„Urlop w towarzystwie teściów to była katastrofa. Nie mogłam słuchać ich ciągłych rozkazów i biadolenia”
„Dojechaliśmy do domku nad jeziorem. Piękny, drewniany, z tarasem. Malowniczo położony w zacisznej okolicy, otoczony drzewami. Po prostu idealny na wypoczynek. Byłoby cudownie. Gdyby nie to, że teściowa już w progu zaczęła kręcić nosem. – Kurz na komodzie. I firanki jakieś takie żółte. Ktoś tu w ogóle sprząta? – marudziła od progu”.

- Listy do redakcji
Od dawna marzyłam o wakacjach, takich prawdziwych. Z wygodnym hamakiem, książką i leniwym porankiem, który przeciąga się aż do południa. Z pracą jako sekretarka w firmie transportowej, dwójką maluchów, które były wiecznie skłócone i całym domem na głowie, naprawdę czułam się przemęczona.
Potrzebowałam chwili wytchnienia
Mąż często wracał do domu dopiero wieczorem. Chcieliśmy nadpłacić ratę kredytu, dlatego Michał brał nadgodziny w pracy. Firma, w której pracowałam też w ostatnim czasie zaczęła się rozwijać, dlatego z połowy etatu przeszłam na cały. Kontrahentów i zleceń było coraz więcej, a ja ogarniałam cały ten biurowy bałagan. Jeszcze niedawno pomagała mi w tym żona właściciela, ale właśnie się rozwiedli, a pani Agnieszka poszła swoją własną drogą. Dla mnie oznaczało to wprawdzie wyższe zarobki, ale i dużo więcej obowiązków do wykonania. Telefony, maile, wystawianie faktur, zamawianie materiałów, negocjacje z hurtowniami i innymi dostawcami, przyjmowanie w biurze klientów. Wszystko to teraz było na mojej głowie.
W efekcie wciąż żyłam w biegu. Z pracy pędziłam do przedszkola i szkolnej świetlicy, żeby odebrać dzieciaki, które i tak zostawały tam prawie najdłużej ze wszystkich. Potem były wspólne zakupy, podgrzewanie obiadu, nastawianie prania, ogarnianie domu, góry prasowania, gotowanie na następny dzień, odrabianie lekcji z Kacprem.
A przecież chciałam jeszcze wykrzesać nieco czasu na zabawę z dziećmi czy poczytanie im bajki na dobranoc. W efekcie często kładłam się do łóżka dobrze po północy, żeby już o szóstej rano usłyszeć budzik zapowiadający powtórkę z rozrywki. Byłam wykończona.
Czekałam na ten urlop
Nic więc dziwnego w tym, że po urlopie obiecywałam sobie naprawdę wiele. Zwłaszcza że rok temu wcale nie wyjechaliśmy na wakacje. Akurat pękły nam rury i byliśmy zmuszeni do przymusowego remontu łazienki. Od razu odświeżyliśmy też kuchnię, odmalowaliśmy naszą sypialnię i pokój Kacperka. Wprawdzie szef przysłał mi zaufaną ekipę, ale i tak musiałam wszystkiego dopilnować. We własnym domu czułam się więc dokładnie tak samo, jak w pracy.
Ale koniec z tym ciągłym kołowrotkiem. Teraz czekało na mnie dwa tygodnie błogiego lenistwa. Tylko my, jezioro i cisza wokół, słodkie leniuchowanie i wieczorne spacery po plaży. Zabieraliśmy ze sobą teściów, dlatego miałam nadzieję, że czasami zajmą się wnukami. Może dzięki temu uda się nam nawet wyskoczyć do jakiejś przytulnej knajpki na drinka i pyszną kolację? Eh, jako zabiegani rodzice, naprawdę niewiele mieliśmy okazji na pielęgnowanie naszego związku. A mnie marzył się powrót do dawnych, beztroskich lat i spontanicznych wyjść.
– Może teraz wreszcie nadrobimy zaległości w naszym związku? – śmiałam się, przytulając się do Michała.
– Pewnie. W końcu od tego są wakacje. Może to nie romantyczny wypad tylko we dwoje, ale będzie fajnie, obiecuję.
Tego nie przewidziałam
Gdybym tylko wtedy wiedziała, co tak naprawdę mnie czeka. Jeszcze żyłam złudzeniami. Niestety, już pierwszego dnia wspólnego wyjazdu z teściami zrozumiałam, że wybrałam owszem, urlop życia. Ale teściowej, a nie mój.
– Spakowałaś wszystko? – zapytał Michał, patrząc na naszą jedną, skromną walizkę.
– Tak. Trochę ciuchów, ręczników, kosmetyków. Po co nam więcej? Teraz jeszcze wezwę rzeczy dzieciaków. A ty razem z Olą i Kacprem wybierz zabawki. Tylko nie daj im zabrać zbyt dużo rzeczy. Po dwie, góra po trzy zabawki na osobę. I weźmiemy tę bajkę, którą niedawno zaczęłam im czytać na dobranoc – planowałam.
Wtedy na podjeździe pojawili się jego rodzice. Teściowa wypakowała z taksówki, która ich do nas podwiozła, cały arsenał. Trzy duże walizki, torbę podróżną, jakąś siatkę w paski wypełnioną czymś po brzegi i… czajnik elektryczny.
– Kochani, zabrałam swoje poduszki, bo wiecie, kręgosłup... No i garnki też wzięłam, bo w tych domkach do wynajęcia pewnie tylko aluminiowe! A w tym przecież nie da się gotować.
Garnki? Jakie garnki? Po co niby nam zapas własnych naczyń? Przecież na wakacjach będziemy jeść obiady głównie poza domem. Może usmażymy jakąś jajecznicę na śniadanie czy czasami ugotujemy zupę z sezonowych warzyw kupionych na lokalnym targu. Ale na to wystarczy patelnia i jeden garnek.
Spojrzałam wymownie na Michała, ale on tylko wzruszył ramionami.
– No wiesz, mama lubi mieć wszystko po swojemu.
O, naprawdę? Nigdy bym się nie domyśliła, patrząc na te jej wszystkie toboły. Krystyna wyjmowała kolejne rzeczy po kolei i dyrygowała Michałem, który przenosił to do bagażnika naszego auta. A jej mąż? Stefan stał z boku, grzebiąc coś w swoim telefonie i wcale się nie odzywając. Jak zwykle.
Wiedziałam, że będzie ciężko
Dojechaliśmy do domku nad jeziorem. Piękny, drewniany, z tarasem. Malowniczo położony w zacisznej okolicy, otoczony drzewami. Po prostu idealny na wypoczynek. Byłoby cudownie. Gdyby nie to, że teściowa już w progu zaczęła kręcić nosem.
– Kurz na komodzie. I firanki jakieś takie żółte. Ktoś tu w ogóle sprząta? – marudziła od progu.
Po pół godzinie byłam w kuchni, szorując czajnik, bo ten na wyposażeniu domku „na pewno był używany przez nie wiadomo kogo”. Teściowa rozpakowywała swoje przyprawy, ja próbowałam rozpakować dzieci. W międzyczasie chciała mnie jeszcze nakłonić do uprania tych wszystkich firanek.
– Tylko trzeba byłoby podjechać do najbliższego miasteczka po wybielacz – mruczała pod nosem.
Jasne, już biegnę kupować wybielacz. Wybielacza to ja nie używałam nawet w domu, a co dopiero na wakacjach. Michał tymczasem gdzieś zniknął. Znalazłam go nad jeziorem, z ojcem u boku i piwem w ręce.
– Kochanie, mama chciała wszystko sama rozpakować. Nie przeszkadzałem. Ona nigdy nie lubiła, żeby ktoś niepotrzebnie kręcił się jej pod nogami.
Jakże szarmancko. Pewnie nie chciał jej przeszkadzać również przez cały następny tydzień.
Byłam zmęczona
Kolejne dni wyglądały podobnie. Ja – gotowałam, sprzątałam, ogarniałam dzieci. Michał z teściem najczęściej siedzieli na tarasie przed domkiem albo gdzieś znikali. Teściowa – wszystko komentowała.
– Olu, nie biegaj tak! Kacper, nie krzycz! Klaudia, a nie powinnaś dodać więcej soli? Wczoraj ten twój makaron był zupełnie bez smaku. A może lepiej byłoby obrać ziemniaki i usmażyć porządne kotlety schabowe. Już mam dosyć tych twoich jednogarnkowych sosów.
– Mamo – Michał, gdy akurat był pod ręką, próbował mnie bronić. – Zostaw ją. Przecież wszystko jest dobrze.
– No nie wiem, czy naprawdę jest dobrze. Ja to bym inaczej zrobiła. Ale nie wtrącam się.
Nie wtrącam się. To był jej ulubiony zwrot. Padał zwykle chwilę po wygłoszeniu trzyminutowego wykładu na temat tego, co powinnam była zrobić i w ogóle, jak powinnam żyć.
Pewnego dnia udało mi się wyrwać do sklepu. Pojechałam sama. Zostawiłam dzieci pod opieką męża i wyruszyłam w stronę pobliskiego miasteczka. Chciałam tylko kupić mleko, jakieś jogurty i chwilę... pomilczeć. Tak. Bo wcale nie o te zakupy mi chodziło, ale o to, żeby wreszcie pobyć chwilę bez teściowej brzęczącej mi nad uchem i wynajdującej coraz to nowsze zajęcia. W markecie włączyłam tryb „slow motion”. Przeglądałam jogurty przez dziesięć minut. Oddychałam. Wreszcie bez obaw, że za chwilę za plecami usłyszę teściową sarkającą, żebym się pospieszyła.
Jednak spokój nie trwał długo. Nagle w torebce zaczął mi wibrować telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Michał. Odetchnęłam z ulgą, że to nie teściowa. Jednak radość była przedwczesna.
– Klaudia! Ola zbiła kubek. Twój ulubiony, ten w serduszka. Mama mówi, że trzeba było lepiej go schować. A Kacper chce loda.
– Dobrze. Już wracam.
I właśnie wtedy wpadłam na pomysł.
Przecież można wypoczywać osobno
Wróciłam do domku, odczekałam chwilę, aż dzieci poszły spać. Michał czytał gazetę, teściowa rozwiązywała krzyżówki, teść wyszedł na wieczorny spacer przed domek. Wzięłam głęboki wdech i zebrałam się w sobie, żeby powiedzieć to, co już od dawna krążyło mi po głowie:
– Kochani, jutro rano jadę do hotelu. Sama. Mam dość. Nie przyjechałam tu po to, żeby być kucharką i sprzątaczką.
Michał spojrzał zdziwiony. Teściowa spojrzała jakby z ulgą.
– No wiesz, Klaudia. Może i dobrze. Bo ty jesteś cały czas taka drażliwa. A ja tu naprawdę chcę wypocząć – zawiesiła głos, a ja myślałam, że uduszę ją własnymi rękami.
Och, dziękuję, że rozumiesz. Ja też chcę odpocząć. Tylko że bez ciebie.
Dwa dni później Michał do mnie dołączył. Nie wytrzymał. Teściowa przejęła dzieci, zakazała wieczornych filmów, nakazała zdrowe śniadania, zagoniła syna i męża do kuchni, a maluchom zabrała tablety.
– Wiesz co, Klaudia? Chyba przesadziłem. Masz rację. Mama bywa nieznośna.
– Serio? Nie wypocząłeś z mamą? – uśmiechnęłam się przebiegle.
– Ona nawet wyrzuciła moje kąpielówki i kupiła mi w pobliskim markecie lepsze. Z wyższym stanem, bo ponoć „już mi się robi brzuszek od tego piwa, które piję”.
Powstrzymałam się od wybuchnięcia śmiechem. Ale tylko przez chwilę. Później nie wytrzymałam i parsknęłam. A mój mąż… Mąż też zaczął się śmiać. Najpierw cicho, a potem już oboje pokładaliśmy się na łóżku ze śmiechu.
Klaudia, 32 lata
Czytaj także:
- „Mąż powiedział, że nie stać nas na wakacje nad Bałtykiem. Tydzień później kupił sobie drona za 4 tysiące”
- „Teściowa sprzedała działkę, nic nam nie mówiąc. Pieniądze zakopała w ziemi, ale teraz nie wie gdzie”
- „Zagrałam w totka dla żartu. Dziś mam 6 zer na koncie i rodzinę, która znów ma ochotę się spotykać”

