Reklama

Miałem wszystko pod kontrolą, a moje życie było bliskie ideału. Praca w marketingu, stabilizacja finansowa, dom na przedmieściach i żona, z którą dzieliłem wspólne śniadania, rachunki i troski – w końcu czego chcieć więcej? Tylko Magda... Kiedyś ciepła, z dnia na dzień coraz bardziej się zamykała. Mijaliśmy się w kuchni jak obcy ludzie, a wieczorami patrzyliśmy częściej w ekran telewizora niż na siebie. Jeśli moja żona już coś mówiła, mówiła o Klarze – swojej przyjaciółce: energicznej, wygadanej. Ja znałem ją tylko z opowieści. Jak się okazało, do czasu.

Dostałem nowy projekt w pracy i tak się złożyło, że trafiłem właśnie na nią. To miała być tylko współpraca. Ale kiedyś, kiedy zajmowaliśmy się prezentacją, Klara zaśmiała się i zahaczyła mnie spojrzeniem. Wtedy pierwszy raz od bardzo dawna coś poczułem. I to nie wcale nie do Magdy.

Początkowo było niezręcznie

– No proszę, mąż mojej najlepszej przyjaciółki! Świat jest mały – powiedziała z uśmiechem Klara, gdy pierwszy raz usiedliśmy razem przy stole konferencyjnym. Miała w sobie coś, co przykuwało uwagę. W dodatku mówiła szybko, choć wyraźnie, pewnie, z błyskiem w oku. Wiedziała, czego chce.

Początkowo było niezręcznie. Trochę jakby Magda przysłała do mnie kogoś na przeszpiegi. Ale Klara o dziwo wcale nie wspominała o mojej żonie. Za to żartowała, żywo komentowała projekt, a przy tym... nieustannie angażowała mnie w rozmowę. Po dwóch godzinach złapałem się na tym, że śmieję się z jej żartów i siedzenie tam z nią naprawdę sprawia mi przyjemność. Z każdym kolejnym spotkaniem było nam łatwiej. Formalność gdzieś ulatywała. W przerwach opowiadaliśmy sobie o głupotach – ona o facecie, który zapomniał jej imienia na randce, ja o kliencie, który myślał, że marketing to dział odpowiedzialny za zamówienia długopisów i kubków. Klara czasem zerkała na mnie jakoś tak... inaczej. Dłużej niż wypadało, intensywniej. A ja... odwracałem wzrok. Ale tylko czasami.

Któregoś wieczora zastałem Magdę siedzącą w kuchni i skrolującą coś na telefonie. W radiu leciał cichy jazz, który kiedyś oboje lubiliśmy.

– Jutro wrócę późno – powiedziałem. – Projekt się rozkręca.

– Znowu będziesz siedział po nocach, prawda? – zapytała, nie odrywając wzroku od ekranu.

Nie odpowiedziałem od razu, bo i co miałem powiedzieć? Że czekam na kolejne spotkanie z Klarą bardziej niż na kolację z nią?

– Tak. Trochę się dzieje – rzuciłem zamiast tego.

A później, leżąc obok Magdy w łóżku, myślałem o pięknym, kobiecym śmiechu. I nie chodziło tu wcale o śmiech mojej żony.

W głowie miałem pustkę

Spotkaliśmy się wieczorem w biurze – sami. Nie musiałem się martwić o projekt, bo Klara jak zwykle miała wszystko pod kontrolą. W dodatku przyniosła wino. Czerwone, wytrawne, takie jak lubiłem. Stwierdziła, że jeśli już mamy siedzieć do późna, to niech chociaż będzie z klasą. Śmiała się z tego. Ja też. W pewnym momencie między nami zapadła pełna napięcia cisza. Słyszałem tylko nasze przyśpieszone oddechy.

– Adam... – zaczęła powoli. – Muszę ci coś powiedzieć.

Popatrzyłem na nią, czując coś w rodzaju niepokoju. Pojawiło się jednak też coś jeszcze. Bo już od dawna nie byliśmy tylko kolegami z pracy. I oboje o tym wiedzieliśmy.

– Nie chcę, żebyś pomyślał, że się wtrącam... ale... Magda cię zdradza – wypaliła w końcu.

Zamarłem. Poczułem silne uderzenie gorąca.

– Co? – wykrztusiłem.

– Wiem, jak to brzmi – tłumaczyła się, unikając mojego wzroku. – Ale widziałam ich razem. Nawet kilka razy. Zawsze to bagatelizowałam. Ale... Adam, nie mogę już patrzeć, jak ona cię oszukuje.

Sięgnęła po telefon. Chwilę czegoś szukała, a potem podała mi komórkę. Na ekranie wyświetlało się zdjęcie Magdy z jakimś mężczyzną. Siedzieli w restauracji, pochyleni ku sobie. On dotykał jej dłoni.

– Klara, to może być...

– Nie, Adam. To żadne „może być” – przerwała mi stanowczo. – To trwa. Od miesięcy.

Nie wiedziałem, jak odpowiedzieć. W głowie miałem pustkę. Magda? Moja Magda? Ta sama, która wieczorami stale milczy, jakby nie miała już nic do powiedzenia? Chciałem zaprzeczyć. Bardzo tego pragnąłem. Miałem ochotę wrzeszczeć. Wyśmiać tę fotografię, jakby była tylko głupim żartem. Ale wciąż miałem ją przed oczami. I za nic nie chciała zniknąć.

Tej nocy nie zapytałem Magdy o nic. Przyglądałem się, jak śpi, a sam nie zmrużyłem oka. Bo może Klara kłamała. Może. Albo właśnie powiedziała mi prawdę, której obawiałem się od miesięcy.

Nie panowałem nad sobą

Czekałem do wieczora. Próbowałem pracować, piłem kawę za kawą, ale to zdjęcie cały dzień powracało do mnie jak bumerang. I słowa klary: „To trwa. Od miesięcy”. Wróciłem do domu późno, choć nie później niż zdarzało mi się to ostatnio. Magda siedziała na kanapie, oświetlona bladym światłem telewizora, ale chyba nawet nie wiedziała, co ogląda.

– Musimy porozmawiać – powiedziałem szorstko, siadając naprzeciwko niej.

Spojrzała na mnie z niepokojem. Rzadko używałem tego tonu.

– Co się dzieje?

– Powiedz mi... Kim jest ten facet? – zacząłem od razu.

– Jaki facet? – Wyglądała na autentycznie zaskoczoną.

Sięgnąłem do kieszeni, wyjąłem telefon i podałem jej zdjęcie. Patrzyła chwilę, a potem uniosła głowę.

– To spotkanie służbowe. Adam, naprawdę... – urwała i przyjrzała mi się uważniej. – Ty chyba nie myślisz, że...

– Nie? – warknąłem. – A co mam myśleć, skoro siedzisz z jakimś typem w knajpie, on trzyma cię za rękę, a ty się uśmiechasz?!

– Adam! Oszalałeś? To był klient! Miałam z nim zamykać kontrakt!

– Klient? – wciąż się nakręcałem. – A może kochanek?

– Co ty wygadujesz?! – Teraz podniosła głos. – Zwariowałeś?!

– Nie wierzę ci! Cały czas mnie oszukujesz! – krzyczałem. Głośno. Nie panowałem nad sobą.

Magda wstała ze łzami w oczach.

– Adam, błagam cię, to nie tak! – jęknęła. – Skąd ty w ogóle masz to zdjęcie?!

Nie odpowiedziałem. Wziąłem torbę, potem kurtkę i wyszedłem, trzaskając drzwiami. Zamieszkałem u Tomka z pracy. Tej pierwszej nocy prawie nie spałem, a nad ranem zadzwoniła Klara.

– Jak się trzymasz? – spytała z przejęciem.

– Nie wiem.

Zrobiłeś to, co musiałeś – powiedziała cicho. – Teraz już będzie lepiej.

Ale nie było. Było tylko gorzej.

Coś tu nie grało

Minęło kilka dni. Wynająłem tymczasowe mieszkanie – kawalerkę z widokiem na parking i przeciekającym prysznicem. Magda próbowała dzwonić, ale nie odbierałem. Chciałem mieć spokój. A może tylko nie chciałem słuchać jej głosu, by się nie złamać, nie stracić pewności, co do tego, że mam rację.

Klara odwiedziła mnie dwa razy – raz z pizzą, raz z winem. Siedzieliśmy wtedy na kanapie i gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Śmiała się z moich żartów. Mówiła, że dobrze, że w końcu myślę też o sobie, a nie tylko o innych. Trzeciego wieczoru, gdy opowiadała o jakimś artykule z „Psychologii dla ciebie”, spojrzałem na nią inaczej. Nie jak na przyjaciółkę mojej żony, tylko jak na kobietę, która była przy mnie właśnie teraz, gdy Magdy zabrakło. Gdy do wyboru miałem tylko ciszę i samotność.

Nachyliłem się i ją pocałowałem. Odsunęła się natychmiast.

– Adam... nie – powiedziała stanowczo.

– Przepraszam... – wykrztusiłem trochę zmieszany. – Ja po prostu...

– Nie myśl, że coś mogłoby być między nami – znów weszła mi w słowo. – Ja tylko... chciałam pomóc. Otworzyć ci oczy.

Było w tym coś sztucznego. Wyuczonego. Jej głos już nie był ciepły, a spokojny i wyważony. Jakby wiedziała, że to się wydarzy i wszystko zaplanowała.

– Klara, przecież... – urwałem. Nie bardzo wiedziałem, co mówić dalej.

– Jesteś zraniony i szukasz pocieszenia. Ale nie szukaj go u mnie.

Wyszła chwilę później. Nawet się nie obejrzała. Ja natomiast jeszcze długo po jej wyjściu siedziałem w bezruchu. A potem włączyłem zdjęcie Magdy z tym mężczyzną. Powiększyłem. Coś tu nie grało. Przyjrzałem się odbiciu w kieliszku. Dłoń nie była jej, a w tle... widziałem inną restaurację, nie tę, którą znałem. Zesztywniałem. A co, jeśli to wszystko było ustawione?

Wystarczyło jedno zdjęcie

Zadzwoniłem do Magdy. Po raz pierwszy od tygodni. Odrzuciła połączenie, ale po godzinie sama oddzwoniła. Jej głos był chłodny, spięty. Umówiliśmy się na spotkanie w kawiarni – tej samej, w której kiedyś świętowaliśmy rocznice ślubu.

– Chcesz mi coś powiedzieć? – zapytała od razu.

– Nie wiem, czy nie jest za późno – przyznałem.

– Raczej jest – odpowiedziała bez emocji.

Zacisnąłem dłonie na filiżance. Miałem wyrzuty sumienia, ale gdzieś w środku rodziło się coś większego – gniew. Nie na Magdę. Na siebie. I na Klarę. Bo z naszej rozmowy nic nie wyszło i rozstaliśmy się bez słowa. Tak, jak to z góry przewidziałem. Następnego dnia czekałem na Klarę w firmie. Nic sobie nie robiłem z tego, że unika mojego spojrzenia. Podszedłem, złapałem ją za ramię i zaciągnąłem do sali konferencyjnej.

– Powiedz mi prawdę – naciskałem. – To zdjęcie. Kiedy je zrobiłaś?

– Adam, naprawdę... – Wydawała się znudzona. – Nie zaczynaj.

– Odbicie w kieliszku to nie jej ręka – nie odpuszczałem. – Tło się nie zgadza. Magda nigdy tam nie była, prawda?

Klara się wyprostowała. Uśmiechnęła się – szeroko, bez cienia wstydu.

– Wiesz, Adam... Magda cię nie doceniała – stwierdziła. – Taki facet jak ty, spokojny, lojalny, wierny... Dla niej to nuda.

Pokręciłem głową z niedowierzaniem.

Co ty zrobiłaś...

– Zrobiłam to, co trzeba – rzuciła z przekonaniem. – Otworzyłam ci oczy.

– Zniszczyłaś mi życie – wycedziłem.

– Nie ja. – Nadal się uśmiechała, tyle że coraz bardziej perfidnie. – Ty sam to zrobiłeś. Uwierz, wystarczyło jedno zdjęcie i domyśliłeś sobie całą resztę. Ty chciałeś w to uwierzyć. Tylko czekałeś, żeby mieć powód.

Nie odpowiedziałem. Patrzyłem na kobietę, którą jeszcze kilka dni temu próbowałem pocałować. Poddałem się i wróciłem do pustego mieszkania. Choć wciąż nie chciałem tego przed sobą przyznać, Klara miała rację. Nie musiała mącić i do niczego mnie przekonywać. Wystarczyło, że zobaczyłem to, czego tak bardzo się bałem i sam się nakręciłem.

Próbuję sobie wybaczyć

Wracam czasem pod nasz dom. Ten sam, z którego wyszedłem wtedy, tamtego wieczoru, trzaskając drzwiami, zostawiając za nimi kobietę, której nawet nie dałem szansy się wytłumaczyć. Magda nie przyjęła mnie z powrotem. Nie chciała rozmawiać. Powiedziała mi tylko jedno:

– Kiedy nie ma zaufania, nie ma już czego naprawiać.

Nie próbowałem jej przekonywać. Nie po tym, jak bardzo ją zraniłem. Jak zniszczyłem to, co budowaliśmy wspólnie przez lata, wierząc zdjęciu, które tak desperacko chciałem uznać za prawdziwe. Może dlatego, że sam oddaliłem się od Magdy dużo wcześniej. Może dlatego, że już wcześniej czegoś mi w tej naszej relacji brakowało, ale nie miałem odwagi się do tego przyznać.

Z Klarą więcej nie rozmawiałem. Złożyła wypowiedzenie dwa tygodnie później. Podobno wyjechała do Trójmiasta. Nie interesowało mnie to tak naprawdę, nie miałem jej już nic do powiedzenia. Czasem tylko łapię się na tym, że wieczorami patrzę na telefon, choć wiem, że nie mam już na co czekać. Nie będzie przecież żadnej wiadomości. Żadnego połączenia. Numer Klary usunąłem. Nie od razu. Dopiero po kilku dniach, kiedy zrozumiałem, że trzymam go tylko po to, żeby mieć na kogo zrzucić winę. Żeby móc jakoś spojrzeć na siebie w lustrze. Uświadomiłem sobie z czasem, że najgorsze wcale nie jest to, że straciłem Magdę. Najbardziej bolało mnie to, że zawiodłem sam siebie. I to wcale nie dlatego, że dałem się oszukać, a raczej dlatego, że chciałem znaleźć usprawiedliwienie dla tego, co się popsuło.

Mówi się, że czas leczy rany. Ale są takie, które pozostawiają w człowieku trwałe blizny. Nawet jeśli taka blizna nie boli – przypomina o tym, co było. Co się straciło. A ja każdego dnia próbuję sobie wybaczyć. Pytanie tylko, czy kiedykolwiek zdołam.

Adam, 35 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Zobacz także:


Reklama
Reklama
Reklama