„W Black Friday przypadkiem spotkałam męża w damskiej przymierzalni. Szukał okazji, ale wcale nie chodziło o zakupy”
„Galeria była jak zwykle zatłoczona. Szłam między wieszakami, gdy kątem oka zobaczyłam znajomy profil. Daniel? Najpierw mnie to rozbawiło – miał być w innej galerii, po drugiej stronie miasta. Zanim zdążyłam się odezwać, zauważyłam, że nie jest sam”.

Czasami życie przypomina perfekcyjnie poskładany plan dnia – poranna kawa, wspólny prysznic, buziak w drzwiach. I tak codziennie. U nas też tak było. Daniel i ja – siedem lat małżeństwa, osiem razem. Bez dzieci, ale z planami. On – analityk finansowy, ja – pani z HR w dużej korporacji. Mieliśmy dobre życie. Stabilne, wygodne, pełne wzajemnego szacunku. Tak mi się przynajmniej wydawało.
Nie byłam typem zazdrośnicy. Nigdy nie zaglądałam mu przez ramię, nie dopytywałam, z kim pisze, czemu wraca późno. Ufałam mu. Może nawet zbyt naiwnie. Wierzyłam, że jeśli coś będzie nie tak, powie mi sam. Przecież byliśmy drużyną.
Uwielbiałam Black Friday – nie dla samego kupowania, ale dla tej corocznej tradycji: kawa z Kingą, poszukiwanie idealnego płaszcza, wybieranie prezentów na święta. W tym roku zaplanowałam, że zaszaleję trochę – nowe kozaki, może coś dla Daniela.
– Może też wyskoczę do galerii – powiedział rano, wcierając perfumy w nadgarstki. – Może znajdę coś dla ciebie.
Pomyślałam: „jakie to słodkie”. Uśmiechnęłam się, wzięłam torebkę i wyszłam z domu. Nie przypuszczałam, że ten zwykły dzień zamieni się w moment, od którego nic nie będzie już takie samo.
Widziałam go z inną
Galeria była jak zwykle zatłoczona, pachniało nowymi rzeczami i kawą z syropem waniliowym. Szłam między wieszakami z przecenionymi płaszczami, gdy kątem oka zobaczyłam znajomy profil. Daniel? Najpierw mnie to rozbawiło – miał być w innej galerii, po drugiej stronie miasta. Pomyślałam, że może po prostu zmienił zdanie. Zanim zdążyłam się odezwać, zauważyłam, że nie jest sam. Towarzyszyła mu kobieta. Wysoka brunetka w czerwonym płaszczu. Weszli razem do działu z sukienkami, rozmawiali ściszonym głosem.
Nie wiem, co mnie podkusiło. Może czysta ciekawość, może impuls. Podeszłam bliżej, udając, że przeglądam ubrania. Po chwili Natalia – tak, poznałam ją ze zdjęć z imprez firmowych – weszła do przymierzalni, a Daniel stanął obok. Drzwi nie domknęły się całkiem. Widziałam, jak pochyla się do środka. Jak pomaga jej zapiąć sukienkę. Jak dotyka jej pleców z czymś więcej niż tylko kurtuazyjną pomocą. Nie wyglądało to na koleżeństwo. Raczej na intymność. Na cichą, pełną napięcia chwilę.
Odwróciłam się gwałtownie. Przeszłam kilka kroków, czując, jak świat wiruje. Wtedy usłyszałam:
– Wera?! Poczekaj!
Odwróciłam się, ale nic nie mówiłam. Stałam, patrząc na niego pustym wzrokiem.
– To nie tak, jak myślisz. Natalia wybiera sukienkę na galę firmową. Tylko jej pomagam.
– Dlaczego nic mi nie powiedziałeś?
Nie odpowiedział. Tylko patrzył na mnie z mieszaniną paniki i winy. Milczałam. Odwróciłam się i odeszłam.
Wolał kłamać dla spokoju
– Coś ty powiedziała? Że to niby sukienka na galę?! – Kinga aż zachłysnęła się kawą. – Wera, no błagam cię, ty w to naprawdę wierzysz?
Siedziałyśmy u niej w kuchni. Gapiłam się w parującą filiżankę jak w szklaną kulę, która miała mi powiedzieć, co dalej. Ale ona milczała. Tak samo jak ja.
– Może... naprawdę nic się nie dzieje. Pomagał jej coś wybrać, może to faktycznie tylko koleżanka – bąknęłam w końcu, choć nawet dla mnie to brzmiało głupio.
– Koleżanka, jasne. A może zaraz się dowiem, że jej też zamawia cappuccino z cynamonem, co? – Kinga była wściekła. Na Daniela, ale i na mnie, że próbuję go tłumaczyć.
Wieczorem siedziałam z Danielem na kanapie. W tle leciał serial, którego nikt z nas nie oglądał.
– Musimy o tym pogadać – powiedziałam, wyłączając pilotem telewizor.
Daniel od razu się spiął. Westchnął ciężko i potarł dłonią twarz.
– Wera, przesadzasz. Przysięgam, nic się nie dzieje. Natalia ma faceta. Serio. Po prostu czasem spędzamy czas razem – w pracy, po pracy... Ale nic między nami nie ma.
– Po co tam z nią poszedłeś?
– Bo mnie poprosiła. Nie chciałem, żeby źle to zabrzmiało.
– Więc wolałeś nic nie mówić?
Patrzył na mnie bezradnie.
– Nie chciałem cię martwić.
– Ale martwię się jeszcze bardziej, kiedy mnie okłamujesz – powiedziałam cicho.
Wtedy po raz pierwszy poczułam, że coś się w nas naprawdę zmienia.
Nie mogłam tego tak zostawić
Nie planowałam tego. Po prostu otworzyłam jego laptopa, gdy poszedł pod prysznic. Powiedział, że ma wideokonferencję rano, że musi wszystko przygotować. A ja... po prostu kliknęłam ikonę maila. Serce mi biło jak szalone. Nie było tam nic jednoznacznego. Żadnych wyznań. Ale też – nie było tam zwykłej pracy. Były wiadomości, które zostają w głowie jak cierń: „Miło było cię dziś mieć tylko dla siebie”, „Zawsze najlepiej mi doradzasz, nie tylko przy sukienkach”, „Chciałabym częściej spędzać z tobą czas”.
Poczułam, jak łzy spływają mi po policzkach. Cicho, bezgłośnie, jakby ciało samo nie chciało robić hałasu. Jakby wiedziało, że wszystko i tak się już skończyło. Zamknęłam laptopa, wytarłam twarz i poszłam do sypialni.
Obudziłam go dopiero nad ranem. Było jeszcze ciemno, pachniało zimą i czymś nieuchwytnym, jakby końcem czegoś.
– Daniel, obudź się.
Otworzył oczy, zaspany.
– Co się stało?
– Wczoraj przeczytałam wasze wiadomości.
Zamarł. Nie próbował sięgać po wymówki.
– Nic się nie wydarzyło – powiedział cicho. – Nie było nic między nami, Wera. Przysięgam.
– Może do niczego nie doszło – wyszeptałam. – Ale zdradziłeś mnie emocjonalnie. A to czasem boli bardziej.
– Przesadzasz...
– Nie musisz się z nią przespać, żeby ją wybrać zamiast mnie.
Leżeliśmy w ciszy. Między nami było już coś nie do odwrócenia.
Dowiedziałam się prawdy
Spotkałam się z nią w kawiarni. Zaproponowałam neutralne miejsce – centrum, stolik przy oknie. Przyszła punktualnie, jakby czekała na tę rozmowę od dawna. Nie bawiłam się w ceregiele.
– Czy coś was łączy?
Natalia spojrzała na mnie uważnie. Jej dłonie spoczywały nieruchomo na filiżance z kawą.
– Jeszcze nie. Ale jesteśmy blisko – odpowiedziała bez wahania.
Poczułam, jak serce mi się zaciska.
– A on... chciał czegoś więcej?
Zawahała się, ale tylko na ułamek sekundy.
– Myślę, że tak. Chciałby, gdybyś się nie dowiedziała.
Zaparło mi dech.
– Czyli tylko moja obecność go powstrzymała?
– Tak to widzę – przyznała. – On jest rozdarty. Lubi twoją przewidywalność, ale przy mnie... przy mnie oddycha inaczej.
Słowa, których nigdy nie zapomnę. Nie płakałam. Upiłam łyk zimnej kawy i skinęłam głową.
– Dziękuję za szczerość.
– Nie chcę go rozbić. Ale też nie zamierzam udawać, że nic nie czuję – powiedziała cicho.
Wyszłam pierwsza. Szłam przez miasto bez celu, jakby niebo miało mi powiedzieć, co dalej. Ale ono milczało. Wiedziałam tylko jedno: już nie jestem tą samą kobietą, która ufała bezgranicznie mężowi.
Nie będę drugim wyborem
Nie było dramatów. Ani krzyków, ani tłuczenia talerzy. Tylko ten jeden moment – spojrzenie, jakiego nie rzuca się osobie, z którą chce się dalej żyć. Usiadłam naprzeciwko niego przy stole w kuchni. W tle brzęczała zmywarka.
– Złożyłam pozew – powiedziałam spokojnie.
Daniel zamarł z nożem do masła w dłoni.
– Werka, zwariowałaś? Przecież nic się nie stało.
Uśmiechnęłam się gorzko.
– Właśnie. Nic się nie stało, a ja i tak czuję się jak śmieć. To wystarczy, żeby wiedzieć, że nie chcę tak dalej żyć.
– Możemy to naprawić. Chcesz, pójdziemy na terapię. Zmienię się. Obiecuję.
– Nie naprawia się czegoś, co ktoś chciał rozbić. A ty chciałeś. Może nieświadomie, może tchórzliwie. Ale chciałeś.
Pochylił głowę, jakby ktoś go uderzył.
– Ja cię naprawdę kocham – wyszeptał.
– Może. Ale siebie i swoje potrzeby kochasz bardziej.
Zapadła cisza. Przez chwilę tylko woda w zmywarce chlupała jak echo dawnego życia. Zabrałam poduszkę z naszej sypialni. Spakowałam kosmetyczkę. Nie chciałam widzieć, czy płacze. Ja też nie płakałam. Jeszcze nie.
Tego wieczoru spałam na kanapie u Kingi. Ona nie pytała. Po prostu podała mi herbatę i przykryła kocem. Czułam się jak ktoś, kto właśnie zrzucił własną skórę i nie wie, czy pod spodem coś jeszcze zostało.
Odeszłam po cichu
Spakowałam dwie walizki. Ubrań nie brałam dużo – tylko tyle, by przeżyć kilka tygodni. Najtrudniej było zapakować rzeczy niematerialne: żal, zawód, wstyd. To się nie mieści do walizki. To człowiek nosi ze sobą. Zamieszkałam u Kingi. Przez pierwsze dni głównie spałam. Wieczorami patrzyłam przez okno – na osiedlowe światła, ludzi z siatkami z zakupami. Niby zwyczajny listopad, ale w środku – pełna zima.
Kiedyś wyobrażałam sobie, że jeśli odejdę od Daniela, to w furii, z wrzaskiem, z trzaskającymi drzwiami. Tymczasem wszystko we mnie umarło po cichu. Jakby ktoś zgasił światło w środku. Nie dzwonił. Nie przyszedł. Nie prosił, żebym wróciła.
Dzień, w którym przyszedł mail z potwierdzeniem pierwszej rozprawy rozwodowej, zbiegł się z kolejnym Black Friday. Świat znowu ruszył na wyprzedaże. Ja – po nowy początek. Bez planu. Bez pewności. Nie wiem, czy jeszcze kiedyś komuś zaufam. Ale lepiej być samej, niż z kimś, kto mentalnie już dawno jest gdzie indziej.
Weronika, 34 lata
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Mąż wyjechał za granicę, żeby robić karierę. Wmawia mi, że jest biznesmenem, a może co najwyżej szorować cudze trony”
- „Gdy wróciłam z delegacji, mąż miał nietęgą minę. Mówił, że wpadł kolega, ale ja wiem, z kim spędzał samotne wieczory”
- „Rocznicę ślubu miałam świętować z mężem, a spędziłam ją z teściową. Mój luby znalazł sobie wtedy ciekawsze zajęcie”

