Reklama

Nie pamiętałam, kiedy ostatnio byłam tak podekscytowana. Może na studniówce? Albo wtedy, gdy w liceum Patryk W. z równoległej klasy zaprosił mnie na spacer? Cały tydzień odliczałam dni do randki z Kubą. Poznaliśmy się na Instagramie, a od pierwszej wiadomości rozmowa kleiła się tak, jakbyśmy znali się od lat.

Reklama

Byłam podekscytowana

Kuba miał w sobie coś, co mnie przyciągało. Może to, jak pisał – lekko, z humorem, ale i z pewną wrażliwością? A może jego zdjęcia – nie było ich dużo, ale każde miało w sobie coś prawdziwego. Żadnych głupich póz, żadnego wymuszonego lansowania się. Kiedy powiedział, że chce się spotkać, zgodziłam się bez wahania.

Tego wieczoru stałam przed lustrem, poprawiając włosy i nakładając błyszczyk. Miałam na sobie ulubioną sukienkę – niezbyt wyzywającą, ale podkreślającą figurę. Ostatni rzut oka, głęboki oddech. „To będzie udany wieczór” – pomyślałam, nie mając pojęcia, jak bardzo się myliłam.

Czułam się oszukana

Kawiarnia była dokładnie taka, jak na zdjęciach – przytulna, z ciepłym światłem i półkami pełnymi książek. W środku pachniało świeżo mieloną kawą i cynamonem. Czułam lekką tremę, ale starałam się nie dać tego po sobie poznać. Rozejrzałam się, szukając znajomej twarzy. Powinien tu już być. Mieliśmy się spotkać przy oknie. I faktycznie, przy stoliku siedział jakiś chłopak, ale… to nie był Kuba.

Zatrzymałam się w pół kroku. On też mnie zauważył i uśmiechnął się szeroko, jakbyśmy się znali. Wstał, podszedł bliżej.

– Marta? – zapytał pewnym siebie tonem.

Zmarszczyłam brwi.

– Tak…? – odpowiedziałam ostrożnie. – A ty…?

– Bartek.

– Bartek? – powtórzyłam, czując, jak serce zaczyna mi bić szybciej. – A gdzie Kuba?

Chłopak westchnął i podrapał się po karku.

– No właśnie… Kuba trochę spanikował i w ostatniej chwili poprosił mnie, żebym przyszedł za niego.

Zamarłam.

– Żartujesz sobie, prawda? – w moim głosie była już tylko złość.
Bartek pokręcił głową.

– Wiem, jak to brzmi, ale mogę to wyjaśnić…

Tego się nie spodziewałam

Patrzyłam na niego w osłupieniu, czując, jak całe podekscytowanie tym wieczorem zamienia się w czystą irytację. Jak Kuba mógł mnie tak wystawić? Jakim cudem pomyślał, że podstawienie kolegi to dobry pomysł?!

– Więc mam rozumieć, że facet, z którym pisałam przez ostatnie tygodnie, stchórzył i zamiast się ze mną spotkać, wysłał ciebie? – powiedziałam wolno, jakbym próbowała sama to sobie poukładać.

– W zasadzie… tak – Bartek wzruszył ramionami i uśmiechnął się lekko, jakby cała sytuacja była zabawna.

To nie jest śmieszne – syknęłam, zaciskając dłonie w pięści. – Chciałam spotkać się z Kubą, a nie z jakimś jego zastępcą.

– Rozumiem. – Kiwnął głową, ale wciąż wyglądał, jakby był wyluzowany. – Jeśli chcesz, możesz wyjść. Ale skoro już tu jesteś, to może chociaż wypijesz ze mną herbatę?

Patrzyłam na niego podejrzliwie. Powinnam była wyjść, strzelić mu z liścia w ramach rekompensaty za zmarnowany wieczór i zapomnieć o sprawie. Ale coś mnie zatrzymało. Może to, że Bartek nie wydawał się przestraszony moją złością? A może fakt, że mimo wszystko nie wyglądał na typowego kretyna?

Pozwoliłam mu się wytłumaczyć

Westchnęłam ciężko.

– Masz pięć minut – oznajmiłam i usiadłam przy stoliku, krzyżując ramiona.

– Okej, pięć minut. – Uśmiechnął się i usiadł naprzeciwko. – Chcesz posłuchać, dlaczego tu jestem?

Skinęłam głową, choć wciąż byłam wściekła.

– Kuba się przejął – zaczął. – Serio. Tak bardzo się stresował tym spotkaniem, że dzisiaj po południu dostał jakiegoś ataku paniki. Mówił, że nie da rady, że na żywo wszystko zepsuje, że nie chce, żebyś się rozczarowała.

Parsknęłam śmiechem, ale był to gorzki śmiech.

– Więc zamiast zachować się jak dorosły człowiek i napisać mi, że się nie pojawi, postanowił mnie oszukać?

Bartek rozłożył ręce.

– No… w sumie tak.

Pokręciłam głową, nie wierząc w to, co słyszę.

– Kuba serio uważał, że nie zauważę różnicy? – zapytałam, unosząc brew.

Bartek roześmiał się i spojrzał na mnie rozbawionym wzrokiem.

– Oj, myślę, że raczej liczył na to, że może cię czymś przekupię, zanim się zorientujesz.

Nie chciałam, żeby to mnie rozbawiło. Naprawdę nie chciałam. Ale Bartek mówił to wszystko z takim luzem i szczerością, że poczułam, jak napięcie powoli ze mnie schodzi. Zamówiłam herbatę.

Zaczęło mnie to bawić

Siedziałam przy stoliku, mieszając łyżeczką herbatę, choć dawno przestała już parzyć. Bartek mówił, a ja – ku własnemu zdziwieniu – zaczynałam się dobrze bawić.

– Wiesz – odezwałam się w końcu – to wszystko jest absurdalne

Powinnam teraz wstać, trzasnąć drzwiami i napisać Kubie, żeby spadał.

Masz pełne prawo – przyznał Bartek, opierając się swobodnie o oparcie krzesła.

– A jednak tu siedzę – dodałam, mrużąc oczy. – I nawet nie wiem dlaczego.

Bartek wzruszył ramionami.

– Może dlatego, że rozmowa ze mną jest ciekawsza niż z Kubą?

Parsknęłam śmiechem. Był bezczelny.

Masz niezłe ego – zauważyłam.

– Po prostu stwierdzam fakt – odparł z szelmowskim uśmiechem.

To było dziwne

Pokręciłam głową. Z każdą minutą coraz bardziej mnie intrygował. Był zupełnym przeciwieństwem Kuby – pewny siebie, bezpośredni, nie próbował robić na mnie wrażenia na siłę. A jednocześnie nie był nachalny. Nagle telefon w mojej torebce zawibrował. Spojrzałam na ekran. Wiadomość od Kuby.

„I jak? Wszystko ok? Bartek nie narozrabiał?”

Poczułam dziwny ucisk w żołądku. Co miałam mu odpisać? Że jego kolega okazał się bardziej interesujący niż on sam? Że z każdą chwilą coraz mniej mnie obchodziło, dlaczego Kuba nie przyszedł?
Bartek musiał zauważyć moje zawahanie.

– Kuba? – zapytał spokojnie.

Skinęłam głową.

– I co pisze?

Przeczytałam mu wiadomość. Bartek zaśmiał się i uniósł brew.

– No to teraz pytanie brzmi: co mu odpiszesz?

Nie wiedziałam.

Dobrze nam się rozmawiało

Patrzyłam na ekran telefonu, a moje palce zawisły nad klawiaturą. Mogłam odpisać coś w stylu „wszystko super, dzięki za niezręczną sytuację”, albo po prostu go zignorować. Ale prawda była taka, że im dłużej siedziałam z Bartkiem, tym mniej myślałam o Kubie.

– No i? – Bartek uniósł brew. – Co mu powiesz?

Westchnęłam, po czym powoli zaczęłam pisać:

„Jest… inaczej, niż myślałam”

Nie było to ani kłamstwo, ani przesada. Po prostu fakt.

– Zadowolony? – spytałam, odkładając telefon na stolik.

– Wiesz co? Tak – odpowiedział, dopijając swoją kawę. – Bo przynajmniej nie skłamałaś.

– Nie mam w zwyczaju kłamać – odparłam, patrząc mu w oczy.

– To dobrze. Bo ja też nie – odparł z tajemniczym uśmiechem.

Przez chwilę milczeliśmy. Czułam w sobie chaos. Przecież przyszłam tu na randkę z zupełnie innym chłopakiem. Powinnam teraz być wściekła, powinnam czuć się oszukana… ale zamiast tego siedziałam przy stoliku i zastanawiałam się, czy chcę, żeby ten wieczór się skończył.

Był bardzo bezpośredni

Bartek zerknął na zegarek, po czym spojrzał na mnie uważnie.

– Dobra, Marta. To jak? Kończymy ten wieczór tutaj, a ty wracasz do domu, czy może…?

Uniósł lekko kącik ust, nie kończąc zdania.

– Może co? – zapytałam, unosząc brew.

– Może wybierasz spontaniczność i zobaczymy, gdzie nas ten wieczór zaprowadzi? – powiedział swobodnie.

Nie odpowiedziałam od razu. Wzięłam łyk herbaty, czując, jak ciepło rozlewa się po moim ciele. Z jednej strony wiedziałam, że rozsądek mówił: „Idź do domu, zapomnij o tym cyrku, wrzuć Kuby na czarną listę i nie mieszaj się w nic dziwnego”. Ale serce i intuicja podpowiadały coś zupełnie innego.

– A jeśli ucieknę? – zapytałam, przekrzywiając głowę.

Bartek uśmiechnął się szeroko.

To znaczy, że wybierasz nudę.

I właśnie wtedy podjęłam decyzję.

Nie miałam nic do stracenia

Wyszliśmy na chłodne powietrze. W głowie nadal miałam zamęt – kim był ten chłopak i dlaczego czułam się przy nim tak swobodnie, choć jeszcze godzinę temu byłam wściekła? Może to sposób, w jaki mówił? A może fakt, że w przeciwieństwie do Kuby nie próbował niczego udawać?

Szliśmy przez miasto, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Bartek miał w sobie ten luz, który sprawiał, że rozmowa z nim była naturalna. Nie silił się na żarty, nie próbował mnie oczarować. Po prostu był sobą.
Zatrzymaliśmy się przed parkiem.

– Jest pewne miejsce, które chciałem ci pokazać – powiedział tajemniczo.

– W parku? – Uniosłam brew. – Nie zamierzasz mnie tam skrzywdzić, prawda?

Roześmiał się.

– Nie, ale doceniam twoją ostrożność. Po prostu chodź.

Z lekką nutą sceptycyzmu, ale i zaciekawienia, poszłam za nim. Weszliśmy na mały drewniany mostek nad jeziorem. Było tam pusto, cicho, jedynie światła latarni odbijały się od ciemnej tafli wody.

– Ładne miejsce – przyznałam.

– Gdy byłem dzieciakiem, zawsze przychodziłem tu, kiedy miałem dość świata – powiedział, opierając się o barierkę. – Nikt mnie tu nie szukał, mogłem po prostu pomyśleć.

– A teraz? Dalej tu przychodzisz?

– Tylko gdy kogoś tu zapraszam – odparł, patrząc na mnie z rozbawieniem.

Poczułam dziwne ciepło w środku. Bartek był zupełnie inny niż Kuba, ale w tej chwili… nie przeszkadzało mi to.

To był nawet miły wieczór

Staliśmy na mostku jeszcze dłuższą chwilę, patrząc na spokojną taflę wody. Nie czułam już złości. Właściwie… czułam się dobrze. A może nawet lepiej niż dobrze.

Wyciągnęłam telefon i spojrzałam na ekran. Kuba nie odpisał na moją wiadomość. I dobrze. Bo w tym momencie nie miało to już dla mnie znaczenia.

– A więc… co teraz? – zapytałam, patrząc na Bartka.

Wzruszył ramionami z rozbawieniem.

– Teraz? To już zależy od ciebie. Możesz wrócić do domu, zapomnieć o tej dziwnej randce i wrócić do normalnego życia.

– Albo?

– Albo możemy iść coś zjeść. Albo połazić po mieście. Albo posiedzieć tu jeszcze trochę, bo, szczerze mówiąc, fajnie mi się z tobą gada.

Zerknęłam na niego z ukosa.

– I to wszystko bez żadnych ukrytych intencji?

– Marta, spokojnie. Nie musisz podejmować decyzji na całe życie. To tylko jeden wieczór – powiedział i uśmiechnął się lekko.

To było właśnie to. Niczego nie wymuszał, niczego nie oczekiwał. Po prostu zostawił mi wybór. A ja poczułam, że po raz pierwszy od dawna naprawdę mam na coś wpływ.

– Chodźmy coś zjeść – powiedziałam w końcu, chowając telefon do kieszeni.

Wiedziałem, że jesteś rozsądna – rzucił z triumfem w głosie i ruszył w stronę miasta.

I kiedy szłam obok niego, czułam, że ten wieczór potoczył się zupełnie inaczej, niż planowałam. Ale czy to źle? Może czasem przypadek podsuwa nam lepsze rozwiązania, niż sami byśmy wybrali.

Marta, 22 lata

Czytaj także: „Strzała Amora dopadła mnie w domu seniora. Mam oczy pełne łez, bo oświadczyny nie poszły zgodnie z planem”
„Ojciec obiecał mi milion złotych, jeśli wytrzymam 5 lat z mężem. Udawałam, że nie czuję słodkich perfum jego kochanki”
„Nie chciałem zdradzić ciężarnej żony, ale to było silniejsze ode mnie. Musiałem zaspokoić swój męski instynkt”

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama