„Uważałem, że jako dyrektor korporacji jestem nietykalny. Jedna noc z asystentką sprawiła, że ze szczytu spadłem na dno”
„Spojrzała na mnie w sposób, którego nie powinienem ignorować. Miałem dość doświadczenia, żeby wiedzieć, co się dzieje. To nie była zwykła rozmowa przy drinku. Powinienem wstać i odejść. Ale tego nie zrobiłem”.

- Redakcja
Ludzie lubią myśleć, że sukces to kwestia talentu, determinacji i uczciwej pracy. Prawda jest bardziej brutalna. Sukces to również kompromisy, niewypowiedziane sojusze i decyzje podejmowane w ułamkach sekund – decyzje, które mogą zaważyć na wszystkim.
Była bezwzględna
Mam czterdzieści lat i jestem dyrektorem w jednej z dużych korporacji. Moje nazwisko znaczy coś w branży, a moje słowa potrafią podnieść kogoś na szczyt lub zepchnąć w otchłań. To nie była łatwa droga. Budowałem swoją karierę sam, cegła po cegle, często kosztem rodziny, przyjaźni, własnego zdrowia.
Ewa, moja żona, zawsze mnie wspierała. Była przy mnie, kiedy wracałem po nocach z pracy, kiedy zmienialiśmy mieszkania na coraz większe, kiedy walczyłem o kolejne awanse. Jest mądrą, bystrą kobietą. Może nawet zbyt bystrą. Jej spojrzenie przenika na wylot. Niełatwo jej coś ukryć.
A potem pojawiła się Marta, moja asystentka. Młoda, ambitna, bezwzględna. Nie traci czasu na zbędne konwenanse. Wie, czego chce i jak to dostać. Widzę w niej siebie sprzed lat – ale jest w niej coś jeszcze, coś, czego wtedy nie miałem. Bezwzględność.
Któregoś razu pojechaliśmy na konferencję.
– Wreszcie możemy odetchnąć – powiedziała Marta, kiedy siedzieliśmy w hotelowym barze po dniu pełnym spotkań. – Kolejna konferencja za nami.
Skinąłem głową i upiłem łyk whisky. Powinienem już iść do pokoju, odpisać na kilka maili, może zadzwonić do Ewy. Ale zamiast tego zostałem. Nie chciałem jeszcze kończyć wieczoru.
To był błąd
Marta była inna niż w biurze. Zazwyczaj chłodna, skupiona, z laptopem pod pachą i telefonem przy uchu. Teraz, w eleganckiej sukience, wyglądała inaczej.
– Czego tak naprawdę chcesz w życiu? – zapytałem nagle.
Uśmiechnęła się.
– Tego samego, co ty. Sukcesu.
– I jak zamierzasz go osiągnąć?
Przechyliła głowę, a jej palce lekko przesunęły się po nóżce kieliszka.
– Poświęceniem. Ciężką pracą. I byciem we właściwym miejscu i czasie.
Spojrzała na mnie w sposób, którego nie powinienem ignorować. Miałem dość doświadczenia, żeby wiedzieć, co się dzieje. To nie była zwykła rozmowa przy drinku. Powinienem wstać i odejść. Ale tego nie zrobiłem. Kilka godzin później obudziłem się w hotelowym łóżku. Marta leżała obok, owinięta w prześcieradło, z uśmiechem na ustach.
– Dzień dobry, szefie – powiedziała cicho.
Zacisnąłem powieki. Zrobiłem coś, czego nie da się cofnąć.
Minęło kilka dni. Myślałem, że jeśli będę milczał, sprawa po prostu zniknie. Wracałem do normalnego rytmu pracy, omijałem Martę wzrokiem, unikałem rozmów sam na sam. W biurze nie zmieniło się nic – a jednak wszystko było inne. Czułem to za każdym razem, gdy przechodziła obok.
Nie naciskała
Nie próbowała kontynuować tego, co się wydarzyło. Zacząłem wierzyć, że wszystko pozostanie między nami. A potem dostałem tego maila. Nadawca: brak. Temat: Możemy porozmawiać? Załącznik: video.mp4. Kliknąłem.
Na ekranie pojawił się zapis z hotelowego monitoringu. Niska jakość, ale wystarczająca, by zobaczyć, jak obejmuję Martę na korytarzu przed pokojem. Jak otwieram drzwi, wpuszczam ją do środka i zamykam za nami.
Minęło kilka sekund, zanim zrozumiałem, co widzę. A potem zobaczyłem treść wiadomości: „Albo dostanę awans, albo twoja żona też to zobaczy.” Zamarłem.
Zimny pot spłynął mi po plecach. Serce zaczęło bić tak mocno, że słyszałem je w uszach. Rozejrzałem się po gabinecie, jakbym się spodziewał, że ktoś mnie obserwuje. Moje dłonie zacisnęły się na krawędzi biurka. Nie mogłem uwierzyć, że to się dzieje.
