Reklama

Zupę z dyni jem może raz do roku – właśnie u teściowej. Sama raczej jej nie gotuję, bo Adam twierdzi, że po dyni ma wzdęcia, a ja jakoś nigdy nie nauczyłam się z niej robić czegoś naprawdę pysznego. Ale kiedy teściowa zaprasza na kolację, nie wypada odmówić. Zwłaszcza że brzmiała wyjątkowo pogodnie przez telefon. A to u niej nie jest wcale takie oczywiste.

– Zrobię tę zupę, co Adam tak lubi – powiedziała z wyraźnym entuzjazmem. – I mam wam coś ważnego do powiedzenia.

No właśnie. Po głosie wyczułam, że coś się szykuje. Nie zapraszała nas ot tak – teściowa była konkretna, rzadko owijała w bawełnę. Wiedziałam, że za tą zupą kryje się coś jeszcze. Tylko nie przypuszczałam, że to będzie aż taka nowina…

Miałam złe przeczucia

Weszliśmy do mieszkania teściowej tuż przed czternastą. Pachniało cynamonem i czymś jeszcze – chyba imbirem? Teściowa uwielbiała przyprawy, które nadawały jedzeniu „charakteru”. Tak przynajmniej twierdziła.

– No, w końcu jesteście! – zawołała z kuchni, wycierając ręce w ścierkę. – Zupa się właśnie kończy gotować. Usiądźcie, zaraz podam!

Adam poszedł do salonu, a ja zdjęłam płaszcz i rzuciłam okiem na stół. Teściowa się postarała.

Dzisiaj mamy święto – powiedziała, stawiając parujące miski na stole.

– Święto? – zapytałam, unosząc brwi. – Jakie?

– Powiem przy deserze – rzuciła tajemniczo. – Najpierw zjedzcie. Zupa wyszła mi wyjątkowa.

– Mmm, no… pyszna – mruknął mój mąż, grzecznie mieszając łyżką.

– Dodałam odrobinę syropu klonowego – Helena była z siebie dumna. – No i szczyptę chili. Dla równowagi.

Zjedliśmy w ciszy. Teściowa była poruszona. Kilka razy zaczynała mówić i przerywała. W końcu wzięła głęboki wdech i powiedziała:

– Kochani… muszę wam coś powiedzieć. I wolę, żebyście usłyszeli to ode mnie. Nie przez przypadek, nie od sąsiadki.

Mamo, co się dzieje? – zapytał Adam.

– Otóż… postanowiłam, że nie będę już sama.

Zrobiłam duże oczy

– Nie będziesz już sama? – powtórzyłam za nią, powoli odkładając widelec.

Adam spojrzał na nią z lekkim niedowierzaniem.

– Mamo, o co chodzi? Masz kogoś?

Teściowa uśmiechnęła się. Była wyraźnie zdenerwowana, choć próbowała grać pewną siebie.

– Tak, mam kogoś. Poznałam go pół roku temu w bibliotece, a potem… jakoś tak się to potoczyło.

Zrobiłam duże oczy. Adam otworzył usta, ale nic nie powiedział.

– W bibliotece? – zapytałam. – Czyli jednak warto czytać poezję…

To bardzo kulturalny człowiek. Miły, spokojny. Ma na imię Jerzy. Był nauczycielem historii, teraz jest na emeryturze.

Adam w końcu odchrząknął.

– Mamo… no dobrze. Spotykacie się, rozumiem. Ale czemu teraz nam o tym mówisz?

Teściowa spojrzała na niego z powagą.

– Bo Jerzy się do mnie wprowadza. Od przyszłego tygodnia będziemy mieszkać razem.

Zamarliśmy.

– Jak to… wprowadza? – Adam podniósł głos, czego nie robił zbyt często. – Tu, do tego mieszkania?

– Tak. Przecież jest wystarczająco duże. Jesteśmy dorośli. Nikogo nie muszę się pytać o pozwolenie.

Patrzyłam na teściową, próbując sięgnąć po kawałek ciasta, ale ręka mi zadrżała.

– Ale mamo… ty masz siedemdziesiąt lat.

– No właśnie. Nie będę czekać kolejnych dziesięciu.

Byłam w szoku

Adam odchylił się na krześle, z ramionami skrzyżowanymi na piersi.

– Nie rozumiem… – zaczął powoli. – Czemu dopiero teraz mówisz? Przecież mieszkasz sama tyle lat. Nigdy nie wspominałaś, że kogoś szukasz.

– Bo nie szukałam – odparła Helena spokojnie. – To samo przyszło. Wiem, że to może was zaskoczyć. Ale Jerzy jest dla mnie kimś wyjątkowym. I nie zamierzam tego ukrywać.

Westchnęłam.

– A jak długo on u ciebie przebywał… tak, no wiesz… na próbę?

Parę razy zostawał na noc – odpowiedziała, nie mrugając okiem. – Głównie w weekendy. Ale od przyszłego tygodnia oficjalnie się wprowadza.

Adam się zakrztusił wodą.

– Na noc?! W naszym domu?! – wykrztusił. – Mamo, to… trochę niespodziewane.

– To już nie twoje mieszkanie – powiedziałam cicho. – To już nie twoje mieszkanie. Przecież wyprowadziłeś się piętnaście lat temu.

– Ale to moje wspomnienia. Mój pokój...

Helena spojrzała na niego łagodnie, niemal ze współczuciem.

– Twoje wspomnienia nie znikną tylko dlatego, że w sypialni pojawi się druga poduszka.

– A mój pokój?

– Będzie Jerzego.

Zapadła cisza.

– Czyli... ja się muszę z tym po prostu pogodzić? – zapytał Adam chłodno.

– A sądzisz, że jako twoja matka mam obowiązek być sama do końca życia?

Nie miałam zamiaru się wtrącać

Adam milczał. Patrzył w swój pusty talerz, jakby szukał tam odpowiedzi. Czułam, że muszę przejąć kontrolę nad sytuacją, zanim zrobi się naprawdę niezręcznie.

– A Jerzy ma dzieci? – zapytałam spokojnie, sącząc wino.

– Ma córkę. Mieszka w Holandii, rzadko się widują. Podobno bardzo dobrze się dogadują. Już mnie poznała – dodała z lekkim uśmiechem.

– Poznała? – Adam uniósł brwi.

– Przez wideorozmowę. Świat się zmienia. Nie trzeba już siedzieć przy herbatce, żeby kogoś poznać.

Westchnęłam. Teściowa miała rację – świat się zmieniał. Tylko mąż chyba za tym nie nadążał.

– Mamo, ja naprawdę się cieszę, że jesteś szczęśliwa – powiedział po chwili. – Tylko… czy to musi być aż tak radykalne? Od razu wspólne mieszkanie?

Teściowa spojrzała mu prosto w oczy.

– Mam siedemdziesiąt lat. Nie mam czasu na „powolne dojrzewanie do decyzji”. Kiedy spotykasz kogoś, kto sprawia, że czujesz się widziana, doceniona… nie zastanawiasz się zbyt długo.

A jeśli to nie wypali? – wtrącił niepewnie.

– To wtedy wrócę do samotnych kolacji i zupy dla jednej osoby. Ale przynajmniej będę wiedziała, że spróbowałam.

Nie miałam serca się wtrącać. Spojrzałam na Adama. W jego oczach było coś między bezsilnością a zaskoczeniem. Może pierwszy raz w życiu naprawdę widział w swojej matce… kobietę.

Rozumiałam ją

– A co z mieszkaniem? – zapytał Adam po dłuższej chwili ciszy. – Przecież to lokal po tacie. Chciał, żeby należał do naszej rodziny.

Helena spojrzała na niego z lekko uniesioną brwią.

– I nadal należy. Tylko do rodziny… trochę bardziej poszerzonej.

– Ale ty rozumiesz, że jeśli ten twój Jerzy się zamelduje, to…

– Kochanie... – przerwałam mu łagodnie – czy naprawdę uważasz, że twoja mama nie wie, co robi?

– Dziękuję – uśmiechnęła się do mnie ciepło teściowa. – Tak, wiem. Niczego nie podpisuję bez konsultacji z notariuszem. Jerzy też nie ma takich zamiarów. To nie jest człowiek, który „kombinuje”. On po prostu chce być przy mnie.

– I ty chcesz – dodałam, bardziej do siebie niż do nich.

– Tak.

Adam spuścił głowę.

– No dobrze – powiedział w końcu cicho. – Tylko proszę… nie oczekujcie, że od razu go zaakceptuję.

– Nie oczekuję – Helena odpowiedziała spokojnie. – Ale mam nadzieję, że dasz mu szansę. Jemu i… mnie.

Zapanowała cisza, ale tym razem nie była niezręczna.

– I co? – zapytałam w końcu, próbując rozładować napięcie. – Jest jeszcze ta zupa z dyni?

– Jest – odparła teściowa z uśmiechem. – Ale po tej rozmowie to może lepiej jednak kieliszek nalewki?

Próbowałam przekonać męża

Zostałam chwilę po tym, jak Adam wyszedł do samochodu. Twierdził, że musi „pooddychać świeżym powietrzem”, ale wiedziałam, że potrzebuje czasu, żeby poukładać sobie to wszystko w głowie. Teściowa usiadła naprzeciwko mnie przy kuchennym stole.

– Wiem, że dla niego to szok – powiedziała, mieszając łyżeczką w herbacie, jakby nadal potrzebowała czegoś do zajęcia rąk. – Ale on nie widzi, jak wygląda samotność w moim wieku. On wraca do domu, gdzie czeka żona, dzieci, pies. A ja? Wracam do ciszy. I do chłodnych ścian.

Nie musisz mi tego tłumaczyć – powiedziałam cicho. – Tylko nie wiem, czy kiedykolwiek zaakceptuje Jerzego. On zawsze miał wrażenie, że po tacie nikogo nie powinno być.

– A ja całe życie myślałam, że po sześćdziesiątce już nic mnie nie zaskoczy. A tu proszę – Helena wzruszyła ramionami z uśmiechem. – Człowiek uczy się do samego końca.

– I się zakochuje?

– Nawet bardziej niż wcześniej – spojrzała w okno z błyskiem w oku. – Bo wie, co naprawdę się liczy.

Wyszłam od niej po godzinie. Na klatce minęłam Adama. Szliśmy razem do auta w milczeniu.

– Wiesz… ona wyglądała na naprawdę szczęśliwą – powiedziałam w końcu. – Może to nie takie straszne.

– Może – odparł cicho.

Jowita, 39 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama