„Teściowa zrobiła ze mnie swoją służącą. Przynieś to, przynieś tamto. Może mam jej jeszcze wymasować stopy?”
„– Postanowiłaś, że potraktujesz mnie tak samo jak kiedyś ją? – naciskałam, czując, jak wzrasta we mnie gniew. – Ona zrozumiała swoje miejsce. Nie tak jak ty – powiedziała, patrząc na mnie z góry”.

Po ślubie z Tomkiem życie miało być jak bajka, ale rzeczywistość okazała się inna. W domu jego matki, Janiny, zasady były ustalone od dawna – i to nie ja miałam w nich głos. Codziennie czułam się jak trybik w maszynie, której nie potrafiłam zatrzymać. Janina była osobą wymagającą, czasem aż nadto. Chciała, żebym była doskonałą gospodynią, gotującą i sprzątającą, dokładnie tak, jak ona kiedyś.
Kolejna kłótnia z teściową
Tomek zdawał się nie dostrzegać mojej frustracji, a kiedy próbowałam z nim o tym rozmawiać, tylko wzruszał ramionami. Czułam się coraz bardziej samotna i przytłoczona. Zaczęłam myśleć o swojej matce, o której nigdy nie słyszałam wiele w kontekście teściowej. Zastanawiałam się, czy miała podobne problemy po ślubie.
Był kolejny zwykły dzień, a ja stałam przy kuchence, gotując zupę według przepisu, który wydawał się najprostszy. Nagle Janina weszła do kuchni, a jej wzrok od razu padł na garnki.
– Jak ty tę zupę przyprawiłaś? To się jeść nie da! – jej głos przebił się przez ciszę jak ostry nóż.
Próbowałam się nie przejmować, ale coś we mnie pękło.
– Robię, jak umiem. Może zamiast narzekać, spróbowałabyś pomóc? – odpowiedziałam z większą odwagą, niż sama się spodziewałam.
Janina wyprostowała się dumnie.
– Pomóc? Ja całe życie sama wszystko robiłam, a ty myślisz, że będziesz tu leżeć i pachnieć? W tym domu synowa pracuje, a nie się buntuje! – odpowiedziała zimno.
Nie mogłam tego dłużej znieść.
– Ja nie jestem twoją służącą! – wykrzyknęłam, starając się utrzymać głos w ryzach.
W tym momencie Tomek wszedł do kuchni, słysząc nasze podniesione głosy. Zamiast zająć jakąkolwiek stronę, tylko rzucił, żebyśmy „się uspokoiły”. Poczułam, jak ziemia usuwa mi się spod nóg. Byłam zupełnie sama.
Zaciekawiło mnie to znalezisko
Po tej przykrej kłótni w kuchni postanowiłam zrobić coś, co może uspokoi teściową – posprzątać w jej pokoju. Chciałam uniknąć kolejnych zarzutów o lenistwo. Zaczęłam od porządkowania półek, kiedy natknęłam się na stary zeszyt, ukryty w jednej z szafek. Zaintrygowana, otworzyłam go i ku swojemu zdumieniu odkryłam, że zawierał listy napisane przez moją własną matkę.
Zaczytałam się w jednym z nich, a słowa uderzyły mnie jak piorun:
Czuję się jak więźniarka. Każdy dzień wygląda tak samo – praca, obowiązki, a potem krytyka. Mówią, że taka jest rola żony, ale ja czuję się jak służąca. Czasami marzę, by po prostu odejść…
Nie mogłam uwierzyć w to, co czytałam. Moja matka przeszła przez to samo piekło, przez które teraz przechodzę ja? Zastanawiałam się, dlaczego nigdy nie opowiedziała mi o tym wcześniej. Czułam, że muszę coś z tym zrobić. Ale co?
Zeszyt z listami mojej mamy nie dawał mi spokoju. Chciałam podzielić się tym odkryciem z Tomkiem, mając nadzieję, że zrozumie, jak poważna jest sytuacja. Wieczorem, kiedy usiedliśmy razem w salonie, wyciągnęłam zeszyt i położyłam go przed nim na stole.
– Spójrz na to. To listy mojej mamy. Twoja matka traktuje mnie tak samo, jak jej teściowa traktowała ją! – powiedziałam z nadzieją, że zrozumie.
Tomek spojrzał na mnie z mieszanką zaskoczenia i obojętności.
– I co z tego? Moja matka też miała ciężko, ale jakoś dała radę. – odpowiedział, wzruszając ramionami.
Zrobiło mi się gorąco ze złości i bezsilności.
– Więc uważasz, że ja też mam „dać radę”?! – zapytałam, próbując zapanować nad emocjami.
– Po prostu… to taki dom. Moja matka się nie zmieni – odpowiedział spokojnie.
– A ty? Ty też nie? – rzuciłam z frustracją, czując, że odpowiedź jest mi dobrze znana.
