Reklama

Nie wszystko złoto, co się świeci – niby to oczywiste, a często o tym zapominamy. Ja i Marcin zapomnieliśmy, co odbiło się nam czkawką. Zaufaliśmy teściowej w ważnej kwestii, bo do głowy by nam nie przyszło, że ktoś bliski mógłby wystawić nas do wiatru. Tymczasem po ludziach należy spodziewać się wszystkiego – niekoniecznie w pozytywnym tych słów znaczeniu.

To naprawdę świetna okazja. Pomyślcie tylko, ile dzięki niej zyskacie – tak teściowa zachwalała nam działkę położoną na obrzeżach miasta.

Musiałam przyznać, że nieruchomość ta prezentowała się bardzo atrakcyjnie – z daleka od głównej drogi i w otoczeniu lasu. Był stąd przysłowiowy rzut beretem do dużej galerii handlowej, a także do szkoły i przedszkola. Braliśmy te aspekty mocno pod uwagę z racji na plany dotyczące powiększenia rodziny.

– Wasze dzieci będą się wychować na łonie przyrody, nie tracąc bliskości miasta. Czego chcieć więcej? – Ilona cała promieniała.

Zachęcała nas na różne sposoby do nabycia tej nieruchomości – zwłaszcza że cena była dosyć korzystna. Co prawda bez kredytu by się nie obeszło, ale i tak dobra stawka kusiła. Dużo na ten temat rozmawialiśmy, rozważając wszelkie za i przeciw, aż w końcu zapadła decyzja: kupujemy.

Nasza radość nie trwała długo

Załatwienie wszelkich formalności zajęło nam trochę czasu. Najdłużej czekaliśmy na decyzję banku w sprawie kredytu, niemniej ostatecznie wniosek został rozpatrzony pozytywnie. Byliśmy strasznie podekscytowani faktem, iż staliśmy się posiadaczami działki. Snuliśmy plany budowy domu, zachwycając się tą wizją. Po zakupie teściowa raptem przestała wypowiadać się na ten temat – zupełnie jakby wcześniej w ogóle go nie poruszała. Właśnie wtedy w mojej głowie zapaliła się czerwona lampka. Podzieliłam się z Marcinem swoimi odczuciami, ale on był pełen optymizmu.

– Wszystko jest przecież w porządku – uśmiechał się. – Mama inaczej by nas do niczego nie namawiała.

Jednakże moja intuicja podpowiadała coś dokładnie odmiennego. Przejrzałam parę stron w internecie, żeby sprawdzić ceny podobnych działek w okolicy. Były znacznie wyższe – aż zrobiło mi się gorąco. Oczywiście pokazałam to mężowi i wówczas on także się zaniepokoił. Zapytaliśmy Ilonę, co o tym sądzi.

– Dajcie spokój – machnęła ręką. – Powinniście się cieszyć, że trafiła się wam taka sposobność.

Słowa te brzmiały bardzo sztucznie, co w jeszcze większym stopniu utwierdziło mnie w przekonaniu, że coś jest tu nie tak. Namówiłam Marcina, abyśmy razem wybrali się do urzędu gminy. Nasze poważne zaniedbanie polegało na tym, że nie uczyniliśmy tego wcześniej – uniknęlibyśmy kłopotów. Cóż, Polak mądry po szkodzie – boleśnie przekonaliśmy się o słuszności tego stwierdzenia. W urzędzie pracowała moja znajoma.

– Nie mam dla was dobrych wieści – rozłożyła bezradnie ramiona. – Za cztery czy pięć lat ma tu powstać zakład utylizacji odpadów.

– Niemożliwe, żeby Ilona o tym nie wiedziała – z wrażenia aż przysiadłam.

Mówisz o swojej teściowej? – zapytała Agnieszka.

– Tak, a co?

– Przecież to bardzo bliska koleżanka człowieka, od którego kupiliście działkę.

– Wychodzi na to, że nie znam własnej matki – westchnął ciężko Marcin.

Układanka zaczęła składać się w zgrabną całość, ale wciąż brakowało kilku elementów. Naprawdę własna teściowa wpuściła nas w maliny?

Musieliśmy ją przycisnąć, żeby wyznała prawdę

Prosto z urzędu pojechaliśmy do teściowej i zażądaliśmy wyjaśnień. Zarzekała się, że o niczym nie miała bladego pojęcia, ale nas nie przekonała. Nie zamierzaliśmy ustąpić i dopiero pod naciskiem wyszło szydło z worka.

– Nie miałam wyjścia, potrzebowałam pieniędzy! – szlochała.

Wyjawiła, że tamten kolega złożył jej propozycję: jeśli znajdzie dość szybko kogoś chętnego na zakup działki, będzie uczestniczyć w zyskach ze sprzedaży. Oczywiście doskonale wiedziała o zakładzie utylizującym śmieci w przyszłości. Przyznała się także do tego, że ma problem w kwestii długów przez… gry hazardowe. Kiedy tego słuchałam, nie dowierzałam własnym uszom.

Marcin potem stwierdził, że to pewnie przez to ojciec od niej odszedł. Nie było już jednak możliwości porozmawiania o tym z teściem, gdyż zmarł w ubiegłym roku. Z jednej strony byliśmy rozżaleni, a z drugiej zbulwersowani. Nie mieliśmy ochoty na kontakty z teściową. Zostaliśmy ze śmierdzącym jajem i niemałym kredytem do spłacenia. Próby sprzedaży działki spełzały na niczym. To normalne, że nikt nie życzy sobie mieć za sąsiada zakładu utylizującego odpady.

– Będę wam oddawać połowę raty – teściowa rozpaczliwie chciała załagodzić sytuację, ale na to było już za późno.

Już nigdy jej nie zaufam

Od tamtej chwili minęły ponad dwa lata. Sporo się w tym czasie wydarzyło. Ja i Marcin zostaliśmy rodzicami cudownej Amelki. Ilona jest jej babcią, więc siłą rzeczy widujemy się od czasu do czasu. Za każdym razem błaga o wybaczenie, ale te przeprosiny nie są nawet funta kłaków warte. Może i rzeczywiście żałuje swego postępku, ale straciliśmy do niej zaufanie. W naszych relacjach wieje chłodem. Marcin w ogóle nie chce z nią rozmawiać. Nie potrafię sobie wyobrazić, jakie to podłe uczucie doznać tak potwornego zawodu ze strony matki. W pełni go rozumiem. Nie wiem, jak to będzie w przyszłości, ale na pewno nie tak, jak było wcześniej. Ja wymieniam z Iloną jedynie zdawkowe informacje dotyczące Amelki. Trzymam ją na duży dystans.

– Tak bardzo chciałabym cofnąć czas – wielokrotnie to od niej słyszałam, ale nie reagowałam.

Raz tylko jej powiedziałam, że jako dorosła osoba powinna rozwiązywać swoje problemy w konstruktywny sposób, bez wykorzystywania i oszukiwania innych. Przysięgała, że skończyła z grami, ale szczerze powiedziawszy, niewiele mnie to obchodzi.

Co się zaś tyczy działki, to jakimś cudem udało się nam ją sprzedać. Zgłosiła się do nas firma zajmująca się recyklingiem. Co prawda nie odzyskaliśmy tego, co straciliśmy, ale przynajmniej pozbyliśmy się problemu. To pozwoliło nam odetchnąć z niebywałą ulgą, bo spłaciliśmy sporą część kredytu. Jak już będziemy mieć go całkiem z głowy, nosimy się z zamiarem nabycia mieszkania. Na razie je wynajmujemy, ale mamy świadomość, że taki stan rzeczy nie potrwa wiecznie i w końcu wprowadzimy się na swoje.

Eliza, 36 lat


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama