„Teściowa nigdy nie przepuści okazji, żeby mi dopiec. Prezent na mikołajki też miał drugie dno”
„Zapadła cisza – krótka, ale wystarczająco długa, żebym poczuła, jak robi mi się gorąco. A potem wszyscy wybuchnęli śmiechem. Teściowa aż otarła oczy, Kuba chichotał, teść klepał się po kolanie. A ja siedziałam jak idiotka, udając, że też mnie to bawi, choć miałam wrażenie, że chcę się zapaść pod ziemię”.

- Redakcja
Nie wiem, czy wszyscy tak mają po ślubie, czy to tylko ja – ale odkąd powiedziałam „tak”, czuję się trochę wyobcowana. Niby mam męża, niby mam dom… a jednak coś jest nie tak. I chyba wiem, o co chodzi. O moich teściów, którzy od początku podchodzą do mnie, delikatnie mówiąc, z pewną rezerwą. Nie przegapią żadnej okazji, żeby wbić mi szpilę. I w te mikołajki nie było inaczej. Ale tym razem poczułam, że to już za wiele.
Poczułam się upokorzona
To spotkanie u teściów miało być „miłe”, jak twierdził Kuba. Miało. Siedzieliśmy przy stole, jedliśmy sernik jego mamy, wszyscy czuli się swobodnie… oprócz mnie. I wtedy teściowa z absolutnie niewinnym uśmieszkiem podała mi prezent. Zawinęła go w elegancki papier, jakby to były perfumy albo drogi krem. Rozwinęłam, a tam… książka. Na okładce krzykliwy tytuł: „Kobieta i pieniądze: jak nie zniszczyć budżetu rodzinnego”.
Zapadła cisza – krótka, ale wystarczająco długa, żebym poczuła, jak robi mi się gorąco. A potem wszyscy wybuchnęli śmiechem. Teściowa aż otarła oczy, Kuba chichotał, teść klepał się po kolanie. A ja siedziałam jak idiotka, udając, że też mnie to bawi, choć miałam wrażenie, że chcę się zapaść pod ziemię. W drodze powrotnej nie wytrzymałam.
– Kuba, czy twoi rodzice naprawdę myślą, że jestem problemem?
– Nie… tylko… czasem trudno im się powstrzymać.
„Trudno im się powstrzymać”. To jedno zdanie chodziło za mną jak echo. Co w takim razie o mnie myślą i czemu on nigdy, ani razu, nie postawił granicy? Siedział w samochodzie, patrzył przed siebie, jakby ta rozmowa nie była istotna. Po raz pierwszy od dawna poczułam, że jestem w tym wszystkim… sama. Że w jego rodzinie zawsze będę tylko kimś z zewnątrz, kimś, kogo trzeba „wychować”, „uświadomić”, „nauczyć”. A najgorsze było to, że Kuba nawet nie zauważył, jak bardzo zabolało mnie to, że się z nimi śmiał.
Miałam do niego żal
Kiedy wróciliśmy do domu po tamtej wizycie, długo chodziłam po salonie, próbując uspokoić myśli. Ostatecznie usiadłam na kanapie naprzeciwko Kuby i powiedziałam spokojnie, choć w środku wszystko we mnie drżało:
– Powiedziałeś, że trudno im się powstrzymać. To znaczy, że robią to częściej? Za moimi plecami?
Kuba podrapał się po karku i westchnął, jakby właśnie szykował się na dyskusję, której bardzo nie chciał prowadzić.
– No wiesz… czasem im się coś wymsknie. Oni mają swoje poczucie humoru, ale nie mają złych intencji.
– Tylko że śmiali się wszyscy, a ja miałam w rękach książkę sugerującą, że nie umiem gospodarować pieniędzmi. Co w tym śmiesznego – zapytałam, czując, jak moje początkowe opanowanie powoli się osuwa.
– Natalia, bierzesz wszystko zbyt poważnie – odparł, opierając się wygodnie o oparcie. – W mojej rodzinie tak bywa. Ostry żart, szybki komentarz… Nikt nie chciał cię urazić.
– Zawsze ich bronisz. A mnie kto obroni? – wyrzuciłam, zanim zdążyłam to przemyśleć.
Kuba spojrzał na mnie z lekkim zmęczeniem, jakby moje słowa były mu już znane, choć nigdy wcześniej czegoś takiego nie powiedziałam.
– Nie muszę nikogo bronić, bo nie ma ataku. Po prostu reagujesz za mocno. Gdybyś spojrzała na to z dystansem…
– Z dystansem – przerwałam mu. – Siedziałam tam jak uczennica, której wręczono poradnik za karę. A ty… nawet nie spojrzałeś w moją stronę. Ani razu.
Zamilkł. W jego oczach pojawił się cień irytacji, jakby moja potrzeba wsparcia była przesadą.
– Nie robię uników – powiedział po chwili. – Tylko nie chcę kolejnych spięć z rodzicami. Oni potrafią przesadzić, ale ty czasem też dorzucasz od siebie za dużo.
Wtedy po raz pierwszy pomyślałam, że on naprawdę nie rozumie, jak to wygląda z mojej perspektywy. Że stoi po środku tylko w teorii, bo w praktyce zawsze przechyla się w ich stronę. A ja muszę udawać, że wszystko jest w porządku, mimo że wcale takie nie jest.
Nie zamierzałam odpuścić
Chodziłam poddenerwowana przez cały następny dzień. W końcu uznałam, że skoro Kuba nie widzi problemu, to może lepiej usłyszeć wyjaśnienie u źródła. Wzięłam książkę, włożyłam ją do torebki i pojechałam do teściowej. Powiedziałam sobie, że to będzie spokojna rozmowa, tylko kilka pytań. Chciałam zrozumieć, co właściwie miała na myśli.
Drzwi otworzyła mi dość zaskoczona widokiem mnie teściowa.
– O, Natalia. Coś się stało?
– Tylko na chwilę – odpowiedziałam i uniosłam torbę. – Chciałam oddać książkę. I o coś zapytać.
Wprowadziła mnie do salonu, usiadła w fotelu, jakby już była przygotowana na dyskusję. Ja zajęłam miejsce naprzeciwko.
– Zastanawiałam się – zaczęłam ostrożnie – co miała pani na myśli, dając mi ten poradnik?
Teściowa machnęła ręką, jakby sprawa nie zasługiwała na dłuższą rozmowę.
– To był żart. Nie bierz wszystkiego tak serio. U nas nikt nie robi problemu z drobiazgów.
– Tylko że ja nie zrozumiałam, w czym ten żart miałby być zabawny – powiedziałam, starając się brzmieć spokojnie. – To wyglądało tak, jakbyśmy się znały od lat i miały jakąś wspólną historię, z której można kpić. A nie mamy.
Teściowa wzruszyła ramionami.
– Niektóre młode kobiety potrzebują czasem wskazówek. Życie rodzinne to odpowiedzialność. To nie wyrzut, tylko taka uwaga z przymrużeniem oka.
Te słowa mnie przeszyły. Młode kobiety, wskazówki, uwaga. Wszystko podane jak prawda objawiona, którą powinnam przyjąć z pokorą.
– To nie są wskazówki – odparłam powoli. – To ocena. I proszę mi wybaczyć, ale nie chcę, żeby ktoś mnie oceniał, a zwłaszcza w formie kiepskiego żartu.
Spojrzała na mnie tak, jakby nie mogła uwierzyć, że mówię to na głos. Widziałam, że w jej oczach pojawia się surowość, której wcześniej nie znałam.
– Masz może trochę za duży temperament jak na takie sprawy – stwierdziła chłodno. – W naszej rodzinie nikt nie robi z takich rzeczy rozmowy na pół dnia.
Wstałam. Wiedziałam, że jeśli zostanę jeszcze chwilę, powiem coś, czego potem będę żałować. Ona też nie wyglądała, jakby zamierzała spuścić z tonu.
Kiedy wyszłam z ich domu, czułam ból i gniew. Zrozumiałam, że w oczach teściowej jestem kimś, kogo można pouczać, formować według własnych zasad. A Kuba… Kuba nigdy tego nie zobaczy, bo dla niego to wszystko będzie tylko nieszkodliwą rodzinną dynamiką.
Teściowie mnie obgadywali
Kilka dni później wróciłam do domu wcześniej z pracy. Chciałam zrobić herbatę i odpocząć, kiedy usłyszałam głosy z salonu. Kuba nie zauważył, że już jestem. Głos teścia brzmiał wyraźnie.
– Mówiłem ci, że trzeba ją ukierunkować. Ona musi zobaczyć, jak wygląda prawdziwe życie.
Teściowa dodała łagodniejszym tonem:
– Na razie się buntuje, ale to minie. Musi się nauczyć, że u nas pewne rzeczy są oczywiste.
Kuba westchnął w sposób, którego nie słyszałam od dawna.
– Nie chcę kolejnych kłótni. Natalia jest tym zmęczona, a ja już nie wiem, jak to wszystko ogarniać.
Poczułam, jak sztywnieję. Ukierunkować, nauczyć. Oczywiste rzeczy. Weszłam do salonu.
– Miło się rozmawia za moimi plecami?
Teściowa odwróciła się gwałtownie, teść zmarszczył brwi, Kuba aż się podniósł.
– Natalia, mogłaś to źle zrozumieć – zaczął.
– Słyszałam każde słowo – odpowiedziałam. – I nie wiem, co jest gorsze. To, że państwo mówią o mnie jak o kimś niedojrzałym, czy to, że ty się z tym zgadzasz.
Teść uniósł dłonie w geście obrony.
– Przesadzasz. Rozmawialiśmy o tym, że młodym małżeństwom czasem trzeba podpowiedzieć, jak funkcjonować.
– To nie była podpowiedź, tylko ustalanie, jaka mam być – odparłam.
Kuba spróbował mnie uciszyć, prosząc, żebym najpierw ochłonęła. To tylko wywołało we mnie jeszcze większy żal. Stałam naprzeciwko trójki ludzi, którzy potrafili rozmawiać o mnie bez chwili zastanowienia, a kiedy powiedziałam, że mnie to rani, nikt nie przyznał, że posunęli się za daleko.
Nie miałam już na to siły
Po tamtej scenie w salonie miałam wrażenie, że powietrze między mną a teściami zrobiło się ciężkie jak przed burzą. Teściowa zadzwoniła po dwóch dniach i poprosiła, żebym wpadła na chwilę. Uznałam, że może chce coś wyjaśnić, więc pojechałam, choć serce biło mi szybciej niż zwykle. Usiedliśmy w kuchni, teść pojawił się po chwili. Teściowa zaczęła od łagodnego tonu, który zwykle oznaczał, że ma gotową wersję wydarzeń.
– Natalia, chciałam porozmawiać, żebyś zrozumiała, skąd to wszystko się wzięło. Naprawdę chciałam dla ciebie dobrze.
– Dla mnie – zapytałam, choć nie musiałam udawać zdziwienia.
– Masz silną osobowość, co oczywiście jest zaletą, ale czasami wydajesz się zagubiona w naszych rodzinnych zasadach – powiedziała. – Chciałam ci pokazać, jak my funkcjonujemy, żebyś poczuła się pewniej. Ta książka miała być zabawnym gestem. U nas wszyscy sobie tak podsyłają różne rzeczy.
Teść przytaknął.
– To takie nasze żarty. Nie traktujemy tego serio.
Siedziałam naprzeciwko nich i słuchałam, jak tłumaczą mi, że ich protekcjonalne zachowania to właściwie sympatyczny zwyczaj rodzinny. Nie potrafiłam znaleźć w tym nic, co mogłoby mnie uspokoić.
– Rozumiem, że mieli państwo dobre zamiary – powiedziałam powoli. – Tylko nie pomyśleliście, co ja poczuję.
Teściowa westchnęła.
– Dlatego chcieliśmy, żeby Kuba z tobą o tym porozmawiał. Jemu też jest trudno, bo jest między dwiema stronami.
To zdanie zabolało mnie bardziej niż wcześniejsze. Dwiema stronami. Jedna z nich to ich rodzina, a druga to ja. I oni naprawdę byli przekonani, że tak wygląda równowaga.
Kiedy wyszłam z ich domu, czułam się, jakbym próbowała przebić się przez mur, którego nikt poza mną nie widział. Chodziłam długo po okolicy, zanim wsiadłam do auta. Nie chciałam wracać od razu. Miałam ochotę na ciszę, przestrzeń i choć chwilę, w której nikt nie będzie próbował mnie naprostować.
Pojawiła się we mnie myśl, której jeszcze tydzień wcześniej bardzo bym się przestraszyła: może źle wybrałam. Może w tym małżeństwie zawsze będę na drugim miejscu. Wróciłam dopiero po zmroku, tylko po to, żeby spakować kilka rzeczy na noc. Nie miałam siły tłumaczyć Kubie, dlaczego nie zostanę.
To nie miało sensu
Kiedy wróciłam do domu późnym wieczorem, Kuba siedział przy stole. Miał przed sobą kubek z herbatą, która już dawno wystygła. Spojrzał na mnie tak, jakby czekał godzinami.
– Gdzie byłaś – zapytał cicho. – Martwiłem się.
Postawiłam torbę obok drzwi. Nie zamierzałam kluczyć.
– Rozmawiałam z twoimi rodzicami. To nie ma sensu.
Kuba zamarł.
– Nie mają złych zamiarów – zaczął. – Rodzice czasem mówią rzeczy, które…
– Które bolą – przerwałam. – Nazywajmy rzeczy po imieniu.
Pokręcił głową, próbując znaleźć właściwe słowa.
– Nie chciałem konfliktów, tylko tyle. Nie znoszę napięcia, a ostatnio wszystko się rozjeżdża.
– Brak konfliktów – zapytałam. – To znaczy brak mnie. Bo żeby było spokojnie, muszę się dopasować, nie odzywać, przyjmować żarty, które wcale nie są żartami.
Usiadł, jakby nagle opadł z sił.
– To nie tak. Oni mają dobre intencje.
– Nie obchodzi mnie intencja, jeśli konsekwencją jest to, że czuję się jak intruz we własnym życiu – odpowiedziałam spokojnie. – Nie czuję, żebyś był po mojej stronie.
To zdanie zawisło między nami jak coś, czego oboje baliśmy się dotknąć. Kuba długo milczał, po czym odezwał się prawie szeptem:
– Czuję się rozdarty. Naprawdę się staram.
– A ja potrzebuję męża, nie mediatora – powiedziałam. – Kogoś, kto nie będzie się bał tego, że jego żona stawia granice. Kogoś, kto będzie ich strzegł.
Zobaczyłam w jego oczach coś, co wyglądało na smutek, może bezradność. Jednak nic nie wskazywało, że jest gotów zmienić cokolwiek. Nie tym razem, nie w tej rozmowie.
– Pojadę do przyjaciółki – oznajmiłam. – Muszę odpocząć od tego wszystkiego.
Kuba skinął głową. Nawet nie próbował mnie zatrzymać. I właśnie to zabolało najbardziej.
Natalia, 35 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Mieliśmy 4 dzieci, małe mieszkanie i szarą codzienność. Gdy zakiełkowało piąte nasionko, wszystko zaczęło się walić”
- „Ciągle latałam pomiędzy garami a pralką, usługując rodzinie. Zamarli, gdy zrobiłam coś, co przerwało ten złoty układ”
- „Pożyczyłam teściowej pieniądze na nową pralkę. Chciałam mieć dobre serce, a skończyłam w pustym portfelem”

