„Teściowa udawała moją przyjaciółkę, żeby poznać moje sekrety. A potem jednym zdaniem rozbiła moje małżeństwo”
„– Widzisz, mamo – kontynuowałam historię. – Do dziś mam koszmary w związku z tym. Boję się, że teraz, już dojrzała do posiadania rodziny, będę złą matką, ale to bezpodstawny lęk. Zmieniłam się jako człowiek”.

- listy do redakcji
Znalazłam się w takim miejscu w życiu, że po prostu chciałam mieć męża. Nie do końca interesowała mnie miłość jak z filmu, ale też jej nie wykluczałam. Po prostu uważałam, że z moją przeszłością i tak nie zasługuję na wiele. Los bywa jednak przewrotny i miłość do Arka przyszła jak grom z jasnego nieba. Po dwóch miesiącach wiedziałam, że chcę za niego wyjść nie tylko z przyczyn pragmatycznych, ale dlatego, że go kochałam.
Przykro mi było tego słuchać
– Areczku, fajnie, że znalazłeś dziewczynę, która też chcę założyć rodzinę... Ale co z Weroniką? – potencjalna przyszła teściowa zaatakowała z dużego kalibru.
– Przecież wiesz, że ona mnie nie interesuje i tylko tobie zależało na zeswataniu mnie z córką koleżanki.
„A więc to tak i nie mam się czego obawiać” – pomyślałam.
– Ale to nie jest odpowiedzialne. Tyle naobiecywałam Marysi, a teraz chcesz się hajtać z byle dziewuchą? – kobieta kipiała ze złości.
– Ty jej coś obiecywałaś. Ja nie zamierzałem.
„Przepraszam, ja też tu jestem” – chciałam powiedzieć. Mimo to, milczałam, będąc tylko świadkiem tej dziwnej sceny. Nie chciałam się wtrącać i narażać się na utratę faceta, w którym widzę przyszłego męża.
Arek powiedział mi potem, że jego mama złożyła w dzieciństwie jakąś głupią przysięgę przyjaciółce. Obiecały sobie, że będą przyjaźnić się do końca życia, a ich dzieci wezmą ze sobą ślub.
– I nadal trzymają się tego kilkadziesiąt lat później?
– Co poradzisz. Wystarczy to ignorować. Mnie nigdy nie podobała się ta cała Weronika, namawiany wiele lat nawet nie poszedłem z nią na randkę.
Zmieniła podejście
Pół roku później wychodziliśmy z urzędu stanu cywilnego. Wystarczył nam skromny ślub z imprezą w zwykłej knajpce z drugą salą. Byłam spokojna, bo wiedziałam, że Arek nie da sobie w kaszę dmuchać. Dzieliliśmy zainteresowania, poczucie humoru i poglądy. Chciał zbudować ze mną rodzinę.
– Nie mogłam was powstrzymać, więc się poddałam. Może ten związek był wam pisany... – żartowała na weselnej potańcówce.
– Cieszę się, że mogła się mama o tym przekonać – w tym momencie powiedziałam do niej „mamo” pierwszy raz i mocno się tym zestresowałam.
– A ja cieszę się, że mogłaś zostać moją córeczką.
Na te słowa aż się zarumieniłam. Poczułam się tak wolna i spokojna. Mieliśmy siebie, stabilną pracę i nieduże mieszkanko. Brakowało tylko dziecka. Bałam się ciąży jak ognia, ale przy Arku czułam, że powoli robię się gotowa na ten krok.
Dobrze nam się rozmawiało
– Czemu tak boisz się ciąży? – pytała teściowa kilka miesięcy później. – Każda kobieta potrafi przez to przejść, tak zostałyśmy stworzone. Widzisz, gdyby Arek krwawił na przykład kilka dni w miesiącu, dawno wylądowałby w szpitalu.
Zaśmiałam się. Moja nowa „mama” wydała mi się wtedy taka serdeczna, zwyczajna, przyziemna, ludzka. Miałam ochotę jej się zwierzać, całkiem się przed nią otworzyć.
– Myślisz, kochanie, że dała sobie spokój z tą Marią i jej córką? – pytałam nieśmiało męża, by jeszcze dodatkowo upewnić się w sytuacji.
– Nie namawia mnie na rozwód – żartował mąż.
Zaczęła odcinać mnie od przyjaciół
– Długo przyjaźnisz się z tą Anką? – teściowa dopytywała przy herbatce o moją przyjaciółkę.
– A, poznałyśmy się na studiach – odpowiedziałam szczerze.
– Ja na twoim miejscu nie wyjawiałabym jej sekretów. Jej nie interesuje rodzinne życie, nie chce ani faceta, ani dzieci. Nie może cię zrozumieć.
Zastanowiłam się nad tym chwilę. Czy Anka byłaby skłonna o mnie plotkować, bo mamy inne życiowe priorytety? Nie wydawała mi się taką osobą, ale z drugiej strony, zawsze ceniłam rady starszych osób.
– Ja, jak byłam młoda, nie gadałam też o sprawach małżeńskich z bratem czy tatą. Adam będzie tylko przytaczał szczegóły intymne twojego życia przy piwie. Po co ci to?
Mój brat taki nie był! Adam to poukładany chłopak, który nie zadaje się z żadną patologią i unika alkoholu. Mimo wszystko, uwagi powielane kilkadziesiąt razy pod rząd zaczynają wydawać się prawdą. Ostatecznie przestałam tak często zwierzać się także bratu.
– Z tobą łatwo mi rozmawiać nawet o moim strachu przed ciążą – powiedziałam.
– Cieszę się, że mi ufasz – przyznała pewnego dnia teściowa.
Uśmiechnęłam się w odpowiedzi.
Zdradziłam swoją tajemnicę
Powiedziałam jej coś, o czym miał nie wiedzieć nikt.
– No i jak, staracie się o dziecko? – zadała w końcu delikatne pytanie.
– Tak, choć czuję lęk, gdy tylko mam dni płodne. Chcę tego dziecka, ale jednocześnie się boję.
– Dlaczego, kochana? – spytała z taką czułością, że musiałam wyznać jej prawdę.
– Mamo, a nie będziesz mnie oceniać...?
– Oczywiście, że nie.
Przełknęłam ślinę i zaczęłam opowiadać moją historię. Szło mniej więcej tak. W wieku 16 lat wpadliśmy z chłopakiem. Mój ciążowy brzuch był mały, ukrywałam go pod obszernymi ciuchami. Poród odebrał znajomy ginekolog, dziecko zostawiłam w oknie życia. Wyjechałam z rodzinnego miasta i zaczęłam nowe, lepsze życie.
– Widzisz, mamo – kontynuowałam historię. – Do dziś mam koszmary w związku z tym, że opuściłam tę niewinną istotkę. Boję się, że teraz, już dojrzała do posiadania rodziny, będę złą matką. Ale to bezpodstawny lęk. Zmieniłam się jako człowiek.
– Czyli innymi słowy, boisz się, że ciąża wywoła w tobie wyrzuty sumienia i żal?
– Tak, ale jestem gotowa na ciążę i każdego dnia walczę z demonami przeszłości.
– I kto o tym wie? Tylko rodzina?
– Jeszcze Anka.
Przez nią mąż we mnie zwątpił
Kilka dni później teściowa zaprosiła nas na niedzielny obiad. Od razu po posiłku wyleciała z pociskiem armatnim.
– Myślałeś, że jest taka kryształowa, a tu proszę. Kiedy była nastolatką, zostawiła niemowlę w oknie życia. Areczku, czy właśnie taka kobieta ma być matką twoich dzieci?
Osłupiałam i straciłam oddech. Właśnie po to odgrywała moją przyjaciółkę? Żeby zdobyć na mnie haka i mnie upokorzyć?
– Co ty gadasz, mamo? – mąż nie chciał uwierzyć w jej słowa, a ja milczałam.
– Spytaj, kogo chcesz. Wiedzą o tym jej rodzice, ta jej przyjaciółeczka...
Osunęłam się na krześle.
– Za chwilę podam deser i kawę, zaprosiłam Marysię z Weroniką i powinny być lada chwila. Pogadacie sobie, co? – wyszczebiotała wredna wiedźma. – Znam dobrego adwokata od rozwodów. Poleciła mi go Maria.
Był na mnie wściekły
– Jak mogłaś zataić przede mną coś takiego?! – wykrzyczał do mnie mąż. – A Weronika, mamo, nadal mnie nie interesuje, więc daruj sobie te sztuczki. Za to nie wiem, czy moje małżeństwo ma jakikolwiek sens!
Arek wyszedł i trzasnął drzwiami. Ja zaś zamknęłam się w łazience i przeczekałam w niej bite dwie godziny, słuchając odgłosów radosnych rozmów za ścianą. Wróciłam do domu późnym wieczorem, nie pamiętając drogi.
– Wynoszę się na kilka dni do Karola. Dam ci znać, jak to widzę. Uważam, że takie rzeczy należy mówić na samym początku, sprawa wygląda wtedy inaczej. Teraz nie wiem, czy jest co zbierać – powiedział Arek, gdy spotkałam go pakującego walizkę.
Czy jestem aż tak złą osobą, by czyn sprzed kilkunastu lat miał zaprzepaścić całe moje życie? Nie zasługuję na miłość i rodzinę, nie mogę zacząć nowego życia? Czuję się przesiąknięta złem, a jednocześnie oszukana przez fałszywą przyjaciółkę. Nie wiem, jak sobie z tym poradzę.
Iwona, 30 lat
Czytaj także: „Ukradłam oszczędności rodziców, by pomóc przyjaciółce. Teraz dla nich jestem złodziejką, a dla niej naiwniaczką”
„Teściowa ma gdzieś moje zasady. Ja uczę córkę oszczędzać, a ona daje jej kasę i spełnia wszystkie zachcianki”
„Wszyscy czekali na spadek babci Tereski, ale ona nie była głupia. W testamencie zakpiła sobie z pazernej rodzinki”