłam, że życie może tak cicho skrzypieć pod ciężarem codzienności. Zawsze wyobrażałam sobie, że małżeństwo to nieustanne rozmowy, śmiech przy kolacji, dotyk dłoni pod stołem. A teraz Paweł i ja mijaliśmy się w drzwiach, jakbyśmy mieszkali w hotelu. Rano kawa, wieczorem cisza.

Coś się zmieniło

Kiedyś mówił mi, że lubi mój śmiech, a od kilku miesięcy nie widziałam, by się uśmiechał. To nie tak, że byłam nieszczęśliwa, to raczej taki stan zawieszenia, jakby ktoś zgasił słońce w środku dnia i zostawił mnie w mroku. Paweł tłumaczył się pracą. Korporacja, projekty, presja. Rozumiałam, ale nie rozumiałam tego, jak często się „zamyślał”, gapił w telefon, milknął w środku zdania. Nie miałam dowodów na zdradę, tylko to dziwne, nieustające przeczucie, że coś się zmieniło, że coś nie gra.

Wróciłam do domu wcześniej niż zwykle. Z pracy urwałam się przed czasem, bo miałam dziwne przeczucie. Nie potrafiłam go nazwać, ale coś mnie uwierało od rana. Zdjęłam buty, odwiesiłam płaszcz i wtedy zobaczyłam na wieszaku beżową, damską kurtkę z ekoskóry. Jej zapach był słodkawy, obcy.

– Ktoś zostawił kurtkę – powiedziałam, nie odrywając wzroku od obcego przedmiotu.

– A, to siostra kolegi – rzucił Paweł z kuchni, jakby mówił o czymś zupełnie nieistotnym.

– Nie przypominam sobie, żeby ktoś był – podeszłam bliżej i przejechałam dłonią po rękawie.

– Byłaś wtedy w sklepie. Nic wielkiego, tylko wpadli na chwilę – odpowiedział, nie patrząc na mnie.

Udawał, że to nic

Nie drążyłam. Weszłam do łazienki, zmyłam makijaż z twarzy, jak co dzień. Ale coś się we mnie zagnieździło. Nie chodziło tylko o kurtkę, chodziło o spokojny ton jego głosu, o sposób, w jaki unikał spojrzenia, o to, jak szybko zmienił temat, gdy zapytałam o kurtkę.

Nie powiedziałam ani słowa więcej. Usiadłam na kanapie i wzięłam książkę. Myśli jednak krążyły wokół tej beżowej kurtki, zapachu, którego nie potrafiłam zidentyfikować. Z jednej strony chciałam uwierzyć. Z drugiej… dlaczego czułam ten nerwowy ucisk w żołądku?

Tydzień później miałam odebrać dokumenty z biurowca, w którym pracował Paweł. Zazwyczaj nie jeździłam w te rejony, ale tamtego dnia wszystko potoczyło się tak, jakby samo się ułożyło. Jechałam powoli, szukając miejsca parkingowego, kiedy zauważyłam jego samochód. Stał zaparkowany przy chodniku, słońce odbijało się w szybie, a on właśnie sięgał po coś z tylnego siedzenia. Obok stała kobieta. Drobna, z ciemnymi włosami związanymi w niedbały kucyk. Miała na sobie beżową kurtkę z ekoskóry.

To była ona

Zobaczyłam ich spojrzenia i uśmiech, który nie był ani służbowy, ani przypadkowy. Kiedy podała mu coś przez otwarte okno, dotknęła jego ramienia z taką lekkością, jakby robiła to nie pierwszy raz. A on nie odsunął się nawet o milimetr. Siedziałam w samochodzie i patrzyłam. Nie wysiadłam, nie zatrąbiłam. Po prostu patrzyłam, jak odchodzą od siebie z uśmiechem. Ona poprawiła włosy, on ruszył w stronę wejścia do budynku, nie odwracając się ani razu.