Czułam się, jakbym stała na krawędzi przepaści. Wiedziałam, że muszę coś zmienić, ale nie wiedziałam, jak.
Chciałam ją zrozumieć
Zdecydowałam się na konfrontację z Janiną. Wiedziałam, że to może skończyć się tylko w jeden sposób, ale musiałam spróbować. Weszłam do jej pokoju z zeszytem w dłoni. Ona spojrzała na mnie z lekkim zaskoczeniem.
– Dlaczego masz listy mojej mamy? – zapytałam, starając się zachować spokój.
Janina westchnęła, jakby wiedziała, że ten dzień kiedyś nadejdzie.
– Dała mi to kilka lat temu – odpowiedziała beznamiętnie.
– I co? Postanowiłaś, że potraktujesz mnie tak samo jak kiedyś ją? – naciskałam, czując, jak wzrasta we mnie gniew.
– Ona zrozumiała swoje miejsce. Nie tak jak ty – powiedziała, patrząc na mnie z góry.
Słowa Janiny były jak cios. Czułam, że muszę dowiedzieć się więcej.
– To dlatego odeszła z tego domu? – zapytałam, choć odpowiedź była oczywista.
Janina wzruszyła ramionami.
– Tak. I teraz patrz – żyje sama. Bez rodziny, bez nikogo. Chcesz skończyć tak jak ona?
Jej słowa były przepełnione zimnym pragmatyzmem, ale i niepokojącą troską. Musiałam zdecydować, czy to życie, które prowadzę, jest tego warte.
Nie dam sobą pomiatać
Po długiej nocy pełnej rozmyślań, poczułam, że muszę porozmawiać z kimś, kto zrozumie, przez co przechodzę. Spotkałam się z moją matką, mając nadzieję, że jej opowieść pomoże mi podjąć decyzję. Opowiedziałam jej o zeszycie i o tym, co odkryłam. Słuchała w milczeniu, a potem potwierdziła moje przypuszczenia.
– Bałam się, ale wiedziałam, że inaczej będzie mi ciężko. Cieszę się, że to odkryłaś. Teraz pytanie – co ty z tym zrobisz? – zapytała, patrząc na mnie uważnie.
– Nie wiem jeszcze… ale wiem, że nie zostanę tu na zawsze – odpowiedziałam, czując, jak determinacja powoli buduje się w moim wnętrzu.
Matka uśmiechnęła się delikatnie, jakby widziała w moich oczach coś, czego sama nie miała siły zrobić wiele lat temu. Rozmowa z nią dodała mi odwagi. Wiedziałam, że muszę zacząć działać, żeby uwolnić się spod jarzma, które zawisło nade mną po ślubie. Musiałam stać się bardziej niezależna, zacząć od małych kroków, które mogą mnie doprowadzić do większej zmiany.
Podjęłam decyzję. Wiedziałam, że moja przyszłość leży w moich rękach. Zaczęłam od szukania pracy, choć nie było to łatwe, ponieważ Janina nie mogła znieść myśli, że nie jestem cały czas w domu. Jednak dla mnie było to jak powiew świeżego powietrza. Tomek wydawał się zagubiony, nie wiedział, jak się zachować, ale też nie stawał mi na drodze.
Moje pierwsze kroki w stronę niezależności były niepewne, ale wiedziałam, że idę w dobrym kierunku. Z czasem Janina zrozumiała, że nie mogę żyć tak, jak ona sobie tego życzy. Nie byłam pewna, czy kiedyś to zaakceptuje, ale to już nie miało znaczenia. Ważne było, że znalazłam w sobie odwagę, by postawić na swoim.
Rozmawiałam z moją matką coraz częściej, wymieniając się historiami i doświadczeniami. Nasze rozmowy były dla mnie jak balsam na duszę. Czułam, że jej los nie musi być moim losem. Wiedziałam, że jeśli kiedykolwiek poczuję, że muszę odejść, zrobię to, ale na własnych warunkach.
Nie byłam pewna, czy uda mi się zmienić całe swoje życie, czy związek z Tomkiem przetrwa te zmiany. Ale wiedziałam jedno – nie pozwolę, aby ktoś inny decydował o mojej przyszłości. Czy los mojej matki się powtórzy? Tego nie mogłam przewidzieć. Ale teraz miałam plan, miałam wolność, choćby tylko w sercu. I to wystarczyło, bym mogła dalej iść naprzód.
Agata, 29 lat
Czytaj także:
„Teść miał nad łóżkiem święty obrazek, ale zdradzał teściową na każdym kroku. Zalecał się do każdej paniusi z bloku”
„Mąż wyczuł moje słodkie perfumy u innego mężczyzny. Nie wierzy mi, gdy zaklinam się, że nie mam romansu”
„Po pogrzebie dziadka poznaliśmy jego ostatnią wolę. Jego stypa była wręcz niezapomniana”

