Reklama

Mówili, że po ślubie życie się zmienia. Ale ja czułam się, jakby zaczęło się moje nowe, lepsze. Michał był wszystkim, czego szukałam – czuły, troskliwy, uczciwy. A jego rodzice? Czasem zastanawiałam się, czy to nie są przypadkiem postacie z jakiegoś familijnego filmu, które ktoś podrzucił do mojego życia przez pomyłkę.

Traktował mnie jak córkę

Wojciech, mój teść, od pierwszego dnia traktował mnie jak córkę. Pamiętam, jak po raz pierwszy przyjechałam do nich na niedzielny obiad – przywitał mnie z szerokim uśmiechem, w fartuchu, trzymając w rękach miskę z własnoręcznie robionymi pierogami. A potem przez całe popołudnie opowiadał o tym, jak Michał jako dziecko zgubił się w supermarkecie, bo „poszedł za jakąś babkę z darmową degustacją kabanosów”.

Tu zawsze jesteś mile widziana, Julka – powiedział na koniec tamtego dnia, ściskając mnie jakbyśmy znali się od lat. – Córki nie miałem, ale może jeszcze życie mnie zaskoczy.

Zaskoczyło. Tyle że nie tak, jak wtedy myślałam.

Z czasem te niedzielne obiady stały się rutyną – rytuałem, którego nikt z nas nie chciał przerywać. Anna, teściowa, zazwyczaj milczała, ale zawsze miała ciepły uśmiech i kubek herbaty z cytryną czekający na mnie na stole. Z Michałem żartowaliśmy, że jego rodzice są jak książkowy wzór małżeństwa: ona cicha i lojalna, on serdeczny i elokwentny. Zdarzało mi się nawet pomyśleć, że gdybym miała kiedyś wybierać wzór ojca dla mojego dziecka, wybrałabym właśnie Wojciecha.

Garaż był świątynią teścia

Garaż u teściów od zawsze był świątynią Wojciecha. Mój teść miał tam wszystko: od śrubokrętów posegregowanych kolorami, przez idealnie powieszone klucze francuskie, po stare segregatory z fakturami z lat osiemdziesiątych. Ten porządek wzbudzał respekt – i lekkie przerażenie. Kiedy Anna poprosiła mnie, żebym pomogła mu posegregować rzeczy do oddania na złom, uznałam to za wyraz ogromnego zaufania.

Tylko ostrożnie z tą dolną szafką – powiedział, gdy schodził do piwnicy po skrzynkę z gwoździami. – Tam są rzeczy, których nie używałem od lat, ale... nigdy nie wiadomo.

Pokręciłam głową z uśmiechem. Teść miał słabość do sentymentów. Przekładałam kolejne zakurzone pudełka, aż w końcu natknęłam się na kopertę. Otworzyłam ją bez większych emocji. Myślałam, że znajdę rachunki albo zdjęcia Michała z dzieciństwa. Ale to, co zobaczyłam, zaparło mi dech. Pierwsze zdjęcie przedstawiało Wojciecha w objęciach kobiety, której nie znałam. Na kolejnym całowali się. Następne – bardziej intymne, aż zbyt. Kobieta była młodsza. Uśmiechnięta. Ich ciała zbyt blisko. Ich twarze zbyt pewne siebie.

– Co to jest, do cholery...? – wyszeptałam, ale moje dłonie już zaczęły drżeć.

Patrzyłam na zdjęcia i miałam ochotę rzucić je na ziemię, spalić, zapomnieć. Ale już było za późno. Nie dało się odzobaczyć tego, co zobaczyłam.

Nie wiedziałam, co robić

Zwinęłam kopertę i wcisnęłam ją głęboko do kieszeni bluzy. Ręce mi się pociły, a serce waliło jak młot. Nie wiedziałam, co mam z tym zrobić. Czy powiedzieć coś od razu? Ale co? Jak? I komu? Komu mogłam w ogóle o tym powiedzieć?

Wyszłam z garażu, starając się oddychać spokojnie. Michał stał na tarasie z kubkiem kawy. Uśmiechnął się na mój widok.

– Jak ci idzie z tatą? – zapytał.

– On... on poszedł do piwnicy po gwoździe – odpowiedziałam zbyt szybko. Czułam, że jeśli spojrzę mu w oczy, to się rozkleję.

– Coś się stało? – zmarszczył brwi, zbliżając się do mnie. – Wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha.

– Jest... po prostu duszno tam w środku – skłamałam. – Trochę się zmęczyłam.

Usiedliśmy razem na schodach. Michał objął mnie ramieniem.

– Fajnie, że tak dobrze się z nim dogadujesz. Tato naprawdę cię lubi.

Zacisnęłam zęby. Czułam, jak żołądek podchodzi mi do gardła.

– Michał... – zaczęłam ostrożnie. – Mogę cię o coś zapytać?

– Jasne. O co chodzi?

Czy on miał kiedyś kogoś przed twoją mamą?

Spojrzał na mnie z zaskoczeniem.

– Nie. Nigdy o nikim nie wspominał. Czemu pytasz?

Wzruszyłam ramionami, próbując grać obojętną.

– Znalazłam jakieś stare zdjęcia. Z jakąś kobietą. Nie wiem, może to koleżanka. Albo rodzina...

– A gdzie je znalazłaś?

– W garażu.

Michał wpatrywał się we mnie, wyraźnie zaniepokojony.

Teściowa coś wiedziała

Nie spałam tej nocy. Michał zasnął obok mnie szybko, jakby rozmowa z popołudnia wyparowała z jego pamięci. Ja jednak leżałam wpatrzona w sufit, wciąż widząc obrazy z tamtej koperty.

Następnego dnia teściowa poprosiła mnie o pomoc w kuchni – miał przyjechać brat Michała z rodziną. Ucieszyłam się, bo dzięki temu mogłam być w domu wcześniej. Chciałam znów zajrzeć do garażu, upewnić się, że zdjęcia naprawdę istnieją. Że to nie był wytwór mojej wyobraźni.

Zeszłam na dół po ręczniki kuchenne, ale zamiast wrócić, skręciłam w stronę spiżarni. Minęłam chłodziarkę i ruszyłam w kierunku drzwi prowadzących do garażu. Gdy tylko je otworzyłam, usłyszałam głosy.

Co jeśli Julia coś znalazła? – To był głos Anny. Ściszony, drżący.

Zatrzymałam się. Stukot serca zagłuszył wszystko inne.

– Nie mogła. – Wojciech. Spokojny, jak zawsze. – Schowałem je dobrze.

– Ale mówiła, że długo tam siedziała. A potem była blada jak ściana. – Anna mówiła szeptem. – Jeśli zobaczyła te zdjęcia...

– To będzie problem. Ale... jeszcze nic nie powiedziała Michałowi, prawda?

– Nie wiem. Nie wiem, Wojtek. Ja tego dłużej nie zniosę. Te sekrety. To wszystko miało się skończyć.

Nagle zawiał przeciąg, drzwi zaskrzypiały.

– Ktoś tu jest? – Wojciech podniósł głos.

Weszłam do środka.

– Ja – powiedziałam spokojnie, chociaż nogi miałam jak z waty. – Nie chciałam podsłuchiwać. Ale tak, widziałam zdjęcia.

Cisza była długa, ciężka.

Wojciech nie wyglądał na zaskoczonego. Anna za to pobladła.

– Chciałabym wiedzieć, kim jest ta kobieta – powiedziałam powoli. – I dlaczego... dlaczego to wszystko było tak ukrywane?

Anna spojrzała na męża, jakby błagała go oczami, by tym razem powiedział prawdę.

Poznałam prawdę

Wojciech długo nic nie mówił. Patrzył na mnie z tym swoim spokojnym, jakby zmęczonym spojrzeniem, które znałam tak dobrze ze wspólnych rozmów przy grillu. Ale dziś było w nim coś innego. Coś zimnego, jakby odgrodził się ode mnie cienką warstwą szkła.

– To nie tak, jak myślisz, Julia – powiedział w końcu. – To nie była żadna przygoda. To był związek. Równoległy... do mojego małżeństwa z Anną.

Nie wiedziałam, czy bardziej mnie wstrząsnęło słowo „związek”, czy „równoległy”. Czułam, jak coś pęka mi w środku. Wszystko, co wiedziałam o tej rodzinie, rozsypywało się jak domek z kart.

– Przez ile lat? – zapytałam cicho, choć głos miałam zachrypnięty.

– Dwanaście – odpowiedział z brutalną szczerością. – Poznałem ją w pracy. Nie planowałem tego. Ale zakochałem się. Wyszło, jak wyszło.

– I co, prowadziłeś podwójne życie? – warknęłam. – A Anna? Wiedziała?

Teściowa stała w kącie, jakby chciała wtopić się w ścianę. W końcu odezwała się, łamiącym się głosem:

– Wiedziałam. Od początku.

Zamarłam.

– To dlaczego…?

– Bo byłam za słaba, żeby odejść – szepnęła. – Miałam dzieci, dom, kredyt. Rodzinę. A on... on zawsze wracał. Jakby wszystko było normalne.

– Więc po prostu to znosiłaś? – nie mogłam uwierzyć.

– Próbowałam to zepchnąć gdzieś głęboko. Ale Julia, nie rozumiesz... Ja się bałam. Bałam się, że jak odejdę, zostanę z niczym. I że Michał... że on go znienawidzi.

– Michał ma prawo wiedzieć – rzuciłam, patrząc na Wojciecha. – Ma prawo znać prawdę o swoim ojcu.

Wojciech spojrzał na mnie ostro.

– I rozwalisz mu obraz wszystkiego, co znał? Dla czego? Dla moralności?

– Nie. Dla uczciwości – odpowiedziałam. – Bo ja już nie potrafię udawać, że nic się nie stało.

Wyznałam wszystko mężowi

Wróciłam do domu z sercem ciężkim jak głaz. Michał siedział przy stole, pochylony nad laptopem. Gdy tylko usłyszał, że zamykam drzwi, podniósł wzrok. Uśmiechnął się, ale ten uśmiech szybko zgasł, gdy spojrzał na moją twarz.

– Julia...? Coś się stało?

Usiadłam naprzeciwko niego. Milczałam chwilę. Potem sięgnęłam do kieszeni i położyłam na stole kopertę. Przesunęłam ją w jego stronę. Nie otwierał jej od razu – tylko patrzył na mnie pytająco.

– W garażu. Schowane w dolnej szafce – powiedziałam. – Twój ojciec. Z inną kobietą.

Otworzył kopertę. Przez chwilę tylko przewracał zdjęcia, jedno po drugim, coraz szybciej. W końcu odsunął je gwałtownie od siebie.

– Co to ma być? – syknął. – Jakiś chory żart?

– Nie. To prawda, Michał. Oni byli razem przez dwanaście lat. Twoja matka wiedziała. Zgodziła się...

Michał wstał, jakby poraził go prąd.

– Nie... Nie wierzę. Mój ojciec? On? To niemożliwe.

– Przykro mi. Też nie chciałam wierzyć. Ale słyszałam ich rozmowę. Przyznał się. Anna też. Michał... – wstałam i podeszłam do niego – on przez lata żył z dwiema kobietami. I udawał przed wszystkimi, że wszystko jest w porządku.

Złapał się za głowę. Zaczął chodzić po pokoju, jakby próbował uciec od własnych myśli.

– Przecież on... był moim wzorem. Wszystkiego mnie nauczył. Jak być porządnym facetem. Jak szanować mamę. Jak traktować ludzi. Jak można było tak kłamać... przez tyle lat?

Nie miałam odpowiedzi. Michał usiadł na kanapie, twarz ukrył w dłoniach. Usiadłam obok, dotknęłam jego ramienia. Przez długą chwilę nie mówił nic. W końcu wyszeptał:

– Julia... ja nie wiem, kim on tak naprawdę jest.

– Ja też nie – odpowiedziałam cicho. – Ale wiem, że ty nie jesteś nim.

Spojrzał na mnie. W oczach miał ból, którego nie potrafił jeszcze nazwać.

– Wszystko się właśnie rozsypało.

Coś między nami się zmieniło

Od tamtej rozmowy minęło kilka tygodni. Wojciech zachowywał się tak, jakby nic się nie stało. Wciąż dzwonił w niedzielę, proponował obiady, grill na działce, wspólne kino. Jakbyśmy byli tą samą rodziną, co wcześniej. Jakby wszystko dało się przykryć warstwą ciepłych ziemniaków i sosem pieczeniowym.

Michał odsunął się od niego. Z początku nie odbierał telefonów, później odpowiadał zdawkowo. W końcu powiedział mi, że nie chce się spotykać przez jakiś czas.

– Nie wiem, czy mu to wybaczę – przyznał. – Ale wiem, że nie chcę z nim teraz rozmawiać. Mam wrażenie, że całe moje dzieciństwo było jednym wielkim teatrem. A ja byłem naiwnym widzem w pierwszym rzędzie.

Anna... milczała. Kilka dni po wszystkim zadzwoniła do mnie i powiedziała tylko:

– Dziękuję ci, Julio. Nienawidzę cię za to, ale też... dziękuję. Bo chyba pierwszy raz od lat czuję, że nie muszę niczego udawać.

A ja? Mam w sobie rozdarcie. Z jednej strony wiem, że zrobiłam dobrze. Z drugiej – czuję, że wpuściłam do tej rodziny coś, czego nie da się już wygonić.

Julia, 34 lata


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama