„Urlop na Maderze miał być resetem po zdradzie. Wybaczyłam narzeczonemu, ale zataiłam to, co wydarzyło się pod palmami”
„Na Maderze przez dwa dni tylko spałam, jadłam i gapiłam się w sufit, wspominając faceta, który mnie zdradził. Ale trzeciego wieczoru założyłam sukienkę i zeszłam do hotelowego klubu. Zapomniałam o wszystkim. Jedna noc. Jego łóżko. Bez nazwisk, bez numerów. Rano obudziłam się sama. Wtedy myślałam, że to koniec tej historii. Nie miałam pojęcia, że to dopiero początek”.

- Redakcja
Cisza po zdradzie to nie cisza. To szum myśli, który nie pozwala zasnąć. W głowie tysiące pytań – jak mogłam nie zauważyć? Kiedy to się zaczęło? Co zrobiłam nie tak?
– Natalia, ja... ja chyba zwariuję – wyszeptałam do telefonu.
– Julka, ty potrzebujesz się zresetować. Jedź na tę Maderę. Sama. Odciąć się, pooddychać – powiedziała spokojnie.
– Sama. Super plan. Będę siedzieć przy basenie, obserwować zakochane pary i płakać do drinka – prychnęłam.
– Albo potańczysz i zrobisz coś szalonego. Choć raz. Dla siebie.
Nie byłam tą dziewczyną. Byłam tą, co planuje, ufa i za bardzo wierzy w ludzi. Dlatego Paweł miał tak łatwo. Zdradził mnie z koleżanką z pracy. Powiedział, że „to był błąd”. Że mnie kocha. Że „chce zacząć od nowa”. A ja chciałam uciec.
Na Maderze przez dwa dni tylko spałam, jadłam i gapiłam się w sufit. Ale trzeciego wieczoru założyłam sukienkę, zeszłam do hotelowego klubu i wypiłam drinka. Potem drugiego. A potem poznałam Adama – przystojnego Polaka z tym spojrzeniem, co mówiło: „chodź i zapomnij o całym świecie”. I zapomniałam... Ale rzeczywistość szybko do mnie wróciła.
Po Adamie nie zostało nic
W hotelowym pokoju było duszno. Przez zasłonięte rolety przebijały się pierwsze promienie słońca. Przeciągnęłam się niepewnie, czując ból w dolnej części pleców. Potem spojrzałam w prawo – łóżko było puste.
Po Adamie nie zostało nic. Żadnego numeru, karteczki, nawet pustej szklanki. Tylko zmięte prześcieradło i słaby zapach jego perfum. Miało być bez zobowiązań. Taki był plan. Ale mimo to poczułam dziwny ucisk w brzuchu – rozczarowanie? Zawstydzenie? Sama nie wiem.
Dwa dni później wróciłam do Polski. Natalia odebrała mnie z lotniska.
– No, jak było? – zapytała z tym swoim uśmieszkiem.
– Intensywnie – odpowiedziałam krótko. – Potrzebowałam tego. Ale nie pytaj o szczegóły.
Uśmiechnęła się, kiwając głową, jakby wiedziała więcej, niż mówiłam.
Minęły trzy tygodnie. Życie zaczęło wracać do normy – albo raczej do jakiejś nowej, dziwnej wersji normalności. Praca, samotne wieczory, ciche maile od Pawła, na które nie odpowiadałam.
A potem zauważyłam coś dziwnego. Senność i spóźniający się okres.
– Jesteś pewna? – zapytała Natalia, siedząc na wannie, gdy trzymałam w dłoni test ciążowy.
– Zrobiłam trzy. Wszystkie pokazują to samo – wyszeptałam, patrząc na dwie różowe kreski. – To niemożliwe, prawda? Przecież… to była tylko jedna noc.
– Adam? – zapytała cicho.
Pokiwałam głową. Serce waliło mi jak oszalałe.
– A Paweł…?
– Paweł od miesiąca mnie nie dotknął.
Spojrzałyśmy na siebie. Ja – z przerażeniem. Ona – z niedowierzaniem.
– I co teraz?
Nie miałam pojęcia.
Pojawił się pod drzwiami
Stał pod moimi drzwiami z bukietem tulipanów. Jego ulubione – nie moje.
– Cześć, Julka – powiedział cicho, jakby się bał, że zamknę mu drzwi przed nosem.
Stałam chwilę w milczeniu. Serce waliło mi jak oszalałe. Wyglądał, jakby nie spał od tygodni – zarost, podkrążone oczy, drżące ręce.
– Mogę wejść? – zapytał.
Odsunęłam się bez słowa. Paweł wszedł i postawił kwiaty na szafce. Rozejrzał się, jakby czegoś szukał. Albo sprawdzał, czy nie ma tu innego mężczyzny.
– Wiem, że zepsułem. Że cię zawiodłem. Ale zrozumiałem to dopiero, jak cię straciłem – zaczął, ale ja uniosłam rękę.
– Nie chciałam cię słuchać. Miałam miesiąc ciszy. Tyle samo miałeś ty, żeby to przemyśleć – odpowiedziałam ostro.
Paweł westchnął i usiadł na kanapie. Zakrył twarz dłońmi.
– To był moment. Głupi moment. Alkohol. Impreza firmowa. Nic to nie znaczyło.
– Ale się z nią przespałeś.
– Tak – szepnął. – Ale tylko raz. I od razu tego pożałowałem.
Pokręciłam głową. Milczałam dłuższą chwilę, zanim wyszeptałam:
– Paweł... jestem w ciąży.
Podniósł głowę. Zamarł. A potem – wstał.
– Jesteś… To znaczy… to nasze dziecko? – zapytał z nadzieją w oczach.
– Nie wiem – powiedziałam. – Nie jestem pewna.
Stał nieruchomo. Widząc jego minę – przerażenie, szok, ale też błysk nadziei – poczułam, jak moje wnętrze zaczyna się kruszyć.
– Tylko powiedz mi jedno – powiedział w końcu. – Czy dasz mi szansę, by to naprawić?
Nie odpowiedziałam.
Czy to sprawiedliwość?
Przez całą noc przewracałam się w łóżku. Paweł spał na kanapie, jak cień dawnego siebie. Wciąż pachniał tym samym płynem po goleniu, którego używał, gdy jeszcze byliśmy szczęśliwi. A może tylko udawaliśmy?
Rano zalałam wrzątkiem dwie herbaty i postawiłam kubki na stole. Przysiadł naprzeciwko mnie.
– Myślałem o tym – zaczął. – Jeśli to nasze dziecko, chcę być obecny. Jeśli nie… chcę być obecny tak czy inaczej.
– I co? Wychowasz cudze dziecko, bo masz wyrzuty sumienia po zdradzie? – zapytałam gorzko.
Spojrzał na mnie poważnie.
– Wychowamy, bo cię kocham. I bo może to moja ostatnia szansa, by coś naprawić.
Nie odpowiedziałam. Bałam się, że jeśli otworzę usta, wszystko się wyleje – złość, strach, wstyd.
Tego dnia zadzwoniłam do Natalii.
– Powiedziałam mu, że jestem w ciąży.
– I co? – zapytała ostrożnie.
– Ucieszył się. Prawie się rozpłakał. Powiedział, że zrobi wszystko, żebyśmy byli rodziną.
– Julka, a jeśli zacznie dopytywać, sprawdzać? Co zrobisz?
Zamilkłam. Nie wiedziałam. Czy mam moralne prawo go okłamać? A może to jest właśnie sprawiedliwość – on mnie zdradził, ja nie powiem mu prawdy?
Wieczorem, gdy Paweł delikatnie położył rękę na moim brzuchu, poczułam znajome ciepło. I obrzydliwe, gryzące wyrzuty sumienia.
– Będziemy szczęśliwi – wyszeptał.
Nie odpowiedziałam. Przymknęłam oczy, udając, że wierzę.
Wyrzuty sumienia
Śnił mi się. Znowu. Byliśmy na plaży. Adam trzymał mnie za rękę i mówił coś cicho do ucha, ale nie mogłam zrozumieć słów. Tylko jego dotyk pamiętałam dokładnie – ciepły, pewny. A potem nagle zniknął. Obudziłam się z mokrymi od łez policzkami.
Wzięłam telefon i wklepałam jego imię w wyszukiwarkę. Adam, Madera, Polak. Przewinęłam dziesiątki zdjęć, kont, profili. Żaden nie pasował. Nie znałam jego nazwiska. Nawet numeru pokoju nie pamiętałam.
Obok w sypialni Paweł chrapał spokojnie. Nasze życie znów zaczęło przypominać coś na kształt normalności – wspólne kolacje, zakupy, śmiech przy serialach. Czasem dotykał mojego brzucha i mówił „nasze dziecko”. Za każdym razem robiło mi się duszno.
– Myślisz, że będzie do ciebie podobne? – zapytałam raz mimochodem, udając, że mieszam herbatę.
– Mam nadzieję, że do ciebie. Ale tak naprawdę? Nieważne. I tak je pokocham – odpowiedział, całując mnie w czoło.
Uśmiechnęłam się. Tak trzeba było. Ale w środku miałam ochotę krzyczeć.
Nie potrafiłam się cieszyć z ciąży. Czułam się jak oszustka. Może gdyby Adam był podły, gdybyśmy pokłócili się… Ale on był dobry. Był chwilą, w której odzyskałam siebie. I teraz miałam wrażenie, że zdradzam nie tylko Pawła, ale też to dziecko. Budowałam życie na kłamstwie, cegła po cegle.
Zupełnie się tego nie spodziewałam
Wyszłam z biura wcześniej – ból pleców, zalecenie lekarza. W drodze do tramwaju zatrzymałam się, żeby kupić bułkę i sok. I wtedy go zobaczyłam. Stał po drugiej stronie ulicy, przy kawiarni. Adam.
Zamarłam. Przez kilka sekund naprawdę myślałam, że mam omamy. Ale nie – ten sam uśmiech, ten sam sposób, w jaki przeczesywał włosy dłonią. Spojrzał na mnie. I uśmiechnął się szeroko.
– Julia? – podszedł. – Nie wierzę. To naprawdę ty?
Pokiwałam głową, oniemiała.
– Myślałem o tobie – powiedział, kiedy usiedliśmy przy stoliku. – To było takie spontaniczne, wiem. Ale coś we mnie zostało.
Uśmiechnęłam się, drżąc. Na sekundę zrobiło mi się gorąco i dobrze. Za dobrze.
– To był inny świat – powiedziałam, patrząc na filiżankę. – Madera to był oddech między dwoma życiami. Teraz znów jestem… w rzeczywistości.
– Ale ty… dobrze wyglądasz. Jesteś szczęśliwa?
Zawahałam się.
– Mam kogoś – powiedziałam. – Próbujemy znów być razem.
Nie zapytał więcej. Nie dociekał. Tylko skinął głową, jakby wszystko zrozumiał. Rozstaliśmy się po pół godzinie. Nie wymieniliśmy kontaktów. Wracałam do domu jak w transie. Kiedy weszłam, Paweł oglądał mecz, a na stole czekała herbata i ciasteczka. Pocałował mnie w policzek, odruchowo, jak mąż żonę. Dotknęłam brzucha. I po raz pierwszy pomyślałam: nie dam rady tego dalej ukrywać.
Nie ma szczęśliwego zakończenia
Paweł spał. Cicho, spokojnie, z ręką wyciągniętą w moją stronę, jakby nawet przez sen próbował mnie przytrzymać przy sobie. Stałam obok łóżka i patrzyłam na niego w ciemności.
W jednej dłoni trzymałam telefon, w drugiej zdjęcie USG. Dwa małe punkty, które zmieniały wszystko. Dotknęłam brzucha. Jeszcze niewidoczny, ale już był. Już istniał. I to nie był tylko sekret – to było życie.
Oparłam się o framugę drzwi i zacisnęłam oczy. Przecież on wierzy, że odbudowujemy związek. Że to jego dziecko. Że mnie odzyskał. A ja? Oszukiwałam go. Codziennie. Każdym spojrzeniem, każdym „kocham”, które mówiłam, żeby było łatwiej. Ale nie tylko jego okłamywałam.
– Przepraszam… – szepnęłam sama do siebie. – Przepraszam, że nie potrafię być uczciwa.
Nie wiem, kiedy prawda wyjdzie na jaw. Może nigdy. A może za miesiąc, dwa, pięć lat, gdy ktoś powie, że „niepodobny do ojca”. Może dziecko zapyta o geny, może lekarz zasugeruje badania.
Jedno wiem na pewno – ta historia nie ma szczęśliwego zakończenia. Ma tylko wybory. Złe albo gorsze. I moje milczenie, które każdego dnia waży więcej. Czy można zbudować rodzinę na kłamstwie? Nie wiem. Ale boję się, że właśnie próbuję.
Julia, 28 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Mąż co roku żałuje mi kasy na wieniec na grób mojej mamy. Dla niego Zaduszki to tylko bezmyślne wydawanie pieniędzy”
- „Zostawiłam 5 tysięcy w kopercie na stole. Następnego dnia cała rodzina udawała, że jej nie widziała”
- „Odkąd dostałam spadek, mąż traktuje mnie jak bankomat. Nie mam ochoty dzielić się z nim moją kasą”

