„To miały być idealne oświadczyny. Spanikowałem, gdy pierścionek nagle zniknął z pudełka”
„– Wyluzuj! Wszystko masz pod kontrolą. Kasia kocha ciebie, nie pierścionek. Poza tym, już wcześniej wybrałeś ten z małym diamentem, pamiętasz? Powiedziałeś, że to symbol twojej wiecznej miłości. Zastanawiałem się nad jego słowami, ale nie mogłem przestać się martwić. W końcu wybrałem pierścionek, ale prawdziwe kłopoty miały dopiero nadejść”.

Planowałem coś naprawdę specjalnego – chciałem się oświadczyć mojej ukochanej Kasi. Byłem podekscytowany i pełen nadziei, że będzie to moment, który oboje zapamiętamy na zawsze. Kasia była dla mnie wszystkim, jej uśmiech, ciepło i wsparcie sprawiały, że każdego dnia czułem się szczęśliwszy. Ale oświadczyny to nie była zwykła rzecz, chciałem, żeby wszystko było idealne.
Dlatego poprosiłem o pomoc Bartka, mojego najlepszego przyjaciela. Bartek to człowiek, na którym zawsze mogłem polegać, choć czasem miał nieco chaotyczne podejście do życia. Wiedziałem jednak, że nie zostawi mnie w potrzebie.
Wszystko wydawało się być pod kontrolą
Mieliśmy plan – kolacja przy świecach nad jeziorem, delikatna muzyka i w końcu moment, w którym wręczę jej pierścionek. Ale jak to często bywa, życie lubi płatać figle i przynosić niespodzianki. Mimo całego mojego podekscytowania, gdzieś w głębi serca odczuwałem niepokój, czy wszystko pójdzie zgodnie z planem. Jak się wkrótce okazało, miałem powody do obaw.
– Bartek, nie mogę się zdecydować – westchnąłem, wpatrując się w szklane gabloty pełne błyskotek. – Wydaje mi się, że to wszystko wygląda podobnie, ale nie jestem jubilerem. A co jeśli jej się nie spodoba?
Bartek klepnął mnie po plecach z uśmiechem, który miał rozładować moje napięcie.
– Wyluzuj! Wszystko masz pod kontrolą. Kasia kocha ciebie, nie pierścionek. Poza tym, już wcześniej wybrałeś ten z małym diamentem, pamiętasz? Powiedziałeś, że to symbol twojej wiecznej miłości.
Zastanawiałem się nad jego słowami, ale nie mogłem przestać się martwić. W końcu wybrałem pierścionek, ale prawdziwe kłopoty miały dopiero nadejść, gdy byliśmy już na wyjeździe. Parę tygodni później znowu naszły mnie wątpliwości.
– A jeśli coś pójdzie nie tak? Przypadkowe komplikacje zdarzają się cały czas.
– Janek, przestań się zadręczać! – Bartek podniósł brwi. – Plan jest doskonały. Kolacja nad jeziorem, a potem ta-dam! Klękasz, wyciągasz pierścionek i oświadczasz się. Jakie komplikacje?
Odchrząknąłem, czując jak żołądek podchodzi mi do gardła.
– Cóż, mówisz jakby wszystko było proste. Ale...
Nie dokończyłem zdania, bo nagle coś mi się przypomniało. Zacząłem nerwowo przeszukiwać kieszenie, potem szuflady, czując narastające napięcie.
– Co się dzieje? – Bartek spojrzał na mnie z niepokojem.
– Pierścionek! – wykrztusiłem w końcu, kiedy moje serce zaczęło walić jak oszalałe. – Nie ma go. Musiałem go gdzieś zostawić... Ale gdzie?
Poczułem, jak strach zaciska mi gardło
To miało być coś więcej niż tylko przedmiot, to był symbol tego, co Kasia dla mnie znaczyła. A teraz wydawało się, że mój plan zmierza ku katastrofie.
– Spokojnie, Janek – Bartek próbował mnie uspokoić. – Znajdziemy go. Ale najpierw musisz się uspokoić. Gdzie go ostatnio widziałeś?
Starałem się przypomnieć sobie szczegóły, ale panika zaczęła przysłaniać mi myślenie. Czułem, jak ziemia usuwa mi się spod nóg. Jak miałem teraz powiedzieć Kasi, że wszystko jest gotowe, kiedy nie miałem najważniejszego elementu?
Zdesperowany i pełen niepokoju postanowiłem skontaktować się z Magdą, moją siostrą, mając nadzieję, że może widziała pierścionek, zanim zniknął. Magda zawsze była osobą, która zauważała szczegóły, więc może pamiętała coś, co mogłoby mi pomóc. W końcu była u mnie parę dni wcześniej z mężem. Wybrałem jej numer, starając się ukryć drżenie w głosie.
– Cześć, Magda. Masz chwilę? – zacząłem niepewnie.
– Cześć. Jasne, co tam u ciebie? – odpowiedziała życzliwie, choć trochę zdziwiona moim telefonem.
Próbowałem ubrać w słowa to, co mnie trapiło, nie zdradzając jednocześnie moich planów wobec Kasi.
– Wiesz, zastanawiałem się, czy przypadkiem nie widziałaś pierścionka w moim mieszkaniu. Tego, który był na stoliku w salonie.
Usłyszałem ciszę po drugiej stronie słuchawki, a potem niepewny głos Magdy.
– Pierścionka? Nie, chyba nie... dlaczego pytasz?
– Nie, nic. Tak po prostu. Dzięki.
Magda nic nie powiedziała i też nie pomogła. Ostatecznie rozmowa nie przyniosła rozwiązania, a ja czułem, że znajduję się coraz bliżej przepaści. Strach i frustracja mieszały się w mojej głowie, a ja nie wiedziałem, jak mam poradzić sobie z tą sytuacją.
Usiadłem na kanapie i schowałem twarz w dłoniach.
– Przepadł, stary. Nie wiem, gdzie go posiałem. Zanim uzbieram na kolejny, miną wieki. A wszystko już zaplanowane. Jezioro, domek, kolacja...
Bartek spojrzał na mnie ze zmieszaniem, ale potem jego oczy zaświeciły się.
– Czekaj... Kiedy pomagałem ci z innymi rzeczami, włożyłem go do jednej z szuflad, żeby nie zginął.
– Co?! – wybuchłem, czując jak ulga miesza się z gniewem. – Teraz mi mówisz?!
Bartek wzruszył ramionami z przepraszającym uśmiechem.
– Zapomniałem... Przepraszam, stary. Ale chyba najważniejsze, że się znalazł, nie?
Ulga zalewała mnie falą, ale równocześnie czułem narastający gniew na Bartka za jego nieostrożność. Jednak teraz wiedziałem, gdzie szukać i miałem nadzieję, że uda się naprawić sytuację, zanim będzie za późno.
Po odkryciu, że pierścionek był przez cały czas bezpieczny, czułem mieszaninę ulgi i gniewu, ale najważniejsze było to, że pierścionek się odnalazł.
Nadszedł ten moment
Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak bardzo się stresowałem. Może wtedy, gdy dzwonili z pierwszej poważnej pracy, może kiedy musiałem przemawiać na ślubie siostry. Ale to? To było zupełnie inne. Stałem nad jeziorem i czułem, jak serce tłucze się jak oszalałe. W kieszeni marynarki miałem małe, czarne pudełko, a w środku – coś, co miało zmienić wszystko.
Wszystko było gotowe. Stolik na pomoście, delikatne świece osłonięte od wiatru, kieliszki, serwetki, nawet ten cholerne jazzowe tło, które miało być „nastrojowe, ale nie zbyt oczywiste”. Cały dzień powtarzałem sobie, że przecież Kasia się zgodzi. Że przecież wszystko między nami jest dobre, spokojne, pełne. Ale teraz, kiedy miała tu zaraz przyjść, miałem wrażenie, że nogi mam z waty.
Zobaczyłem ją w oddali. Szła powoli, z lekkim uśmiechem. Miała na sobie tę lnianą sukienkę, którą uwielbiam — prostą, ale z jakąś jej osobistą magią. Zawsze miała tę magię. Pomyślałem: „to jest właśnie ten moment, który zapamiętasz do końca życia, więc lepiej nie spieprz go, Janek”.
Usiadła naprzeciwko mnie, zapytała, dlaczego tak się uśmiecham. Nie odpowiedziałem, tylko nalałem wino, jakby miało mi dodać odwagi. Jedliśmy. Rozmawialiśmy. A ja nie słuchałem ani słowa z tego, co mówiłem. W głowie miałem tylko jedno pytanie. I moment, który ciągle przekładałem o minutę, potem dwie, a potem jeszcze trochę.
W końcu wstałem. Zrobiłem krok do niej, może trochę niezgrabnie, bo prawie zahaczyłem o nogę od stołu. Kucnąłem. Serio, czułem jak drży mi głos.
– Kasiu... – zacząłem, i zawiesiłem głos.
Spojrzała na mnie, z lekkim zaskoczeniem. W oczach miała coś pomiędzy niedowierzaniem a śmiechem. Sięgnąłem do kieszeni, wyjąłem pudełko. Otworzyłem je powoli, choć ręce miałem lodowate.
– Czy zostaniesz ze mną na dobre i złe? Na ten cały bałagan, życie, plany, dzieci, starość i poranne kawy?
Przez chwilę nie mówiła nic. Tylko patrzyła. Łzy napłynęły jej do oczu. A potem pokiwała głową i powiedziała cicho, ale pewnie:
– Tak.
I wtedy wszystko ucichło. Świat, stres, jezioro. Została tylko ona.
I pierścionek, który – nie wiem jakim cudem – założyłem jej bez lęku. Tak oto zakończył się mój chaotyczny majowy czas, który mimo że daleki od perfekcji, okazał się niezapomnianym krokiem w kierunku naszej wspólnej przyszłości.
Janek, 32 lata
Czytaj także:
- „Córka prosiła o złoty łańcuszek na komunię, ale jej chrzestny to skąpiec. Dał jej podróbę z tombaku kupioną na bazarze”
- „Mąż pojechał na majówkę z kumplami, a mnie zostawił samą w domu. Nawet nie zapytał o moje plany na długi weekend”
- „On miał żonę, a ja narzeczonego. Historia naszego związku to prawdziwy scenariusz na telenowelę”

