„Ukryłem obrączki na ślubie przyjaciela, bo nie mogłem pozwolić na to małżeństwo. Miałem swój powód”
„Palcami powoli otworzyłem wieczko. Przez chwilę patrzyłem na obrączki. I wtedy przyszła ta myśl. Cicha, podła, niechciana. A gdyby ich… nie było? Nie planowałem tego. Naprawdę. Ale kiedy wsunąłem pudełko głęboko do wewnętrznej kieszeni marynarki, nie była to już pomyłka. To był wybór”.

- Redakcja
Byłem świadkiem na ślubie Pawła – mojego najlepszego przyjaciela. Dumą napawała mnie ta rola, ale wewnątrz buzował chaos. Anna, panna młoda, kiedyś znaczyła dla mnie coś więcej. Zanim związała się z Pawłem, spędzaliśmy razem czas, śmiała się z moich żartów. Dziś miałem patrzeć, jak przysięga mu miłość. Trzymając obrączki, starałem się nie pokazać, jak wiele mnie to kosztuje. Czułem, że to nie powinno się wydarzyć. I choć próbowałem to w sobie stłumić – nie umiałem.
Wszystko pod kontrolą
– Michał, masz je? – Paweł zaglądnął do pokoju, w którym właśnie zapinałem mankiety koszuli. – Tylko nie mów, że zostawiłeś obrączki w domu!
– Mam, spokojnie – odpowiedziałem, wskazując na czarne pudełeczko leżące obok. – Wszystko pod kontrolą.
– Bo wiesz… jakby co, nie mam drugiego kompletu – zaśmiał się nerwowo. Ale wiedziałem, że mu zależy. Był zestresowany, jak każdy facet tuż przed ślubem. – Dzięki, stary. Cieszę się, że jesteś ze mną. Bez ciebie ten dzień nie byłby taki sam.
Uśmiechnąłem się, ale czułem ścisk w gardle.
– Jasne, że jestem. Od zawsze razem, nie?
Paweł poklepał mnie po ramieniu i wyszedł, zostawiając mnie samego z problemem. Podniosłem pudełko. Dwie proste obrączki. Zwykłe złote krążki, które miały związać ich na całe życie.
Zacisnąłem dłonie i usiadłem. W głowie chaos. Może gdybym kiedyś coś powiedział. Gdyby Anna wiedziała, co do niej czuję, zanim poznała Pawła… Ale nie powiedziałem. I teraz miałem im błogosławić. Świadek. Idealna rola dla tego, który zawsze był krok z tyłu.
Palcami powoli otworzyłem wieczko. Przez chwilę patrzyłem na obrączki. I wtedy przyszła ta myśl. Cicha, podła, niechciana.
A gdyby ich… nie było?
Nie planowałem tego. Naprawdę. Ale kiedy wsunąłem pudełko głęboko do wewnętrznej kieszeni marynarki, nie była to już pomyłka. To był wybór.
Ksiądz poprosił o obrączki
W kościele panował zaskakujący spokój. Światło wpadało przez witraże, a organy grały cicho w tle. Goście szeptali, poprawiali ubrania, szeptali komplementy. Anna stała przed ołtarzem, piękna jak nigdy. Suknia lekko unosiła się przy każdym jej ruchu, a w oczach miała coś... coś, czego nie umiałem nazwać. Radość? Strach? Pewność?
Ksiądz spojrzał na mnie.
– Obrączki poproszę.
W tej sekundzie serce zaczęło mi walić jak oszalałe. Wstałem z ławki, przeszedłem kilka kroków i zacząłem przeszukiwać kieszenie. Lewa. Pusta. Prawa. Też nic. Wewnętrzna – zawahałem się.
– Michał… – Paweł spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem. – No dajesz.
– Chwila – udawałem, że się gubię. – Musiały zostać w pokoju. Przysięgam, miałem je.
Cisza rozlała się po kościele jak rozlana woda. Szepty umilkły. Anna spojrzała na mnie z niedowierzaniem, Paweł zbladł.
– Co ty robisz? – zapytał cicho, ale w jego oczach pojawił się cień niepokoju.
– Przepraszam… ja nie wiem… – bąkałem, starając się wyglądać na przerażonego.
Ksiądz chrząknął i próbował ratować sytuację, ale było już po wszystkim. Śmiechy ustąpiły. Zapanowała niezręczna cisza, a atmosfera sięgnęła punktu wrzenia. Ludzie zaczęli szeptać, patrzeć. Ktoś wyciągnął telefon. A ja? Ja stałem pośrodku tego wszystkiego – i poczułem coś dziwnego. Gdzieś pod warstwą wstydu i winy była nadzieja.
W jej oczach była troska
Zaraz po wyjściu z kościoła dopadł mnie Paweł. Nie krzyczał. Właśnie to bolało najbardziej – ten jego spokojny, lodowaty ton.
– Gdzie są obrączki? – zapytał.
– Wiem, że to wygląda fatalnie… – zacząłem, patrząc gdzieś za jego plecy.
– Po prostu powiedz. Zostawiłeś je? Ukradli ci? Co się, do cholery, stało?
– Nie wiem… Myślałem, że mam je przy sobie. Przepraszam. Naprawdę.
Paweł nie odpowiedział. Patrzył mi w oczy przez kilka sekund, jakby szukał czegoś głębiej. Nagle pojawiła się Anna. Stanęła między nami, wciąż spięta, ale łagodniejsza.
– Może się gdzieś zapodziały. Michał wygląda na zdenerwowanego, dajmy mu chwilę.
Spojrzałem na nią. W jej oczach była troska. Do mnie. Nie do Pawła. I właśnie wtedy poczułem to ciepło, które rozlewa się po ciele, jakby ktoś wrzucił we mnie iskrę. Może… może nie wszystko stracone?
– Dzięki, Aniu – powiedziałem cicho.
– Wiem, że nie zrobiłbyś tego specjalnie – odparła.
– No właśnie – wtrącił Paweł. – Ty nie zrobiłbyś tego specjalnie, prawda?
Brzmiało to bardziej jak ostrzeżenie niż pytanie. I choć próbowałem wyglądać na pogubionego, czułem, że jego spojrzenie zaczyna przebijać fasadę. Zobaczył we mnie coś, czego nie chciałem mu pokazać. Coś, czego sam nie potrafiłem do końca zrozumieć.
Wyznałem prawdę Pawłowi
Znalazł je w mojej torbie. Nawet nie próbowałem udawać zaskoczenia.
– No nie wierzę… – warknął Paweł, stojąc nade mną z otwartym pudełkiem w dłoni. – W twoich rzeczach? Serio, Michał?
Wstałem z krzesła, na którym siedziałem w hotelowym pokoju, ale nie zdążyłem się odezwać. Rzucił pudełko na stół z takim impetem, że obrączki aż podskoczyły.
– Miałeś jedną rzecz do zrobienia. Jedną. A ty… ty je ukradłeś?
– Nie ukradłem. – Moje słowa zabrzmiały zbyt spokojnie. – Po prostu ich nie podałem.
– Dlaczego?! – wrzasnął, a jego oczy pociemniały. – Dlaczego zrobiłeś coś tak podłego? Przecież jesteśmy przyjaciółmi! Przynajmniej tak mi się wydawało.
– Bo jej nie kochasz tak, jak powinieneś – powiedziałem nagle. Sam byłem zaskoczony, że to w ogóle wyszło z moich ust.
– A ty niby wiesz, jak się ją kocha? – prychnął z niedowierzaniem.
– Wiem, bo ja ją kocham – odpowiedziałem. – Od dawna. I nie mogłem patrzeć, jak ją tracę.
Zapanowała cisza. Paweł patrzył na mnie tak, jakby mnie widział pierwszy raz w życiu.
– Wiesz co? Myślałem, że jesteś bratem, jakiego nigdy nie miałem. Ale jesteś tylko żałosnym gościem, który nie potrafił się pogodzić z przegraną.
Wyszedł, trzaskając drzwiami. A ja zostałem sam z czymś, co ani nie było ulgą, ani wygraną. Wiedziałem jedno: tej przyjaźni już nie było.
Domyśliła się
Spotkaliśmy się w ogrodzie, za salą weselną, gdzie goście próbowali udawać, że wszystko jest w porządku. Anna stała przy ławce, otulona szalem, który zsunął się z ramienia. Drżała – nie wiadomo, czy z zimna, czy z emocji.
– Wiedziałam – powiedziała, zanim zdążyłem się odezwać. – Od dawna coś czułam. Ale nigdy nie miałam pewności.
– Kocham cię – wyszeptałem.
– Nie mów tego teraz – odpowiedziała twardo.
– Musiałem to zrobić. Nie mogłem patrzeć, jak…
– Jak jestem szczęśliwa z kimś innym? – przerwała mi ostro. – Myślisz, że to był jakiś romantyczny gest? Michał, ty zniszczyłeś wszystko. Naszą więź. Jego zaufanie. I ten dzień… Ten cholerny dzień, który miał być początkiem czegoś pięknego.
– Nie byłabyś szczęśliwa… – próbowałem się bronić.
– A ty jesteś jasnowidzem? Wiesz, co czułam? Wiesz, ile kosztowało mnie podjęcie tej decyzji? A teraz ludzie będą o mnie mówić, jak o pannie młodej bez obrączki, z rozwalonym ślubem.
– Nie chciałem cię skrzywdzić.
– A co niby zrobiłeś? – zapytała z chłodnym uśmiechem. – Myślisz, że teraz, po tej całej szopce, ja nagle rzucę się w twoje ramiona?
Zamilkłem. Nie miałem już nic do powiedzenia.
– Nie próbuj więcej dzwonić – dodała, odwracając się.
Patrzyłem, jak odchodzi. I po raz pierwszy poczułem, że straciłem nie tylko przyjaciela. Straciłem ją. Naprawdę.
Zdradziłem ich zaufanie
Minęły dwa miesiące. Nie było ani telefonu, ani wiadomości. Żadnego kontaktu. Paweł usunął mnie ze wszystkiego – media społecznościowe, grupy znajomych, nawet nasze wspólne zdjęcia zniknęły jak wymazane gumką z pamięci. A Anna? Słyszałem, że wróciła do pracy, że nie nosi już pierścionka zaręczynowego. Nie wiem, czy są razem. Nie wiem nic. I chyba na to właśnie zasłużyłem.
Ludzie nie lubią zdrady. A ja zdradziłem ich zaufanie. Zdradziłem przyjaciela, kobietę, którą kochałem, i samego siebie. Bo wmawiałem sobie, że to, co robię, ma jakiś sens. Że to jest gest walki o miłość. Tymczasem to była zwykła zazdrość. Samolubna, dziecinna, żałosna. Mogłem walczyć, gdy był na to czas. Przegrałem dobry moment.
Michał, 33 lata
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Moja córka wyszła bogato za mąż i nie ma pojęcia, co to praca. Dla niej pieniądze biorą się z karty kredytowej męża”
- „Poręczyłem synowi kredyt mieszkaniowy, bo wierzyłem w jego bajki. Dziś ma się za panisko, a ja spłacam jego długi”
- „Nikt prócz mnie nie wiedział, gdzie trzymam gotówkę w mieszkaniu. Gdy pieniądze zaczęły ginąć, podejrzewałam najgorsze”

