„Teściowie uważają moją siostrzenicę za ósmy cud świata. Byli w szoku, gdy narobiła wstydu przy stole”
„Wszyscy dosłownie zamarli. Ukradkiem zerknęłam na teściów – niewiele brakowało, a udławiliby się śledziem w oleju. Nawet dla Doroty, która zwykle przymykała oczy na wybryki córki, to było zbyt wiele”.

- listy do redakcji
Córka mojej siostry to niezłe ziółko. Anita ma 16 lat i kompletnie poprzewracane w głowie. Potrafi czarować wdziękiem i zgrabnie manipulować ludźmi, ale ja jestem odporna na te gierki. Dla reszty rodziny ta zarozumiała dziewucha jest ósmym cudem świata – moi teściowie są w nią wpatrzeni niczym w święty obrazek.
Nie przepadam za siostrą
Nigdy nie miałam świetnych relacji z siostrą. Są one dość poprawne, ale nic poza tym. Nie jest to osoba, której mogłabym się zwierzać ze swoich trosk i liczyć na jej wsparcie. Szczerze zazdroszczę ludziom, którzy mają z rodzeństwem znakomity kontakt – my go nie mamy i zapewne już nic w tej kwestii się nie zmieni.
Dorota jest ode mnie starsza o 3 lata. Ma bogatego męża i rozwydrzoną córkę, która robi, co chce. Nikim i niczym się przejmuje, od rodziców na potęgę ciągnie pieniądze. Kiedyś zapytałam Dorotę, dlaczego jej na to pozwalają. Usłyszałam, że mam nie wtykać nosa w cudze sprawy i żebym lepiej pilnowała swoich bachorów. Odparłam, że nie życzę sobie nazywania moich dzieci w taki sposób i na tym rozmowa się zakończyła. No cóż, jabłko od jabłoni daleko nie pada. Od dobrobytu Dorocie się wszystkie klepki poprzestawiały, nie ma się co zatem dziwić, że młoda poszła w jej ślady. Przykład zawsze idzie z góry.
To miała być Wigilia z pompą
W mojej rodzinie jest taka tradycja, że Boże Narodzenie spędzamy w dużym gronie. Kolacja wigilijna odbywa się u moich teściów lub u Doroty, ponieważ mają oni sprzyjające temu warunki lokalowe. W tym roku organizacji Wigilii podjęli się moi teściowie. Oczywiście ja i Piotr mocno zaangażowaliśmy się w przygotowania. Dla mnie to nie pomyślenia, żeby rodzice męża mieli wszystko na swoich głowach.
Jeśli chodzi o teściów, to oni są naprawdę w porządku. Kiedy słucham opowieści koleżanek z wrednymi teściowymi w rolach głównych, to robię wielkie oczy ze zdziwienia. Wychodzi na to, że jestem szczęściarą, bo matka Piotra to wspaniała, ciepła i wspierająca kobieta. Teściowie mają jednak pewną wadę. Otóż w ich mniemaniu moja siostrzenica jest najcudowniejszą dziewczyną, jaką kiedykolwiek poznali. Nie szczędzą jej ochów i achów – w ogóle nie dostrzegają prawdziwego oblicza Anity. Niekiedy rozmawiamy na jej temat i odnoszę wówczas wrażenie, że mówimy o dwóch różnych osobach.
Tegoroczna Wigilia zapowiadała się nieźle, ale miałam dziwne przeczucie, że jest to zbyt piękne, aby mogło być prawdziwe.
Intuicja mnie nie zawiodła
Przywykłam już do towarzystwa Doroty i jej córki podczas rodzinnych spotkań, więc nie zamierzałam przejmować się obecnością. Niemniej byliśmy zaskoczeni, że siostra i jej mąż przybyli bez swojej niesfornej latorośli.
– A gdzie Anita? – zapytała zaniepokojona teściowa.
– Zaraz dojedzie – rzuciła oschle Dorota.
Moja siostra uprzejmością nie grzeszyła. Anita dotarła, kiedy właśnie zasiadaliśmy do stołu. Wparowała do salonu w czapce, co natychmiast przykuło uwagę jej matki.
– Możesz to zdjąć? Nie będziesz w czapce jeść kolacji.
– Zimno mi w uszy. Zaraz zdejmę.
Dorota naciskała, ale Anita była uparta jak osioł. Ciekawe, po kim to ma... W końcu jej ojciec nie wytrzymał. Podszedł do niej i ściągnął czapkę. Nic dziwnego, że dziewczyna zmarzła, skoro była łysa. Po długich włosach nie było ani śladu. Co więcej, na głowie miała jakiś dziwny tatuaż. Wszyscy dosłownie zamarli. Ukradkiem zerknęłam na teściów – niewiele brakowało, a udławiliby się śledziem w oleju.
Rozpętała się awantura
Nawet dla Doroty, która zwykle przymykała oczy na wybryki córki, to było zbyt wiele. Wywiązała się ostra dyskusja, która przerodziła się w kłótnię. Dziewczyna wykrzyczała matce prosto w twarz, że jej nienawidzi.
– A ty co, ślepy jesteś? – zwróciła się do ojca. – Nie wiesz, że ona się puszcza z sąsiadem, czy tylko udajesz głupiego?
Anita się rozpłakała i wybiegła z salonu. Dorota i jej mąż stali niczym dwa kołki – totalnie ich zamurowało, a twarz mej siostry płonęła żywcem. Nie wiem, co mnie w tym momencie podkusiło, ale pobiegłam za Anitą, pomimo że nie było to moim obowiązkiem. Od tego miała przecież rodziców, ale oni właśnie zaczęli sobie nawzajem skakać do oczu. Chyba pierwszy raz zobaczyłam w siostrzenicy zagubioną nastolatkę, a nie roszczeniową pannicę.
Było mi żal gówniary
Na dworze było zimno jak diabli i prószył śnieg. Anita siedziała na murku i paliła papierosa.
– Przeziębisz się – autentycznie zrobiło mi się jej szkoda.
– Mam to gdzieś – było w niej mnóstwo złości i gniewu.
– Daj spokój, złaź, bo dostaniesz jeszcze zapalenia płuc.
– No i bardzo dobrze – burknęła. – Umrę i będziecie mieć święty spokój.
– Dlaczego tak mówisz?
– Bo macie mnie gdzieś.
Rozpłakała się, a ja ją przytuliłam. Nie protestowała. Zaproponowałam, abyśmy się przeszły, na co się zgodziła. Zaczęłam z nią najzwyczajniej w świecie rozmawiać, starając się unikać oceniania i wydawania osądów. Po prostu pozwoliłam jej się wygadać. Potrzebowała tego, bo na co dzień nie miała przed kim się otworzyć.
Zrozumiałam, że jej arogancka i buntownicza postawa to jedynie rozpaczliwa próba zwrócenia na siebie uwagi. Była zagubionym dzieciakiem z poważnym deficytem uwagi i miłości ze strony rodziców. Zapewniłam ją, że na mnie może liczyć i gdyby chciała się komuś zwierzyć, to na pewno jej nie odtrącę.
Pogadałam z siostrą
Tego wieczoru przeprowadziłam jeszcze jedną rozmowę – z moją siostrą. Rzecz jasna nie zdradziłam jej szczegółów mej pogawędki z Anitą, ale ostro ją zjechałam. Tego, co mam do powiedzenia, słuchała niczym potulna owieczka. Nagle cała buta gdzieś z niej uleciała. Tym razem nie było mowy o wtrącaniu nosa w nie swoje sprawy. Ta Wigilia bez wątpienia wszystkim na długo pozostanie w pamięci. Jak żyję, to takiego cyrku świątecznego nie widziałam – mam też nadzieję, że więcej czegoś takiego nie doświadczę. Niemniej cieszyłam się, że w jakiś sposób mogłam pomóc Anicie. Przekonałam się, że nie wolno oceniać książki po okładce, więc i dla mnie była to ważna lekcja. Kilka dni później zadzwoniła Dorota.
– Dziękuję, że się nią zajęłaś – w jej głosie nie było ani grama zarozumialstwa, do którego się przyzwyczaiłam.
– Nie ma za co.
– Jest. Z nosa mi spadły różowe okulary.
Porozmawiałyśmy parę minut – chyba po raz pierwszy bez żadnych złośliwości. Za jakiś czas napisała mi, że załatwiła Anicie psychologa i niedługo wybierają się do niego. Poza tym Dorota i Adam postanowili ratować swoje małżeństwo i zapisali się na terapię dla par. Były to pozytywne informacje, które wprawiły mnie w pozytywny nastrój. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło – oby było już tylko lepiej.
Marta, 37 lat
Czytaj także: „Córka jest jak magnes na nieudaczników. Sprowadza do domu kochasiów w potrzebie, bo podoba jej się zabawa w samarytankę”
„Teściowa odebrała mi męża, lecz nie pozwolę, by mieszała wnukom w głowach. Mogą raz na zawsze pożegnać się z babcią”
„Moja synowa to zakała rodziny i wstyd we wsi. Myśli, że pochodzenie ukryje za ładną buzią i niewyparzonym językiem”