„Teściowa obraża się na mnie, gdy nie pytam jej o zdanie. Wścieka się nawet przy wyborze firanek i ciągle się panoszy”
„Najpierw zdecydowała się dobrać kolor farby na ścianę. Nie miało znaczenia, co mi się podoba, a co nie. – Twoje wybory są niepraktyczne – tłumaczyła się, gdy próbowałam przekazać Patrykowi, że mam już serdecznie dość. – Kto w ogóle robi taki kolor na ścianach? Do niczego nie będzie pasował!”.

- Listy do redakcji
Nie śpieszyło mi się nigdy do związków. Kiedy koleżanki latały za chłopakami, ja albo poświęcałam czas nauce, albo czytałam książki. Tak naprawdę nigdy się nie nudziłam, bo jeśli miałam dość siedzenia w czterech ścianach, zawsze potrafiłam sobie znaleźć idealny pretekst do wyjścia. I choć naprawdę się nie starałam, mój chłopak znalazł się sam.
Spotkaliśmy się na jednym z miejscowych wernisaży. On zachwycał się sztuką prezentowaną na ścianach, ja – wręcz przeciwnie. Pokłóciliśmy się o obrazy, a potem… wyszliśmy razem na pizzę. On stawiał. I tak właśnie Patryk pojawił się w moim życiu, a ostatecznie już tam pozostał. Nie śpieszył się z oświadczynami, ale też i za długo nie zwlekał. Powiedziałam „tak”, bo i czemu miałabym mówić „nie”? Dobrze nam razem było, świetnie się dogadywaliśmy, a nasze rodziny też rozumiały się coraz lepiej.
Nic więc dziwnego, że ślub rzeczywiście mogłam zaliczyć do najpiękniejszych dni mojego życia. I chociaż nigdy nie pojawiał się w moich marzeniach, był ich najcudowniejszym spełnieniem.
– Zobaczysz, jak to jest, jak już będziecie po ślubie – powtarzała mi jedna ze znajomych, Aga, którą poznałam jeszcze na studiach. – Teraz spijacie sobie z dzióbków, ale zobaczysz, że małżeństwo to wszystko zabije.
Jak zwykle nie przejmowałam się takim gadaniem – i słusznie zresztą, bo nic między mną a Patrykiem wcale się nie popsuło. Nie przypuszczałam jednak, że do naszego życia tak brutalnie wedrze się jego matka. Nie, żebym miała coś przeciwko teściowej – zawsze była miła, uśmiechnięta, choć lubiła mieć wszystko idealnie poukładane i kochała kontrolę. Nie widziałam w tym nic złego, dopóki nie zaczęło się to też odbijać na mnie.
– Mama po prostu taka jest – przekonywał mnie Patryk. – Musisz do tego przywyknąć. Wszyscy przywykliśmy.
Musiała być wtajemniczona we wszystko
No i rzeczywiście, próbowałam przywyknąć. Słuchałam rad i podpowiedzi co do ubioru, gotowania, sprzątania… Nie starałam się protestować, bo z początku to wydawało się miłe. Z czasem jednak zaczęło przekraczać granice. Nie było rzeczy, o której nie mogła wiedzieć.
– Ale jak to „kupujecie mieszkanie”? – oburzyła się któregoś dnia, gdy z przypadkowej rozmowy między nami wynikło, że mamy już zaklepane nowe lokum. Poszukiwaliśmy go bardzo długo, ale jeszcze nikomu o niczym nie mówiliśmy. – Patryk, no wiesz? Żeby mnie o niczym nie powiedzieć…
– Oj, mamo – próbował jakoś załagodzić mój mąż. – Przecież byśmy cię powiadomili.
– Akurat – prychnęła, wyraźnie urażona. – W ogóle o mnie nie myślicie. Ale dobrze. Po co się zwierzać starej matce!
I poszła sobie, zanim ktokolwiek zdołał zareagować. Patryk rzucił mi spojrzenie pełne wyrzutu.
– Mówiłem ci, że tak będzie – burknął.
Rzeczywiście, przebąkiwał coś o tym, że jego matka na pewno się obrazi, jak jej o niczym nie powiemy i nie zapytamy o zdanie. Uważałam jednak, że wybór mieszkania to nasza sprawa – w końcu to ja i on mieliśmy tu mieszkać, nam miało się ono wydawać funkcjonalne.
Czegoś tu nie rozumiałam
Czemu ona miała decydować o tym, ile będziemy mieć pokoi i który z rozkładów wydaje się dla nas lepszy? Zupełnie tego nie rozumiałam, zwłaszcza że przecież nikt nie mówił, że nie będzie mogła pomagać później.
– Wydaje mi się, że trochę przesadza – stwierdziłam w końcu na głos.
– No co ty nie powiesz – prychnął Patryk. – Lepiej pomyśl, co zrobić, żeby ją udobruchać.
Zamrugałam.
– Ty chyba trochę przesadzasz – rzuciłam. – Nie możemy przecież wiecznie skakać nad twoją matką. To nasze życie, nie?
– W naszym życiu jest też moja matka – odezwał się, wyraźnie zły. – I musisz się jakoś z tą myślą oswoić. Bo ja jej spadać nie każę.
Nie miałam pojęcia, że zareaguje tak gwałtownie. Byłam przekonana, że zrozumie. Że weźmie moją stronę. Tymczasem musiałam rzeczywiście jakoś się pogodzić z dość silną obecnością teściowej w naszym życiu. Jako że Patryk przez kolejne dni ledwie się do mnie odzywał, w końcu nie wytrzymałam i zaproponowałam, żeby jego matka pomogła nam trochę przy remoncie.
– Na pewno mogłabyś sporo doradzić – powiedziałam jej, gdy się spotkaliśmy u niej na obiedzie. – Wiesz, co dobrać i co jak ustawić.
– O tak! – rzuciła, wyraźnie podekscytowana. O niedawnym kiepskim humorze zapomniała w jednym momencie. – Zobaczysz, Oliwka! Razem urządzimy wam wspaniałe gniazdko!
Remont przelał czarę goryczy
Z początku robiłam dobrą minę do złej gry. Nie, żeby jakoś bardzo mi się nie podobało, że teściowa ma pomagać przy urządzaniu mieszkania, ale jakoś tak miałam nie najlepsze przeczucia.
– Może ja głupio zrobiłam, Patryk? – mruknęłam dość niepewnie, nim jeszcze zaczęłyśmy się czymkolwiek zajmować. – Przecież my z twoją matką mamy zupełnie inny gust… Jak niby dobierzemy wszystko do mieszkania?
Mąż, jak mogłam się spodziewać, machnął ręką, zupełnie pobłażliwie.
– Niepotrzebnie się nakręcasz – stwierdził. – Wiesz przecież, że mama uszanuje każdy twój wybór.
Nie byłam co do tego przekonana, ale nic już nie powiedziałam – nie chciałam go męczyć. Jak się później okazało, rzeczywiście moje obawy były słuszne. Teściowa chciała decydować o wszystkim. To do niej należało ostatnie słowo, niezależnie od tego, co obecnie wybierałyśmy. Najpierw zdecydowała się dobrać kolor farby na ścianę. Nie miało znaczenia, co mi się podoba, a co nie.
– Twoje wybory są niepraktyczne – tłumaczyła się, gdy próbowałam przekazać Patrykowi, że mam już serdecznie dość. – Kto w ogóle robi taki kolor na ścianach? Do niczego nie będzie pasował!
Tak samo było z kafelkami do łazienki, prysznicem, wanną, umywalką, panelami do pokoju i lampami. Teściowa zdecydowała się powybierać nawet meble! Musiałam jej mówić o każdej podjętej decyzji – żeby mogła ją zaakceptować – lub częściej nie zaakceptować. Po tygodniu miałam już serdecznie dość tej wątpliwej współpracy. Ucieszyłam się jednak, gdy teściowa pojechała na chwilę do koleżanki – wreszcie mogłam swobodniej odetchnąć i nie zastanawiać się, czy to, co powiem, na pewno przypadnie jej do gustu.
Mam nadzieję, że z nią porozmawia
Pod jej nieobecność dobrałam tekstylia do pokoju, w tym poduszki, koce i zasłony. Dodatkowo postanowiłam zawiesić też firanki. Oczywiście, gdy teściowa wróciła kolejnego dnia, natychmiast skrytykowała wszystko, po co sięgnęłam.
– To zły kolor – upierała się. – Takie ciemne zasłony wam nie pasują. No i te firanki… kto wybierał ten wzór?
Czułam, że dłużej nie wytrzymam. Jak długo jeszcze miałam wysłuchiwać pretensji tego typu? Byłam zmęczona i zła. A przy okazji wcale nie zamierzałam niczego wyjaśniać.
– Mnie się kolor podoba – stwierdziłam, siląc się na spokój. – A wzór… Mogłaby już mama przestać. To tylko firanki!
Wybałuszyła oczy.
– No oczywiście, tylko firanki! – oburzyła się. – A to tylko gderanie twojej starej teściowej! Po co w ogóle zawracasz mną sobie głowę!
I jak zwykle w takich momentach wyszła, trzaskając drzwiami. Patryk oczywiście nie był zadowolony z naszej… jak to nazwał, sprzeczki. Tym razem jednak nie dałam zrzucić na siebie całej winy i zaczęłam się bronić. Powiedziałam, że mam serdecznie dość tego, że nie mogę wybierać rzeczy, które zechcę bez strachu, że coś nie przypadnie do gustu jego matce lub że zapomnę ją zapytać o pozwolenie czy zdanie. Pewnie, że się zdenerwował, ale odnoszę wrażenie, że coś tam chyba do niego dotarło.
Liczę, że wreszcie z nią porozmawia i jakoś załatwi całą tę sprawę. Nie chcę przecież toczyć wojny z własną teściową, zwłaszcza że poza tą swoją dziwną potrzebą kontrolowania wszystkiego wokół, jest całkiem miła i da się z nią żyć. Jeśli Patryk się nie zdecyduje, to zostawię ich chyba samych i niech dalej urządzają sobie to mieszkanie, skoro ja tu i tak nie mam nic do powiedzenia.
Oliwia, 34 lata
Czytaj także:
- „Największy sukces w życiu zawdzięczam przypadkowi. Gdybym nie spotkała Emila, do tej pory klikałabym w tabelki”
- „Rodzinny grill zakończył się karczemną awanturą. Szwagier wywlekł rodzinne brudy, a na koniec odwalił szopkę”
- „Umówiłam się na randkę z chłopakiem z aplikacji. Wydawał się całkiem sensowny, ale przyszedł z mamą”

