Reklama

Byłam zmęczona i marzyłam tylko o tym, żeby jak najszybciej znaleźć się w domu. Gdy wsiadłam do zatłoczonego autobusu, westchnęłam ciężko, wciskając się między ludzi. Nienawidziłam tych powrotów z pracy – zawsze ten sam ścisk, duchota i zapach zmęczonych ciał. Oparłam się o poręcz i sięgnęłam do torebki po słuchawki, ale wtedy… serce podeszło mi do gardła.

Reklama

Nie mogłam uwierzyć

Po drugiej stronie autobusu stał Marek, mój były. I wcale nie wyglądał na zdołowanego po naszym rozstaniu. Wręcz przeciwnie – rozmawiał z jakąś dziewczyną i uśmiechał się, jakby życie było piękne. Nie miałam najmniejszej ochoty na to spotkanie. Wiedziałam, że jeśli mnie zobaczy, na pewno podejdzie. Może będzie udawał, że wszystko między nami jest w porządku, a może znowu zacznie przepraszać i błagać, żebym dała mu jeszcze jedną szansę. Cokolwiek by zrobił, nie miałam zamiaru w tym uczestniczyć.

Rozejrzałam się desperacko, szukając wyjścia. Mogłam wysiąść, ale do mojego przystanku było jeszcze kilka dobrych minut, a ja nie zamierzałam marznąć. Wtedy zauważyłam mężczyznę stojącego tuż obok mnie. Wysoki, z ciemnymi włosami i lekkim zarostem. Nie myślałam długo.

Pochyliłam się w jego stronę i wyszeptałam:

– Pomóż mi. Udawaj, że jesteś moim chłopakiem.

Mężczyzna spojrzał na mnie zdziwiony, ale niemal od razu uśmiechnął się lekko. A potem, ku mojemu zdumieniu, objął mnie ramieniem.

To był impuls

Przez sekundę zastanawiałam się, co ja właściwie wyprawiam. Nieznajomy jednak nie wydawał się speszony – wręcz przeciwnie. Nachylił się do mnie i ściszonym głosem zapytał:

– Twój były?

Przełknęłam ślinę i kiwnęłam głową.

– Właśnie wszedł do autobusu. Jeśli mnie zauważy, to będzie katastrofa.

Mężczyzna uniósł brew, ale nawet przez chwilę nie wyglądał na zaskoczonego. Może rzeczywiście miał już doświadczenie w takich sytuacjach?

– Rozumiem. W takim razie chodź tu, kochanie – jego ton był ciepły, swobodny, jakbyśmy faktycznie byli parą.

Zanim zdążyłam zareagować, poprawił mi kosmyk włosów, patrząc na mnie z czułym uśmiechem. Mój oddech na moment ugrzązł mi w gardle. Był zbyt przekonujący. Zamrugałam szybko, próbując nadążyć za jego grą. Zaśmiał się głośno, tak, by Marek usłyszał, po czym nagle nachylił się i pocałował mnie w skroń. Czułam na policzku jego oddech i ciepło, które wywołało we mnie dreszcz.

To było ryzykowne

Nie miałam pojęcia, czy Marek to wszystko widział, ale nagle zrobiło mi się gorąco. Nieznajomy kontynuował swoją rolę, jakby bawiło go to wszystko. Nie wierzyłam, że to się dzieje naprawdę. Chciałam się zaśmiać, ale zamiast tego odruchowo ścisnęłam jego dłoń.

Marek patrzył w naszym kierunku. Widziałam, jak jego twarz zmienia wyraz – z obojętności w coś na kształt zdziwienia i… irytacji? Może nawet zazdrości? Autobus się zatrzymał. To był mój przystanek.

– Muszę wysiąść – szepnęłam.

– To ja też – odpowiedział, jakby to była najnaturalniejsza rzecz na świecie.

Chwilę później oboje stanęliśmy na chodniku. W końcu odsunęłam się od niego, choć jeszcze przez moment czułam na sobie ciepło jego ramienia.

– Jesteś niezły w te klocki – powiedziałam, próbując ukryć zmieszanie.

– Lata praktyki – odpowiedział z rozbawieniem.

– Czyli często udajesz cudzych chłopaków?

– Nie, ale może powinienem zacząć. Weź mój numer, nigdy nie wiadomo, kiedy znów będziesz potrzebować chłopaka na niby. Mam na imię Adam.

Znów się pojawił

Zaśmiałam się, choć nie byłam pewna, czy bardziej mnie bawi ta sytuacja, czy fakt, że naprawdę biorę od niego karteczkę z numerem.

– Dzięki – powiedziałam i zrobiłam krok do tyłu. – Na pewno się nie przyda, ale miło było cię poznać.

Odwróciłam się i ruszyłam w stronę domu, myśląc, że to koniec tej dziwnej znajomości. Następnego dnia rano stałam na przystanku w tym samym stanie, co zawsze – niewyspana, marząca o weekendzie i z kubkiem kawy w dłoni. Czekałam na autobus, gdy poczułam na sobie czyjś wzrok. Podniosłam głowę i aż mnie zatkało.

Opierał się o słup w nonszalanckiej pozie, ręce schował do kieszeni płaszcza, a na twarzy miał ten sam rozbawiony uśmiech, co wczoraj. Adam.

– Dzień dobry, kochanie – rzucił swobodnie.

Zanim zdążyłam zareagować, podszedł bliżej i cmoknął mnie w policzek. Zamarłam.

– Co ty tutaj robisz? – wysyczałam, odruchowo odsunęłam się o krok.

– Pomyślałem, że możemy zrobić z tego tradycję. Co ty na to?

Był nachalny

Patrzyłam na niego, próbując zrozumieć, czy to jakiś żart. Wczoraj w autobusie pomógł mi spontanicznie, ale dlaczego teraz pojawia się tutaj, na moim przystanku?

– Nie przypominam sobie, żebym cię tu zapraszała – powiedziałam.

– Nie zapraszałaś – przyznał. – Ale pomyślałem, że fajnie byłoby się zobaczyć. Wczoraj świetnie nam poszło, może powinniśmy to kontynuować?

– Kontynuować?

– Nasz mały romans – odparł z lekkim uśmiechem.

Nie wiedziałam, czy żartuje, czy mówi poważnie, ale w jego oczach czaiło się coś, co sprawiło, że poczułam dziwne ciepło w żołądku. Było mi miło, że ktoś tak przystojny nagle zwraca na mnie uwagę. Ale może powinnam się po prostu odwrócić i to zignorować?

Zanim zdążyłam podjąć decyzję, nadjechał autobus. Adam wskazał głową drzwi.

– Idziemy, skarbie?

Miał tupet, to musiałam mu przyznać. Ale zamiast odpowiedzieć, weszłam do autobusu. Po chwili on zrobił to samo i stanął tuż obok mnie, jakbyśmy faktycznie byli parą.

Czułam się dziwnie

To, co miało być jednorazową zabawną akcją, nagle zaczynało wyglądać jak początek czegoś więcej. A ja kompletnie nie wiedziałam, co z tym zrobić. Adam pojawiał się codziennie – na przystanku, w autobusie, a nawet w pobliżu mojej pracy. Na początku traktowałam to jako zabawną grę, ale on przejmował inicjatywę.

– Może kawa po pracy? – zapytał któregoś dnia.

– Adam, to nie miało tak wyglądać. To była jednorazowa akcja.

– A jeśli ja nie chcę, żeby to się skończyło? – odpowiedział, patrząc mi prosto w oczy.

Zaczęłam czuć, że coś wymyka się spod kontroli.

Kilka dni później wróciłam do domu i zamarłam. Adam stał pod moim blokiem.

– Skąd wiesz, gdzie mieszkam?!

– To nie było trudne – uśmiechnął się lekko. – Chciałem cię po prostu zobaczyć.

Zrobiłam krok w tył. Jeszcze tydzień temu to wszystko wydawało się zabawne. Teraz Adam nie był już uroczym nieznajomym z autobusu. Teraz wydawał się kimś… niebezpiecznym.

Zaniepokoiłam się

Nie spałam całą noc. Każdy dźwięk wydawał mi się podejrzany, każdy cień za oknem sprawiał, że podskakiwałam. Rano wstałam wykończona, ale z jedną myślą w głowie – muszę coś z tym zrobić.

W pracy nie mogłam się skupić. Co chwilę spoglądałam na telefon, jakby miał mnie zaatakować kolejnym niepokojącym SMS-em. Nic nie przyszło. Wychodząc, rozejrzałam się ostrożnie. Nie było go. Odetchnęłam i ruszyłam szybkim krokiem w stronę przystanku. Może rzeczywiście sobie wmówiłam, że to coś groźnego?

Wsiadłam do autobusu i dopiero po chwili go zobaczyłam. Stał na końcu pojazdu i patrzył na mnie. Nie uśmiechał się. Zrobiło mi się zimno.

Przez całą drogę nie spuszczał ze mnie wzroku. Nie podszedł, nie odezwał się, ale sama jego obecność sprawiła, że zaczęło mi brakować powietrza. Wysiadłam przystanek wcześniej, chcąc go zgubić, ale kiedy spojrzałam przez ramię, zobaczyłam, że idzie za mną. Przyspieszyłam kroku.

Skręciłam w boczną uliczkę. Serce waliło mi w piersi, dłońmi ściskałam pasek torebki, gotowa użyć go jak broni.

Byłam przerażona

Odwróciłam się gwałtownie.

– Czego ty ode mnie chcesz?! – krzyknęłam.

– Wiesz, że mnie potrzebujesz.

– Nie, to się skończyło! To nigdy nawet się nie zaczęło!

Zrobił krok w moją stronę.

– Spędziliśmy razem tyle czasu. Było ci ze mną dobrze.

Czułam, że jeśli nie ucieknę teraz, to już nigdy nie będę miała spokoju.

– Jeśli jeszcze raz mnie dotkniesz, pójdę na policję – powiedziałam najpewniej, jak potrafiłam.

Przez moment patrzył na mnie, po czym… uśmiechnął się.

– Do zobaczenia.

Odwrócił się i zniknął za rogiem. Stałam tam jeszcze przez chwilę, drżąc. Nie wiedziałam, czy to koniec, czy dopiero początek.

Aleksandra, 26 lat

Reklama

Czytaj także:
„Po śmierci męża poczułam się, jakbym otworzyła jego komnatę tajemnic. Z komornikiem już prawie się zaprzyjaźniłam”

„Już od dawna na prezent chciałam w końcu dostać wnuka. Niestety, ostatnie o czym myśli moja córka, to rozmnażanie”
„Wyszłam za mąż za mężczyznę z przeszłością. Wytykali mnie palcami, a teraz mi zazdroszczą, bo jestem królową życia”

Reklama
Reklama
Reklama