„Teściowa mnie nie lubi, ale kocha moją kasę. Wiedziałem, że za odpowiednią sumkę da mi nawet alibi”
„Ta kobieta doskonale wie, ile zarabiam i szkoda jej z tego zrezygnować. Zwłaszcza, że korzysta z naszego bogactwa. Żona wciąż robi jej drogie prezenty, zabiera ją na babskie weekendy w SPA. Nawet zapłaciła za remont mieszkania matki, a ja nie odezwałem się na to ani słowem”.

Kasia jest zupełnym przeciwieństwem matki. Spokojna, zrównoważona, skupiona na swojej pracy, która jednocześnie jest jej hobby. Moja żona wykłada na uczelni, w katedrze literatury. Kocha staropolską poezję i poświęca długie godziny na studiowanie kolejnych wersów. Ja swój kontakt z barokowymi wierszami skończyłem jeszcze w czasach technikum, ale bardzo cenię jej pasję.
Żona pracuje z pasją
– Marzę o tytule profesora, a do tego potrzebny jest dorobek naukowy, który trzeba przez kolejne lata wypracować. Artykuły w specjalistycznych pismach, recenzje, publikacje – wyliczała mi jakiś czas temu wieczorem, gdy akurat marzyłem jedynie o wspólnej kolacji, kąpieli i odpaleniu jakiegoś dobrego filmu na komputerze.
– Jasne, skarbie. Dasz radę, przecież nikt nie zna lepiej Kochanowskiego niż ty – mocno ją przytuliłem, bo wolałem robić wtedy coś innego niż dyskutować na temat jej uczelnianych spraw.
– Kochanowski to renesans. No wiesz to ten od wsi spokojnej, wsi wesołej i lipy w Czarnolesie. Ja specjalizuję się w baroku, mój ty humanisto – mrugnęła do mnie okiem, a ja napełniłem jej kieliszek winem, którego właśnie próbowaliśmy.
To prawda, nie interesowałem się zbytnio poezją i książkami. W odróżnieniu od mojej żony, byłem typowym realistą. Dla mnie liczyło się to, na czym mogłem zarobić. A zarabiałem na instalacjach elektrycznych.
Mimo tych drobnych różnic w poglądach, naprawdę dobrze się z Kasią dogadywaliśmy i byliśmy szczęśliwi. Ona bawiła się w swoje badania naukowe na uczelni i niesienie kaganka oświaty, jak sama czasami żartowała. Ja w tym czasie zarabiałem pieniądze. Naprawdę dobre pieniądze.
Nie byłem do końca uczciwy
Zaczynałem jako elektryk zatrudniony w dużej firmie. Szybko jednak zauważyłem, że na etacie nigdy niczego porządnego się nie dorobię. Nieco się podszkoliłem, poznałem branżę i zacząłem działać na własną rękę. Będę szczery, na początku podebrałem nieco klientów mojemu szefowi. Ale czy to komuś zaszkodziło? Przecież ten gość i tak miał kasy jak lodu. I sam wcale uczciwie nie działał. Myślał, że nie wiem o jego ustawionych przetargach?
Potrafiłem gadać z ludźmi i zakręcić się tu i ówdzie. Dzięki temu wiele się dowiedziałem. Na przykład tego, że mój szef potrafi się podlizać, gdzie trzeba, żeby wygrywać zamówienia publiczne za ogromną kasę. Miał znajomości, trzeba mu to przyznać. Znał się z urzędnikami z urzędu miejskiego i starostwa, polował razem z burmistrzem.
– Wiesz Damian, że tak naprawdę nie cierpię tych polowań? Bo co to niby za przyjemność wstawać bladym świtem, jechać gdzieś do lasu i siedzieć w krzakach w oczekiwaniu na zająca czy śledzić z ambony podchodzące dziki. Ale dzięki temu kółku łowieckiemu poznałem kogo trzeba. Ci ludzie wiele wiedzą i dużo znaczą. Zawsze mogą się przydać – zwierzył mi się kiedyś podczas imprezy firmowej, gdy umiejętnie pociągnąłem go za język.
A że był już nieźle wstawiony, dużo mi powiedział, a ja tę wiedzę umiejętnie wykorzystałem, żeby budować swoją przyszłość. Lepszą przyszłość.
Szybko rozkręciłem własny biznes
Tak, sam również poszedłem tą drogą. Udało mi się nawiązać ważne kontakty. Już nie robiłem tanich poprawek i elektryki w prywatnych domach. Zacząłem celować w większe zlecenia. Wymiana oświetlenia w miejskim parku, nowe latarnie z programu sponsorowanego przez Unię Europejską, kompleksowy remont starego budynku liceum ogólnokształcącego. Podłapywałem coraz lepsze zlecenia, a wraz z nimi płynęły naprawdę duże pieniądze.
Po jakimś czasie moja firma zaczęła się rozrastać i naprawdę liczyć na rynku. Właśnie wtedy poznałem Kasię. Zostałem zaproszony na jakąś nudną imprezę do lokalnego domu kultury. Miała być połączona ze spotkaniem ze znanym współczesnym autorem i odczytem z okazji którejś tam rocznicy śmierci pisarza. Takie tematy niewiele mnie interesowały.
Kasię poznałem w domu kultury
Ale to miało być duże wydarzenie. A tam, gdzie są duże wydarzenia, są także ludzie, których warto znać. Miał przyjechać nawet sam wojewoda, a ja miałem bardzo dużą ochotę nawiązać z nim znajomość na gruncie towarzyskim. Gdyby mi się to udało, przed moją firmą otworzyłyby się kolejne drzwi. Miałbym wstęp do zleceń na wyższym szczeblu wojewódzkim. A tam są przecież dużo większe pieniądze niż w naszej niewielkiej gminie.
Kasia wygłaszała wtedy referat o tym pisarzu. Wysoka blondynka w okularach od razu wpadła mi w oko. Owszem, robiła wiele, żeby ukryć swoją figurę i urodę pod skromną garsonką w szarym kolorze i z włosami upiętymi w ciasny koczek. Doskonale jednak widziałem, że w innym wydaniu, ta dziewczyna wyglądałabym niczym prawdziwa modelka.
– Daj spokój. To doktorantka z uczelni w K. W głowie jej tylko nauka i na pewno nie da ci się poderwać. Ona patrzy w stronę jakichś profesorów, a nie przeciętnych facetów – zażartował kolega.
Mistrzowsko zauważył, że tęsknie zerkam w stronę tej skromnej dziewczyny na scenie. Zadziała chyba wtedy moja męska duma, bo postanowiłem, że jeszcze tego samego dnia się z nią umówię. I udało się. Katarzyna początkowo nieco się opierała, ale w końcu mam swój męski urok. Nie bez powodu wszyscy kumple od dawna powtarzali, że Damian naprawdę działa na kobiety i potrafi zakręcić nawet najbardziej odporną laskę.
Zakochałem się
Kasia dała mi numer telefonu i tak zaczęła się nasza znajomość. Jedna kawa, druga, trzecia. Z czasem zostaliśmy parą, a ja zorientowałem się, że to wcale nie jest żadna gra. Tak, zakochałem się w jej uroczym uśmiechu i iskierkach w oczach, które pojawiały się, gdy tylko mówiła o swojej ukochanej literaturze. Już po niecałym roku się jej oświadczyłem, planując, że będziemy żyć długo i szczęśliwie. Tak, tak, ja realista i niepoprawny kobieciarz zmieniłem się przy swojej Kasi w prawdziwego romantyka, który gotów był nosić ją na rękach i sypać pod jej stopy płatki róż.
Pewną przeszkodą okazało się moja teściowa. Bożenę poznałem na miesiąc przed naszym weselem. Matka Kasi pracowała na co dzień we Włoszech i do kraju przyjeżdżała rzadko. Ślubu swojej najmłodszej córeczki nie mogła jednak przegapić.
Gdy tylko przekroczyłem próg jej mieszkania, przeżyłem szok. Przyszła teściowa była całkowitym przeciwieństwem Kasi. Niska szatynka z zaokrąglonymi biodrami, ubrana w kolorową sukienkę. Ale to nie o wygląd chodziło. Bożena była głośna, pełna energii i wszędzie było jej pełno. Nie mogłem uwierzyć, że to właśnie ta kobieta urodziła moją dziewczynę.
– Kasia jest podobna do jej zmarłego ojca – od razu zauważyła, że się jej przyglądam ze dziwieniem w oczach. – Boguś pracował w miejskim archiwum i nie widział świata poza tymi swoimi księgami. Czasami zastanawiałam się, czy on w ogóle wie, w którym wieku żyje – roześmiała się, ale jej oczy pozostały zimne i podejrzliwe.
