Reklama

Miałam idealne życie. Takie, o jakim marzy wiele kobiet – przystojnego, oddanego męża, stabilność, piękne mieszkanie. Na pierwszy rzut oka byłam szczęściarą. Ale była jeszcze druga strona tego życia, ta, o której nikt nie wiedział. Adrenalina, ukryte spotkania, tajemnice, których nie miałam najmniejszego zamiaru zdradzać. I byłam przekonana, że nikt się nie dowie.

Reklama

Adam ufał mi bezgranicznie

Gdy mówiłam, że wychodzę na pilne spotkanie z koleżanką, nie dopytywał. Gdy wracałam później niż zwykle, całował mnie i pytał, czy dzień mi się udał. Był tak dobrym człowiekiem, że czasem aż mnie to irytowało. Może właśnie dlatego zaczęłam szukać czegoś innego. Czegoś, co podnosiło mi ciśnienie i sprawiało, że czułam, że żyję. Tomek był idealny na taką przygodę. Przystojny, zabawny, zupełnie inny niż Adam. Nie chciał się angażować, a mnie właśnie to pasowało.

Spotykaliśmy się w mieszkaniu, które wynajęłam niby do pracy. Dawało mi to swobodę i pewność, że nikt nas nie nakryje. Każdy szczegół miałam dopracowany – perfumy, które zmywałam zaraz po wyjściu, dodatkową kartę SIM do rozmów z Tomkiem, nawet oddzielne konto, na które przelewałam pieniądze na wynajem. Byłam pewna, że kontroluję wszystko. Do dnia, w którym przekonałam się, że kontrola to tylko iluzja.

Spędzałam popołudnie z Tomkiem w naszym mieszkaniu, jakby świat poza tym miejscem nie istniał. Leżeliśmy na kanapie, leniwi i beztroscy, rozmawiając o niczym. Czułam się spokojna. Przecież nikt nie wiedział. Adam był w pracy, a ja jak zwykle miałam idealnie ułożoną wymówkę.

Nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Tomek podniósł się gwałtownie. Patrzyliśmy na siebie z szeroko otwartymi oczami, zupełnie nieprzygotowani na to, co zaraz miało się wydarzyć. Do mieszkania weszła Maria, moja teściowa. W ręku trzymała torbę – domyśliłam się, że jak zwykle przyszła podrzucić Adamowi domowe ciasto.

Zamarłam. Czułam, jak serce wali mi w piersi, ale nie mogłam się ruszyć. Maria patrzyła na mnie przez kilka długich sekund. Nie mówiła nic. Żadnego krzyku, żadnego oburzenia. Po prostu stała, mierząc mnie wzrokiem, który przeszył mnie na wskroś.

Nie musiała nic mówić

Jej oczy były zimne, przenikliwe, jakby widziała mnie teraz naprawdę po raz pierwszy. W końcu, bez słowa, obróciła się na pięcie, wyszła i cicho zamknęła za sobą drzwi.

Tomek podskoczył na kanapie, łapiąc się za głowę.

– Klaudia, kto to był?! Kto to, do cholery, był?

Nie odpowiedziałam od razu. Czułam, jak krew odpływa mi z twarzy.

– Maria… teściowa… – wydusiłam. – Ale ona nic nie powiedziała. Może… może nie powie? – Spojrzałam na Tomka, jakbym liczyła, że to on znajdzie dla mnie jakieś wyjście z tej sytuacji.

Tomek potrząsnął głową.

– Chyba sobie żartujesz! Przecież widziała wszystko! Zrób coś!

Nie wiedziałam, co zrobić. Nigdy nie przewidziałam takiego scenariusza. Maria nie zrobiła awantury, nie zadawała pytań. Tylko ta bolesna cisza. Wolałabym, żeby na mnie nakrzyczała, zrobiła scenę, cokolwiek. Ale ona po prostu… poszła.

Może nie powie Adamowi? Może nie będzie chciała go ranić? Może da się to jeszcze jakoś odkręcić?
Mylę się?

Nie spałam całą noc. Leżałam w łóżku obok Adama, wpatrując się w sufit, a w mojej głowie kłębiły się myśli. Maria nic nie powiedziała, ale czy to oznaczało, że milczenie potrwa wiecznie? Co, jeśli zdecydowała się działać na swój sposób?

Następnego dnia, kiedy Adam wrócił z pracy, zauważyłam, że jest jakiś cichy, zamyślony. Oczywiście, mogło to nie mieć nic wspólnego ze mną. Ale mój niepokój rósł z każdą chwilą.

– Wszystko w porządku? – zapytałam najspokojniej, jak umiałam.

– Tak – odpowiedział krótko, siadając na kanapie i wyciągając telefon z kieszeni.

Udawałam, że zajmuję się swoimi sprawami, ale kątem oka widziałam, jak odczytuje jakąś wiadomość. Jego twarz nagle stężała.

– Co się stało? – spytałam, przybierając zatroskaną minę.

– Mama chce się ze mną spotkać – powiedział, nie patrząc na mnie.

Poczułam lodowaty ucisk w żołądku

Nie zapraszała mnie? Nigdy wcześniej nie prosiła go o osobne spotkanie.

– O której wrócisz? – spytałam, starając się brzmieć naturalnie.

– Nie wiem – wzruszył ramionami. – Może mama potrzebuje pogadać o czymś ważnym.

Nie mogłam już dłużej udawać, że to przypadek. Maria chciała się z nim spotkać, sama. Czy to już był koniec?

Gdy wyszedł, czekałam jak na wyrok. Przez długie godziny chodziłam po mieszkaniu, zaglądałam do telefonu, ale Adam nie odzywał się wcale. Dopiero wieczorem usłyszałam przekręcany w drzwiach klucz.
Wszedł powoli. Spojrzałam na niego i od razu wiedziałam, że wszystko się zawaliło.

Nie musiał nic mówić. W jego oczach było coś, czego nigdy wcześniej u niego nie widziałam – pustka.

– Widziałem zdjęcie – powiedział cicho.

Nie zapytał, nie podniósł głosu. Po prostu to stwierdził.

Zaschło mi w gardle. Próbowałam coś powiedzieć, ale słowa nie chciały przejść przez moje usta. Patrzyłam na Adama, a on na mnie. Było w tym spojrzeniu coś, co sprawiło, że czułam, jak moje ciało sztywnieje.

– To… to nie tak, jak myślisz – zaczęłam, choć sama nie wierzyłam w sens tych słów.

– Naprawdę? – Adam uniósł lekko brwi, ale nie było w tym ironii, tylko zmęczenie. – Bo wygląda na to, że dokładnie tak jest.

– To był błąd. Chwilowa słabość… – głos mi drżał, a ręce zaczęły się pocić.

Adam nie odpowiedział od razu. Usiadł powoli na kanapie, jakby jego ciało ważyło tonę.

– Błąd? – powtórzył cicho. – Błąd to pomylić cukier z solą. To, co zrobiłaś, to nie był błąd. To był wybór.

Nie krzyczał, nie robił sceny, a jednak każde jego słowo wbijało mi się w skórę jak ostrze.

– Adam, proszę… – zrobiłam krok w jego stronę, ale podniósł dłoń, zatrzymując mnie w miejscu.

– Nie chcę tego słuchać – powiedział, patrząc gdzieś ponad moim ramieniem. – Do wieczora ma cię tu nie być.

Zamarłam.

– Co?

– Nie mam siły na rozmowy, na tłumaczenia. Po prostu się spakuj i wyjdź.

Serce waliło mi tak mocno, że aż mi się kręciło w głowie. Przecież to nie tak miało wyglądać. Nie tak to sobie wyobrażałam.

– Adam, daj mi to wyjaśnić, proszę…

– Nie ma co wyjaśniać – w końcu na mnie spojrzał, a w jego oczach nie było już pustki. Był tylko chłód. – Po prostu wyjdź.

Poczułam, jak wszystko się rozpada

Ręce mi się trzęsły, gdy otwierałam szafę. Z każdą rzeczą wrzucaną do torby docierało do mnie, że to się naprawdę dzieje. Jeszcze rano miałam dom, męża, bezpieczeństwo. Teraz pakowałam się w pośpiechu, wyrwana z własnego życia jak zbędny mebel.

Adam nie wszedł do sypialni ani razu. Siedział w salonie, wpatrując się w coś, czego nie byłam w stanie zobaczyć. Był przytomny, obecny, ale jakby już nieobecny dla mnie. Kiedy przechodziłam obok, zatrzymałam się na chwilę, licząc, że może coś powie. Że może da mi choćby cień szansy na rozmowę, na wytłumaczenie się, na cokolwiek. Ale on nawet nie drgnął. Zatrzasnęłam za sobą drzwi i wyszłam.

Nie miałam dokąd pójść. Tomek? To była zabawa. Nie chciał się angażować, nie planował niczego więcej. Nie mogłam do niego zadzwonić i powiedzieć, że właśnie straciłam dom. Przyjaciółka? Co miałabym jej powiedzieć? Że zdradziłam Adama i teraz nie mam gdzie spać?

Stałam na chodniku, wpatrując się w rozświetlone okna naszego mieszkania. Jeszcze wczoraj stałam tam, w środku, myśląc, że wszystko mam pod kontrolą.

Nie przewidziałam tylko jednego – że Maria nie musiała robić nic, by mnie zniszczyć. Nie musiała krzyczeć, urządzać awantury, grozić. Wystarczyło jedno zdjęcie. I ta jej cisza, gdy nas zobaczyła.
Cisza, która sprawiła, że straciłam wszystko.

Bo kontrola… była tylko iluzją.

Klaudia, 33 lata

Reklama

Czytaj także:
„Szukałam dla córki korepetytora z biologii do matury. Nie tylko jej dawał lekcję po godzinach”
„Wszyscy czekali na spadek babci Tereski, ale ona nie była głupia. W testamencie zakpiła sobie z pazernej rodzinki”
„Przez syna nie śpię po nocach. Związał się z kobietą po 40-stce, a przecież ona już nie da mu dziecka”

Reklama
Reklama
Reklama