Reklama

Mikołajki. Ulica była spowita zimowym półmrokiem, a ja wracałam do domu szybciej niż zwykle, bo w pracy udało się skończyć wcześniej. W ręku trzymałam torbę z drobnymi prezentami, które przygotowałam dla Pawła, a w głowie kłębiły się myśli – niby codzienne, a jednak coś w powietrzu nie dawało mi spokoju.

Nasze małżeństwo stało się rutyną, spokojną, ale przewidywalną, jakbyśmy oboje zapomnieli, jak to jest naprawdę czuć emocje. Przy śniadaniu kilka dni temu wymieniliśmy się uśmiechami, słowami, które niby miały znaczyć troskę, ale brzmiały sztucznie. Byłam pewna, że coś się zmienia – subtelnie, niewidocznie, lecz wyczuwalnie. Nie umiałam tego nazwać. A jednak serce podpowiadało mi, że dzisiejszy wieczór nie będzie zwyczajny.

Przekroczyłam próg mieszkania i poczułam chłód korytarza. Cisza. Zbyt głęboka, jakby powietrze wstrzymało oddech. I wtedy usłyszałam śmiech. Taki, który nie należał do naszego codziennego życia, i który natychmiast sprawił, że ciało zadrżało. Wiedziałam jedno – intuicja mnie nie myli. Coś się wydarzyło. Coś, co miało wszystko zmienić.

Tego się nie spodziewałam

Śmiech ucichł, a ja stałam w korytarzu. Drzwi od sypialni uchyliły się lekko, a moje serce waliło jak oszalałe. Paweł wyszedł z wnętrza, próbując wyglądać normalnie, ale w jego oczach widać było coś, czego wcześniej nie dostrzegałam – nerwowość, niepokój, drobną panikę.

– Aniu… – zaczął, tonem, który miał uspokoić, a tylko mnie drażnił. – To nic takiego… Po prostu rozmawialiśmy… – skinął głową w stronę sypialni.

– Śmialiście się? – mój głos był lodowaty. – W naszej sypialni?

Paweł odwrócił wzrok. Milczenie zawisło między nami jak ołowiana zasłona.

To nie tak, jak myślisz – próbował, ale ja nie chciałam słuchać.

Zbyt wiele dni podejrzeń, drobnych kłamstw i niedopowiedzeń nagromadziło się w mojej głowie. Serce waliło, gniew mieszał się z poczuciem zdrady, a każdy oddech przypominał mi, że dzisiaj nie wróci już zwykła codzienność.

– Nie teraz. Nie w tym momencie – wyszeptałam i odwróciłam się, choć nogi drżały.

Nie weszłam do sypialni. Wyszłam z mieszkania, czując jak gniew i ból wypełniają każdy centymetr mojego ciała. Wiedziałam, że to dopiero początek. Musiałam poznać prawdę, bo wiedziałam, czyj śmiech słyszałam.

Wiedziałam, że to ona

Nie mogłam dłużej milczeć. Telefon w dłoni drżał, gdy wybierałam numer do Kasi – mojej przyjaciółki, tej, której ufałam najbardziej. A może właśnie tej, która była powodem mojego niepokoju? Sygnał przerywał ciszę, a w głowie kłębiły się tysiące scenariuszy.

– Halo… – odebrała. Jej głos brzmiał pogodnie, lekko rozbawiony.

– Kasia… musimy porozmawiać. Teraz. – Mój głos był zdecydowany, choć drżący.

Chwilę milczała, a potem zgodziła się spotkać w pobliskiej kawiarni. Kiedy weszłam, siedziała już przy stoliku, uśmiechając się, jakby nie wiedziała, że przychodzę z burzą w sercu.

– Aniu, spokojnie, co się stało? – zaczęła łagodnie.

Przestań udawać. Wiesz dokładnie, o co pytam. Paweł… – przerwałam, próbując utrzymać głos w ryzach – był w domu, gdy ja wróciłam wcześniej. Słyszałam wasz śmiech. Nie udawaj, że nic się nie dzieje.

Kasia zamrugała, spoglądając na mnie, a w jej oczach pojawiło się coś nowego – nerwowość, niezręczność.

– Aniu… nie wiem, o co ci chodzi.

– Nie kłam mi, Kasia! – wyrwało się ze mnie. – Ile razy jeszcze mam patrzeć, jak ukrywasz coś przede mną? Ile razy mam udawać, że nic się nie dzieje, kiedy wszystko wisi w powietrzu?

Coś, co od dawna czułam, właśnie zaczynało wychodzić na światło dzienne. I wiedziałam, że to dopiero początek – prawda miała wkrótce spaść jak grom, burząc wszystko, co wydawało się stabilne.

To jednak prawda

Wiedziałam, że prawda kryje się gdzieś między słowami, które Paweł wypowiadał w tajemnicy, a uśmiechem, którego nie potrafił ukryć. Stałam przed drzwiami sypialni, słuchając – początkowo tylko przypadkiem, potem celowo. Każde jego słowo przeszywało mnie na wskroś.