Nie mogłem zwlekać. Wysłałem krótką wiadomość do Marty. „Spotkajmy się w moim gabinecie. Teraz”.
Przyszła kilka minut później. Spokojna. Pewna siebie. Jak zawsze.
– O co chodzi? – zapytała, siadając na krześle naprzeciwko mnie.
Zanim odpowiedziałem, obróciłem ekran laptopa w jej stronę i nacisnąłem play. Nie mrugnęła nawet okiem.
– To twoja sprawka? – mój głos zabrzmiał ostrzej, niż zamierzałem.
Bałem się
Marta westchnęła.
– To po prostu propozycja współpracy – odparła, splatając dłonie. – Ty pomagasz mnie, a ja pomagam tobie. Twoja żona nie musi nic wiedzieć.
Zacisnąłem szczękę.
– Więc to jednak twoja gra.
Patrzyłem na nią i nie wiedziałem, czy bardziej jestem wściekły, czy przerażony. Jeśli jej ulegnę, będę pod jej kontrolą. Jeśli odmówię… mogę stracić wszystko. Wiedziałem jedno: to był dopiero początek.
Czułem się jak zwierzyna w potrzasku. W pracy chodziłem jak na szpilkach, wciąż analizując możliwe wyjścia z tej sytuacji. Marta była spokojna, jakby wiedziała, że prędzej czy później i tak zrobię to, czego chce. Czekała. Ale najgorsze było to, co działo się w domu.
Ewa zaczęła coś podejrzewać. Może to mój niespokojny sen, może częstsze niż zwykle wyjścia na papierosa, a może po prostu instynkt. Przyglądała mi się uważnie, czasem zadawała pozornie niewinne pytania, ale każde z nich sprawiało, że czułem się jak pod ostrzałem.
– Jesteś jakiś spięty – rzuciła pewnego wieczoru.
– Po prostu dużo pracy.
– Na pewno? Przecież zawsze masz dużo pracy. Ale teraz zachowujesz się inaczej.
– Wydaje ci się – uciąłem, ale wiedziałem, że to nie koniec.
Miała przeczucie
– Marta jest naprawdę ambitna, prawda? – zapytała nagle.
Serce zabiło mi mocniej. Spojrzałem na nią uważnie, ale jej twarz była neutralna.
– Jest dobra w tym, co robi – odpowiedziałem ostrożnie.
– Może aż za bardzo – dodała po chwili, przyglądając mi się badawczo.
Próbowałem się nie zdradzić. Wzruszyłem ramionami i wróciłem do pracy, ale czułem jej wzrok na sobie. Jeśli Ewa zaczyna coś podejrzewać, to mam jeszcze mniej czasu, niż myślałem.
Myślałem nad każdym możliwym rozwiązaniem, ale żadne nie było dobre. Jeśli dam Marcie awans, zostanę w jej rękach na zawsze. Jeśli odmówię, nagranie trafi do Ewy. Moje życie rozpadnie się w drobny mak. Nie miałem wyboru.
Wysłałem wiadomość do zarządu z prośbą o spotkanie. Jeśli miałem dać Marcie awans, musiałem mieć pewność, że potem zniknie z mojego życia. Na zawsze.
Wieczorem spotkałem się z nią w biurze. Była spokojna, niemal znudzona, jakby od początku wiedziała, że się złamię.
– Dostaniesz awans, ale pod jednym warunkiem – powiedziałem chłodno.
– Słucham.
Postawiłem granicę
– Znikasz. Nie chcę cię więcej widzieć, nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Dostaniesz to, czego chciałaś, ale potem koniec.
Przez chwilę milczała, a potem uśmiechnęła się powoli.
– Zastanowię się – rzuciła lekko, jakby to ona stawiała warunki.
Tego wieczoru wróciłem do domu i patrzyłem na Ewę, która w skupieniu czytała książkę. Przez chwilę wyobraziłem sobie, jak wyglądałoby nasze życie, gdyby dowiedziała się prawdy. Nie wiedziałem, czy Marta dotrzyma słowa. Nie wiedziałem, czy nagranie nie wypłynie za kilka miesięcy, tygodni, a może dni.
Jedno było pewne – od teraz moje życie nigdy nie będzie już takie samo.
Dariusz, 41 lat
Czytaj także:
„Mąż uznał, że marna ze mnie żona. Żądał schabowego na obiad, a ja nie lubię gotować i umiem robić tylko kanapki”
„Pojechałam na ferie ze sprzętem na narty, a wróciłam z trumną męża. Z ośnieżonego stoku zjechał wtedy po raz ostatni”
„Córka z ferii wróciła z brzuchem. Nie chce nam powiedzieć, kto jest ojcem i myśli, że uwierzymy w niepokalane poczęcie”