„Teściowa zaprosiła nas na jesienny obiad. Jedno podłe zdanie sprawiło, że od razu wyplułem zupę grzybową”
„W samochodzie panowała cisza, która aż bolała. Zuzia zasnęła w foteliku, wtulona w pluszowego króliczka, a ja patrzyłem na drogę jak przez mgłę. Ręce drżały mi na kierownicy. Czułem, że jeśli zaraz się nie odezwę, to się uduszę. – Magda… o co chodziło twojej matce?”.

- Redakcja
Nie jestem typem faceta, który rzuca talerzami albo wykrzykuje swoje racje na środku ulicy. Raczej zbieram wszystko w sobie. Długo, czasem aż za długo. Magda mówi, że to przez dom, w jakim się wychowałem – pełen szeptów, niewypowiedzianych pretensji i głośnej ciszy przy stole. Pewnie coś w tym jest. Ale ja naprawdę próbuję. Chcę, żeby było normalnie. Dla niej. Dla Zuzi.
Mam trzydzieści sześć lat, pracuję jako specjalista od logistyki w hurtowni chemii gospodarczej, więc na co dzień ogarniam więcej palet niż problemów. Albo przynajmniej tak sobie wmawiam. Magda, moja żona, poznała mnie w czasach studenckich – była wtedy cicha, zamknięta w sobie. Zresztą taka jest do dziś. Choć między nami było zawsze dużo czułości, to od początku wiedziałem, że są w niej jakieś rany, których nie umiem nazwać. I że noszą one twarz Grażyny – jej matki, a mojej teściowej.
Teściowa jest uszczypliwa
Grażyna to kobieta z kategorii „wszystkowiedzących”. Zawsze wie lepiej, zawsze skomentuje, zawsze rzuci czymś, co niby żartem, a jednak wbija ząb głęboko. Zwłaszcza mnie nie oszczędza. Że „Zuzia zbyt rozpieszczona”, że „Magda chuda, bo pewnie źle ją karmię”, że „kiedyś to dzieci były inaczej wychowywane”. I że Tomek – jej były zięć, dawny chłopak Magdy – to był dopiero ktoś.
Od trzech lat staram się nie reagować. Uśmiecham się grzecznie, przytulam Zuzię mocniej i liczę do dziesięciu, dwudziestu, czasem do stu.
Zuzia… To moje wszystko. Nasza córeczka. Wulkan energii, słodka jak landrynka i uparta jak osioł. Ma oczy Magdy, ale uśmiech – wszyscy mówią – po mnie. Tak sobie myślałem, dopóki...
Ten obiad był inny
– O, Bartek, jak miło, że się w końcu zjawiliście. Zuzia, no chodź do babci, no chodź, moja ty królewno! – Grażyna niemal wyrwała dziecko Magdzie z rąk, nie zwracając na mnie nawet spojrzenia.
Usiadłem przy stole, jeszcze zanim zdjąłem kurtkę, Poczułem zapach grzybów, śliwek i... napięcia. Już wiedziałem, że tu zaraz coś się wydarzy. Magda krzątała się z talerzami, Grażyna rozkładała sztućce z miną generała, a Zuzia jak zwykle śmiała się do swoich misiów. Tylko ja siedziałem sztywno, jak uczniak przed klasówką.
– No, to jak tam u was? Zuzia chyba ostatnio trochę bardziej się ożywiła, prawda? – zaczęła Grażyna, siadając naprzeciwko mnie.
– No, rozgadała się, to fakt – odpowiedziałem, starając się brzmieć neutralnie.
– Hm. Taka bystra, taka ekspresyjna. Czasem jak patrzę... no nie wiem, przypomina mi Tomka. On też był taki ruchliwy, wygadany. Pamiętasz, Magda?
– Mamo, proszę cię...
– Co? Przecież tylko mówię, że Zuzia ma temperament. I oczy Tomka.
Spojrzałem na Magdę. Zbladła. Moja łyżka zamarła nad talerzem.
– No, ale może czas powiedzieć prawdę, zanim będzie za późno – dodała nagle Grażyna, krojąc pieczeń z takim spokojem, jakby ogłaszała, że skończył się chrzan.
Nóż zgrzytnął o porcelanę. Moje serce przyspieszyło.
– Co... jaką prawdę? – zapytałem, mimo że gardło miałem jak z waty.
Grażyna spojrzała na mnie. Długo. Zbyt długo.
– O tym, co wszyscy widzą, ale nikt nie ma odwagi powiedzieć głośno. To nie jest twoje dziecko.
Zuzia chichotała, uderzając łyżeczką o stół. A ja właśnie wyplułem zupę grzybową. Żona stwierdziła nagle, że wracamy do domu. Teściowa nawet nie próbowała nas zatrzymać.
Chciałem znać prawdę
W samochodzie panowała cisza, która aż bolała. Zuzia zasnęła w foteliku, wtulona w pluszowego króliczka, a ja patrzyłem na drogę jak przez mgłę. Ręce drżały mi na kierownicy. Czułem, że jeśli zaraz się nie odezwę, to się uduszę.
– Magda… o co chodziło twojej matce?
– Nie wiem. Ona czasem coś sobie wymyśli, żeby zrobić zamieszanie. Wiesz, jaka jest.
– Nie. Tym razem to było coś więcej. Powiedz mi. – Głos mi się załamał. – Czy... czy Zuzia jest moją córką?
Jej oddech się zatrzymał. Nie spojrzała na mnie, tylko patrzyła przez okno, jakby za szybą było coś ważniejszego niż to, co właśnie się między nami działo.
– Bartek, proszę cię, nie słuchaj jej. Ona nienawidzi cię od początku. Chce nas poróżnić.
– Nie odpowiedziałaś. Magda, do cholery, odpowiedz!
Zacisnęła usta. W ciemności zauważyłem, jak oczy jej błyszczą od łez. Ale nadal milczała.
– Ja cię pytam jako mąż. Jako ojciec. Czy Zuzia to... moje dziecko?
– Ja... ja nie wiem – wyszeptała w końcu.
Auto prawie zjechało na pobocze. Serce waliło mi jak młot. Zacisnąłem dłonie na kierownicy, bo miałem ochotę krzyczeć. Wyrzucić coś przez szybę. Rozpłakać się.
– Nie wiesz?! Jak można nie wiedzieć?!
– To był tylko jeden raz. Myślałam, że to nic nie znaczyło. Przysięgam.
– Z Tomkiem?
Nie odpowiedziała. Już wiedziałem. Zuzia przez sen poruszyła się lekko i coś mamrotała. A ja poczułem, jakby ktoś wyrwał mi serce i rzucił je pod koła tego cholernego samochodu.
Wróciłem do teściowej
Nie wszedłem do domu. Nie rozebrałem Zuzi. Nie powiedziałem Magdzie ani słowa. Odprowadziłem je tylko wzrokiem, a potem zawróciłem i pojechałem z powrotem. Sam nie wiem, co mnie ciągnęło do tej kobiety – może gniew, może potrzeba, żeby ktoś potwierdził ten koszmar. Żebym wiedział, że to nie mi się coś pochrzaniło, tylko że naprawdę właśnie wali mi się życie.
Drzwi otworzyła z zaskoczeniem, ale bez zdziwienia.
– A jednak wróciłeś. Wiedziałam.
– Nie będziemy grać w twoje gierki, Grażyna. Mów wszystko. Teraz.
Weszliśmy do kuchni. Nadal pachniało pieczenią. Nienawidziłem tego zapachu.
– Widziałam Magdę z Tomkiem. Nie przypadkiem. Wyszli razem z klatki. Szli blisko siebie, objęci. To wyglądało jednoznacznie.
– I to ci wystarczyło, żeby teraz rozwalić rodzinę?
– Ona nigdy nie przestała się z nim kontaktować – dodała, jakby nie usłyszała pytania. – SMS-y. Wiadomości. Ukrywała to przed tobą. Ale ja widziałam.
– A skąd wiesz, że Zuzia nie jest moja?
Grażyna spojrzała mi prosto w oczy.
– Nie wiem. Ale uważam, że powinieneś to sprawdzić. Zrobiłam to dla dobra Zuzi. Ona powinna znać swojego ojca.
Zamarłem. Dla dobra Zuzi? Moje dłonie zadrżały.
– A ja? Ja nie mam prawa wiedzieć, że może nie jestem jej ojcem?
– Ty masz prawo do prawdy. A ja do tego, żeby moja wnuczka nie była wychowywana w kłamstwie.
Zostawiłem ją tam. Z tym spokojnym tonem i czystymi talerzami w zlewie. Wracałem do domu jak pijany. Wiedziałem jedno – tej nocy nie zmrużę oka.
Żona mnie zdradziła
Siedziała na kanapie z kolanami pod brodą, jakby znowu miała dwadzieścia lat. Zuzia spała w pokoju obok. W całym mieszkaniu panowała cisza. Tylko zegar na ścianie tykał jak bomba.
– Rozmawiałem z twoją matką – powiedziałem, nie patrząc na nią. – Widziała cię z Tomkiem.
Milczała. Nie zaprzeczyła.
– Nadal się kontaktowaliście?
– To nie było nic ważnego… – wyszeptała. – Czasem pisał. Ale ja nigdy nie... nie myślałam, że... Bartek...
– Powiedz mi tylko jedno – wstałem, nie mogąc już tego wytrzymać. – Czy ty naprawdę nie wiedziałaś, że mogłaś być w ciąży z nim?
– Przysięgam. Myślałam, że Zuzia jest twoja. Nie miałam żadnych wątpliwości... ale do czasu.
– A teraz?
– Teraz... już nie jestem pewna.
Usiadłem ciężko. Czułem, jak we mnie wszystko pęka.
– Wiesz, co jest najgorsze? – zapytałem cicho. – Że ja ją kocham. A teraz... nie wiem, kim jestem.
Magda zaczęła płakać.
– To był błąd, Bartek. Jeden głupi błąd. Ty się wtedy ode mnie odsunąłeś. Byłeś zimny, zamknięty. Potrzebowałam... ciepła. Ale to nic nie znaczyło. Kocham cię. Ciebie wybrałam.
– Nie wiem, czy to wystarczy.
Patrzyłem w ścianę, ale widziałem tylko Zuzię. Jej małe rączki, śmiech, „tatusiu”. A w głowie jedna myśl: Co jeśli to nie ja?
To może być prawda
Nie chciałem tego robić. Ale musiałem. Tomek mieszkał na obrzeżach miasta. Gdy otworzył drzwi, zdziwienie przemknęło mu przez twarz jak cień, ale szybko się ogarnął.
– Bartek… No proszę. Wchodź.
Nie usiadłem. Stałem w progu, jakby każda sekunda w jego mieszkaniu paliła mi skórę.
– Nie będę owijał w bawełnę. Magda powiedziała mi o waszym spotkaniu. Chcę wiedzieć, czy istnieje szansa, że Zuzia... że to twoje dziecko.
Tomek westchnął i przetarł twarz dłonią.
– Magda mnie ostrzegała, że to kiedyś wypłynie. Nie chciałem się wtrącać. Serio. Nie pisałem pierwszy. To ona czasem coś rzuciła, jakaś nostalgia, wiesz, wspomnienia... Ale nie myślałem, że to zostawi taki ślad.
– Czy kiedykolwiek podejrzewałeś, że możesz być ojcem?
– Nigdy poważnie. Ale... – zawahał się – z tyłu głowy to siedzi. Dziecko się rodzi kilka miesięcy po naszym spotkaniu. Wiesz, o co chodzi.
Zacisnąłem pięści.
– Jeśli okaże się, że to twoje dziecko...?
Tomek spojrzał mi prosto w oczy.
– Będę chciał ją poznać.
Zamarłem. Słowa wisiały między nami jak miecz. Nie odpowiedziałem. Wyszedłem, zanim jeszcze domknął drzwi. Na klatce schodowej oparłem się o zimną ścianę. Nie miałem już łez. Został tylko ból i echo jego słów. Wiedziałem, że musimy zrobić testy DNA, inaczej wszyscy oszalejemy z niepewności.
Bartek, 36 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Myślałam, że mój wnuczek to złoty chłopiec, a on okazał się niezłym cwaniaczkiem. Musiałam dać mu ostrą nauczkę”
- „Byłem królem życia, ale wszystko zmienił 1 moment. Teraz nie mam pieniędzy ani grama szacunku do siebie”
- „Chciałam zrobić jesienne porządki i zatrudniłam gosposię do pomocy. Teraz mam czyste okna i brudne sumienie męża”