– …nie możemy pozwolić, żeby Ania się dowiedziała. Zrobiłaby scenę – słyszałam głos Pawła, wyraźnie napięty.

– Spokojnie, mam wszystko pod kontrolą – odpowiedziała Kasia.

A więc jednak. Serce zamarło mi w piersi. Wszystko, co podejrzewałam, nagle stało się jasne. Krótka wymiana zdań, śmiech, który wcześniej słyszałam – wszystko miało swoje źródło.

Ania nic nie podejrzewa – kontynuował Paweł. – Ale jeśli coś pójdzie nie tak…

Milczałam, wstrzymując oddech, próbując przetworzyć każdy dźwięk. Gniew mieszał się z bólem, żalem i wściekłością. Każde ich słowo było jak nóż wbity w serce. Nie mogłam dłużej. Drzwi uchyliłam gwałtownie.

– Paweł! – wrzasnęłam, a echo mojego krzyku wypełniło mieszkanie.

– Aniu… ja… – zaczął, tonem, który nigdy wcześniej nie brzmiał w naszych rozmowach.

– Wystarczy! – wyrwało się ze mnie. – Wszystko słyszałam. Wiem o wszystkim! Więcej mnie nie okłamiecie. Podli zdrajcy.

Wszystko, co wydawało się stabilne, runęło w gruzach. Gniew i ból mieszały się z niewypowiedzianym pytaniem: czy jeszcze kiedykolwiek będę mogła im zaufać?

Teraz wszystko miało sens

Usiadłam na kanapie, wciąż drżąc, z sercem jakby rozpadającym się na kawałki. Przeszłość nagle nabrała nowego znaczenia – wszystkie drobne niedopowiedzenia, tajemnicze uśmiechy Pawła, nieoczekiwane telefony Kasi… Teraz wszystko układało się w bolesny obraz zdrady.

Przypomniałam sobie ich wspólne wyjścia, kiedy mówił, że idzie na spotkanie biznesowe, a wracał z miną pełną satysfakcji. Drobne sms-y, które ukrywał przede mną. Nawet drobne gesty – lekceważąca cierpliwość wobec moich pytań – nagle nabrały innego znaczenia. To wszystko, co wcześniej wydawało się drobnostką, teraz wyglądało jak element misternie utkanej sieci kłamstw.

Zamknęłam oczy. Czułam gniew, żal, zawód – wszystkie emocje naraz. Pytałam siebie, jak mogłam tego nie dostrzec wcześniej, jak mogłam ufać, skoro wszystko wisiało w powietrzu. Byłam zmęczona, zagubiona, a jednocześnie wściekła na samą siebie za brak czujności.

Wtedy przyszła myśl o przyszłości – co dalej? Czy potrafię spojrzeć Pawłowi w oczy? Czy będę w stanie żyć w tej samej przestrzeni, wiedząc, że zaufanie zostało zdeptane? Zrozumiałam, że życie po tej zdradzie nigdy nie będzie takie samo. Nawet jeśli postanowię wybaczyć, w moim wnętrzu pozostanie ślad, który nie pozwoli mi zapomnieć. Wiedziałam jedno – teraz muszę działać, zmierzyć się z prawdą i zdecydować, jak dalej poukładać swoje życie w świecie, który nagle stał się obcy.

To koniec

Mijaliśmy się z mężem przez kilka dni, ale nie mogłam już dłużej milczeć. Weszłam do mieszkania gotowa spojrzeć mu w oczy. Paweł siedział w fotelu, próbując udawać spokój, ale wiedziałam, że wie – że wiem wszystko.

– Paweł… – zaczęłam, głos łamał mi się od napięcia – Mam dosyć twoich kłamstw.

Spojrzał na mnie, zaskoczony, a potem twarz spochmurniała. – Aniu… – próbował, ale nie mogłam słuchać.

– Nie próbuj mnie więcej oszukać! – krzyczałam. – Ile jeszcze razy będziesz myślał, że mogę nie dowiedzieć się prawdy? Ile kłamstw jeszcze przede mną ukryjesz?

Paweł odwrócił wzrok, a jego milczenie mówiło więcej niż słowa. Widziałam w nim wyrzut sumienia, ale też egoizm, który pozwolił mu igrać z naszym życiem.

– Chcę znać prawdę – wyrzuciłam z siebie. – Dlaczego? Jak mogłeś?

– Aniu… – zaczął drżącym głosem – To się po prostu stało. Nie planowałem…

– Nie planowałeś? – wyrwało się ze mnie w śmiech pełen goryczy. – Nie planowałeś, a mimo to zdradziłeś mnie!

Łzy napłynęły mi do oczu, gniew mieszał się z bezsilnością. Czułam, jak coś w środku pęka, jakby wszystkie fundamenty naszego życia rozsypały się w pył.

– Muszę podjąć decyzję – szepnęłam, opadając na kanapę. – W tej chwili jedno wiem na pewno. Pakuj się, Paweł. Nie chcę cię tu widzieć.

Paweł próbował coś powiedzieć, ale nie chciałam go słuchać. Godzinę później usłyszałam, jak zamyka za sobą drzwi.

Anna, 38 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama