Reklama

Wróciłam do domu później niż zwykle. Spotkanie w pracy się przeciągnęło, a potem jeszcze te korki. Byłam wykończona, ale myśl o ciepłej herbacie i spokojnym wieczorze dodawała mi otuchy. Marzyłam o chwili dla siebie, może o jakimś filmie. Przekręciłam klucz w zamku, zdjęłam buty i odruchowo spojrzałam w stronę przedpokoju. Coś było nie tak. Brakowało butów Tomka. Jego kurtka też zniknęła. Wtedy zauważyłam kartkę na stole. Zwykła, wyrwana z notesu.

Reklama

Nagle zniknął

Rozpoznałam jego pismo. „Przepraszam, ale nie jestem już szczęśliwy”. Siadłam ciężko na kanapie. To musiał być jakiś żart. Tylko że nie było w tym nic zabawnego. Podniosłam telefon i zadzwoniłam. Po kilku sygnałach automat poinformował mnie, że abonent jest niedostępny. Spróbowałam jeszcze raz. To samo.

Chciałam myśleć racjonalnie, ale nie umiałam. Przed oczami miałam setki obrazów z naszego wspólnego życia. Nasze poranki, kłótnie o to, kto ma kupić mleko, ciche dni i głośne śmiechy. Nic nie wskazywało, że coś jest nie tak. Może nie było idealnie, ale przecież ludzie nie odchodzą tak po prostu. Nie zostawiają wszystkiego i znikają bez słowa.

Wstałam i zaczęłam chodzić po mieszkaniu, jakbym mogła znaleźć jakieś ślady, które wyjaśnią mi, co się stało. Otworzyłam szafę. Pustka. Jego rzeczy zniknęły. W łazience brakowało szczoteczki, perfum, nawet jego maszynki do golenia.

Nie zostawił niczego

Sięgnęłam po telefon i wybrałam numer Marka, jego najbliższego przyjaciela. Nie wiedziałam, czego się spodziewać, ale musiałam się czegoś dowiedzieć.

– Marek, to ja. Wiesz coś o Tomku?

Chwila ciszy. Zbyt długa.

– Kasiu… – zaczął ostrożnie. – Nie wiem, czy powinienem…

– Nie wiesz czy powinieneś? Chodzi o mojego męża!

Westchnął.

– Od dawna ma kogoś innego.

Zamarłam. Przez moment wydawało mi się, że źle usłyszałam.

– Co ty mówisz?

– Wiedziałem, że to kiedyś się wyda, ale nie sądziłem, że w taki sposób.

Zacisnęłam palce na telefonie, czując, jak dławi mnie bezsilność. Jeszcze godzinę temu miałam męża, spokojny wieczór i jakieś plany na przyszłość. Teraz wszystko się rozsypało.

Nic nie przeczuwałam

Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech. Chciałam coś powiedzieć, ale żadne słowa nie przechodziły mi przez gardło. Marek czekał po drugiej stronie, jakby niepewny, czy powinnam wiedzieć więcej.

– Kim ona jest? – zapytałam w końcu.

– Nie wiem, czy to dobry moment.

– Teraz już każdy moment będzie zły – syknęłam. – Więc mów.

– Młodsza. Ładna. Spotykali się od kilku miesięcy.

Ładna. Jakby to miało jakieś znaczenie. Jakby była ode mnie lepsza tylko dlatego, że miała mniej lat.

– Dlaczego mi nie powiedziałeś? – spytałam cicho.

Marek westchnął.

– Tomek mnie prosił, żebym nie mówił. Sam miał ci to powiedzieć.

– No tak. Świetnie mu wyszło – prychnęłam.

Usłyszałam cichy trzask zapalniczki. Marek zapalił papierosa.

– Przykro mi, Kasiu. Naprawdę.

Nie odpowiedziałam. Rozłączyłam się. Co miałam mu powiedzieć? Że zdrada boli? Że nie umiem oddychać? Że właśnie runęło wszystko, w co wierzyłam?

Byłam zrozpaczona

Wróciłam do salonu i znowu spojrzałam na list Tomka. Tyle lat razem, a on zostawił mnie jednym zdaniem. Zgniotłam kartkę w dłoni i cisnęłam ją na podłogę.

Minęły dwa tygodnie, odkąd ostatni raz go widziałam i słyszałam jego głos. Nie odezwał się ani razu. Nie tłumaczył się, nie pytał, jak się trzymam. Zniknął, jakbyśmy nigdy się nie znali.

Pierwsze dni były piekłem. Nie mogłam spać, nie mogłam jeść. W pracy wszyscy zauważyli, że coś jest nie tak, ale nikomu nic nie powiedziałam. Jak miałam to wytłumaczyć? Że mój mąż, który jeszcze tydzień temu robił mi kawę, teraz budzi się obok innej kobiety? Nie miałam siły na tłumaczenia.

Ania była jedyną osobą, która wiedziała, co się stało.

– Nie odbierasz telefonów – powiedziała, wpadając do mnie wieczorem z butelką wina i czekoladą.

– Nie miałam ochoty rozmawiać.

– Rozumiem – odparła. – Ale już musisz.

Usiadła naprzeciwko mnie, nalewając wino do kieliszków.

– Jak się trzymasz?

– Jak ktoś, kogo zostawił mąż i kto dowiedział się, że przez ostatnie miesiące był oszukiwany.

– To znaczy, że paskudnie.

Było mi ciężko

Pokiwałam głową.

– Wiesz, co jest najgorsze? – spojrzałam na nią. – Że nie zauważyłam. Byłam taka ślepa.

– Nie obwiniaj się. To on podjął decyzję, nie ty.

– Ale może…

– Nie – jej głos był stanowczy. – Nie ma żadnego „może”. Nie zrobiłaś nic złego. To on zawalił.

Wzięłam łyk wina i zamknęłam oczy.

– Może i masz rację. Ale to nie zmienia faktu, że boli.

Ania nie odpowiedziała. Po prostu siedziała obok, trzymając moją dłoń. I to było więcej warte niż wszystkie słowa.

Mijały kolejne tygodnie, a ja wciąż nie mogłam się pozbierać. Dni mijały mechanicznie – praca, powrót do pustego mieszkania, długie wieczory, które zdawały się nie mieć końca. Czasami myślałam, że to wszystko jest tylko złym snem, że któregoś dnia obudzę się i Tomek będzie obok, jakby nic się nie stało. Ale kiedy otwierałam oczy, wciąż byłam sama.

Nie spodziewałam się

Zaczęłam unikać miejsc, w których kiedyś pojawialiśmy się razem. Nie chciałam ryzykować przypadkowego spotkania, nie chciałam widzieć go z nią. Bo ona istniała, była prawdziwa. Ta blondynka, o której mówił Marek. W końcu jednak nie mogłam uciekać wiecznie.

Był sobotni poranek, kiedy wyszłam do galerii handlowej po jakieś drobiazgi. Myślałam, że zakupy pozwolą mi na chwilę zapomnieć, że skupię się na czymś innym. Przeglądałam półki w perfumerii, kiedy usłyszałam jego głos. Serce podeszło mi do gardła. Obróciłam się i wtedy go zobaczyłam.

Tomek stał kilka metrów ode mnie, śmiejąc się do kobiety, którą trzymał za rękę. Miała jasne włosy, smukłe ciało i wysokie obcasy. Wyglądała, jakby całe życie było dla niej proste i piękne. W pierwszej chwili chciałam odwrócić się i wyjść. Uciec, zanim mnie zauważy. Ale wtedy coś we mnie pękło. Zrobiłam krok do przodu. Potem kolejny. Nim się zorientowałam, stałam przed nim, patrząc mu prosto w oczy. Jego uśmiech zniknął natychmiast.

– Kasia… – powiedział cicho.

Nie miałam pojęcia, co powinien teraz powiedzieć. Przeprosić? Wytłumaczyć? Udawać, że nic się nie stało? Spojrzałam na blondynkę. Przez chwilę wydawała się zaskoczona, ale szybko odzyskała pewność siebie. Zerknęła na Tomka, jakby pytając, kim jestem. Nie czekałam, aż się odezwie.

Stanęłam na nogi

– Mam nadzieję, że ucieczka była tego warta – powiedziałam spokojnie.

Tomek pobladł. Widziałam, jak jego palce zaciskają się na dłoni blondynki. Nie czekałam na odpowiedź. Odwróciłam się i wyszłam, zostawiając go tam, wśród tłumu ludzi, w swoim nowym, cudownym życiu. Po raz pierwszy od miesięcy poczułam, że to ja mam kontrolę.

Wieczorem otworzyłam butelkę wina i usiadłam na kanapie. Patrzyłam na miasto za oknem, na światła samochodów przesuwające się w rytmie, którego nie czułam już od dawna. Byłam zmęczona. Nie tylko dzisiejszym dniem, ale tym wszystkim, co wydarzyło się przez ostatnie miesiące. Tym, że musiałam nauczyć się żyć od nowa.

Myślałam, że dzisiejsze spotkanie mnie załamie. Że zobaczenie Tomka z nią będzie jak nóż w serce. Ale nie było. Oczywiście, wciąż bolało, ale inaczej. Może bardziej jak stare złamanie, które pobolewa przy zmianie pogody, ale nie uniemożliwia chodzenia.

Wtedy to do mnie dotarło. Naprawdę nie byłam już tą samą osobą, którą byłam kilka miesięcy temu. Nie zapomniałam. Jeszcze długo nie zapomnę. Ale przestałam pozwalać, by jego decyzja definiowała moje życie.

Katarzyna, 30 lat

Reklama

Czytaj także:
„Od jakiegoś czasu znikały mi pieniądze z emerytury. Okazało się, że znam złodzieja lepiej, niż mogłam przypuszczać”
„Romantyczne ferie w górach wyczyściły nam portfel. Gospodarz oszukał nas na wszystkim, co się dało”
„Mam pełne konto, dom i złamane serce. Choć bezdzietna kobieta to łakomy kąsek, na miłość już dla mnie za późno”

Reklama
Reklama
Reklama