„Teściowa po śmierci męża zaczęła balować jak nastolatka. Najpierw się krzywiłam, ale teraz pieję z zachwytu”
„– Jurek prosił, żeby zobaczyć, jak się mama czuje… – powiedziałam. – A jak bym się miała czuć? – prychnęła. – Chyba widzisz, że dobrze? Idziemy dziś z dziewczynami do klubu. Zaprosiłabym cię nawet, ale ty taka nudna jesteś, że pewnie w życiu w żadnym nie byłaś”.

- Listy do redakcji
Matka Jurka, mojego męża, niemal od zawsze wchodziła z buciorami w nasze życie. Wiecznie do wszystkiego się wtrącała, krytykowała niemal każdą moją decyzję i kręciła nosem na moje rzeczy, obojętnie jakie by nie były. Dobrze, że przynajmniej prawie u nas nie bywała, bo twierdziła, że „dusi się w tej naszej klitce”, a nasze mieszkanie ma w ogóle złą aurę.
– Pewnie przez ten wystrój – powiedziała kiedyś Jurkowi konspiracyjnym szeptem. – Mówiłam ci, żebyś nie pozwalał jej niczego urządzać, bo płynie od niej zła energia.
Mój mąż, jak to on, tylko się zaśmiał. Nie miałam mu tego za złe – bardziej drażniło mnie to, jak często bywał u mamusi. A ona wykorzystywała to, że przybiegał na każde jej skinienie i co rusz wymyślała nowe powody, dla których koniecznie musiał pojawić się w domu rodziców. Tata Jurka, Bogdan, był cudownym człowiekiem. Zawsze uśmiechnięty i skory do pomocy, chętnie dotrzymywał mi towarzystwa w tych momentach, w których upierałam się, by pojechać do nich z mężem. Czasem zastanawiałam się, jakim cudem wytrzymuje z tą jędzą. Sęk w tym, że im dłużej byliśmy razem, tym ona stawała się coraz bardziej upierdliwa.
Miałam tego powoli dość
Kiedy Jurek po raz kolejny oświadczył, że musi jechać do mamusi, w końcu nie wytrzymałam.
– Słuchaj, to już trzeci raz w tym tygodniu, a nie mamy nawet środy! – wybuchnęłam. – Ty jesteś po ślubie ze mną czy z mamusią, co?
Zrobił tę swoją zbolałą minę i usiłował wziąć mnie na litość. Nie powiem – był bardzo przystojny i zwykle przy takich okazjach wymiękałam, ale tym razem nie zamierzałam się ugiąć.
– Aldonko, wiesz, że ciebie kocham najbardziej, ale mama jest coraz starsza, z wieloma rzeczami sobie nie radzi…
– Albo nagle przestaje sobie radzić, jak przypomni sobie, że istniejesz – rzuciłam z przekąsem.
– Wiesz, że mój tata dużo pracuje, a ona siedzi sama, nie wie, co zrobić w wielu sytuacjach – tłumaczył dalej. – Muszę jej pomóc.
Mogłam gadać godzinami i przekonywać go, że mamusia go wykorzystuje, ale on i tak wiedział swoje. Poza tym miał zbyt miękkie serce, by dać się przekonać, że nie powinien się na to wszystko zgadzać. A ja jak zwykle przegrywałam z teściową. Zwłaszcza że ona była mistrzynią w ściemnianiu i utrzymywaniu, że nie ma czasu lub siły, by przygotować sobie porządny posiłek i wolała wykorzystywać talent kulinarny mojego męża.
Wtedy co prawda przeklinałam na czym świat stoi, ale nie wiedziałam, że tydzień później teść nie będzie już żył. Podobno zasłabł w pracy i coś poszło nie tak. I tym sposobem moja ukochana teściowa pozostała sama.
Bałam się, że się załamie
Pewnie, że było mi żal Bogdana – w końcu po kimś Jurek odziedziczył swój wdzięk i urodę. Poza tym był wyjątkowo sympatycznym człowiekiem, który moim zdaniem nie zasłużył ani trochę na to, co go spotkało. Mimo to martwiłam się, że teraz teściowa w ogóle nie da spokoju Jurkowi. Żałoba żałobą, jasne, a w dodatku nie będę mogła się nawet odezwać, bo wyjdę na dziwną i nieczułą.
Z początku, po pogrzebie, nie było jednak tak źle. Teściowa utrzymywała, że chce pobyć trochę sama, więc skrzętnie to wykorzystywałam, przekonując Jurka, że przecież trzeba uszanować jej decyzję.
– Wiadomo, że za długo jej tak nie można pozwalać – powiedziałam dla świętego spokoju, gdy zbyt mocno się burzył. – Ale na razie niech sobie wszystko przemyśli, skoro tego potrzebuje.
Sytuacja utrzymywała się przez około tydzień, aż wreszcie Jurek nie wytrzymał.
– Aldona, tak nie można – stwierdził któregoś wieczora. – Ja muszę tam do niej pojechać. Zobaczyć, czy wszystko jest na pewno w porządku.
– Daj spokój – próbowałam przemówić mu do rozsądku. – Twoja matka nie ma dziesięciu lat. Na pewno sobie poradzi. A ty przecież teraz masz ten ważny projekt, nie możesz go zawalić…
Oczywiście on upierał się, że mamusia jest najważniejsza i że musi to jakoś ogarnąć. Ostatecznie, nie mając innego wyjścia, zaproponowałam, że sama do niej pojadę i sprawdzę, czy ma się dobrze. Wcale o tym nie marzyłam, ale zdecydowanie nie chciałam, żeby Jurek nabruździł sobie w pracy.
Sąsiadka była zaniepokojona
Kiedy weszłam do bloku teściowej, na klatce schodowej złapała mnie jedna z jej bliskich sąsiadek – chyba mieszkała obok.
– O, Aldonka, bardzo dobrze, że cię, dziecko, widzę! – zawołała na mój widok.
Uśmiechnęłam się niepewnie, nie bardzo wiedząc, czego się spodziewać. Podejrzewałam, że może chciałaby złożyć jakieś kondolencje czy coś takiego… Tylko czemu akurat mnie?
– Widzisz, ja nie chcę nic mówić, ale z tą naszą Basią to się źle dzieje. – Pokręciła głową, chyba szczerze przejęta. – Ci wszyscy mężczyźni… Te jej wyjścia z koleżankami i te głośne powroty. Porządnie się o waszą mamusię martwię!
Zamrugałam. Teściowa i jakieś wspólne wyjścia? O czym ta baba mówiła?
– Chyba coś pani pomyliła… – zaczęłam ostrożnie.
– Ależ skąd! – Teraz wyglądała na oburzoną. – Dziś na pewno też gdzieś się wybiera. Idź i zapytaj, jak nie wierzysz! I przy okazji z nią porozmawiaj, bo sąsiedzi się skarżą. – Zmarszczyła brwi. – To nie jest jakaś dyskoteka!
Wciąż oszołomiona, a w sumie trochę rozbawiona dziwnymi insynuacjami sąsiadki, postanowiłam zajrzeć do teściowej.
Zaskoczyłam teściową
Jurek dał mi swój komplet kluczy, więc do mieszkania weszłam sama. Teściowa od razu wychyliła się z łazienki. Umalowana, wystrojona – zupełnie jak nie ona.
– Ach, to ty – rzuciła niechętnie. – Co to się stało, że przyjechałaś?
Przełknęłam głośniej ślinę, nie bardzo wiedząc, jak zareagować.
– Jurek prosił, żeby zobaczyć, jak się mama czuje… – powiedziałam.
– A jak bym się miała czuć? – prychnęła. – Chyba widzisz, że dobrze? Idziemy dziś z dziewczynami do klubu. Zaprosiłabym cię nawet, ale ty taka nudna jesteś, że pewnie w życiu w żadnym nie byłaś.
Zamrugałam. Chwilę zajęło mi wyjście z pierwszego szoku.
– Czy mama aby nie przesadza? – spytałam. – Sąsiedzi się skarżą, podobno są tu jakieś hałasy. A ja mam wrażenie, że mama się zachowuje jak nastolatka! Co to za bale po nocach? Przecież dopiero zostałaś wdową.
– Ja ci się spowiadać nie będę – rzuciła buntowniczo. – Idź lepiej do domu, mężem się zajmij, bo ja tu mam co robić.
Byłam na nią wtedy wściekła, bo to, co robiła, zakrawało na szaleństwo. Oczywiście, o wszystkim opowiedziałam Jurkowi. Jurek, jak to Jurek, oczywiście bardzo się przejął i chciał mamusi załatwiać terapię. Nie wierzyłam w powodzenie tej akcji, ale postanowiłam nic nie mówić. Wydawało mi się jednak, że to szaleństwo paradoksalnie mogło pomóc naszemu małżeństwu.
Zaczęłam dostrzegać w tym plusy
– Wiesz, co ona mi powiedziała? – oburzał się Jurek, gdy wrócił do domu od mamusi. – Że nie pójdzie na żadną terapię i że jeśli ktoś tu sfiksował, to na pewno nie ona! Wyobrażasz to sobie?
Oczywiście przytakiwałam mu i udawałam wielce współczującą.
– Aldonka, ty to jesteś taka kochana. I zawsze mnie rozumiesz. – Westchnął i uśmiechnął się szeroko. – Może przygotuję jakąś kolację? Spędzimy miło czas.
Odwzajemniłam uśmiech.
– No pewnie – stwierdziłam.
Kiedy wyszedł, rzuciłam się na łóżko i zapatrzyłam w sufit. Już nawet nie starałam się powstrzymywać szerokiego uśmiechu, który wypłynął mi na twarz. Dużo bardziej podobało mi się, gdy Jurek przygotowywał dla mnie romantyczną kolację, zamiast latać do mamusi z obiadkami. A skoro ona miała towarzystwo, ja nie musiałam się dłużej przejmować jej utyskiwaniem.
W końcu mam spokój
Przez ostatnie pół roku nic się nie zmieniło. Teściowa dalej baluje, a ja bardzo zbliżyłam się do Jurka. Nawet on powoli przyzwyczaja się do myśli, że jego mamusi tak już zostanie. Łudzi się chyba jeszcze, że za jakiś czas zapisze ją do specjalisty, który wyjaśni, dlaczego tak się zachowuje i pomoże jej z tego wyjść. Ja nie byłabym aż taką optymistką. Wierzę jednak, że jej burzliwe życie sprawi, że dalej będzie zapominała o naszym – w końcu teraz nie byliśmy jej do niczego potrzebni. Nawet Jurek.
Aldona, 32 lata
Czytaj także:
- „Zaprosiłam znajomych na wakacje na Mazury. Gdy wystawiłam im rachunek za szkody, szczęki opadły im do podłogi”
- „Ludzie wytykają nas palcami, bo myślą, że mąż jest moim ojcem. Wstyd mi, że przez lata pozwoliłam mu się tak zapuścić”
- „To miał być piękny ślub w plenerze. Mój wielki dzień skończył się jednak ucieczką gości i moim płaczem w łazience”

