„Teściowa zobaczyła mnie ze znajomym i wywołała burzę w szklance wody. Teraz muszę się tłumaczyć mężowi”
„Zamurowało mnie. Nawet nie próbowała udawać, że chodzi o troskę. Chciała mnie po prostu przyłapać na czymś, czegokolwiek się uczepić. A teraz, mimo braku dowodów, roztaczała przed nim dramatyczne wizje zdrady”.

- Redakcja
Nigdy nie przypuszczałam, że jedno przypadkowe spotkanie może tak bardzo zmącić spokój mojego życia. Wyszłam tylko na kawę z kolegą z pracy, żeby omówić kilka spraw służbowych. Usiedliśmy w parku, rozmawialiśmy może trzydzieści minut, a potem każde poszło w swoją stronę. Niestety, widziała nas moja teściowa. Nie znała Michała, ale za to doskonale znała mój numer buta, moje kurtki i sposób, w jaki się śmieję. Dwie godziny później już wiedział o tym mój mąż. Tylko że wersja, jaką usłyszał, różniła się znacząco od prawdy. Teraz muszę się tłumaczyć z czegoś, co w ogóle nie powinno być problemem. A wszystko przez to, że teściowa postanowiła zabawić się w detektywa.
To nie powinno mieć znaczenia
– Tylko się nie spóźnij, dobra? – Michał pisał do mnie już z rana, a ja tylko odczytałam i schowałam telefon do torebki.
Nie planowałam z nim żadnej randki. Ot, szybka kawa na mieście w przerwie między spotkaniami – miał mi pomóc z prezentacją na jutrzejsze zebranie. Pracowaliśmy razem w jednej firmie, ale w innych działach. Michał był tym typem faceta, z którym można się pośmiać, ponarzekać na szefa, ale nigdy nie czułam, że między nami jest jakaś chemia. A już na pewno nie taka, o jaką podejrzewała mnie później teściowa.
Spotkaliśmy się na skwerku niedaleko rynku. Michał przyniósł kawy z pobliskiej kawiarni, ja przyniosłam swoje notatki. Siedzieliśmy może pół godziny. Śmialiśmy się, owszem, bo kto nie żartuje z własnej nieudolności w Excelu? W pewnym momencie poczułam, że ktoś mnie obserwuje. Rzuciłam okiem przez ramię, ale nie zauważyłam niczego podejrzanego. Michał właśnie pokazywał mi coś na laptopie.
– Coś się stało? – zapytał, widząc, że zbladłam.
– Muszę już lecieć – powiedziałam nerwowo, zbierając rzeczy. – Dzięki, pogadamy jutro w pracy.
Nie wiedziałam jeszcze, że to będzie początek domowej burzy.
Sprzedała mu swoją wersję
– Co się stało? – zapytał mąż, kiedy tylko przekroczyłam próg mieszkania. Uśmiechnął się, jakby coś go rozbawiło, ale ja od razu wyczułam, że to nie będzie przyjemna rozmowa. – Mama dzwoniła – dodał, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. – I powiedziała coś, co… nie wiem, jak mam rozumieć.
Zdjęłam buty i zamarłam na środku korytarza. Próbowałam zebrać myśli. No jasne, była szybka jak błyskawica. Jeśli zdążyła mnie zobaczyć i zadzwonić przed moim powrotem, to znaczy, że musiała zinterpretować to spotkanie po swojemu.
– Co dokładnie powiedziała? – zapytałam ostrożnie, ściągając kurtkę.
Mąż skrzyżował ramiona na piersi i westchnął.
– Że cię widziała. W parku. Z jakimś facetem. Podobno „kleiliście się do siebie jak nastolatki”. I że trzymał cię za rękę, a ty się śmiałaś jak idiotka.
– Co proszę?! – wybuchłam. – To bzdura! To był Michał z pracy. Siedzieliśmy nad prezentacją! On nawet nie...
– Daj spokój, nie musisz się tłumaczyć od razu – przerwał mi chłodno. – Tylko nie rozumiem, czemu nic mi nie mówiłaś. Może gdybyś uprzedziła, nie musiałbym się teraz dowiadywać od mamy.
Poczułam, jak zbiera mi się w oczach. To nie był ton człowieka, który ufa. To był ton mężczyzny, który został uprzedzony, i który zaczyna coś podejrzewać.
– Naprawdę myślisz, że coś kombinuję za twoimi plecami? – zapytałam cicho.
Zamiast odpowiedzi, odwrócił się i poszedł do kuchni.
Próba ugaszenia pożaru
Nie spałam prawie całą noc. Kręciłam się z boku na bok, wpatrzona w sufit, czekając, aż mąż przestanie udawać, że śpi. Ale on leżał nieruchomo, plecami do mnie, jakby chciał odgrodzić się ścianą ciszy. Rano nie było lepiej. Wstał wcześniej, zjadł śniadanie w milczeniu i nawet nie zapytał, czy też chcę kawy.
– Możemy porozmawiać? – zapytałam w końcu, kiedy już miał wychodzić do pracy. – Wiem, że jesteś zły, ale to nie było tak, jak twoja mama to przedstawiła.
– Czyli jak? – spojrzał na mnie twardo. – Bo wiesz, co mi powiedziała? Że wyglądało to... intymnie. I że powinnam się dobrze zastanowić, z kim się związałem.
– Ona mnie nawet dobrze nie zna. Michała też nie. Po prostu dorabia sobie historię! – broniłam się z narastającą paniką w głosie. – Przysięgam, nic między nami nie ma. Nigdy nie było.
– A co mam jej powiedzieć? – rzucił. – Że się myli? Że to było niewinne? Sam nie wiem, co mam myśleć. Zaskoczyła mnie, rozumiesz?
– Może trzeba było mnie zapytać, zamiast od razu robić ze mnie wariatkę – odcięłam się ostrzej, niż planowałam.
– Właśnie to robię – odpowiedział spokojnie. – I liczę na to, że jesteś ze mną szczera.
Przez chwilę po prostu staliśmy w milczeniu. On z torbą w ręku, ja z tłumaczeniem na końcu języka, które nagle wydawało się bez znaczenia.
– Po pracy porozmawiamy – powiedział w końcu i wyszedł.
A ja zostałam sama, z bijącym sercem i poczuciem, że to dopiero początek problemów.
Teściowa kontra rzeczywistość
Zadzwoniłam do niej godzinę po tym, jak mąż wyszedł. Palce mi drżały, kiedy wybierałam numer. Miałam ochotę powiedzieć wszystko, co myślę, ale wiedziałam, że to niczego nie ułatwi. Wzięłam więc głęboki wdech i zaczęłam spokojnie:
– Dzień dobry, mamo. Chciałam porozmawiać o tym, co powiedziałaś swojemu synowi.
– A co? Ktoś w końcu musi mu otworzyć oczy – odparła chłodno. – Widziałam cię, dobrze wiem, co widziałam. Nie wyglądaliście na kolegów. Ty się śmiałaś, a on cię dotykał. Nie jestem ślepa.
– Dotykał mnie? – powtórzyłam, próbując się nie unieść. – Michał podał mi laptopa i przez chwilę trzymał go między nami. To wszystko. Ale nawet jeśli pani sobie coś dopowiedziała – po co od razu dzwonić do męża i siać zamęt?
– Bo mam do niego prawo! To mój syn! I nie chcę, żeby był robiony w balona przez kobietę, której uśmiech znika, gdy tylko on wychodzi do pracy.
Zamurowało mnie. Nawet nie próbowała udawać, że chodzi o troskę. Chciała mnie po prostu przyłapać na czymś, czegokolwiek się uczepić. A teraz, mimo braku dowodów, roztaczała przed nim dramatyczne wizje zdrady.
– Proszę więcej nie oceniać moich relacji z ludźmi, których nie znasz – powiedziałam stanowczo. – I proszę nie wtrącać się w nasze małżeństwo, bo niszczysz coś, czego sama nie rozumiesz.
– Ty mnie nie będziesz pouczać – usłyszałam w odpowiedzi. – Jeszcze zobaczymy, czy naprawdę nie masz nic na sumieniu.
Rozłączyła się pierwsza. A ja poczułam, że to się tak szybko nie skończy.
Rozmowa, której nie chciałam
Mąż wrócił później niż zwykle. Gdy tylko usłyszałam przekręcany klucz w zamku, serce zabiło mi mocniej. Wstałam z kanapy, odłożyłam kubek z zimną już herbatą i próbowałam odczytać coś z jego twarzy. Była zmęczona. I zamknięta.
– Musimy pogadać – rzucił, zanim zdjął buty.
– Tak, wiem – odpowiedziałam cicho.
Usiedliśmy przy stole. Chciałam, żeby mnie dotknął, żeby choćby spojrzał z troską, ale on patrzył na mnie, jakby próbował zrozumieć, kim jestem. Po tylu latach.
– Mama nie odpuszcza – zaczął. – Dziś znowu zadzwoniła. Mówiła, że to jej matczyna intuicja. Że widziała coś podejrzanego i nie potrafi spać spokojnie. Że muszę być czujny.
– A ty? Ty też tak myślisz? – zapytałam, zbierając się na odwagę.
Westchnął i odchylił się na krześle. Przez długą chwilę milczał.
– Nie wiem, co myśleć – przyznał szczerze. – Niby ci wierzę, ale... Gdy bliska osoba mówi, że widziała coś niepokojącego, to nie sposób to po prostu zignorować.
Poczułam, że wszystko, co miałam do powiedzenia, może nie wystarczyć. Że słowa nie przebiją tej cienkiej, ale uporczywej warstwy nieufności.
– To był Michał. Kolega z pracy. Siedzieliśmy nad prezentacją. Nie było flirtu. Nie było dotykania. Nie było żadnych ukrytych intencji. Nie wiem, jak bardziej ci to powiedzieć.
W końcu spojrzał mi w oczy.
– Jeśli to prawda… to proszę cię, spotkaj się z mamą i powiedz jej to prosto w twarz.
– Żartujesz, prawda? – prychnęłam. – Ona nie chce prawdy. Ona chce mieć rację.
– W takim razie musimy się zdecydować, komu pozwalamy nam mieszać w życiu.
Co zostało po zaufaniu?
Spotkałam się z nią. Nie dlatego, że myślałam, że ją przekonam. Ale dla męża. Bo mimo wszystkiego, nadal wierzyłam, że warto walczyć. Siedziałyśmy naprzeciwko siebie w kawiarni, w ciszy pełnej napięcia. Ona z wyprostowanymi plecami i marsowym spojrzeniem. Ja z dłońmi splecionymi tak mocno, że aż pobielały mi knykcie.
– Nie zdradziłam twojego syna – powiedziałam spokojnie. – Nie zrobiłam nic, co mogłoby złamać nasze małżeństwo. To, co widziałaś, było niewinnym spotkaniem. Resztę dopowiedziałaś sobie sama.
– A może tylko jesteś dobra w kłamaniu? – odpowiedziała z lodowatym uśmiechem. – Ja swoje wiem.
Wyszłam stamtąd z poczuciem bezsilności. Ale przynajmniej miałam czyste sumienie. Mąż wiedział, że próbowałam. Widział, jak bardzo mnie to kosztuje. Minęły tygodnie. Temat przycichł, ale coś w nas się zmieniło. Nie śmialiśmy się już tak często. Nie trzymaliśmy się za ręce, jak dawniej. Zamiast tego była ostrożność. Czułam, że każde moje słowo przechodzi przez filtr podejrzeń. A ja też nie umiałam już patrzeć na niego tak samo, skoro wystarczyła jedna plotka, żeby wszystko się zachwiało.
– Myślisz, że jeszcze nam się uda? – zapytałam pewnego wieczoru, gdy leżeliśmy w łóżku i udawaliśmy, że wszystko wróciło do normy.
Nie odpowiedział od razu.
– Jeśli naprawdę chcesz, żeby się udało… to musimy oboje odciąć się od tego, co było. I od tych, którzy próbują nam to zniszczyć.
Nie wiem, czy potrafimy. Ale wiem jedno – nie dam się już więcej sądzić za coś, czego nie zrobiłam. Nie przez jego matkę. Nie przez nikogo.
Justyna, 33 lata
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Mój mąż rwał się do sąsiadki jak do zbierania śliwek. Z boku patrzyłam jak robi z siebie pajaca”
- „Mojej córce wydaje się, że pieniądze rosną na drzewach. Przychodzi do mnie jak do bankomatu i nie widzi w tym nic złego”
- „Nie mogę znieść tego, że moje dzieci ciągle kłócą się o pieniądze. Otworzą oczy, gdy moje się już zamkną”

