Reklama

Moim wielkim marzeniem był wyjazd nad polskie morze. Jednak zawsze były inne wydatki, które skutecznie przesuwały to na bliżej nieokreśloną przyszłość. Zatem kiedy teściowe zaproponowali nam wspólne wakacje, to zgodziłam się bez chwili wahania. I to był mój największy błąd. Wspólny wyjazd okazał się katastrofą. A przy okazji dowiedziałam się, że mój mąż jest maminsynkiem, który nie potrafi przeciwstawić się mamusi.

Marzył mi się wyjazd nad polskie morze

Zbliżał się okres urlopowy i dziewczyny w pracy chwaliły się, gdzie która z nich pojedzie.

– A ty Marta gdzie spędzasz urlop? – zapytała mnie Anka, która siedziała przy biurku obok.

Spojrzałam na nią i nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Nas nie było stać na zagraniczne wakacje. Co więcej – nas nie było nawet stać na urlop gdzieś w Polsce.

– Jeszcze nie wiem – odpowiedziałam asekuracyjnie. Nie chciałam tłumaczyć się z tego, że w te wakacje zamierzamy zrobić remont kuchni, a to uniemożliwia jakikolwiek wyjazd.

– Z tego co pamiętam, to mówiłaś coś o urlopie nad Bałtykiem, tak? – do rozmowy wtrąciła się druga koleżanka, która w tym roku leciała z rodziną do Portugalii.

– Tak, coś tam mówiłam – bąknęłam. A potem szybko wróciłam do pracy, aby nie kontynuować niekomfortowego tematu.

Wyjazd nad Polskie morze od zawsze był moim wielkim marzeniem. Tylko co z tego, skoro nie mogliśmy sobie na niego pozwolić. Razem z mężem nie zarabialiśmy kokosów, a wydatków mieliśmy mnóstwo. Dlatego kolejny raz musiałam odłożyć swoje marzenia na bok. „Może za rok” – pomyślałam z nostalgią. Jednak w głębi duszy wiedziałam, że ani za rok, ani za dwa lata nie uda mi się spełnić swojego marzenia.

Remont był ważniejszy

Tego dnia wróciłam do domu w kiepskim nastroju. Koleżanki w pracy chwaliły się swoimi wakacyjnymi planami, a ja – jak zwykle – nie miałam takich możliwości.

– Co jesteś taka zła? – zapytał mnie mąż. Znał mnie bardzo dobrze i doskonale wiedział, kiedy mam zły humor.

– Nie jestem – odburknęłam.

Nie chciałam zwierzać mu się ze swoich rozczarowań, bo to i tak nic by nie zmieniło. Powiedziałby, że remont kuchni jest priorytetem. I ja nawet się z nim zgadzałam. Jednak kto mógłby mi zabronić czuć złość o to, że nie mogę spełnić swojego marzenia?

Przez kilka kolejnych dni złość mi nieco minęła. I tylko opowieści koleżanek o wakacyjnych planach przypominały mi, że ja nie mam co liczyć na tego typu atrakcje. Okazało się jednak, że się myliłam. Tego dnia po powrocie do domu zastałam u nas teściów.

– Stało się coś? – zapytałam zaniepokojona. Rodzice Marka rzadko nas odwiedzali i niemal każda ich wizyta coś oznaczała. Tak też było tym razem.

– Mamy dla was propozycję – powiedziała teściowa. Od razu zrobiłam się czujna. Wprawdzie bardzo lubiłam mamę Marka, ale także i ona miewała swoje humory.

– Tak? – zapytałam ostrożnie.

Teściowie spojrzeli najpierw na mnie, a potem na Marka.

– Proponujemy wam wspólny wyjazd nad morze – powiedziała teściowa.

Myślałam, że się przesłyszałam. Jeszcze kilka dni temu myślałam o niemożliwym do ziszczenia marzeniu, a teraz teściowa proponuje mi jego spełnienie. Jednak szybko się zreflektowałam. Przecież nas na to nie stać.

– To chyba nie jest dobry pomysł – usłyszałam głos męża. No tak, on też zdawał sobie sprawę z tego, że stan naszego konta bankowego nie pozwala nam na takie wyjazdy.

– Dlaczego? – zapytał teść, który do tej pory się nie odzywał.

Teściowie zaproponowali wspólny wyjazd

Nie wiedziałam, co powiedzieć. Wprawdzie teściowie wiedzieli, że nam się nie przelewa, ale mimo to głupio było się przyznać, że nie stać nas na urlop. Wyręczył mnie w tym Marek.

– Mamy w tym roku remont kuchni – powiedział. – I niestety nie możemy pozwolić sobie na kolejne wydatki – dodał. I mogłoby się wydawać, że to skończy temat. Ale teściowie mieli inne plany.

– Nie musicie się martwić o wydatki – powiedziała mama Marka. – My za wszystko zapłacimy.

Spojrzeliśmy z mężem na siebie. To była bardzo kusząca propozycja.

Nie możemy się na to zgodzić – powiedział mój mąż. I chociaż go rozumiałam, to i tak zrobiło mi się przykro.

– Oczywiście, że możecie – powiedział teść. – I bardzo nam zależy, abyście się zgodzili.

Koniec końców zgodziliśmy się. A potem okazało się, że to był błąd. I gdybym wcześniej wiedziała, jak to się skończy, to nigdy nie zdecydowałabym się na ten wyjazd.

Teściowa dyrygowała moim mężem

Od samego początku wszystko było źle. Nawet nie mogliśmy ustalić wspólnego planu tego wyjazdu. My z mężem chcieliśmy po prostu odpocząć i nabrać sił na kolejne ciężkie miesiące. Dlatego najchętniej zaszylibyśmy się na plaży. Jednak nic z tego. Teściowie mieli zupełnie inne plany.

– To nasz tygodniowy plan zwiedzania – powiedziałam teściowa, wręczając nam kartkę papieru. Spojrzałam na nią i w myślach złapałam się za głowę. Teściowa wypisała na niej wszystkie możliwe atrakcje turystyczne.

– A nie za dużo tego? – zapytał Marek. Jemu też nie podobały się plany jego rodziców.

– Oczywiście, że nie – powiedziała teściowa z zapałem w głowie. – Zamierzamy w pełni wykorzystać ten cały czas – dodała. A ja pomyślałam, że to będzie ciężki tydzień.

I wcale się nie pomyliłam. Już od następnego dnia zaczęliśmy gonitwę po najbardziej znanych atrakcjach w okolicach. Pod koniec dnia byłam tak zmęczona, że ledwo co przyłożyłam głowę do poduszki, to od razu zasnęłam. A następnego dnia wszystko zaczęło się od nowa.

– Może jutro pojedziecie gdzieś sami, a my zostaniemy na plaży? – zaproponowałam delikatnie.

Nie wyobrażałam sobie tego, że kolejnego dnia mam znowu biegać po miejscach, które znalazły się na kartce teściowej.

– Nie ma mowy – zaoponowała mama Marka. I od razu spojrzała na syna, jakby chciała zasugerować, że nie powinien się sprzeciwiać. A mój mąż nie zaprotestował.

– Dobrze mamo – usłyszałam. Nic nie powiedziałam, chociaż miałam ochotę wykrzyczeć, co myślę na ten temat. Zacisnęłam tylko usta i poszłam do naszego pokoju.

– Dlaczego się zgodziłeś? – zapytałam męża, gdy tylko przekroczyliśmy próg naszego apartamentu.

Mąż tylko wzruszył ramionami. Nie miałam siły się z nim sprzeczać.

Nie urlop, a maraton

Kolejnego dnia nic się nie zmieniło. Rodzice Marka dyrygowali co i gdzie mamy robić, a Marek bez słowa na wszystko się zgadzał.

– Zamierzasz robić wszystko, co ci powiedzą? – syknęłam do męża gdy tylko jego rodzice oddalili się do nas.

– A co mam zrobić? – zapytał Marek. – Przecież zapłacili nam za te wakacje.

– I co z tego? – zapytałam coraz bardziej zła. – Przyjechałam nad polskie morze i do tej pory ani razu nie byłam na plaży. Za to całymi dniami biegam po jakichś dziwnych miejscach, które zupełnie mnie nie interesują – wyrzuciłam z siebie na jednym oddechu.

Marek spojrzał na mnie, a potem uciekł wzrokiem w bok.

– Nic nie powiesz? – zapytałam. I niestety nie doczekałam się żadnej odpowiedzi. Aż zagotowało się we mnie.

Następnego dnia powiedziałam mężowi, że nie zamierzam spędzić kolejnego dnia z jego rodzicami. Chciałam w końcu zobaczyć Bałtyk.

Nie możesz tego zrobić – usłyszałam w odpowiedzi.

– Bo? – przerwałam pakowanie torby plażowej i odwróciłam się w stronę swojego męża.

– Bo rodzice chcą, abyśmy spędzili z nimi dzień – powiedział mój mąż.

Nie mogłam zrozumieć postawy Marka. Zawsze wydawało mi się, że jest człowiekiem, który potrafi przeciwstawić się swoim rodzicom.

– Ale ja nie chcę – powiedziałam. I naprawdę nie chciałam. Miałam już dosyć takich wakacji.

Wtedy Marek powiedział mi coś, co zmieniło moje myślenie o mężu.

– Obiecałem rodzicom, że będziemy robili to, co oni będą chcieli. To był warunek ich zapłaty za nasz urlop.

Nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam.

– Zwariowałeś? – zapytałam.

– Ja tylko chciałem, abyś odpoczęła – usłyszałam w odpowiedzi. Problem w tym, że tego wyjazdu w żadnym razie nie można było nazwać odpoczynkiem.

Urlop był koszmarem

Kolejne dni tylko to potwierdziły. Od świtu do nocy biegałam po zabytkach i atrakcjach, które zupełnie mnie nie interesowały. A tymczasem mój mąż uśmiechał się fałszywie i mówił rodzicom bzdury, jak bardzo mu się to podoba. Doszło nawet do tego, że teściowa wybierała mu posiłki i mówiła, co ma jeść a czego unikać.

– I to wszystko dlatego, bo jesteśmy tu za darmo? – zapytałam ironicznie pod koniec naszego pobytu.

Marek nie odpowiedział. Ale ja nie oczekiwałam odpowiedzi. Do końca naszych wakacji nad morzem prawie się do siebie nie odzywaliśmy. A po powrocie do domu spojrzałam na męża zupełnie innym wzrokiem. Zrozumiałam, że wbrew pozorom jest maminsynkiem, który nie potrafi sprzeciwić się rodzicom. Zaskoczyło mnie to. Ale pokazało też, że mój mąż jest kimś innym, niż mi się wydawało.

Marta, 30 lat


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama