Reklama

Siedziałam w kuchni, wsłuchując się w jednostajny szum pralki. Był wtorek, zwykły dzień, jakich wiele. Tomasz wrócił niedawno z pracy, zdawkowo rzucił coś o trudnym dniu, po czym zamknął się w gabinecie. Nie pytałam, o co chodzi – nauczyłam się, że jego milczenie jest jak ściana, której nie da się przebić. Od jakiegoś czasu był taki wycofany. Nawet nie mogłam przypomnieć sobie, kiedy ostatnio usiedliśmy razem i porozmawialiśmy tak, naprawdę.

Reklama

Poczułam inny zapach

Czekał na mnie stos prania. Podwinęłam rękawy, zaczęłam wyciągać rzeczy z kosza i wrzucać je do pralki. Wszystko było rutyną – do momentu, kiedy poczułam ten zapach. Wanilia, delikatna i kusząca, wyraźna, choć subtelna. Zmarszczyłam brwi, bo wiedziałam, że to nie są moje perfumy. „Może to przypadek” – próbowałam przekonać samą siebie. Pachniało… znajomo. I to bardzo znajomo. Przecież to były perfumy Anety – mojej przyjaciółki od serca, ona zawsze pachniała wanilią. Wzięłam głęboki oddech i spróbowałam się uspokoić. „Przecież to nic nie znaczy” – powtarzałam sobie, ale coś w środku ściskało mnie jak imadło.

Kiedy Tomasz pojawił się w kuchni, nie mogłam już dłużej tego trzymać w sobie:

– Tomasz, czy mogę cię o coś zapytać? – zaczęłam, starając się, by mój głos nie brzmiał oskarżycielsko.

– Jasne, o co chodzi? – odpowiedział, nawet nie podnosząc wzroku znad telefonu.

– Skąd na twojej koszuli zapach waniliowych perfum?

Na moment zastygł, po czym wzruszył ramionami.

– Nie wiem. Może w pracy ktoś obok mnie pachniał?

Coś w jego tonie sprawiło, że poczułam ukłucie niepokoju. Ale nie drążyłam tematu. Jeszcze nie.

Stałam się czujna

Odkąd tamtego wieczoru wyczułam na koszuli Tomasza zapach wanilii, nie potrafiłam przestać o tym myśleć. Cokolwiek robiłam, moje myśli wracały do tej jednej chwili. Przecież to musiała być Aneta. Nikt inny w naszym otoczeniu nie pachniał tak słodko. Próbowałam uspokajać się na różne sposoby: „Może to przypadek. Może faktycznie ktoś w pracy...” – ale te wymówki brzmiały w mojej głowie jak kiepskie usprawiedliwienia.

Od tamtego wieczoru zaczęłam baczniej przyglądać się Tomaszowi. Wydawało mi się, że coraz częściej patrzy w telefon z zamyśleniem. Kilka razy, gdy weszłam do pokoju, szybko odwracał ekran lub chował urządzenie do kieszeni. A może to tylko moja wyobraźnia podsycana niepokojem?

Postanowiłam poszukać wskazówek. Gdy Tomasz spał, wzięłam jego telefon, ale ekran był zablokowany. Wcześniej znałam hasło, ale teraz… zmienił je. To było jak cios w brzuch.

Następnego dnia w pracy nie mogłam się skupić. Wciąż powtarzałam sobie: „Muszę się dowiedzieć prawdy. Jeśli to tylko paranoja, przynajmniej przestanę się dręczyć.” Ale w środku czułam, że coś jest nie tak.

Spotkałam się z przyjaciółką

Z Anetą widziałam się kilka dni później. Umówiłyśmy się na kawę, jak zawsze. Patrzyłam na jej idealnie ułożone włosy, na makijaż, który nigdy nie był przesadzony, i zastanawiałam się, jak mam zacząć rozmowę, by się nie zdradzić.

– Co u ciebie? – zapytała z uśmiechem, biorąc łyk latte. – Wyglądasz na zamyśloną.