Przyszła teściowa mnie nie lubiła
Doskonale widziałem, że czujnie mnie obserwuje i stara się wywęszyć, jakie tak naprawdę mam plany wobec jej córki. W końcu nie wytrzymała i wypaliła:
– Skąd ty Damian w ogóle się wziąłeś w życiu Kasi? Wiem, że poznała cię na jakimś odczycie, ale nie mam pojęcia, co ty w ogóle tam robiłeś. Bo mi nie zamydlisz oczu, twierdząc, że urzekły cię jej wykłady o książkach.
– Słucham? – zanim jeszcze zadałem to pytanie, wiedziałem, że w oczach Bożeny jestem spalony.
Tak, teściowa od początku mnie nie polubiła i okazywała mi to na każdym kroku. Uważała, że zupełnie nie pasuję do jej delikatnej córeczki chodzącej z głową w chmurach.
– Kasia powinna poznać jakiegoś profesora, doktora albo prawnika, który potrafiłby docenić jej wiedzę. Ja nie wiem, co ona widzi w tym śliskim gościu robiącym jakieś szemrane interesy. Bo nigdy nie uwierzę, że on swoją firmę rozkręcił od zera całkiem legalnie – podsłuchałem kiedyś, jak szeptała do swojej przyjaciółki na rodzinnej imprezie.
– Ale wydaje się, że on ją kocha – ta jej przyjaciółka próbowała mnie bronić.
– To nie jest towarzystwo dla tej dziewczyny. Siedzi na uczelni, pisze te swoje recenzje i nie ma pojęcia o prawdziwym życiu. Potrzebuje kogoś, kto ogarnie za nią rzeczywistość. On reguły rządzące światem doskonale rozumie, ale mu nie ufam. Jemu cały czas trzeba patrzeć na ręce.
Kocha moje pieniądze
No i zaczęła patrzeć. Wróciła z Włoch i zaczęła pracować na miejscu. Oficjalnie ponoć dostała dobre stanowisko w firmie z włoskim kapitałem. Tak naprawdę jest tam sekretarką, więc kokosów nie zarabia.
– Ona po prostu wróciła mnie pilnować. Żebym nie skrzywdził jej małej córeczki – kumpel, z którym podzieliłem się tą myślą zrobił wielkie oczy.
– Ty w ogóle słyszysz Damian, co mówisz? Węszysz jakiś spisek tam, gdzie go nie ma. Tworzysz absurdalne teorie – wyraźnie się ze mnie nabijał, ale ja wiedziałem swoje, bo cały czas czułem na sobie czujne spojrzenie teściowej.
Dlaczego więc Bożena nie przekona Kasi, żeby się ze mną rozwiodła? Ma duży wpływ na nią, mogłaby zacząć ją urabiać. A jednak tego nie robi. Ja doskonale wiem, o co jej chodzi. Oczywiście, że o moje pieniądze. Ta kobieta doskonale wie, ile zarabiam i szkoda jej z tego zrezygnować. Zwłaszcza, że korzysta z naszego bogactwa. Żona wciąż robi jej drogie prezenty, zabiera ją na babskie weekendy w SPA. Nawet zapłaciła za remont mieszkania matki, a ja nie odezwałem się na to ani słowem.
Wiem, że będzie cicho
Teściowa doskonale wie, że taka szansa nie tylko jej córce, ale i jej samej już się nigdy nie trafi. A ona kocha pieniądze i nie chce z nich rezygnować. Niedawno odkryła, że zacząłem się z kimś spotykać. Słowo daję, że to nie było nic ważnego. Ot, luźna znajomość z piękną kobietą, której mężczyzna nie może się oprzeć.
Czy Bożena pobiegła wypaplać wszystko Kasi? A gdzie tam. Przyszła z tym do mnie. A ja wiem, że za odpowiednią sumkę jest w stanie wiele zrobić. Coś mi się zdaje, że gdy dobrze jej zapłacę, jest w stanie dać mi nawet alibi przed córką. Byleby tylko nasze małżeństwo dalej trwało, a ona mogła wyciągać od nas pieniądze.
Damian, 37 lat
Czytaj także:
- „Wiedziałam o zdradzie męża, ale milczałam. Lawendowe perfumy jego kochanki czułam przez zamknięte drzwi szafy”
- „Mąż od lat kupował kochance drogie perfumy za nasze wspólne pieniądze. Teraz zostawię go bez grosza”
- „Mam dobrego męża, ale moje małżeństwo jest pasmem udręk. Kiedyś myślałam, że się troszczy, dziś wiem, że to kontrola”