Myślałam, czy to możliwe, że wszystko sobie dopowiedziałam? Że przypadkiem kobieta w takiej samej kurtce pojawiła się obok mojego męża, patrzyła na niego w ten sposób, a on akurat tego dnia miał łagodniejszy nastrój? To nie była siostra kolegi. I to nie było na chwilę.

– I co zrobiłaś? – zapytała Anka, gdy siedziałyśmy wieczorem u niej na balkonie.

– Nic. Nie powiedziałam mu nawet, że widziałam – odpowiedziałam spokojnie.

– Dlaczego?

Spojrzałam w ciemność, która spływała powoli między blokami.

– Bo już wszystko wiem.

Wszystko wiedziałam

Tego dnia Paweł wrócił do domu jak zwykle późno, z torbą przewieszoną przez ramię, z telefonem w dłoni. Zdjął buty, rzucił kurtkę na wieszak i od razu poszedł do kuchni nalać sobie wody. Patrzyłam na niego zza drzwi sypialni. Pojawił się, jak gdyby nigdy nic. Żadnego pośpiechu, żadnego śladu tamtej kobiety.

– Dobrze się dziś bawiłeś? – zapytałam, opierając się o framugę.

– Byłem w pracy – odpowiedział bez chwili wahania.

– Cały dzień?

– No… tak – skinął głową i dopił wodę. Odstawił szklankę i zaczął coś przeglądać w telefonie.

Zamilkłam. Nie potrzebowałam więcej słów. W tej chwili wiedziałam, że wszystko się skończyło. On kłamał. Nie był nawet zdenerwowany, nie wymyślał wymówek, nie próbował ubarwiać. To było najgorsze – że nie musiał się starać.

Tego wieczoru przygotowałam kolację, jakby nic się nie wydarzyło. Sałatka z łososiem, chleb, czerwone wino. Paweł lubił, kiedy wszystko było poukładane, ładnie podane, bez zbędnych słów. Tak też zrobiłam.

Nic nie powiedziałam

Usiedliśmy naprzeciwko siebie. Jadł wolno, jak zwykle. Spokojny, z tym samym zamyślonym wyrazem twarzy, który ostatnio miał nawet przy obieraniu ziemniaków. Milczałam przez dłuższy czas, obserwując, jak nakłada kolejną porcję sałatki.

– Twoja kurtka chyba śmierdzi perfumami innej kobiety – powiedziałam, nie patrząc na niego.

Zamarł na moment z widelcem w połowie drogi do ust.

– Słucham?

– Tej, która zostawiła beżową kurtkę w naszym domu, a potem wysiadała z twojego auta.

Odłożył widelec, popatrzył na mnie, próbując coś powiedzieć, ale słowa ugrzęzły mu w gardle.

– Monika… to nie tak…

– Nie musisz nic mówić. Spakowałam ci rzeczy. Wynoś się do niej.

Chciał coś jeszcze dodać, może sięgnąć po jakiś argument, ale tylko pochylił głowę.

Zostałam sama

W tamtej chwili bolało wszystko – serce, brzuch, dłonie. Ale cisza, która siedziała z nami przy stole przez ostatnie miesiące, bolała bardziej. Zabrałam swoje klucze z szafki i wyszłam z mieszkania. Wróciłam po kilku dniach. W mieszkaniu panowała cisza, Paweł się wyprowadził. Przeszłam przez salon, zajrzałam do sypialni. Łóżko było pościelone równo.

Zatrzymałam się na chwilę przed lustrem. Spojrzałam na siebie – twarz blada, oczy zmęczone, włosy związane w pośpiechu. Ale tam, w głębi, pod tym wszystkim, zobaczyłam coś, czego nie widziałam od dawna. Kobietę, która coś przeszła i która się nie rozsypała, choć miała ku temu wszystkie powody.

Nie potrzebowałam jego wyjaśnień. Nie chciałam znać szczegółów. Zostawił je w spojrzeniu, w dotyku, w tej kurtce, którą beztrosko odwiesił w naszym domu. On wybrał.

Monika, 38 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie prawdopodobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama