„To była najbardziej romantyczna zdrada w moim życiu. Powstrzymywałam się, ile mogłam, ale przy eks puściły mi hamulce”
„To nie było długie, nie było zaplanowane, ale wystarczyło. Ten moment, ten dotyk, sprawił, że wszystko wróciło. Jego usta, jego zapach, bliskość, która kiedyś była dla mnie tak oczywista, teraz znowu mnie zalała falą emocji”.

- Redakcja
Nie wiem, czy to kwestia wieku, czy może tego, że życie zaczęło mi się układać zbyt spokojnie, ale od jakiegoś czasu czuję, że coś we mnie przygasło. Mam 34 lata, pracuję w agencji reklamowej – praca jak praca, deadline’y, kampanie, klienci wymagający niemożliwego. A po pracy… Michał.
Mój partner od czterech lat. Wysoki, przystojny, spokojny. Stabilny. Może nawet zbyt stabilny? Nasze życie wygląda jak z przewodnika o dobrych nawykach: rano kawa, w pracy każdy swoje, wieczorem kolacja, seriale, spanie. Zero dramatów, zero uniesień. Kiedyś, zanim poznałam Michała, było inaczej.
Zostały mi tylko wspomnienia
Nigdy nie zapomnę tego uczucia. Motyli w brzuchu, kiedy nagle dzwonił Sylwek – mój były. Nasze wspólne wyjazdy na spontanie, noce spędzone na rozmowach do rana, jego dotyk, który powodował, że świat wirował szybciej. Był trochę nieodpowiedzialny, ale przy nim czułam się… żywa. A potem to wszystko się rozpadło – kłótnie, wyrzuty, płacz. Sylwek zniknął z mojego życia, a ja postawiłam na stabilizację. Michał wydawał się bezpieczną przystanią. Może za bardzo bezpieczną?
Właśnie wtedy, gdy wydawało mi się, że wszystko już jest poukładane, dostałam powiadomienie z Instagrama. Sylwek polubił moje zdjęcie. Nie wiem, dlaczego, ale to mnie wytrąciło z równowagi. Serce zabiło mi mocniej, a w głowie od razu powróciły wspomnienia – jego śmiech, błysk w oku, te wieczory na plaży, kiedy wydawało się, że świat należy do nas. Właściwie… dlaczego teraz się odzywa? Czego chce?
Usiadłam na kanapie z telefonem w dłoni i wpatrywałam się w jego profil, który ostatnio całkiem przestałam śledzić. A potem zaczęłam przewijać wspomnienia. Nasze wspólne zdjęcia, rozmowy, których nie usunęłam. I to uczucie… ten stary, dobrze znany dreszcz. Złapałam się na tym, że w mojej głowie pojawiło się pytanie: czy ja wciąż coś do niego czuję? Czy to możliwe, że w środku nadal tli się to, co kiedyś było takie mocne? A może to tylko tęsknota za dawną wersją mnie – tą, która śmiała się głośno, nie martwiła o jutro i była spontaniczna?
Westchnęłam ciężko, czując, jak coś we mnie się porusza. A potem zrobiłam coś, czego jeszcze rano nie planowałam – napisałam do niego.
Nie umiałam nie flirtować
Nie planowałam tej rozmowy. Nie chciałam, naprawdę. Przekonałam samą siebie, że tylko napiszę, zapytam, co u niego, a potem dam sobie spokój. Ale nie potrafiłam. Gdy Sylwek odpisał, uśmiech sam wypłynął mi na twarz. Najpierw zwyczajne „hej, dawno się nie odzywałaś”, potem wspomnienia – rzucał luźne komentarze, żarty, a ja odpowiadałam, niby z dystansem, niby obojętnie, ale czułam, że to mnie kręci. I z każdym kolejnym słowem czułam, jakbyśmy znowu byli tamtymi ludźmi sprzed lat.
„Pamiętasz, jak uciekliśmy wtedy z tego nudnego wesela i poszliśmy na plażę? Tęsknię za tymi chwilami” – napisał nagle.
Zamarłam, patrząc na ekran. Przypomniałam sobie ten wieczór. Jak głupio się śmialiśmy, jak wchodziliśmy boso do zimnej wody, jak potem rozpaliliśmy ognisko, siedząc blisko siebie pod kocem. Serce zaczęło bić szybciej. Odpisałam krótko, że pamiętam. On dorzucił coś o tym, że było wtedy magicznie, a ja… nie miałam siły udawać, że mnie to nie rusza.
„Tak, było fajnie” – odpisałam po chwili.
Potem jakoś samo się potoczyło. Sylwek rzucał wspominki, a ja śmiałam się, chociaż wiedziałam, że to głupie. Rozmawialiśmy o dawnych wypadach, śmiesznych przygodach, a gdzieś między tymi słowami czułam, jak wraca tamto napięcie. Jakby między nami znów zapaliło się to coś.
Kiedy Sylwek zapytał: „A wiesz, że nadal pamiętam, jak pachniałaś wtedy na tej plaży?”, serce zabiło mi mocniej. „Co ja wyprawiam?” – pomyślałam. Przecież mam chłopaka. Michał. Michał, z którym mieszkam, z którym mam wspólne plany, a ja siedzę tu i uśmiecham się do telefonu jak jakaś nastolatka.
Złapałam się na tym, że zerkam na powiadomienia, czekam na jego wiadomość, sprawdzam, czy odpisał. Czułam się, jakbym znów miała dwadzieścia lat, jakbym znowu była tą wersją siebie, której teraz trochę mi brakowało. A jednocześnie miałam wyrzuty sumienia. To nie fair. To tylko rozmowa, ale czy na pewno?
Westchnęłam ciężko, odłożyłam telefon i patrzyłam w sufit. Moje myśli były chaotyczne. W mojej głowie kłębiły się pytania. Czy to możliwe, że coś jeszcze do niego czuję? A może po prostu tęsknię za tym dreszczem emocji, za tym, jak to było kiedyś, kiedy życie wydawało się bardziej intensywne, a ja mniej ostrożna? Czy to naprawdę źle, że chcę jeszcze raz poczuć ten dreszcz?
Nagle wszystko wróciło
Sylwek zaproponował spotkanie. Napisał, że kawa, że pogadamy, że nie ma w tym nic złego. Próbowałam to sobie tłumaczyć tak samo. Kawa to tylko kawa. Dwie dorosłe osoby, które kiedyś coś do siebie czuły, teraz po prostu porozmawiają. I tak wmawiałam sobie przez dwa dni, aż w końcu się zgodziłam.
Spotkaliśmy się w małej kawiarni na starym mieście. Siedział już przy stoliku, gdy weszłam. Uśmiechnął się tak jak wtedy, kiedy robiliśmy coś głupiego i wiedzieliśmy, że to nasza mała tajemnica. Wyglądał inaczej – trochę dojrzalej, trochę poważniej, miał kilka siwych włosów przy skroniach, ale jego oczy… te same, pełne iskier.
– Cieszę się, że przyszłaś – powiedział. – Naprawdę. Nie chcę niczego psuć, ale… nigdy nie przestałem o tobie myśleć.
Serce mi przyspieszyło. Próbowałam to zignorować, zachować dystans, ale czułam, jak moje ciało reaguje na jego obecność. Sylwek mówił o swojej pracy, o planach na przyszłość, o podróżach, które chciałby odbyć. Byłam zaskoczona, że go to tak bardzo zmieniło – już nie ten wieczny chłopiec, a mężczyzna, który coś przeżył, coś zrozumiał.
– Sylwek… ja mam chłopaka. To nie jest takie proste – powiedziałam, odwracając wzrok.
– Wiem – skinął głową, patrząc na mnie uważnie. – Ale czasem myślę, że to, co mieliśmy, było prawdziwe. Nie chcę tego tak po prostu zamknąć.
Nie umiałam na to odpowiedzieć. Nie chciałam się angażować, a jednocześnie… chciałam. Czułam, jak wraca do mnie tamta wersja mnie, której tak brakowało. Rozmowa potoczyła się sama – śmiech, wspomnienia, jakieś głupie żarty, kilka zdań o teraźniejszości, ale i tak co chwilę wracaliśmy do „kiedyś”.
Kiedy się żegnaliśmy, Sylwek objął mnie delikatnie, jakby chciał przedłużyć tę chwilę. I wtedy, nagle, jakby coś się przełamało, a może puściły hamulce, on mnie pocałował.
To nie było długie, nie było zaplanowane, ale wystarczyło. Ten moment, ten dotyk, sprawił, że wszystko wróciło. Jego usta, jego zapach, bliskość, która kiedyś była dla mnie tak oczywista, teraz znowu mnie zalała falą emocji.
Odjechałam tramwajem, patrząc przez okno, a moje myśli były w rozsypce. To było niewłaściwe, to nie powinno się wydarzyć. Przecież mam Michała. A jednak… ten pocałunek był jak impuls, jak powrót do życia, które zostawiłam za sobą. Poczułam w sobie coś, o czym już prawie zapomniałam. Dreszcz.
Reakcja chłopaka mnie zaskoczyła
Siedzieliśmy z Michałem wieczorem na kanapie. Milczenie między nami ciążyło jak kamień. W końcu odłożyłam kubek i powiedziałam cicho:
– Michał, muszę ci coś powiedzieć. Spotkałam się z Sylwkiem, moim byłym chłopakiem i... Pocałowaliśmy się.
Michał spojrzał na mnie długo. Nie było w nim złości, nie było gniewu. Było coś gorszego – obojętność zmieszana z rezygnacją. Westchnął i powiedział cicho:
– Wiesz, Marlena… ja od dawna czuję, że między nami jest jakoś inaczej. Może to nie o Sylwka chodzi. Może po prostu… u nas coś się zmieniło.
Zaniemówiłam. Spodziewałam się awantury, pretensji, krzyku. A usłyszałam tylko te słowa. Nie wiedziałam, czy czuję ulgę, czy żal.
– Przepraszam – wyszeptałam, ale Michał tylko skinął głową. Jakby już dawno się ze wszystkim pogodził.
Zrobiło mi się dziwnie pusto. Jakby coś się skończyło, zanim naprawdę zaczęło.
Wróciłam, ale było inaczej
Nie minęło wiele czasu, a znów siedzieliśmy z Sylwkiem w tej samej kawiarni. Tym razem rozmowa była inna – mniej śmiechu, więcej ciszy. Oboje chyba zrozumieliśmy, że nie jesteśmy już tymi samymi ludźmi, co kiedyś.
– Kiedyś chciałem cię zatrzymać na siłę – powiedział Sylwek, patrząc mi w oczy. – Teraz wiem, że muszę cię rozumieć, a nie mieć.
– A ja zrozumiałam, że potrzebuję kogoś, kto mnie naprawdę widzi. Nie tylko jako swoją dziewczynę, ale jako kobietę – odpowiedziałam szczerze.
Spotykaliśmy się kilka razy – spacer po parku, kawa na ławce, późne rozmowy w aucie. Było w tym coś spokojnego, dojrzalszego. Nie szukaliśmy już szaleństwa, tylko bliskości. Sylwek mówił o swoich porażkach, ja o swoich rozczarowaniach. Byliśmy bardziej ostrożni, ale i bardziej prawdziwi.
Patrzyłam na niego i czułam, że to, co było między nami, wróciło – ale inne, spokojniejsze, jakby na nowo ukształtowane przez lata. Może to właśnie znaczyło być dorosłym? Umieć zrozumieć, wybaczyć, pokochać na nowo.
Wiem, że dobrze wybrałam
Dzisiaj, kiedy patrzę na to wszystko z dystansu, wiem, że tamta rozmowa z Michałem była początkiem końca, a spotkania z Sylwkiem – początkiem czegoś nowego. Nie idealnego, nie jak z bajki, ale prawdziwego. Życie z Sylwkiem nie było już ucieczką przed nudą ani szalonym romansem, ale próbą zrozumienia, co dla nas ważne. Nauczyliśmy się rozmawiać inaczej, słuchać siebie, a nie tylko siebie przekrzykiwać.
Zrozumiałam, że miłość to nie tylko emocje, iskry, dreszcz. To też wybór. Wybór, żeby zostać, żeby walczyć, żeby być dla siebie wtedy, kiedy przychodzą trudności, a nie tylko wtedy, kiedy jest lekko i miło.
Nie wiem, co przyniesie przyszłość. Ale teraz czuję spokój. Czuję, że jestem we właściwym miejscu, z właściwym człowiekiem. Nie jestem już tamtą dziewczyną, która kiedyś uciekała z wesela na plażę. Jestem kobietą, która przeżyła swoje, popełniła błędy, ale umie kochać dojrzale – bez oczekiwań, że zawsze będzie idealnie.
To była moja decyzja. Moja historia. Moje życie. I pierwszy raz od dawna czuję, że to wystarczy.
Marlena, 34 lata
Czytaj także:
- „W Dzień Dziecka eks przypomniał sobie, że ma syna. Prezentem chciał kupić jego miłość, ale czekała go niespodzianka”
- „Nie wierzyłam w miłość w internecie, aż wpadłam po uszy. Za kochanka jak z marzeń musiałam jednak słono zapłacić”
- „Na rozprawie rozwodowej mąż nazywał mnie jędzą i wiedźmą. Potem znalazłam go na kolanach na mojej wycieraczce”

