Reklama

Czasami mam wrażenie, że w naszym małżeństwie jestem tą trzecią, zbędną osobą. Karol niby jest przy mnie, ale jego serce zawsze jakby uciekało do Ireny – jego mamy. Z zewnątrz wyglądamy jak idealna para: on pracowity, ja dbająca o dom, oboje uśmiechnięci na zdjęciach. Tylko że w środku wszystko mnie boli. Karol codziennie dzwoni do Ireny, pyta o radę, słucha jej opinii. A ja? Czuję się niewidzialna. To dziwne uczucie, kiedy siedzisz obok męża, a on wcale cię nie widzi. I coraz częściej myślę: może Irena nigdy mnie nie chciała?

„Zostaw tę dziewuchę”?!

To było przypadkiem. Zwyczajnie, jak to w życiu – Karol wyszedł z auta, zostawił telefon na desce rozdzielczej, a ja, czekając na niego, zaczęłam się bawić palcami przyciski radia. Nagle telefon zadzwonił, odezwał się znajomy głos Ireny, a po chwili – jakby nigdy nic – włączył się tryb głośnomówiący. I wtedy to usłyszałam.

– Synku, zostaw tę dziewuchę, ona cię unieszczęśliwia. Nie pasujecie do siebie. Ona nie zna się na życiu.

Zamarłam. Serce zaczęło mi bić jak oszalałe, a ręce drżały tak, że ledwo trzymałam torebkę na kolanach. Czułam, jakby mi ktoś wylał kubeł zimnej wody na głowę. Karol milczał. Ani słowa. Zero sprzeciwu. Tylko ciche, ciężkie westchnienie, jakby się z nią zgadzał. W mojej głowie nagle rozbrzmiało echo tych słów: „zostaw tę dziewuchę”. Ja? Dziewucha? Kobieta, z którą śpi, z którą planował przyszłość? Dziewucha?

Przełknęłam ślinę i odsunęłam się od telefonu, jakby parzył. W głowie zaczęły mi się przewijać obrazy: Irena podająca mu herbatę, Irena mówiąca, że „musisz jeść więcej, bo ona cię nie karmi”, Irena krytykująca moją nową fryzurę, złośliwie komentująca, że „to chyba jakieś studenckie cięcie”. Zawsze coś, zawsze uwagi, zawsze wtrącanie się. A Karol? Uśmiechał się tylko i mówił: „Daj spokój, mama po prostu się martwi”. Czy on naprawdę myśli, że ona ma rację?

Zebrałam się na odwagę, żeby porozmawiać z mężem

Wieczorem już nie wytrzymałam. Siedział na kanapie, wpatrzony w telefon, jakby mnie w ogóle nie widział. Usiadłam naprzeciwko i głośno odetchnęłam. Spojrzał na mnie z lekkim zniecierpliwieniem, jakbym przeszkadzała w czymś ważnym. Zebrałam się na odwagę.

– Karol, możemy porozmawiać? – zapytałam cicho, ale stanowczo.

– Co się stało? – rzucił, nie odrywając wzroku od ekranu.

– Co twoja mama mówi o mnie za twoimi plecami? – głos mi zadrżał, ale patrzyłam mu prosto w oczy. – Usłyszałam waszą rozmowę. Powiedziała, żebyś mnie zostawił. Że jestem dla ciebie zła. Że cię unieszczęśliwiam.

Zamarł. Uniósł głowę, zmarszczył brwi. W jego oczach zobaczyłam złość, ale i... strach?

– Sandra, serio? Podsłuchujesz mnie? Co to za paranoja?

– Paranoja?! – wybuchłam, wstając. – Twoja matka mówi, żebyś mnie zostawił, a ty nawet nie protestujesz! Nie zaprzeczasz! Karol, odpowiedz mi: czy ona ma rację? Czy naprawdę myślisz, że jesteś ze mną nieszczęśliwy?

Zacisnął usta, po chwili wypuścił powietrze z irytacją.

– Nie mieszaj mojej mamy do naszych spraw. Ona tylko się martwi. Wiesz, jaka jest... Przesadna.

– Nie mieszaj?! – niemal krzyknęłam. – Karol, ona rozbija nasze małżeństwo, a ty nic z tym nie robisz!

Zamiast odpowiedzieć, spuścił wzrok, jakby chciał, żebym zniknęła. W tamtej chwili poczułam się jak ktoś obcy. Serce mi pękało.

Podsłuchana rozmowa męża z teściową

To był wieczór, kiedy wróciłam wcześniej z pracy. W domu panowała dziwna cisza, jakby nikogo nie było. Zdjęłam buty, cicho wsunęłam się do salonu, ale wtedy usłyszałam ich głosy – dochodziły z tarasu. Karol i jego matka. Nie widzieli mnie. Rozmawiali cicho, niemal szeptali, ale każde słowo wbijało mi się pod skórę jak cierń.

– Karol, musisz coś z tym zrobić. Nie możesz się tak poświęcać dla niej. To nie jest kobieta dla ciebie – mówiła Irena, jej głos był lodowaty, a w tonie pobrzmiewała pogarda.

– Mamo, teraz nie mam siły o tym gadać – Karol westchnął, zabrzmiał na zmęczonego, jakby te rozmowy były dla niego codziennością. – Po prostu nie teraz, okej?

Nie wierzyłam własnym uszom. Stałam w progu, serce waliło mi jak młot. Wbiegłam na taras jak burza.

– O czym wy rozmawiacie?! – wyrzuciłam z siebie, głos mi zadrżał. – Co to ma znaczyć?

Irena spojrzała na mnie jak na intruza. Jej oczy błysnęły niechęcią, a usta zacisnęły się w cienką kreskę. Karol zbladł, jakby przyłapałam go na czymś zakazanym.

– Sandra, uspokój się, to nie tak... – zaczął Karol, ale przerwałam mu od razu.

– Nie tak?! To co ja właśnie usłyszałam?! Że się poświęcasz?! Że musisz coś ze mną zrobić?! – głos mi drżał, ale nie zamierzałam się poddać.

Irena odwróciła głowę, jakby to była scena, której nie warto komentować. Poczułam, że jestem w tej rozmowie zbędna. Nie chciałam tam być, ale nie potrafiłam odejść.

Rozmowa z Ireną była totalnym szokiem

Nie mogłam dłużej udawać, że nic się nie dzieje. Następnego dnia, gdy Karol był w pracy, podeszłam do Ireny. Siedziała przy stole w kuchni, z filiżanką kawy w dłoniach, jakby nic nie miało znaczenia. Usiadłam naprzeciwko i spojrzałam jej prosto w oczy. Serce waliło mi w piersi, ale musiałam to z siebie wyrzucić.

– Pani Ireno, proszę mi powiedzieć, dlaczego tak pani o mnie mówi? Dlaczego chce mnie pani wyrzucić z życia Karola? – spytałam, głos mi drżał, ale mówiłam powoli, spokojnie.

Uniosła brwi, jakby pytanie było dla niej śmieszne. Odłożyła filiżankę i skrzyżowała ręce na piersi.

– Bo widzę, jak na niego działasz – powiedziała chłodno, z dziwnym spokojem. – Karol był szczęśliwszy, zanim cię poznał. Ty mu tylko zawracasz głowę swoimi fochami, swoim... – machnęła ręką, jakby brakowało jej słów – swoim brakiem dojrzałości. Nie jesteś dla niego dobra.

Zatkało mnie. Poczułam, jak serce mi się kurczy, jakby ktoś ścisnął je w dłoni.

– Jak pani śmie tak mówić? – wyszeptałam. – Kocham Karola. Chcę z nim być.

– Kochasz? – prychnęła. – To nie jest miłość. Ty po prostu jesteś przyzwyczajona. A mój syn zawsze miał miękkie serce, dlatego się tobą zajął. Ale to nie potrwa wiecznie. Zrozumiesz to, wcześniej czy później.

Siedziałam tam, jak sparaliżowana, a ona patrzyła na mnie z tą swoją wyższością. Poczułam się jak wróg w jej domu. Karol... gdzie był wtedy Karol?

Próba ratowania związku

Wieczorem czekałam, aż Karol wróci z pracy. Nie mogłam już udawać, że nic się nie dzieje. Czułam, że muszę to z niego wyciągnąć, choćby bolało. Usiadłam na kanapie, patrząc mu prosto w oczy, kiedy wszedł do salonu.

– Karol, musimy porozmawiać – powiedziałam cicho, ale stanowczo. – Nie dam już rady żyć w ten sposób. Albo jesteśmy razem, albo nie. Ale musisz wybrać. Ja czy twoja matka.

Zmarszczył brwi, jego twarz stężała. Zamiast odpowiedzi, przez chwilę wpatrywał się w podłogę, jakby szukał w niej rozwiązania.

– Sandra, nie możesz stawiać mnie przed takim wyborem... To nie jest takie proste – powiedział w końcu, głosem zmęczonym, jakby to wszystko go przerastało.

– Proste? – parsknęłam gorzko. – A dla mnie co jest proste? Słuchać, jak twoja matka mówi, że powinnam zniknąć z twojego życia? Patrzeć, jak nie potrafisz się jej przeciwstawić? Karol, ja nie chcę tak żyć. Nie chcę być dodatkiem do twojego życia, przy którym zawsze będzie ona.

Westchnął ciężko, odsunął się ode mnie, jakby ta rozmowa go przerastała.

– Ona mnie potrzebuje... – powiedział w końcu, cicho, jakby do siebie. – A ty... ty zawsze robisz z tego problem.

Zatkało mnie. Patrzyłam na niego z niedowierzaniem. Może naprawdę nigdy nie byłam na pierwszym miejscu. Może zawsze była i będzie tylko ona.

W tamtej chwili nie wiedziałam już, co dalej. Chciałam walczyć o nas, ale... czy on też tego chciał?

Zrozumiałam, że Karol nigdy nie postawi mnie na pierwszym miejscu

Siedziałam sama w salonie, patrząc w ciemne okno, za którym nic się nie działo, jakby całe życie stanęło w miejscu. Karol był w sypialni, może spał, może leżał z zamkniętymi oczami, udając, że świat nie istnieje. Ja nie mogłam zasnąć. W mojej głowie kłębiły się pytania, na które nie znałam odpowiedzi. Czy naprawdę chcę być tą, która zawsze musi walczyć o swoje miejsce? Czy mam siłę na kolejne bitwy o każdy ułamek jego uwagi, o każdą rozmowę, o każdą chwilę, kiedy poczuję, że jestem ważna?

Zrozumiałam, że Karol nigdy nie postawi mnie na pierwszym miejscu. Jego serce zawsze będzie należeć do Ireny, a ja zawsze będę gdzieś z boku, próbując znaleźć dla siebie skrawek przestrzeni. Może to ja byłam naiwna, wierząc, że kiedyś będzie inaczej. Że matka nie będzie miała na niego takiego wpływu. Że to ja będę jego najbliższą osobą. Ale życie pokazało mi coś innego. Każda rozmowa, każdy gest, każda decyzja – zawsze była na drugim planie, za nią.

Nie wiem, co dalej. Nie wiem, czy potrafię odejść, czy znajdę w sobie siłę, by zostawić wszystko, co zbudowaliśmy. Ale wiem jedno: nie chcę już dłużej walczyć o miejsce, które powinno być moje bez proszenia. Może to właśnie na tym polega miłość – na tym, żeby nie musieć o nią walczyć. A może po prostu miłość już dawno wygasła, a ja jeszcze tego nie zauważyłam.

Nie chcę już słuchać, że to „nie takie proste”. Chcę, żeby było prosto. A jeśli nie będzie... to może pora odejść.

Sandra, 30 lat


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama