„To miał być zwykły wyjazd w Bieszczady. Zamiast odpoczywać na łonie natury, obrzucaliśmy się brudnymi sekretami ”
„To miała być zwykła kolacja. Jeden z tych wieczorów, kiedy wszyscy siadają przy stole zmęczeni po całym dniu chodzenia po górach, śmieją się z byle czego i podjadają z talerzy innych. Siedzieliśmy na werandzie, z talerzami pełnymi makaronu z sosem z paczki, bo nikomu nie chciało się gotować czegoś lepszego”.

- Redakcja
Mieszkam w Warszawie, choć ostatnio coraz częściej łapię się na tym, że miasto mnie męczy. Zawsze uważałam się za spokojną i raczej wycofaną – nie jestem typem, który gra pierwsze skrzypce w towarzystwie. Wolę słuchać niż mówić. Może właśnie dlatego tak dobrze dogaduję się z Maćkiem.
Z naszą paczką znamy się jeszcze ze studiów – Sylwia, Darek, Antek, Marta, no i Maciek. Każdy z nas jest inny, ale razem stanowiliśmy coś w rodzaju nieformalnej wspólnoty. Spotkania w barze, wspólne wypady, rozmowy do późna. No i właśnie ten wyjazd – Bieszczady. Miał być oderwaniem od codziennego życia. Miał być spokojem, ogniskami, śmiechem, zdjęciami na Instagramie z podpisem #slowlife.
Pierwsze dni rzeczywiście takie były
Wspólne śniadania na tarasie, spacery po górach, śmiechy Sylwii, które niosły się echem po dolinach. Antek wiecznie coś komentował, Darek rzucał żartami, Marta robiła zdjęcia, a ja… po prostu obserwowałam. Maciek zawsze trzymał się trochę z boku. Może dlatego to właśnie jemu opowiadałam o rzeczach, o których nikomu innemu nie mówiłam. Miał w sobie coś kojącego – spokój, którego tak bardzo mi brakowało.
Nigdy się do tego nie przyznałam, nawet przed sobą, ale kiedy Maciek milczał, a ja siedziałam obok, czułam się bezpiecznie. Może nawet bardziej, niż powinnam. Ale wtedy jeszcze wszystko wydawało się proste. Przynajmniej przez te pierwsze dni.
Wieczór trzeciego dnia – ognisko, piwo, śmiechy.
– To kto by się zakochał w Antku? Ręka w górę! – rzuciła Marta.
– Zależy, który Antek – mruknęła Sylwia i wzięła łyk wina.
– Taki, co dźwiga ci plecak pod górkę – roześmiał się Darek.
– Albo taki, co cię nosi na rękach… i zrzuca w rów – dodał Maciek z ledwo dostrzegalnym uśmiechem.
Wszyscy się śmiali, ale ja spojrzałam wtedy na Sylwię. Jej mina była dziwna – trochę rozbawiona, trochę chłodna. A Antek? Udawał, że nie zauważył.
Później, gdy ogień przygasał, usiedliśmy z Maćkiem trochę na uboczu.
– Czasem mam wrażenie, że oni wszyscy grają jakieś role – powiedziałam.
– A my? – zapytał cicho Maciek.
Spojrzałam na niego. Jego profil, lekko rozczochrane włosy, spokojny głos.
– My… chyba jesteśmy jedynymi, którzy nie udają.
Nie odpowiedział. Ale przez chwilę siedzieliśmy tak w milczeniu, jakby to wystarczyło.
To miała być zwykła kolacja. Jeden z tych wieczorów, kiedy wszyscy siadają przy stole zmęczeni po całym dniu chodzenia po górach, śmieją się z byle czego i podjadają z talerzy innych. Siedzieliśmy na werandzie, z talerzami pełnymi makaronu z sosem z paczki, bo nikomu nie chciało się gotować czegoś lepszego. Marta coś opowiadała o dziwnym spotkaniu z parą turystów, Antek jak zwykle próbował być zabawny, a Sylwia śmiała się głośno, jakby chciała wszystkim przypomnieć, że to ona tu rządzi.
Nastała cisza
Wtedy Darek, który dotąd głównie milczał i popijał swoje piwo, rzucił nagle:
– Wiecie, że ja Sylwię znam trochę lepiej?
Nastała cisza. Taka, której się nie planuje. Marta przestała mówić w pół zdania, a Maciek uniósł wzrok znad talerza i spojrzał na mnie z pytaniem w oczach. Antek się nie ruszył. Przez moment nie zrozumiał, o co chodzi, albo nie chciał zrozumieć.
– Co ty gadasz? – zapytał w końcu, pół żartem, pół serio.
– No wiesz… trochę lepiej – powtórzył Darek i uśmiechnął się kącikiem ust. – Nie tylko z widzenia, jeśli wiesz, co mam na myśli.
– Darek, przestań – powiedziała Sylwia szybko, śmiejąc się, ale jej głos był napięty. – Naprawdę, nie ten moment na głupie teksty.
– Czemu? Przecież to nic takiego. Spotkaliśmy się parę razy. Dorośli ludzie, prawda?
Antek zmarszczył brwi. Odłożył widelec na stół i spojrzał na Sylwię.
– Co on wygaduje?
– Darek, zamknij się – powiedziała Sylwia przez zaciśnięte zęby. – To było dawno i nic nie znaczyło.
– Dawno? – Darek parsknął. – Sylwia, to było tydzień przed tym, jak zaczęłaś kręcić z Antkiem.
Antek wstał tak gwałtownie, że krzesło się przewróciło. Patrzył na Sylwię z niedowierzaniem. Widziałam, jak jego dłonie zaciskają się w pięści.
– Serio? – zapytał cicho. – To ma być jakiś żart?
Sylwia spojrzała mu prosto w oczy. Już się nie uśmiechała.
–Antek, nie obiecywałam ci niczego.
Nikt się nie odezwał
Marta patrzyła na talerz, jakby mogła się w nim schować. Maciek udawał, że nie widzi, co się właśnie stało. Antek odwrócił się, kopnął przewrócone krzesło i wyszedł z domku, trzaskając drzwiami.
– Gratulacje, Darek – powiedziałam ostro. – Świetny moment.
– Myślałem, że wszyscy tu jesteśmy dorośli – rzucił, ale bez przekonania. Sylwia nie odezwała się już ani słowem.
Później próbowałam z nią porozmawiać. Siedziała na kanapie, zapatrzona w telefon, jakby tam szukała innego świata. Usiadłam obok niej.
– Wszystko w porządku?
– Nie teraz – rzuciła krótko i wstała, jakby moja obecność ją denerwowała.
Poszłam więc na górę. Maciek siedział przy oknie, wpatrzony w ciemność za szybą.
– Wszyscy tu wariują – powiedziałam. – Ja też chyba zaczynam.
– Może po prostu za długo przebywamy wszycy razem – odpowiedział spokojnie. – Albo niektórzy za bardzo się boją być sami.
– Myślisz, że to się jeszcze jakoś naprawi?
Nie odpowiedział. Ale spojrzał na mnie w taki sposób, jakby wiedział, że niektórych rzeczy nie da się już posklejać.
Poranek był dziwnie cichy
Zazwyczaj ktoś już krzątał się w kuchni, ktoś inny narzekał na ból nóg albo wrzucał coś śmiesznego na grupowy czat. Tym razem nikt się nie odzywał. Wyszłam z pokoju i zobaczyłam Martę przy stole z kubkiem kawy. Spojrzała na mnie, ale nic nie powiedziała. Tylko wzruszyła ramionami.
– Antek wrócił? – zapytałam.
– Spał w aucie – odpowiedziała cicho. – Widziałam, jak rano się zakradał do łazienki. Nie rozmawia z nikim.
Sylwia zeszła chwilę później. Włosy związała w niedbały kucyk, miała na sobie bluzę Antka. Nie wiem, czy zrobiła to specjalnie, czy po prostu było jej zimno, ale widziałam, jak Darek zaciska usta, gdy na nią spojrzał. Nikt nie komentował.
Siedzieliśmy tak chwilę, kiedy nagle Darek wstał.
– Skończmy z tą farsą. Trzeba pogadać, raz a dobrze.
– Może odpuść sobie dziś, co? – powiedziała Marta. – Naprawdę już wystarczy.
– Wystarczy, jak Antek przestanie zachowywać się jak dzieciak – rzucił Darek i ruszył w stronę wyjścia. – Idę mu coś wytłumaczyć.
– Darek, nie... – zaczęła Sylwia, ale było już za późno.
Pobiegłam za nim razem z Martą
Zastaliśmy ich przy samochodzie. Antek siedział na masce z papierosem w ręku, jakby czekał. Kiedy zobaczył Darka, od razu wstał.
– Czego chcesz?
– Porozmawiać jak facet z facetem – odpowiedział Darek.
– Za późno na rozmowy – powiedział Antek i zrobił krok do przodu. – Załatwiłeś to wczoraj.
Widziałam, jak się napinają. Nie było już odwrotu. Najpierw tylko się popchnęli. Potem padł pierwszy cios.
Marta krzyczała, Sylwia stała nieruchomo. Ja wbiegłam między nich, ale nie zdążyłam nic zrobić – Maciek pojawił się nagle i rozdzielił ich siłą, krzycząc na obu. Darek miał rozcięty łuk brwiowy, Antek drżał cały, jakby sam siebie się bał.
– Dosyć tego! – krzyknął Maciek. – Macie po dwadzieścia kilka lat, a zachowujecie się jak w liceum!
– Odwal się, Maciek – burknął Antek. – Nie wiesz, co się dzieje.
– Wiem aż za dobrze – powiedział Maciek cicho. – I mam tego dosyć.
Odwrócił się i poszedł do domku. Poszłam za nim chwilę później. Siedział już przy drzwiach, z plecakiem w dłoni.
– Co robisz?
– Wychodzę.
– Gdzie?
– Gdziekolwiek. Po prostu mam dość. Nie pasuję tu.
– Maciek, nie możesz tak po prostu wyjść.
Spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko, ale smutno.
– A dlaczego nie? Jedyne, co tu robimy, to ranimy siebie nawzajem. Nie jestem stąd. Nigdy nie byłem.
Chciałam coś powiedzieć, zatrzymać go, ale nie zdążyłam. Wyszedł. Zatrzasnął za sobą drzwi. I nie wrócił na noc.
Tej nocy nie spałam. Marta też nie. Leżałyśmy w łóżkach, wpatrzone w sufit. Milczenie było głośniejsze niż jakiekolwiek słowa.
– Myślisz, że coś mu się stało? – zapytała w końcu Marta.
– Nie wiem – odpowiedziałam. I naprawdę nie wiedziałam.
Rano nikt nie żartował
Nikt nie robił kawy, nie rzucał sucharów. Tylko Marta patrzyła przez okno i szeptała, że Maciek jeszcze nie wrócił. Na początku wszyscy myśleli, że poszedł się przejść. Ale czas mijał, a jego nie było.
Wyszliśmy razem. Najpierw szliśmy w milczeniu, potem zaczęliśmy się wzajemnie oskarżać. Darek warczał, że to przez Sylwię. Sylwia odcięła się, że Maciek po prostu miał wszystkiego dość. Antek wybuchł, powiedział, że to ona rozpieprzyła całą paczkę. Marta płakała. Ja krzyczałam, że wszyscy są bezmyślni.
Pierwszy raz od początku wyjazdu przestałam się kontrolować. Wrzeszczałam, aż zabrakło mi tchu. Sylwia patrzyła na mnie bez słowa.
Znaleźliśmy Maćka przypadkiem. Siedział na skale, wpatrzony w dolinę. W rękach miał telefon, ale ekran był wygaszony. Nie mówił nic. Kiedy mnie zobaczył, spojrzał tylko na moment, jakby nie chciał mi robić nadziei.
Wróciliśmy do domku w milczeniu. Jakby ktoś wyłączył dźwięk w całej tej naszej dziwnej historii.
Wieczorem zostaliśmy sami. Marta poszła spać wcześniej, Sylwia i Darek gdzieś zniknęli, Antek zamknął się w pokoju. Siedziałam z Maćkiem na werandzie, owinięta kocem, a on znowu patrzył przed siebie, jakby jeszcze był tam, na tej skale.
– Czemu mi nic nie powiedziałeś? – zapytałam cicho.
– A co miałem powiedzieć? Że nie potrafię już patrzeć na to wszystko? Że mnie to wypala?
– Myślałam, że jesteśmy dla ciebie ważni. Że ja...
Zamilkłam. Za późno się zorientowałam, że powiedziałam za dużo.
– Ty jesteś – odpowiedział. – Jesteś jedyną normalną osobą w tym całym piekle. Dlatego nie chciałem cię mieszać w moje odejście.
Siedzieliśmy tak jeszcze chwilę. Milczenie między nami było ciężkie, ale nie puste. W końcu zapytałam:
– Zostawisz mnie z nimi?
Zerknął na mnie. Uśmiechnął się smutno.
– Nie wiem, czy jeszcze chcę być częścią czegokolwiek.
Chciałam go zatrzymać, powiedzieć coś więcej, ale nie miałam już słów. Czułam, że to, co było między nami, zniknie, jeśli go nie zatrzymam. A mimo to nie zrobiłam nic.
Klaudia, 24 lata
Czytaj także:
- „Szwagier był przy mnie, kiedy mąż nawalał. Pewnego dnia zrobiłam coś niewybaczalnego i nie żałuję”
- „Nasze wesele wyglądało jak z bajki. Czar prysł, gdy miesiąc później mąż uciekł z całym moim majątkiem”
- „Mąż narzeka, że wydaję kasę na głupoty, bo kupiłam kolejną blachę, a nic nigdy w życiu nie upiekłam”

