„Teściowa załatwiła mi służącą. Okazało się, że nie zrobiła tego z dobrego serca, ale miała swój plan”
„Przez pierwsze tygodnie byłam zachwycona. Dom lśnił, a ja miałam więcej czasu dla siebie. Nawet Adam zauważył różnicę. – W końcu można normalnie funkcjonować – powiedział któregoś wieczoru, siadając na kanapie. – Dobrze, że mama znalazła kogoś takiego”.

- Redakcja
Od początku wiedziałam, że moja teściowa nie da mi spokoju. Irena miała opinię kobiety, która wszystko wie najlepiej – jak gotować, jak prowadzić dom, jak wychowywać dzieci, a przede wszystkim – jak powinno wyglądać życie jej syna. Kiedy wyszłam za Adama, miałam nadzieję, że z czasem mi zaufa. Ale minęło pięć lat, a ona nadal patrzyła na mnie, jakbym była tylko chwilową pomyłką jej jedynego, ukochanego dziecka.
– Martusiu, musisz bardziej dbać o Adasia – powtarzała mi przy każdej okazji. – On tyle pracuje, wraca do domu i co widzi? Bałagan! Nie masz czasu na sprzątanie?
Wiedziałam, że nie ma sensu się tłumaczyć. I tak miała swoją wersję rzeczywistości. Więc gdy pewnego dnia zaproponowała pomoc i poleciła mi „sprawdzoną, porządną dziewczynę” do pomocy w domu, zgodziłam się bez większych oporów. Nie wiedziałam jeszcze, że właśnie wpuszczam do swojego życia kogoś, kto będzie mnie uważnie obserwował… i donosił.
Faktycznie było mi lżej
Zofia pojawiła się w naszym domu pewnego poniedziałkowego popołudnia. Była drobna, cicha i miała w sobie coś, co sprawiało, że wydawała się… przezroczysta. Pracowała sprawnie, nie zadawała zbędnych pytań, nie narzekała. Idealna pomoc domowa. Przynajmniej tak mi się wydawało.
Przez pierwsze tygodnie byłam zachwycona. Dom lśnił, a ja miałam więcej czasu dla siebie. Nawet Adam zauważył różnicę.
– W końcu można normalnie funkcjonować – powiedział któregoś wieczoru, siadając na kanapie. – Dobrze, że mama znalazła kogoś takiego.
Tylko że… teściowa wiedziała za dużo.
To było podejrzane
– I jak tam, Martusiu, smakował ci makaron z owocami morza? – zapytała mnie pewnego dnia podczas wizyty.
Zamarłam. O tym obiedzie nie mówiłam nikomu. Zofia jednak była w kuchni, kiedy gotowałam. Może to przypadek? Potem było gorzej. Irena wspomniała o moim zgubionym pierścionku, zanim zdążyłam powiedzieć o tym Adamowi. Wiedziała, że kupiłam nową sukienkę. A najbardziej uderzyło mnie to, gdy zapytała, czy rzeczywiście wyjście na miasto z koleżankami było „takie konieczne, skoro Adam miał ciężki tydzień w pracy”. Zaczęłam się niepokoić. A wtedy postanowiłam przyjrzeć się Zofii…
Nic podejrzanego – nadal była cicha, sumienna, wykonywała swoje obowiązki bez zarzutu. Ale coś nie dawało mi spokoju. Jakby w powietrzu unosiło się napięcie, którego nie umiałam nazwać.
Chciałam wybadać służącą
Pewnego popołudnia, kiedy sprzątała w salonie, postanowiłam zaryzykować.
– Zosiu, dzwoni do ciebie czasem moja teściowa? – zapytałam niby od niechcenia, udając, że przeglądam gazetę.
Zofia zamarła na ułamek sekundy. Ledwo dostrzegalnie. Potem wróciła do wycierania kurzu.
– Czasem dzwoni – odparła, nie patrząc na mnie.
– O czym rozmawiacie?
Tym razem zauważyłam, jak mocniej ścisnęła ścierkę.
– Och, proszę pani, to nic ważnego… Pani Irena po prostu pyta, jak sobie radzę.
Znowu to samo. Unikanie wzroku, krótka odpowiedź.
– Pyta o mnie?
Zofia się zmieszała. W końcu uniosła głowę i spojrzała na mnie, ale tylko na sekundę.
– Czasami – przyznała w końcu. – Ale to przecież normalne, prawda?
Nie, nie było normalne. I wtedy już wiedziałam, że muszę sprawdzić, jak bardzo moja teściowa mnie szpieguje.
Podsłuchałam rozmowę
Nie mogłam dłużej tego ignorować. Zofia była lojalna, ale nie wobec mnie – wobec mojej teściowej. Musiałam dowiedzieć się, jak daleko sięga ich współpraca.
Nadarzyła się idealna okazja. Pewnego wieczoru, gdy Adam jeszcze nie wrócił z pracy, a Zofia szykowała się do wyjścia, zobaczyłam, że zabiera telefon do łazienki. Nigdy wcześniej tego nie robiła. Instynkt mi podpowiedział, że powinnam ją śledzić.
Cicho podeszłam pod drzwi. Zofia mówiła ściszonym głosem, ale dało się usłyszeć każde słowo.
– Tak, była dziś na zakupach… Tak, kupiła te buty… drogie, ale nie powiedziała o tym mężowi…
Zrobiło mi się gorąco. Teściowa znała każdy mój krok!
– Nie, nie wspominała nic o weekendzie… Ale tak, mówiła, że jest zmęczona… Tak, dobrze… Powiem, jeśli coś zauważę…
Zofia była moim osobistym podsłuchem. Donosiła o wszystkim – o tym, co kupuję, co mówię, jak się czuję. Serce waliło mi w piersi. Cofnęłam się o krok, starając się nie wydać żadnego dźwięku. Musiałam się opanować. Jeśli zrobię awanturę teraz, ona powie o wszystkim teściowej. Musiałam działać mądrze. Tylko jak?
Teściowa wcale nie zaprzeczała
Całą noc nie mogłam spać. W głowie kłębiły mi się myśli – co powiedzieć? Jak to rozegrać? Wiedziałam jedno: nie mogłam już dłużej udawać, że nic się nie dzieje.
Następnego dnia pojechałam do teściowej bez zapowiedzi. Gdy tylko otworzyła drzwi i zobaczyła moją minę, uniosła brwi w zdziwieniu.
– Martusiu, coś się stało? – zapytała przesłodzonym tonem.
Weszłam do środka i bez ogródek rzuciłam:
– Wiem, że Zofia ci donosi.
Teściowa nie drgnęła. Przez chwilę patrzyła na mnie, jakby ważyła swoje następne słowa. W końcu wzruszyła ramionami.
– No i? – powiedziała tak spokojnie, że aż mnie zatkało.
– Jak to „no i”? – prychnęłam. – To moje życie! Moje sprawy! Nie masz prawa mnie szpiegować!
Irena westchnęła, jakby była zmęczona moją naiwnością.
– Robię to dla Adama – oznajmiła lodowatym tonem. – Mój syn zasługuje na to, by wiedzieć, co się dzieje w jego domu. Nie może żyć w nieświadomości.
– Nieświadomości czego? Że kupiłam buty? Że czasem jestem zmęczona? – głos mi się trząsł ze złości.
Teściowa uśmiechnęła się chłodno.
– A jeśli zaczęłabyś coś ukrywać?
Patrzyłyśmy na siebie przez dłuższą chwilę w milczeniu. Wtedy dotarło do mnie, że ona nigdy nie przestanie.
Mąż uważał, że przesadzam
Wracałam do domu wściekła. Ręce mi się trzęsły, a w głowie miałam tylko jedno: Adam musi o tym wiedzieć. Był moim mężem, powinniśmy być drużyną. Jeśli ktoś miał skończyć te manipulacje, to on.
– Adam, musimy porozmawiać – rzuciłam od progu, ledwo powstrzymując się od krzyku.
Mąż spojrzał na mnie zmęczonym wzrokiem znad laptopa.
– O co chodzi?
Usiadłam naprzeciwko niego i zaczęłam opowiadać. O Zofii, o podsłuchanej rozmowie, o tym, jak teściowa kontroluje każdy mój ruch. Mówiłam szybko, emocjonalnie, licząc, że Adam w końcu zrozumie, jak bardzo mnie to rani.
Kiedy skończyłam, spodziewałam się różnych reakcji – złości, oburzenia, choćby zdziwienia. Ale Adam tylko westchnął, zamknął laptopa i spojrzał na mnie z pobłażaniem.
– Marta, przesadzasz.
Zamarłam.
– Co?
– Mama po prostu się martwi. Wiesz, jaka jest. Może nie powinna pytać Zofii, ale to nie znaczy, że cię szpieguje.
– Adam – ścisnęłam pięści. – Ona wynajęła człowieka, żeby mnie kontrolował! To nie jest normalne!
– Wiesz, jak bardzo mnie kocha. Chce mieć pewność, że jesteś dla mnie dobrą żoną.
Wtedy to do mnie dotarło. On nigdy nie stanie po mojej stronie.
Matka była ważniejsza
Siedziałam naprzeciwko męża, patrząc na niego w osłupieniu. W jednej chwili zrozumiałam, że nasze małżeństwo nie jest partnerstwem. Że zawsze będę dla niego na drugim miejscu – za jego matką.
– Więc to jest normalne? – wyszeptałam. – Twoja matka może ingerować w nasze życie, a ty nic z tym nie zrobisz?
Adam wzruszył ramionami.
– Ona po prostu chce mieć pewność, że jesteś dla mnie dobra.
– A ty? Ty masz tę pewność? – zapytałam cicho.
Nie odpowiedział.
Musiałam coś zrobić
Następnego dnia zwolniłam Zofię. Nie tłumaczyłam się, nie chciałam słuchać jej usprawiedliwień. Wyrzuciłam ją z mojego domu tak, jak powinnam była zrobić już dawno. Ale teściowa… Ona była nie do ruszenia. Wiedziałam, że znajdzie inny sposób, by mieć mnie na oku. A Adam? On nawet nie próbował mnie powstrzymać. Po prostu wzruszył ramionami i wrócił do swoich spraw, jakby nic się nie stało.
Tego wieczoru siedziałam sama przy stole, wpatrując się w pusty talerz. Wtedy dotarło do mnie, że nie tylko Zofia była w tym domu obca. Ja też. Bo czy można czuć się u siebie tam, gdzie zawsze ktoś patrzy ci na ręce? Czy można czuć się kochaną, gdy twój własny mąż nie widzi problemu w tym, że jesteś kontrolowana? Nie znałam jeszcze odpowiedzi. Ale wiedziałam jedno – to małżeństwo już nigdy nie będzie takie samo.
Marta, 34 lata
Czytaj także: „Bogaty mąż z Warszawy był spełnieniem marzeń. Nikt nie wie, jaką cenę za życie z nim płacę każdego dnia”
„Czułam, że mąż jeździ do Wrocławia nie tylko w delegację. Nie sądziłam, że ukrywa tam taką tajemnicę”
„Odchodziłam od zmysłów, bo mój narzeczony rozpłynął się w powietrzu. Gdy go znalazłam, wreszcie przejrzałam na oczy”