Reklama

Zawsze myślałam, że dzień ślubu zapamiętam jako najpiękniejszy w życiu. Moje serce waliło jak oszalałe, gdy staliśmy z Piotrkiem przed ołtarzem, gotowi złożyć przysięgę. Oczy wszystkich gości były wlepione w nas. Na szczęście wszystko się udało i potem mogliśmy ruszyć na naszą zabawę weselną. Którą planowaliśmy skończyć dopiero rano.

Reklama

Wszystko się wydało

Mój świeżo poślubiony mąż wyglądał jak książę z bajki – idealnie skrojony garnitur, nienaganna fryzura. Kiedy wszyscy zajęli już swoje miejsca przy długim stole, Piotrek wstał, uniósł kieliszek i zaczął wznosić toast.

– Dziękuję wam, że jesteście tutaj, żeby świętować nasz ślub.

Goście uśmiechnęli się, a ja posłałam mu spojrzenie pełne czułości.

– W tym ważnym dniu chciałbym jednak wspomnieć o osobie, która najbardziej zasłużyła się dla naszego związku.

Rozległy się brawa. Myślałam, że zacznie mówić o mnie, o naszej miłości i wspólnej przyszłości.

– Filip, mówię o tobie.

Zapadła cisza. Nie wiedziałam, o czym Piotrek mówi. Spojrzenia gości zaczęły błądzić po sali, aż w końcu ktoś zaczął klaskać, próbując rozładować napięcie.

– Filipie! Nie chowaj się, pokaż się.

Człowiek, którego nie rozpoznałam w pierwszej chwili, wstał. Poczułam, jak zimny pot spływa mi po plecach.

– Chciałbym wam przedstawić prawdziwego bohatera tego wieczoru. Człowieka, bez którego ta historia nie miałaby miejsca. To mój kuzyn Filip, mężczyzna, który podbił serce mojej pięknej żony Anety.

Chciałam zniknąć

Nie zdążyłam nawet wstać, gdy Piotrek wyjął z kieszeni mały pilot.

– A teraz, żebyście nie mieli wątpliwości… – powiedział, klikając coś.

Nagle na ogromnym ekranie za nami pojawiły się zdjęcia. Ja i Filip, przytuleni w parku. A potem inne zdjęcia, w sytuacjach, których nikt nie powinien widzieć. Na sali dały się słyszeć szmery rozmów.

– Myślę, że to Filipowi należy się panna młoda – dodał Piotrek, po czym skłonił się teatralnie.

Goście wpatrywali się we mnie jak w dzikie zwierzę w klatce. Filip uśmiechał się.

– Piotrek, ty… – wydusiłam, ale nie mogłam dokończyć.

Nagle rozległ się wybuch śmiechu gdzieś z końca sali. Wtedy zrozumiałam, że nie mogę tego znieść. Ruszyłam w stronę wyjścia.

Wbiegłam na ulicę. Nie dbałam o to, co pomyślą mijający mnie ludzie. Byle dalej od tej sali.

– Aneta! Zaczekaj! – Usłyszałam za sobą.

Odwróciłam się. To był Filip. Zatrzymał się kilka metrów ode mnie, z trudem łapiąc oddech.

– Aneta… ja… Przepraszam.

Wyśmiałabym go, gdyby moje gardło nie było zaciśnięte. Przeprasza? Po tym wszystkim? Co on sobie myśli?

– Przepraszasz?! – Wykrzyknęłam w końcu.

O wszystkim wiedział

Zrobiłam krok w jego stronę. Chciałam go uderzyć, ale coś mnie powstrzymało.

– Wiedziałeś, że to się stanie? – Spytałam. – Oczywiście, że wiedziałeś – nie czekałam na odpowiedź. – Ty nie tylko wiedziałeś. Ty to zaplanowałeś.

– Nie! To Piotrek… – urwał.

– Mów natychmiast. Jakim cudem Piotrek miał te zdjęcia?! – Wrzasnęłam.

Filip zmieszał się jeszcze bardziej. W końcu podniósł ręce w geście poddania.

– Dowiedział się przez przypadek. Przysięgam! Miesiąc temu poszedłem na siłownię. Piotrek tam był. I zobaczył, jak w moim telefonie wyświetla się wiadomość od ciebie. Przycisnął mnie tak, że musiałem mu wszystko powiedzieć.

Poczułam, jak grunt usuwa mi się spod nóg. To wszystko było jak koszmar, z którego nie mogłam się obudzić. Piotrek wiedział od miesiąca. Przez miesiąc knuł, planował, czekał na ten dzień, by zrobić ze mnie pośmiewisko.

– A ty? – rzuciłam w końcu. – Czemu nic nie zrobiłeś, żeby mnie ostrzec? Chciałeś zabawić się moim kosztem? Myślisz, że to jest zabawa? Romansik, emocje, trochę dramatu na boku. Ale to moje życie!

Było mi wstyd

Odwróciłam się i ruszyłam przed siebie. W głowie wciąż widziałam te spojrzenia gości – pełne szoku, litości, a niektóre, co najgorsze, szyderczego rozbawienia. Nagle coś błysnęło w szybie mijanej witryny. Zatrzymałam się i spojrzałam na swoje odbicie. Nie mogłam uwierzyć, że ta postać to ja.

Suknia ślubna wyglądała jak rekwizyt z taniego przedstawienia, a moje oczy były czerwone i opuchnięte. Makijaż rozmazał się tak, że wyglądałam jak postać z horroru.

Weszłam do sklepu. Był pusty. Kobieta za ladą uniosła głowę. Jej twarz wyrażała wszystko: zdziwienie, lęk i odrobinę współczucia.

– Potrzebuję czegoś… zwykłego – powiedziałam, wskazując na wieszak z sukienkami.

Kobieta chwilę milczała, po czym bez słowa podała mi jakiś ciuch. Przymierzyłam nie patrząc w lustro. Zapłaciłam gotówką, zostawiając suknię na podłodze w kącie sklepu.

– A co z tym? – zapytała sprzedawczyni.

– Nie potrzebuję.

Wyszłam na ulicę, czując się nieco mniej jak bohaterka taniej tragedii. W głowie pojawiła się tylko jedna myśl: muszę zniknąć, zanim ktokolwiek mnie znajdzie. Telefon w torebce dzwonił bez przerwy. Wiedziałam, że to moja mama. Wyłączyłam go i schowałam głęboko w kieszeni.

Czułam się zdruzgotana

Znalazłam się w parku na obrzeżach miasta. Usiadłam na ławce i próbowałam zebrać myśli. Nie zauważyłam, kiedy usiadł obok mnie mężczyzna.

– Ciężki dzień? – zapytał spokojnym głosem.

Spojrzałam na niego. Był starszy, z siwymi włosami i pogodnym spojrzeniem. W rękach trzymał kubek kawy z pobliskiej budki.

– Można tak powiedzieć – odparłam, uśmiechając się gorzko. – Moje życie właśnie rozpadło się na kawałki.

– Ruiny to dobry fundament, żeby budować coś solidnego. Ludzie podnoszą się nawet po największych katastrofach.

– Nic pan o mnie nie wie! To nie tylko moja porażka. To była publiczna egzekucja!

Patrzył gdzieś w dal, jakby szukał słów.

– Może nie wiem wszystkiego, ale widzę, że walczysz, nawet jeśli w to nie wierzysz. I to jest najważniejsze.

Siedzieliśmy chwilę w milczeniu. W końcu wstał.

– Może dziś tego nie widzisz, ale to nie koniec, tylko nowy początek, nawet jeśli na razie wygląda jak piekło.

Skinął mi głową i odszedł, zostawiając mnie z ciężarem własnych myśli. Może miał rację. Może jeszcze da się coś zrobić. Ale od czego zacząć?

Aneta, 29 lat

Reklama

Czytaj także:
„Rodzina się ze mnie śmieje, że zamiast prawnikiem zostałem fryzjerem. Nie wiedzą, ile kasy płynie do mojej kieszeni”
„Mąż myślał, że po 10 latach małżeństwa może mnie rzucić jak worek śmieci. Zacznie nowe życie z inną, ale jako biedak”
„Zaszłam w ciążę, ale nie wiedziałam z kim. Ostatnie czego potrzebowałam to genetycznego totolotka”

Reklama
Reklama
Reklama