Reklama

Śmierć teścia zawisła nad całą rodziną jak ciężka, ciemna chmura. Nikt nie potrafił odnaleźć się w nowej rzeczywistości, a mój mąż Paweł… Paweł zamknął się w sobie. Wieczorami siadał na kanapie i wpatrywał się w ekran telewizora, ale nie sądzę, żeby cokolwiek oglądał. Był daleko stąd – gdzieś w przeszłości, gdzie ojciec jeszcze żył, a świat miał sens.

Barbara, jego matka, na początku wydawała się równie przygnębiona. Przychodziłam do niej, robiłam herbatę, zagadywałam. Była wdzięczna, ale zamyślona. A potem… coś się zmieniło. Uśmiech pojawił się na jej twarzy częściej, spojrzenie nabrało blasku.

Teściowa chciała być szczęśliwa

– To nic złego, prawda? – zapytała mnie pewnego dnia, rumieniąc się jak nastolatka.

Nie rozumiałam. Ale nie musiałam – chwilę później pojawił się Marek. Charyzmatyczny, pewny siebie, z tym swoim nieznoszącym sprzeciwu uśmiechem. Paweł i reszta rodziny byli w szoku. „To stanowczo za wcześnie!”, „Jak mogła?!”. Ja jedna próbowałam nie oceniać, ale… coś w nim nie dawało mi spokoju.

To jakiś żart, prawda? – głos Pawła był napięty, jakby nie dowierzał w to, co właśnie usłyszał. – Mama nie może… Przecież tata…

Nie dokończył. Siedzieliśmy w salonie u Barbary, cała rodzina. Na stole parowała kawa, której nikt nie tknął. Atmosfera była gęsta.

To dopiero pół roku od pogrzebu! – wtrąciła się jego siostra, Kasia, z założonymi rękami. – A ty już się z kimś spotykasz?

Barbara wyprostowała plecy i spokojnie odłożyła filiżankę.

– Nie muszę was pytać o zgodę na to, jak mam przeżywać żałobę. – jej głos był cichy, ale stanowczy. – Znalazłam kogoś, kto sprawia, że znów czuję się szczęśliwa. Czy to takie straszne?

– Tak, jeśli ten ktoś chce cię wykorzystać! – Paweł uderzył dłonią w stół.

Broniłam teściowej

Wszyscy zamilkli.

– Paweł, dość. – Postanowiłam interweniować. – Twoja mama jest dorosła. Może robić, co chce.

– Tak, jasne! A potem się okaże, że ten cały Marek wyciągnął od niej wszystkie oszczędności!

Nawet go nie poznaliście. – Barbara pokręciła głową. – Ale już wiecie najlepiej, co nim kieruje.

Nie mówiłam tego głośno, ale sama czułam niepokój. Nie dlatego, że Barbara chciała ułożyć sobie życie. Coś w sposobie, w jaki mówiła o Marku… Brzmiało, jakby już go broniła. Jakby był kimś więcej niż tylko „kimś, kto daje jej szczęście”. Nie wiedziałam jeszcze, jak bardzo miałam rację.

Poznaliśmy Marka

Poznałam go w sobotę, przy rodzinnym obiedzie, na który Barbara zaprosiła nas bez uprzedzenia.

– Chcę, żebyście go poznali i sami zobaczyli, jaki jest naprawdę. – Jej oczy błyszczały ekscytacją.

Marek wszedł pewnym krokiem, z szerokim uśmiechem, który wydawał się starannie wyćwiczony. Miał na sobie granatową marynarkę, spod której wystawała śnieżnobiała koszula. Pachniał drogimi perfumami.

– Miło was poznać. Basia tyle o was opowiadała. – Uścisnął mi dłoń, zatrzymując ją odrobinę za długo.

Nie podobało mi się to, ale uśmiechnęłam się uprzejmie. Przy stole mówił dużo – o podróżach, biznesach, o tym, jak życie jest za krótkie, by je marnować. Barbara patrzyła na niego z zachwytem.

– Jest wyjątkową kobietą. Zasługuje na drugą młodość. – Powiedział, kładąc dłoń na jej ręce.

– Na pewno… – odparłam, starając się, by brzmiało to neutralnie. – Ale wszystko dzieje się dość szybko.

– Czas to pojęcie względne. – Uśmiechnął się. – Kiedy spotyka się kogoś, kto rozumie cię bez słów, nie ma sensu czekać.

Barbara była nim oczarowana. Ja – coraz bardziej niespokojna. Coś w nim było nie tak. Coś, co trudno było ubrać w słowa.

Teściowa zaczęła się zmieniać

Z początku były to drobiazgi. Barbara zaczęła nosić inne ubrania – eleganckie sukienki zamiast ulubionych swetrów, biżuterię, której nigdy wcześniej nie lubiła. Mówiła inaczej, jakby przesiąknięta jego słowami.
– Marek pokazał mi, że życie trzeba brać garściami. Nie można ciągle oglądać się za siebie. Potem zaczęły się większe rzeczy.

Myślałam o sprzedaży domu. – Rzuciła pewnego dnia podczas kolacji.

Paweł spojrzał na nią zszokowany.

– Co?!

– To wielki dom, pełen wspomnień… – westchnęła. – Ale przecież jestem tu sama. Po co mi tyle przestrzeni?

– Mamo, to dom rodzinny! – Kasia niemal krzyknęła. – Nie możesz się go tak po prostu pozbyć!

