„W grudniu wyjechaliśmy na all inclusive do Egiptu. Wolałabym marznąć w Polsce, bo z mężem bawiłam się fatalnie”
„Wyjazd do Egiptu zaplanowaliśmy spontanicznie, korzystając z grudniowych promocji. All inclusive, pięciogwiazdkowy hotel i tylko my. Marzyłam o tym od miesięcy. Przez pierwsze dni wszystko układało się idealnie. Do czasu. Bo kiedy Piotr poczuł się zbyt swobodnie, sielanka prysła jak bańka”.

- Redakcja
Wyjazd do Egiptu zaplanowaliśmy spontanicznie, korzystając z grudniowych promocji. All inclusive, pięciogwiazdkowy hotel przy samej plaży, bez dzieci, bez pracy, tylko my – po siedmiu latach małżeństwa. Marzyłam o tym od miesięcy. Spakowałam walizki z uśmiechem, wyobrażając sobie poranne kawy z widokiem na morze, długie spacery po rozgrzanym piasku i wspólne kolacje przy świecach. Chciałam, żeby to były wakacje, które nas do siebie zbliżą. Przecież od tak dawna nie byliśmy naprawdę sami. I rzeczywiście, przez pierwsze dni wszystko układało się idealnie. Do czasu. Bo kiedy Piotr poczuł się zbyt swobodnie, sielanka prysła jak bańka.
Chciałam zatrzymać czas
Samolot wylądował wcześnie rano, a my – lekko zaspani, ale podekscytowani – opuściliśmy lotnisko wśród buchającego żaru. W grudniu w Polsce marzłam w płaszczu, a tu od razu uderzyło mnie lato. W hotelu przywitał nas uśmiechnięty portier z tacą chłodnych ręczników i drinków. Wzięłam łyk słodkiego koktajlu, czując, że właśnie zaczynają się nasze prawdziwe wakacje.
– To jest życie – mruknął Piotr, zaciągając się ciepłym powietrzem.
– W końcu spokojnie oddycham – odpowiedziałam i zaśmiałam się cicho.
Pokój mieliśmy z widokiem na basen, ale w oddali widać było też morze. Rozpakowałam walizkę, układając rzeczy, żeby później nie szukać niczego w stresie. Piotr padł na łóżko, jakby chciał na chwilę odciąć się od wszystkiego, co zostawiliśmy w domu.
– Daj mi pięć minut i będę nowym człowiekiem – rzucił.
– Nie przesadzaj, dopiero przyjechaliśmy.
– Właśnie dlatego. Trzeba się nacieszyć.
Pierwszy dzień spędziliśmy leniwie – najpierw szybka kąpiel w basenie, potem długi spacer po plaży, a wieczorem kolacja na tarasie. Rozmawialiśmy bez pośpiechu, śmialiśmy się z drobiazgów. Piotr, który ostatnio często milczał, znowu był sobą.
– Patrz na tych ludzi, wszyscy tu wyglądają jakby nic nie musieli – powiedział, wskazując stoliki obok.
– Bo nic nie muszą. My też nie musimy – przypomniałam mu.
– No to korzystajmy. W grudniu człowiek nie musi siedzieć przy choince. Lepiej jest w krótkich spodenkach.
– I dlatego właśnie tu jesteśmy.
Wieczorem, kiedy wróciliśmy do pokoju, długo leżeliśmy w łóżku z otwartymi drzwiami balkonowymi. Ciepły wiatr poruszał firanki, a ja czułam spokój, jakiego nie doświadczyłam od lat. Chciałam zatrzymać tę ciszę na dłużej.
– Obiecaj mi, że ten wyjazd jest tylko dla nas – powiedziałam w końcu.
– Obiecuję – odpowiedział od razu, nawet nie odrywając wzroku od sufitu. – Tylko my.
Mąż zaczął się rozkręcać
Drugiego dnia po śniadaniu usiedliśmy przy hotelowym barze, tuż przy basenie. Woda mieniła się w słońcu, a ja schowałam się za okularami, obserwując ludzi dookoła. Tłum turystów z różnych krajów, śmiechy i rozmowy w obcych językach. Było w tym coś przyjemnego, takiego lekkiego, jakby nikt tu nie miał żadnych obowiązków. Piotr zamówił dwa kolorowe drinki i postawił jeden przede mną.
– Chcesz spróbować mojego? – zapytał, podsuwając mi szklankę.
– Jak będzie obrzydliwy, to oddaję – ostrzegłam.
– Nie będzie. Zaufaj mi, jestem dziś ekspertem.
Łyk był słodki i zbyt mocny, więc skrzywiłam się teatralnie.
– No widzisz, ekspertem to ty nie jesteś.
– Jeszcze się rozkręcę.
Tuż obok rozsiadła się grupa młodych ludzi. Jedna dziewczyna opowiadała coś zamaszyście, reszta śmiała się głośno. Piotr odwrócił głowę jak na komendę, po chwili już wstawał.
– Chodź, poznajmy ich. Wyglądają sympatycznie.
– Piotr, mieliśmy być tylko we dwoje.
– Będziemy. Tylko chwilę pogadamy.
Zanim zdążyłam odmówić, już siedzieliśmy z nimi przy jednym stoliku. Rozmowa ruszyła spontanicznie. Kto skąd, kto z kim, kto na ile. Piotr szybko się ożywił, jakby te nowe twarze dodały mu energii. Opowiadał anegdoty, żartował, a ja zauważyłam, że ludziom naprawdę to się podoba.
– Nie wiedziałam, że umiesz tak zagadywać ludzi – szepnęłam mu do ucha.
– W grudniu człowiek ma więcej luzu – odparł, mrugając.
Czas płynął niepostrzeżenie. W pewnym momencie zrobiło się późne popołudnie, a ja poczułam lekkie zmęczenie od słońca i gwaru.
– To chyba najlepszy sposób na rozpoczęcie wakacji – stwierdził Piotr, jakby wygłosił wyrok.
– Okej, tylko jutro robimy coś spokojniej.
– Jasne, jasne.
Uwierzyłam mu wtedy bez problemu. Wydawało mi się, że to zwykła, miła wakacyjna towarzyskość.
Zaczęłam odczuwać niepokój
Trzeci dzień zaczął się spokojnie. Śniadanie, kawa, słońce nad morzem. Pomyślałam, że wracamy do tego rytmu z pierwszych dni. Tyle że Piotr był jakby o krok dalej niż ja. Zanim skończyłam swoją kawę, on już wracał z kolejnym drinkiem. Potem jeszcze jednym.
– Ty serio masz na to ochotę od samego rana? – zapytałam półżartem.
– Przecież tu wszystko jest w cenie. Po to jest all inclusive.
– No tak, ale nie musimy z tego robić sportu.
Zamiast odpowiedzieć, przestawił nasze leżaki bliżej basenu, chociaż prosiłam, żebyśmy zostali w cichym zakątku z widokiem na plażę.
– Tu jest fajniej, zobacz, ile się dzieje – rzucił.
– Ja wolę ciszę.
– Cisza jest w domu. Tu jesteśmy na wakacjach.
Patrzyłam na niego i czułam, że ta swoboda powoli przechodzi w coś, co mi nie pasuje. Jeszcze nie umiałam tego nazwać, ale z tyłu głowy pojawił się niepokój.
– Wszystko w porządku? – zapytałam wprost.
– Jasne. Czemu pytasz?
– Jesteś jakiś… inny.
– Bo jestem szczęśliwy. Może ty też spróbuj.
Popołudnie spędziliśmy przy basenie. Piotr coraz częściej wstawał, zagadywał ludzi, śmiał się dużo głośniej niż zwykle. W końcu odszedł w stronę baru, zostawiając mnie samą na leżaku.
– Idę tylko pogadać na chwilę – powiedział.
– Piotr, mieliśmy iść na plażę.
– Zaraz wrócę.
Wieczorem na tarasie przyniósł dwa drinki i zaczął opowiadać o ludziach, których poznał. Mówił szybko, jakby się bał, że mu przerwę.
– Słuchaj, ci ludzie z baru to świetna ekipa. Jutro robimy razem wycieczkę.
– Nie planowaliśmy wycieczek z obcymi.
– No to teraz planujemy. Będzie super.
Nie zgodziłam się, ale też nie protestowałam tak mocno, jak powinnam. Już wtedy czułam pierwszą iskrę napięcia.
Miałam dość jego zachowania
Tamtego wieczoru poszliśmy do hotelowego klubu na muzykę na żywo. Światła migały, muzyka była głośna, ludzie tańczyli w tłumie. Ja chciałam usiąść spokojnie i popatrzeć, Piotr miał w sobie energię jakby był na pierwszej imprezie życia.
– Patrz, kto tu jest – krzyknął, ciągnąc mnie w stronę stolika. – Musisz ich poznać, pamiętasz ich z baru.
– Piotr, ja nie mam ochoty na poznawanie połowy hotelu.
– Oj, nie marudź. To tylko ludzie.
Łapał kontakt z każdym w promieniu kilku metrów. Żarty, historie, głośny śmiech. Stałam obok, coraz bardziej niewidzialna. Widziałam, jak świetnie się bawi, i przez chwilę chciałam się do tego podłączyć, ale nie potrafiłam. Jego zachowanie było zbyt intensywne.
– Chodź zatańczymy – zawołał nagle.
– Okej, tylko coś wolnego. Na spokojnie.
– Spokojnie to ja tańczę w domu.
Taniec był miły przez chwilę. Potem zobaczyłam, jak Piotr zaczyna zagadywać kobiety przy barze. Jedna z nich śmiała się, dotykała jego ramienia. Wystarczyło to, jak się zachowywał, żeby coś we mnie pękło. Podszedłam do niego.
– Piotr, co ty wyprawiasz?
– Co? Przecież tylko rozmawiam.
– Za blisko, za głośno, za bardzo.
– Nie przesadzaj. To wakacje.
– To nie znaczy, że masz pajacować – powiedziałam cicho.
– O matko, znowu kazanie.
Odeszłam do stolika. Wróciliśmy do pokoju późno, a cisza między nami była ciężka. Piotr wyglądał na zaskoczonego moją reakcją, jakby naprawdę nie widział problemu.
– Jesteś zła? – zapytał, kiedy gasił światło.
– Domyśl się.
– Asia, no nie rób scen.
– Nie robię sceny. Mówię, że mnie to bolało.
Nie odpowiedział. Zasnął szybciej ode mnie.
Dla mnie to było za wiele
Rano obudziło mnie słońce wpadające przez balkonowe drzwi. Piotr leżał w poprzek łóżka. Usiadłam na brzegu i patrzyłam na niego chwilę z mieszanką zmęczenia i irytacji. Czułam w sobie ciężar poprzedniego wieczoru, którego nie dało się otrzepać jak piasku z ręcznika. Wyszłam na taras, nad basenem już było gwarno. Po chwili Piotr wyszedł za mną.
– Dzień dobry. Zrobisz mi kawę? – uśmiechnął się niepewnie.
– Zrobię.
– To fajnie. Słuchaj, wczoraj trochę mnie poniosło, ale było okej, co?
– Piotr, nie było okej.
– No ale nic się nie stało.
– Dla ciebie. Dla mnie to za wiele.
Usiadł ciężko na krześle, jakby dopiero teraz zaczął kojarzyć, że sprawa nie rozejdzie się po kościach.
– Nie chciałem cię zranić. Po prostu poniosło mnie.
– Wiem. Tylko nie umiem udawać, że to nic.
Spacer po plaży był cichy, a szum fal nie koił jak wcześniej. Czułam, że wracamy do domu z czymś, czego nie da się zostawić w hotelowym pokoju.
To była bolesna lekcja
Powrót do domu był cichy. W samolocie Piotr wpatrywał się w telefon, ja w chmury. Oboje milczeliśmy. Miałam wrażenie, że każde z nas przeżywa ten wyjazd inaczej, jakbyśmy wracali z dwóch różnych podróży. Kiedy weszliśmy do mieszkania, napięcie wróciło razem z nami. Torby stały w przedpokoju, a ja nie miałam siły nawet ich rozpakować.
– Może porozmawiamy później – powiedziałam cicho, zamykając drzwi sypialni.
– Dobrze – odpowiedział bez sprzeciwu.
Leżałam na łóżku, próbując poukładać wszystko w głowie. Wakacje w grudniu miały dać mi wytchnienie, a okazały się sprawdzianem naszych granic. Wiem, że małżeństwo nie rozpada się od jednej nocy, ale też nie leczy się samo.
Chcę, żebyśmy wyszli z tego mądrzejsi. Żebyśmy umieli mówić sobie wprost, co boli, zanim ból zamieni się w mur. Ten wyjazd był bolesną lekcją. Teraz pozostaje pytanie, co z tym zrobimy.
Joanna, 38 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Na mikołajki mąż kupił luksusowe perfumy za 500 zł. Gdy w skarpecie znalazłam tanią czekoladę, wiedziałam, co się święci”
- „Po rozwodzie syna stałam za nim murem. Nie wiedziałam, co wyprawia za zamkniętymi drzwiami i zniszczyłam synowej życie”
- „Znalazłam u męża paragon na sweter z alpaki. Liczyłam na luksusowy prezent pod choinką, a przejechałam się jak na lodzie”

