„Teściowa zawsze dawała nam kiczowate prezenty, ale tym razem przesadziła. Postanowiłam pokazać jej, kto tu rządzi”
„– Nie wierzę, że to zrobiła – wyszeptałam do męża, kiedy tylko Halina zniknęła za drzwiami. – No cóż, kochanie... Może postawimy go gdzieś, gdzie nie będzie tak rzucał się w oczy? – zaproponował, starając się nie wybuchnąć śmiechem”.

Moje życie z teściową, Haliną, to prawdziwa próba cierpliwości. Kobieta o gołębim sercu i, niestety, dość osobliwym guście, regularnie obdarowuje nas kiczowatymi prezentami. Wyobraźcie sobie mieszkanie pełne porcelanowych bibelotów, które ani nie pasują do naszego wystroju, ani nie są w naszym stylu. Chcąc nie chcąc, muszę nauczyć się przyjmować te dary z uprzejmym uśmiechem, nie chcąc ranić jej uczuć.
Czasem czuję się jak aktorka w komedii pomyłek. Tak bardzo chciałabym szczerze powiedzieć jej, że nie musimy mieć kolejnej ozdobnej świecy czy ceramicznego aniołka, ale... jak to zrobić, nie raniąc jej uczuć?
Przeszła samą siebie
Ostatnio naszym domem wstrząsnął kolejny z tych prezentów. Tym razem była to wielka porcelanowa figura psa. Rozmiarów normalnego zwierzaka i to sporego. Kiedy Halina wkroczyła do salonu z tym „cudem”, Tomasz spojrzał na mnie z szeroko otwartymi oczami, próbując ukryć rozbawienie.
– Nie wierzę, że to zrobiła – wyszeptałam do niego, kiedy tylko Halina zniknęła za drzwiami.
Mąż podrapał się po głowie, szukając odpowiednich słów.
– No cóż, kochanie... Może postawimy go gdzieś, gdzie nie będzie tak rzucał się w oczy? – zaproponował, starając się nie wybuchnąć śmiechem.
– Tomasz, to jest niemożliwe. Ten pies jest większy niż telewizor – odpowiedziałam, nie mogąc uwierzyć, że naprawdę musimy się z tym zmierzyć.
Mąż objął mnie ramieniem, próbując mnie uspokoić.
– Wiem, że to trudne. Mama ma... specyficzny gust. Może po prostu schowamy go do garażu?
– Ale co ona sobie pomyśli, kiedy znowu przyjedzie? – jęknęłam.
Tomasz wzruszył ramionami.
– Może po prostu zrozumie, że wolimy bardziej... minimalistyczne dekoracje?
Siedząc na kanapie, patrzyłam na tę figurę i zastanawiałam się, dlaczego teściowa nie potrafi dostrzec, że nie potrzebujemy kolejnego kiczowatego dodatku. Czasem marzę, by móc jej to wyjaśnić, ale czy jest jakiś sposób, by nie zranić jej uczuć? Może istnieje sposób, by pokazać jej, że bardziej cenimy wspólne chwile niż materialne rzeczy.
Może uda się coś zmienić
Następnego dnia postanowiłam odwiedzić Anię, moją najbliższą przyjaciółkę, aby podzielić się swoimi obawami i frustracjami związanymi z kolejnym kiczowatym nabytkiem. Ona zawsze potrafiła rozładować napięcie i wnieść odrobinę humoru w moje życie.
– Anka, musisz to zobaczyć, po prostu nie uwierzysz – zaczęłam opowiadać, gdy tylko usiadłyśmy przy filiżance herbaty. – Teściowa znowu przeszła samą siebie. Tym razem to porcelanowa figura psa normalnych rozmiarów albo i większa!
Przyjaciółka wybuchnęła śmiechem.
– Naprawdę? Aż szkoda, że nie zobaczyłam tego na własne oczy. Ale serio, Marta, nie możesz w końcu jej powiedzieć, że nie jesteś fanką takich „ozdób”?
– Próbowałam, ale wiesz, jak jest – westchnęłam. – Boję się, że się obrazi. Poza tym, wiesz jak trudno jest rozmawiać z kimś, kto ma zupełnie inny gust?
Koleżanka zamyśliła się na chwilę, a potem jej oczy zabłysły.
– A może po prostu pokaż jej, co ci się podoba? Zaproś ją do siebie i zwróć uwagę na to, co rzeczywiście lubisz. Może się czegoś nauczy.
Uśmiechnęłam się na tę myśl, choć wiedziałam, że nie będzie to takie proste. Ania miała rację – muszę znaleźć sposób, by szczerze porozmawiać z Haliną. Ale jak to zrobić, nie raniąc jej uczuć?
– A jak ty sobie radzisz z takimi prezentami? – zapytałam, chcąc poznać jej doświadczenia.
Ania zaśmiała się.
– Pamiętasz tę lampę w kształcie flaminga, którą dostałam od ciotki na urodziny? Od tamtej pory nauczyłam się, że najlepiej delikatnie sugerować, co rzeczywiście by mi się przydało. Czasem nawet mało delikatnie. Może to też zadziała w twoim przypadku?
Chociaż nadal czułam się zagubiona, rozmowa z Anią dała mi nową perspektywę. Może rzeczywiście znajdzie się sposób, by rozwiązać ten problem, nie rujnując relacji z teściową.
Robiła to szczerze
Kolejny rodzinny obiad u teściowej przebiegał jak zwykle – ciepła atmosfera, śmiechy dzieci, rozmowy o pogodzie i najnowszych plotkach. Jak zawsze, próbowałam skupić się na pozytywnych aspektach spotkania. Ale w głowie ciągle miałam figurę psa, która teraz zajmowała część naszego salonu. Podczas gdy reszta rodziny pochłonięta była deserem, ja niechcący podsłuchałam rozmowę Haliny z ciocią Basią.
– Halina, skąd ty bierzesz te wszystkie prezenty? – zapytała ciocia Basia, wskazując na zdjęcie tego nieszczęsnego psa, które teściowa pokazywała z dumą.
– Och, Basiu, ja po prostu uwielbiam wyszukiwać te wyjątkowe rzeczy. Chcę, żeby Marta i Tomasz czuli się szczególnie. Tyle razy mówiłam, że mają otwarte serca, ale ich dom potrzebuje więcej... ciepła i osobowości – odpowiedziała teściowa z entuzjazmem.
W tamtej chwili zrozumiałam, że dla teściowej te prezenty były formą wyrażania uczuć, próbą zbliżenia się do naszej rodziny. Może i miała inny gust, ale jej intencje były szczere. Poczułam się winna za te wszystkie chwile, kiedy wyśmiewałam się z jej podarków.
– Czasem wydaje mi się, że Marta nie docenia tego, co robię – kontynuowała Halina z lekko przygaszonym głosem.
Te słowa sprawiły, że poczułam się, jakbym dostała prztyczka w nos. Nie mogłam już dłużej udawać, że problem nie istnieje. Wiedziałam, że muszę coś z tym zrobić, i to jak najszybciej.
– Myślę, że muszę z nią szczerze porozmawiać – powiedziałam do siebie cicho, podnosząc filiżankę herbaty do ust.
Rozmowa z teściową nie będzie łatwa, ale teraz, gdy zrozumiałam jej motywacje, wiedziałam, że muszę spróbować.
Musiałam jej powiedzieć
Tego wieczoru, po długim zastanowieniu, zdecydowałam się na rozmowę z teściową. Usiadłyśmy w jej przytulnym salonie, otoczone zapachem świeżo zaparzonej kawy. Patrzyła na mnie z łagodnym uśmiechem, nieświadoma, jak bardzo się denerwuję.
– Mamo, chciałam z tobą pogadać o tych prezentach, które nam dajesz – zaczęłam ostrożnie, starając się utrzymać spokojny ton.
Teściowa spojrzała na mnie z lekkim zdziwieniem.
– Mam nadzieję, że sprawiają wam radość – odpowiedziała, kładąc dłoń na mojej.
Westchnęłam, próbując ubrać w słowa to, co czułam.
– Chcę, żebyś wiedziała, że naprawdę doceniam twoje gesty. Wiem, że wkładasz dużo serca w wybór tych rzeczy... Ale czasem czuję, że nie pasują one do naszego stylu.
Halina na moment się zamyśliła, a w jej oczach pojawił się cień smutku.
– Myślałam, że lubicie takie wyjątkowe rzeczy – powiedziała cicho.
– Lubimy – odpowiedziałam szybko. – Ale może nie w takiej formie. Chciałabym, żebyś znała nasze upodobania. Może mogłybyśmy razem coś wybrać, co będzie nam wszystkim odpowiadać?
Widziałam, jak teściowa walczy ze swoimi emocjami, ale po chwili jej twarz rozjaśnił lekki uśmiech.
– Chciałam, żebyście poczuli, że jesteście dla mnie ważni. Ale rozumiem, co masz na myśli. Może rzeczywiście powinnam bardziej zwracać uwagę na to, co wam się podoba.
Odetchnęłam z ulgą, widząc, że nasza rozmowa zmierza w dobrym kierunku. Halina przyznała, że choć zawsze kierowała się dobrymi intencjami, teraz lepiej rozumie, co jest dla nas ważne. Zrozumiała, że czasem mniej znaczy więcej.
Emocje mieszały się we mnie, ale czułam, że to początek nowego etapu w naszej relacji. Było to jedno z tych trudnych, ale niezbędnych zadań, które muszą być wykonane, by iść naprzód.
Czy to poprawa na stałe?
Po powrocie do domu z tej pełnej emocji rozmowy z teściową, nie mogłam się doczekać, by podzielić się wszystkim z Tomaszem. Weszłam do kuchni, gdzie przygotowywał kolację, i od razu zauważył mój odmieniony nastrój.
– Jak poszło? – zapytał, przyciągając mnie do siebie w czułym uścisku.
– Zaskakująco dobrze – odpowiedziałam z uśmiechem. – Twoja mama była początkowo zmieszana, ale zrozumiała, o co mi chodzi. Myślę, że to dobry początek do poprawy.
Tomasz skinął głową, a w jego oczach pojawiła się ulga.
– Wiedziałem, że dasz radę. Wiesz, że mama zawsze chciała być blisko nas, a teraz macie szansę lepiej się zrozumieć.
Zaczęliśmy wspólnie przygotowywać kolację, a ja opowiadałam mu szczegóły mojej rozmowy.
– Zastanawiam się tylko, jak długo to potrwa – dodałam, mieszając sos na patelni. – Czy rzeczywiście będzie lepiej?
Tomasz uśmiechnął się, dodając przyprawy.
– Nic nie zmienia się z dnia na dzień, ale to, co zrobiłaś, to duży krok naprzód. Jestem pewien, że teraz, kiedy wie, czego naprawdę chcemy, wszystko będzie się lepiej układać.
Poczułam, że kamień spadł mi z serca. Mimo niepewności, jaka wiązała się z przyszłością, czułam, że zrobiliśmy duży krok w kierunku zrozumienia. Mieliśmy przed sobą wiele pracy, ale byliśmy gotowi na wyzwania, jakie przyniesie czas.
W głębi duszy czułam wdzięczność za wsparcie męża i nadzieję, że nasze relacje z Haliną będą coraz lepsze. Wiedziałam, że jeszcze nie raz spotkam się z jej prezentami, ale teraz mogłam na nie patrzeć z innej perspektywy.
Warto było spróbować
Mijały tygodnie, a ja nie mogłam przestać myśleć o tym, jak bardzo zmieniła się moja perspektywa na relacje z teściową. Wciąż pozostawały pewne wątpliwości i obawy, czy uda nam się utrzymać tę nową równowagę, ale czułam, że jesteśmy na dobrej drodze.
Spotkania rodzinne stały się mniej stresujące. Teściowa zaczęła pytać mnie o opinie, zanim kupiła coś nowego do naszego domu. Doceniałam jej wysiłki i starałam się jej pokazywać, co naprawdę mi się podoba. Zaczęłyśmy razem chodzić na zakupy, co było dla mnie nie tylko sposobem na spędzenie czasu, ale również okazją do lepszego poznania siebie nawzajem.
Choć kiczowate prezenty nie zniknęły całkowicie z naszego życia, ich częstotliwość znacznie się zmniejszyła. Zrozumiałam, że teściowa po prostu stara się być częścią naszego świata, choć czasem wybiera do tego niekonwencjonalne środki.
Przy okazji kolejnych urodzin podarowała mi piękny album fotograficzny, który razem mogłyśmy wypełnić wspólnymi wspomnieniami. To był pierwszy prezent od niej, który naprawdę mnie wzruszył, i wiedziałam, że jest to nasz mały sukces.
Rozmawiając z Tomaszem, często wracaliśmy do tej sytuacji z jego mamą. Oboje zdaliśmy sobie sprawę, jak ważne jest zrozumienie i otwartość w relacjach z bliskimi. Nie zawsze jest łatwo, ale warto podejmować ten trud.
Nauczyłam się, że czasem drobny gest, mała rozmowa, mogą zmienić bardzo wiele. Choć nasza przyszłość wciąż była niepewna, wiedziałam, że jesteśmy na dobrej drodze. I choć wyzwania będą się pojawiać, byłam gotowa je podjąć, wiedząc, że Halina, Tomasz i ja jesteśmy w tym razem.
Marta, 35 lat
Czytaj także:
- „Teściowa to nadęta zołza, która ciągle krytykuje mój rosół. W końcu ugotowałam taki, że nie piśnie słowem”
- „Teściowa myśli, że wszystko wie lepiej. Tłumaczy mi nawet, jak mam gotować rosół i prać firanki na Wielkanoc”
- „Mam 60 lat i w końcu czuję, że żyję. Uważaj stolico, bo emerytka z Warszawy idzie się bawić”