Barbara zacisnęła usta.

Nie wiecie, jak to jest być samotnym. Marek ma rację – czas na nowy rozdział.

Wiedziałam, że to jego słowa. Czułam to w sposobie, w jaki mówiła, w jakim go broniła. Kiedyś by się z nami kłóciła, teraz tylko powtarzała jego argumenty.

Nie podobało mi się to

Tego samego wieczoru przypadkiem usłyszałam ich rozmowę.

– Twoje dzieci nie rozumieją, co jest dla ciebie najlepsze. Myślą tylko o sobie. – Jego głos był niski, uspokajający.

– Masz rację… – westchnęła Barbara.

Marek powoli odsuwał ją od nas. A ona, nieświadoma, podążała za nim krok w krok. Nie mogłam dłużej milczeć. Musiałam z nią porozmawiać, zanim zrobi coś nieodwracalnego. Kolejnego dnia pojechałam do Barbary sama, bez Pawła. Wiedziałam, że gdyby on zaczął rozmowę, od razu skończyłoby się kłótnią. Zastałam ją w ogrodzie, podlewała kwiaty, nucąc pod nosem. Wyglądała na zadowoloną. Zbyt zadowoloną.

– Mogę na chwilę? – zapytałam, podchodząc bliżej.

– Oczywiście, skarbie. Chcesz herbaty?

– Chcę wiedzieć, czy naprawdę chcesz sprzedać dom.

Barbara westchnęła i odstawiła konewkę.

– Dom to tylko budynek, Mario. Przeszłość, która mnie więzi. Zasługuję na coś więcej.

– Ale Marek to mówił, prawda? – Nie owijam w bawełnę. – To on namawia cię do tej decyzji.

Zacisnęła usta.

– On mnie rozumie. Wspiera. Nie jak wy – wy tylko mnie osądzacie.

– Nie osądzamy, martwimy się. Czy on chociaż zapytał, co czujesz? Czy po prostu podsunął rozwiązanie?

Barbara spojrzała w bok, jakby coś ją ukłuło.

Nie masz prawa mówić mi, jak mam żyć. – Jej ton stał się chłodny. – Jeśli nie potrafisz tego zaakceptować, to może lepiej, żebyś nie przyjeżdżała.

Patrzyłam, jak odwraca się do mnie plecami. Marek osiągnął swój cel – zaczęła nas od siebie odcinać.

To zwykły oszust

Czułam, że Marek nie jest tym, za kogo się podaje. Barbara mogła się oszukiwać, ale ja nie zamierzałam. Zaczęłam szukać informacji. Pytałam znajomych, szperałam w internecie. I w końcu natknęłam się na coś, co sprawiło, że serce zabiło mi szybciej – artykuł sprzed kilku lat. „Oszust matrymonialny wyłudzał majątek od samotnych kobiet”. Zdjęcie było trochę inne, miał krótsze włosy, ale to był on. Marek.
Natychmiast zadzwoniłam do Pawła.

– Musimy coś zrobić. On manipuluje twoją matką!

– A jeśli ona naprawdę go kocha? Jak jej to udowodnimy? – Paweł był zmęczony, ale czułam, że i on zaczynał mieć wątpliwości

Pokazałam Barbarze artykuł. Wydawało mi się, że jej twarz pobladła, ale zaraz potem się otrząsnęła.

– To pomyłka. Marek mnie kocha. – Jej głos drżał.

– Mamo, proszę… – Paweł spróbował jeszcze raz, ale ona tylko pokręciła głową.

Zazdrościcie mi szczęścia. Chcecie, żebym była samotna.

Nie mogliśmy już nic zrobić. Barbara podjęła decyzję – wybrała Marka, a potem sprzedała dom. Patrzyliśmy, jak pakowała walizki, a Marek, zadowolony jak nigdy, pomagał jej wsiąść do samochodu.

– Mamo, proszę, zastanów się jeszcze… – Paweł powiedział cicho, jakby nie miał już siły walczyć.

– Nie musicie mnie rozumieć. Wystarczy, że uszanujecie moją decyzję – spojrzała na nas z chłodnym uśmiechem i zamknęła drzwi.

Było mi żal teściowej

Kilka miesięcy później Barbara przestała odbierać telefony. Jej wiadomości były coraz rzadsze, a potem zniknęły zupełnie. Nie wiedzieliśmy nawet, gdzie teraz mieszka.

Wkrótce okazało się, że Marek zniknął. A razem z nim oszczędności Barbary i kasa ze sprzedaży domu. Nie chciała naszej pomocy. Dopóki nie stanęła pod naszymi drzwiami, z oczami pełnymi łez.

Nie mam dokąd pójść.

Przyjęliśmy ją, choć już nic nie było takie samo. Była tylko cieniem dawnej siebie. Czy wybaczyła sobie? Nie wiem. Ale my zrozumieliśmy jedno: czasem nie można nikogo ocalić przed własnymi decyzjami.

Maria, 40 lat

Czytaj także: „Teściowa ciągle mi dogryzała. W końcu 1 zdaniem sprawiłem, że zrobiła się czerwona jak piwonia”
„Nie po to przeszłam na emeryturę, żeby niańczyć cudze dzieci. Dodatkowa kasa kusi, ale chyba wolę święty spokój”
„Byłam dobrą matką i brałam kredyty, żeby pomóc dzieciom. Teraz mam nędzną emeryturę, a one nie chcą mi pomóc”

Reklama
Reklama
Reklama