Reklama

Jestem introwertyczką. Nie lubię hałaśliwych spotkań, unikam firmowych imprez, a lunch najczęściej jem przy komputerze, udając, że mam za dużo na głowie, żeby iść z zespołem. Może i mam, ale to wymówka, by nie czuć się niezręcznie i nie słuchać o randkach, zaręczynach, dzieciach, które mają wszyscy poza mną.

Unikałam ludzi

W pracy jestem dobra. Sumienna, zorganizowana, ale nie błyszczę. Ludzie tacy jak ja nie błyszczą. Moja siostra, Aneta, przeciwnie – ona potrafi. Jest ode mnie młodsza o dwa lata, ale zawsze była jakby o dziesięć do przodu. Głośna, wygadana, bezczelnie ładna. Pracujemy w tej samej firmie, choć w innych działach. Ona w sprzedaży, ja w dziale analiz. Dwa światy. Gdy wchodzę na stołówkę, nikt nie przerywa rozmowy. Kiedy pojawia się Aneta – wszyscy się odwracają.

I właśnie w tym szarym, uporządkowanym świecie, pojawił się ktoś, kto wydał mi się inny. Bartek był wysoki, spokojny i miał ciepły uśmiech, który jak już się pojawiał, to tylko dla kogoś konkretnego. I miałam wrażenie, że czasem to byłam ja.

Zaczęłam zauważać, że często staje koło mnie w kuchni, choć mógłby przecież iść do drugiego ekspresu i że dłużej na mnie patrzy. Może sobie wmawiałam, a może faktycznie tak było?

Wpadł mi w oko

W piątek przed andrzejkami w kuchni firmowej było tłoczno. Ludzie kręcili się między mikrofalówkami, ktoś rozlał kawę, a z radia cicho sączyła się jakaś skoczna piosenka o miłości. Stałam z boku i czekałam, aż zwolni się miejsce przy czajniku. Obok mnie Monika z HR-u opowiadała koleżance o domówce z wróżbami, na którą szła wieczorem.

– A ty, Kasia, wróżysz sobie jeszcze? – zapytała nagle, jakby przypomniała sobie o mojej obecności.

– Kiedyś z siostrą robiłyśmy wróżby z jabłkiem i szpilkami – odpowiedziałam z lekkim uśmiechem. – Ale to było dawno.

– No to może czas wrócić do tradycji? Może się dowiesz, kto się w tobie podkochuje – zażartowała i poruszyła brwiami, jakby miała jakiś pomysł.

Zanim zdążyłam odpowiedzieć, obok nas stanął Bartek. Uśmiechnął się do mnie i skinął głową.

– Dzień dobry. Kawa z mlekiem i bez cukru, prawda? – zapytał, a ja tylko przytaknęłam, nie wiedząc, co powiedzieć. Wyjął dla mnie czysty kubek z szafki i nalał świeżo zaparzonej kawy, po czym podał mi ją ostrożnie. – Na dobry początek dnia.

– Dziękuję… – odparłam cicho i poczułam, jak robi mi się ciepło.

Postanowiłam zaryzykować

Bartek był jak zawsze uprzejmy, ale kiedy jego palce musnęły przypadkiem moje, poczułam coś więcej. I chociaż mówiłam sobie, że to dziecinada, tego dnia kupiłam jabłko, znalazłam w domu szpilki i zrobiłam wróżbę. Usiadłam przy stole, wzięłam głęboki oddech i powoli, z pewnym zawahaniem, zaczęłam wbijać szpilki w owoc, jedna po drugiej. Dwie wbiły się prosto, trzecia przechyliła się lekko w bok.

Wpatrywałam się w nią, jakby miała mi zaraz coś powiedzieć. W głowie od razu pojawił się obraz Bartka. Jego spojrzenie, to, jak zawsze czekał, aż przejdę pierwsza przez drzwi, jak czasem zostawiał dla mnie wolne krzesło przy stole w kuchni, jak kiedyś zapytał, czy wszystko w porządku, gdy spóźniłam się do pracy i miałam podkrążone oczy. Czy to możliwe, że chodzi o niego?

Serce zaczęło mi bić szybciej. Siedziałam na krześle z jabłkiem w dłoni i czułam się jak głupia nastolatka, ale jednocześnie nie potrafiłam się nie uśmiechać. Przecież nie zrobiłby tego wszystkiego bez powodu. Może też czekał na jakiś znak?

Miałam nadzieję

Wstałam, ostrożnie odłożyłam jabłko na blat i patrzyłam na nie jeszcze chwilę. W mojej głowie zaczęły się snuć domysły. Nazajutrz w kuchni natknęłam się na moją siostrę Anetę. Stała przy blacie, energicznie mieszając jogurt.

– Co tak stoisz? – rzuciła.

– A kojarzysz tego Bartka z działu IT? – zapytałam niby mimochodem.

– Tego wysokiego? Zawsze uprzejmy aż do przesady. Fajny chłopak. Czemu pytasz?

Wzruszyłam ramionami.

– Tak po prostu. Wydaje się sympatyczny.

Aneta uniosła brwi, ale nie drążyła. Chwilę później wyszła, zostawiając mnie z mętlikiem w głowie. Miałam ochotę zapytać więcej, ale coś mnie powstrzymało. Jakiś czas później spotkałam Bartka w windzie.

– Cześć – powiedział. – Jak tam wróżby andrzejkowe?

– Zdziwiłbyś się, co jabłko może powiedzieć o człowieku – odpowiedziałam i nawet nie wiem, skąd miałam odwagę, żeby to powiedzieć.

Odważyłam się

Spojrzał na mnie z rozbawieniem.

– Może kiedyś mi opowiesz przy kawie.

Zamarłam na sekundę. Potem wzięłam oddech i odpowiedziałam:

– Może szybciej, niż myślisz. Może dziś po pracy?

Skinął głową. Serce zabiło mi mocniej. Przez resztę dnia analizowałam każde jego spojrzenie, każdy gest, każde słowo. Kiedy w końcu przyszła siedemnasta, poczułam, że nie ma już odwrotu. Poszliśmy do małej kawiarni niedaleko biura. Bartek zamówił herbatę z pomarańczą, ja wzięłam czarną kawę.

– Cieszę się, że się zgodziłaś – zaczął. – Długo zbierałem się na tę rozmowę.

Uśmiechnęłam się niepewnie. Spojrzał na mnie i przez moment miałam wrażenie, że wie wszystko. O jabłku, o szpilce, o mojej nadziei.

– Jest ktoś, kto bardzo mi się podoba – powiedział w końcu. – Od dłuższego czasu.

Wstrzymałam oddech.

– W pracy? – zapytałam.

– Tak. Zanim jeszcze się poznaliśmy bliżej.

Nadzieja uleciała

Oparłam się na dłoni, jakbym miała zemdleć. Serce waliło mi jak oszalałe. To musi być to. To o mnie chodzi.

– Nie wiem, czy to dobrze, że o tym mówię… ale nie chcę już udawać – dodał, a ja skinęłam głową, zachęcając go, żeby mówił dalej. – To Aneta. Twoja siostra.

Usta miałam otwarte, jakby ktoś właśnie wyrwał mi z nich głos. Patrzyłam na niego i nie rozumiałam. Nie potrafiłam nic powiedzieć. Bartek spuścił wzrok.

– Przepraszam, jeśli to głupio zabrzmiało. Po prostu… myślałem, że może ona… Ale chyba i tak nie mam szans.

Nic nie odpowiedziałam. Nagle całe moje ciało zrobiło się ciężkie. Chciałam zniknąć, zaszyć się gdziekolwiek, byle nie siedzieć naprzeciwko niego. Bartek coś jeszcze mówił, ale ja już nie słuchałam. Siedziałam z rękami na kolanach i walczyłam, żeby nie spuścić głowy.

Widziałam nasze odbicia w szybie. On – spokojny, może nawet trochę zawstydzony. Ja – cicha i nieobecna. Zrozumiałam wtedy, że wcale nie kochałam Bartka. Kochałam możliwość, że to on, kochałam swoje domysły. Były bezpieczne, ale teraz bolały i przypominały mi, że rzeczywistość nie pyta o nasze wyobrażenia.

Katarzyna, 27 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie prawdopodobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:

Reklama
Reklama
Reklama