„Uczucie mnie zaskoczyło. Niby to chłopak najlepszej przyjaciółki, ale jak tu walczyć z miłością?”
„Usiedliśmy we trójkę na kanapie. Basia trajkotała, śmiała się głośno, jak to miała w zwyczaju. On słuchał uważnie, czasem coś dopowiedział, ale kiedy mówiłam ja, patrzył tylko na mnie. Może to było głupie, może to tylko moje złudzenie... Ale wtedy poczułam coś dziwnego. Jakby moje ciało już wiedziało coś, czego umysł jeszcze nie potrafił nazwać”.

Nigdy nie planowałam tego, co się wydarzyło. Właściwie byłam przekonana, że znam swoje granice, że lojalność wobec przyjaciół jest dla mnie ważniejsza niż chwilowe zauroczenia. A jednak... życie lubi wystawiać nasze zasady na próbę. Kiedy Basia przedstawiła mi swojego nowego chłopaka, nie przypuszczałam, że coś we mnie poruszy. Myślałam, że go po prostu polubię, jak każdego faceta przyjaciółki. Tymczasem wystarczyło jedno jego spojrzenie, kilka rozmów, kilka przypadkowych dotknięć dłoni i wszystko zaczęło się sypać. Nie chciałam tego. Naprawdę. Nie szukałam miłości tam, gdzie nie powinnam. Tyle że serce zupełnie mnie nie słuchało, a rozsądek… przestał mieć cokolwiek do powiedzenia.
Pożegnał się jakby z żalem
Poznałam go w piątkowy wieczór, kiedy wpadłam do Basi tylko na chwilę, oddać jej kurtkę, którą zostawiła u mnie po ostatnim spotkaniu. W drzwiach prawie na niego wpadłam — dosłownie. Pachniał obłędnie: tak ciepło i świeżo, jakby dopiero co wyszedł spod prysznica, ale zdążył spryskać się czymś, co pachniało lepiej niż wszystkie perfumy w drogerii.
— O, to ty jesteś ta słynna Nina? — zapytał z uśmiechem.
Przytaknęłam, czując, jak palą mnie policzki. Basia wypadła z pokoju, cała rozpromieniona.
— No, to poznajcie się w końcu! To Igor. Igor, to Nina, moja najstarsza i najulubieńsza kumpela.
Podał mi rękę. Dłoń miał ciepłą, pewną. Przytrzymał ją może o sekundę za długo, ale wtedy jeszcze niczego sobie nie dopowiadałam. Po prostu był miły, przystojny, pewny siebie, z tym błyskiem w oku, który sprawia, że dziewczynom miękną kolana. Usiedliśmy we trójkę na kanapie. Basia trajkotała, śmiała się głośno, jak to miała w zwyczaju. On słuchał uważnie, czasem coś dopowiedział, ale kiedy mówiłam ja, patrzył tylko na mnie. Może to było głupie, może to tylko moje złudzenie... Ale wtedy poczułam coś dziwnego. Jakby moje ciało już wiedziało coś, czego umysł jeszcze nie potrafił nazwać.
Kiedy wychodziłam, pożegnał się jakby z żalem.
— Fajnie było cię poznać. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy.
Zamiast odpowiedzieć, po prostu się uśmiechnęłam. I przez całą drogę do domu nie mogłam przestać o nim myśleć.
Odprowadził mnie wzrokiem
Spotkaliśmy się znowu tydzień później, na domówce u Basi. Było trochę więcej ludzi, muzyka grała za głośno, ktoś rozlał drinka na dywan, a w kuchni trwały nerwowe poszukiwania papierowych ręczników. W całym tym chaosie nagle usłyszałam jego głos tuż za sobą:
— Masz może ochotę na coś mocniejszego niż cola z plastiku?
Obróciłam się i zobaczyłam go z dwoma kieliszkami w dłoni. Uśmiechnęłam się, a on podał mi jeden z nich. Odprowadził mnie wzrokiem, kiedy sięgałam po drinka, i nie odwracał spojrzenia, kiedy go piłam. Poczułam się nieswojo... ale i dziwnie piękna.
Basia w tym czasie gdzieś zniknęła. Chyba przesiadywała z kimś w łazience i opowiadała o swoich ostatnich zakupach. W każdym razie... zostaliśmy sami. Staliśmy przy parapecie, patrząc na światła miasta. Rozmawialiśmy o muzyce, o książkach, o tym, że nie lubimy tych samych filmów. Śmialiśmy się. Za dużo i zbyt nerwowo. W pewnym momencie Igor popatrzył mi prosto w oczy. Tak długo, że aż odwróciłam wzrok. Milczenie przeciągało się niebezpiecznie.
— Wiesz, jesteś inna niż myślałem — powiedział cicho.
— A co myślałeś? — zapytałam bez namysłu.
— Że jesteś zwykłą koleżanką mojej dziewczyny.
Zatkało mnie. Mógł to powiedzieć inaczej. Mógł w ogóle tego nie mówić. A jednak powiedział. I z tego, jak patrzył, jak się uśmiechał… wiedziałam, że to nie tylko słowa. Nie uciekłam. Nie powiedziałam „przestań” ani „uważaj na słowa”. Po prostu zostałam.
Najbardziej zdradliwy pocałunek
Półtora tygodnia później spotkaliśmy się zupełnie przypadkiem. Tak przynajmniej chciałam wierzyć. Byłam z koleżanką w galerii handlowej, kiedy zadzwonił telefon. Obcy numer. Odebrałam i usłyszałam ten głos:
— Hej, tu Igor. Mam nadzieję, że nie masz mi za złe, że wziąłem twój numer od Basi. Mówiła, że macie iść do kina, pomyślałem, że może dołączę?
Zgodziłam się. Zbyt szybko, zbyt entuzjastycznie. Moja koleżanka wymówiła się bólem głowy, pewnie coś wyczuła. Zostaliśmy więc sami. Znów. Film był nudny, ale nieważne. Igor siedział tak blisko, że czułam ciepło jego ramienia. W ciemności pozwoliłam sobie na słabość — nie odsunęłam się, kiedy jego ręka dotknęła mojej. Nie zaprotestowałam, kiedy splótł nasze palce. A kiedy film się skończył i wyszliśmy na chłodne powietrze, nie mogłam już udawać, że nic się nie dzieje.
— Wiem, że to nie powinno się dziać — powiedział. — Naprawdę wiem.
Zatrzymałam się. Patrzyliśmy na siebie w ciszy przez sekundę, może dwie. Potem on zrobił krok w moją stronę i delikatnie pocałował mnie w policzek. To był najdłuższy, najbardziej niewinny i jednocześnie najbardziej zdradliwy pocałunek, jaki w życiu dostałam. Nie odwzajemniłam go, ale też nie odepchnęłam Igora.
Wróciłam do domu z bijącym sercem i wyrzutami sumienia, które próbowałam uciszyć racjonalnymi myślami. „To przecież tylko w policzek. Nic się nie stało”. A przecież wszystko się zmieniło.
Nienawidziłam siebie za to
Basia zadzwoniła do mnie dwa dni później. Była roztrzęsiona.
— Nina, muszę się wygadać. Mogę do ciebie wpaść?
Zgodziłam się, choć serce waliło mi jak szalone. Bałam się, że coś podejrzewa. Albo już wie. Nie spałam dobrze od tego wieczoru w kinie. Nie mogłam przestać analizować, co się wydarzyło. Co myślę, co czuję, co powinnam zrobić i co zrobi Igor. Czy w ogóle coś zrobi.
Basia przyszła z winem i chipsami, jakbyśmy miały świętować. Usiadła na mojej kanapie, podciągnęła nogi pod siebie i zaczęła mówić. Nie przerywałam jej, nawet kiedy coraz bardziej drżały mi dłonie.
— Mam wrażenie, że coś się zmieniło — powiedziała. — Że on jest jakiś inny. Czasem jakby był nieobecny. Patrzy na mnie, ale jakby przez szybę. I ostatnio zaczął więcej wychodzić sam. Mówi, że musi się przewietrzyć. Że potrzebuje przestrzeni.
Patrzyłam na nią i czułam, jak dusi mnie własna cisza.
— Wiesz, czasem się boję, że to się po prostu sypie — dodała cicho. — A ja nie wiem, co zrobiłam nie tak.
Powinnam wtedy coś powiedzieć. Powiedzieć prawdę: że to nie jej wina, że nie zrobiła nic złego. Że to ja, my, że to wszystko się dzieje za jej plecami, kiedy ufa nam obojgu. Zamiast tego podałam jej kieliszek i powiedziałam:
— Może to tylko chwilowe. Może się pogubiliście, ale wrócicie do siebie.
Kłamałam. I nienawidziłam siebie za to.
Nie oddzwoniłam
To stało się w niedzielę. Pamiętam dokładnie, bo nie powinnam wtedy tam być. Igor napisał, że potrzebuje porozmawiać. „Tylko porozmawiać” — napisał. I że Basi nie będzie, bo pojechała na weekend do rodziców. Nie powinnam iść. Wiedziałam, jak to wygląda. Jakie może mieć konsekwencje. A jednak się zgodziłam. Może dlatego, że sama też potrzebowałam tej rozmowy. Może dlatego, że tak naprawdę już wtedy wiedziałam, że granica została przekroczona.
Otworzył mi w bluzie i dresach. Wyglądał jak ktoś, kto nie spał całą noc.
— Dzięki, że przyszłaś — powiedział cicho.
Usiedliśmy na kanapie. Przez chwilę panowała nieznośna cisza. W końcu spojrzał na mnie tak jak wtedy — zbyt długo, zbyt intensywnie.
— Nie mogę przestać o tobie myśleć — stwierdził.
Nie odpowiedziałam. Nie musiałam. Milczenie było zgodą. Nie wiem, kto pierwszy się nachylił. Poczułam jego usta na swoich i wszystko inne przestało mieć znaczenie. Było cicho, ciepło, miękko, a jednocześnie intrygująco. I nagle świat się zatrzymał. Nie było żadnego „kocham”, żadnego „zostanę z tobą”. Tylko ja i on, zaplątani w coś, czego nie dało się już cofnąć.
Wyszłam od niego dopiero po północy. Na ulicy było chłodno. Telefon miałam w trybie cichym. Zobaczyłam dwa nieodebrane połączenia. Jedno od Basi. Nie oddzwoniłam.
Zostałam sama
Basia dowiedziała się po dwóch tygodniach. Nie ode mnie. Nigdy nie miałam odwagi jej tego powiedzieć. Ktoś widział mnie i Igora razem. Może w kawiarni, może jak wsiadałam do jego samochodu. Plotki zrobiły swoje. Dzwoniła do mnie osiem razy, a ja nie odebrałam ani razu. W końcu przysłała jedną wiadomość: „Nie wierzę, że to zrobiłaś. Żegnaj”. I tyle. Tak się skończyło ponad dziesięć lat przyjaźni. Po prostu nastała cisza, której nie umiałam już niczym przerwać.
Z Igorem nie jesteśmy razem. Nie, nie zostawił jej dla mnie. Tak naprawdę nigdy nie miał tego w planach. Byłam dla niego... ucieczką. Ciekawością. Czymś innym niż to, co miał codziennie. Kiedy wszystko wyszło na jaw, po prostu się wycofał. Powiedział, że musi „wszystko przemyśleć”. Tydzień później zablokował mnie na Messengerze.
Zostałam sama. Bez niego. Bez niej. Z uczuciem, które nie miało prawa się zdarzyć. I z pytaniem, które wracało każdej nocy: Czy to naprawdę musiało się tak skończyć? Nie umiem na nie odpowiedzieć. Uczucia to jednak nie jest coś, nad czym mamy pełną kontrolę. Czasem po prostu się zakochujemy. W złym momencie, w niewłaściwej osobie, rujnując wszystko wokół. Nie dlatego, że chcemy. Tylko dlatego, że serce nie zna lojalności. Ono po prostu bije dla kogo chce.
Nina, 27 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „W grudniu najbardziej lubię prezenty. Nie przypuszczałem, że w tym roku niespodziankę zrobią mi żona i brat”
- „Nasze małżeństwo od dawna kręci się tylko wokół kanapy i telewizora. Mąż każdą inną rozrywkę uznaje za moją fanaberię”
- „Na firmowej wigilii dostałam niespodziewany prezent od koleżanki. Ten 1 drobiazg uratował mnie przed najgorszym”