– Trochę jestem. W pracy zamieszanie… a wiesz, w domu też się sporo dzieje – odpowiedziałam wymijająco.

Nie wiedziałam, jak poruszyć temat perfum. Ale coś w jej spojrzeniu… Czy ja sobie wyobrażam, czy jej uśmiech był odrobinę zbyt perfekcyjny? Czy to tylko moja paranoja? Aneta nagle rzuciła, jakby mimochodem:

– Wiesz, ostatnio spotkałam Tomasza.

Zamarłam.

– Naprawdę? Gdzie?

– Och, tak przypadkiem. Wpadliśmy na siebie w galerii. Był taki zajęty… Wiesz, chyba szukał jakiegoś prezentu dla ciebie.

Prezent? Tomasz? Nie pasowało mi to do niego. On nie lubił zakupów, a już na pewno nie w galerii. Ale skinęłam głową, starając się nie okazywać emocji.

Kiedy się pożegnałyśmy, zapach wanilii, który zostawiła po sobie Aneta, uderzył mnie. Patrzyłam na jej sylwetkę znikającą w tłumie i coś we mnie mówiło: „Ona coś ukrywa.” W drodze do domu czułam, że zbliżam się do odkrycia, ale jednocześnie bałam się, co mogę znaleźć.

Zobaczyłam ich razem

Nie mogłam już tego znieść. Każda rozmowa z Tomaszem, każde spotkanie z Anetą sprawiały, że czułam się jak w pułapce. Ich słowa wydawały się takie normalne, ale moje wnętrze krzyczało, że coś jest nie tak. Musiałam dowiedzieć się prawdy.

W czwartek Tomasz powiedział, że musi zostać dłużej w pracy. Od dawna byłam na to przygotowana. Gdy tylko wyszedł z domu, założyłam płaszcz i postanowiłam sprawdzić, dokąd tak naprawdę się wybiera.

Śledzenie go było jak scena z kiepskiego thrillera. Czułam, jak bije mi serce, gdy szłam kilka kroków za nim. Skręcił w stronę centrum miasta, a ja starałam się nie wpaść mu w oczy. W końcu zobaczyłam, jak wchodzi do niewielkiej kawiarni.

W środku było cicho, światła przygaszone. Przez szybę dostrzegłam Tomasza siedzącego przy stoliku. Nie był sam. Naprzeciwko niego siedziała Aneta. Patrzyłam, jak rozmawiają – gestykulowali, a Tomasz raz po raz spoglądał nerwowo na telefon.

Weszłam do środka, starając się zachować zimną krew. Usiadłam w rogu, za filarem. Podsłuchiwałam urywki rozmowy: „Musimy być ostrożni…”, „Jeszcze trochę i będzie po wszystkim…”. Moje serce waliło jak młot.

Chciałam podejść do nich, ale nie mogłam się ruszyć. Kiedy się rozeszli, czułam, że jestem coraz bliżej prawdy, choć wciąż jej nie znałam.

Musiałam poznać prawdę

Tej nocy prawie nie spałam. Myśli kłębiły się w mojej głowie. Tomasz i Aneta – moja najlepsza przyjaciółka i mój mąż – w kawiarni, rozmawiający w tajemnicy przede mną. Jak mogli? Gdy Tomasz wrócił do domu, udawałam, że śpię. Nie chciałam go widzieć ani słuchać jego wymówek, które pewnie by wymyślił.

Rano, gdy tylko zamknęły się za nim drzwi, zadzwoniłam do Anety.

Spotkajmy się, musimy pogadać – powiedziałam stanowczo, nie czekając na jej wymówki.

W kawiarni, tej samej, w której widziałam ich wczoraj, nie owijałam w bawełnę.

– Aneta, powiedz mi prawdę. Co ty i Tomasz robiliście wczoraj?

Jej twarz zastygła. Przez chwilę myślałam, że wpadnie w panikę, ale szybko się opanowała.

– Maria, to nie tak, jak myślisz… – zaczęła, ale przerwałam jej.
– Więc jak? Bo widziałam was.

Wzięła głęboki oddech.

– Spotkaliśmy się, bo… Tomasz pomaga mi z Pawłem. Myślę, że on mnie zdradza, a Tomasz… pomaga mi to wyjaśnić.

Patrzyłam na nią, próbując ocenić, czy mówi prawdę. Jej ton wydawał się szczery, ale coś mi tu nie pasowało. Dlaczego to ukrywała?

Mąż powiedział mi wszystko

Wieczorem, zanim Tomasz zdążył cokolwiek powiedzieć, zażądałam wyjaśnień. Początkowo zaprzeczał, ale gdy wspomniałam o Anetcie, spuścił głowę.

Pomagałem jej… ale to nie jest cała prawda – przyznał w końcu.

– Co masz na myśli, mówiąc, że to nie cała prawda? – zapytałam, czując, jak napięcie ściska mnie za gardło. Tomasz westchnął, przetarł twarz dłońmi i unikał mojego spojrzenia.

– Spotkałem się z Anetą, bo… rzeczywiście chodziło o Pawła. Ale… wiesz, jak czasem rzeczy się komplikują, prawda?

– Nie! Nie wiem! – przerwałam mu, ledwie powstrzymując łzy. – Powiedz mi wprost, co się dzieje, Tomasz!

– Aneta mnie potrzebowała – wydukał w końcu. – Paweł ją zdradzał, to prawda. Ale w międzyczasie… – zawahał się, jakby szukał właściwych słów. – Między mną a Anetą też coś się wydarzyło. To nie miało się stać, to był moment słabości…

Zamarłam. Każde słowo wbijało we mnie ostrze. Głowa mi pulsowała, a rzeczywistość wokół zaczynała się rozmazywać.

– Chcesz powiedzieć, że zdradziłeś mnie z moją najlepszą przyjaciółką? – wyszeptałam, bo głos odmówił mi posłuszeństwa.

Tomasz nic nie odpowiedział. Jego milczenie mówiło wszystko.

To był cios

Następnego dnia zmusiłam się, by skonfrontować Anetę. W jej oczach zobaczyłam coś, czego nigdy się po niej nie spodziewałam – wstyd, żal, a może ulgę, że nie musi już udawać.

– Maria, ja nie chciałam cię zranić.

– Ale zrobiłaś to

Minęły tygodnie, ale zapach wanilii wciąż mnie prześladował. Nieważne, gdzie byłam – w sklepie, na ulicy, czy w pracy – wystarczyła ulotna nuta, bym znowu poczuła tamtą zdradę.

Tomasz próbował do mnie dzwonić. Wysyłał wiadomości, pisał listy, błagał o rozmowę. Nie odpowiedziałam na żadną z nich. Nie mogłam. Głos jego usprawiedliwień rozbrzmiewał w mojej głowie każdej nocy, a ja nie potrafiłam tego wyłączyć.

Aneta… Cóż, dla niej nie miałam już miejsca w swoim życiu. Jej perfumy stały się dla mnie przekleństwem, cieniem, który zawsze czaił się gdzieś w pobliżu. To ironia – zapach, który kiedyś kojarzył mi się z ciepłem i bliskością przyjaźni, teraz przypominał mi o tym, jak bardzo można zostać zdradzonym.

Nie wiem, czy kiedyś uda mi się zapomnieć. Może zapach wanilii będzie mnie dręczył do końca życia. Ale jedno było pewne – nigdy więcej nie pozwolę, by ktoś tak mnie oszukał.

Maria, 39 lat

Czytaj także: „Ledwo ziemia przykryła trumnę niedoszłej teściowej, a narzeczona rzuciła się na spadek. Nie znałem jej od tej strony”
„Mąż dotykał mnie tymi samymi dłońmi, co tabun innych kobiet. Nie przeszkadzało mi to, dopóki miałam jego kartę”
„Mam 40 lat i ciągle żyję jak cnotka. Co musi się stać, by ktoś skotłował moje łóżko i rozgrzał serce?”

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama