Reklama

Przez bardzo długi czas uważałem, że rodzina to największy skarb. Śmiałem się z osób, które twierdziły, że z bliskimi najlepiej wychodzi się na zdjęciach – do czasu, gdy nie poznałem mojego obecnego teścia. Jest to typ człowieka, którego najlepiej omijać szerokim łukiem. Nigdy nie widziałem, żeby się uśmiechał. Mówienie innym miłych rzeczy też nie leży w jego naturze.

Mój teść sprawia wrażenie kogoś, kto żyje za karę. Jest wysoki i chudy jak szczapa, a jego usta są wiecznie zaciśnięte w wąską kreskę. Nie odzywa się zbyt często, a jak już otworzy usta, to raczej nie należy spodziewać się czegoś przyjemnego. Dobrze pamiętam dzień, w którym go poznałem – jeszcze jako narzeczony Edyty. Jego chłodne spojrzenie dosłownie mnie zmroziło. Już wtedy wiedziałem, że to nie będzie fajna relacja. Teściowa jest całkowitym przeciwieństwem swojego męża. To ciepła i serdeczna kobieta. Nie mam bladego pojęcia, jakim cudem wytrzymuje ze Zbigniewem. Ja na jej miejscu dawno bym uciekł, gdzie pieprz rośnie. Jednak jakoś się dogadują, razem chodzą do kościoła i funkcjonują pod jednym dachem.

Teść traktował mnie z góry

Od samego początku w oczach Zbigniewa byłem jedynie popychadłem. Co bym nie zrobił, to wszystko źle. Naprawiłem cieknący kran – on twierdził, że cieknie jeszcze bardziej. Kupiłem samochód – wybrałem nie taki, co trzeba. Postawiłem altankę w ogrodzie – nie przyłożyłem się, bo nieprawidłowo wbiłem gwoździe. Podobne przykłady mogę mnożyć w nieskończoność. Wielokrotnie mówiłem Edycie, że to nie jest normalne.

Nie przejmuj się, on po prostu taki jest – zawsze pada taka właśnie odpowiedź.

Mojej żonie początkowo to nie przeszkadzało, bo najwyraźniej przywykła. Zauważyłem także, że wokół Zbigniewa wszyscy chodzą na paluszkach, byle tylko go nie zdenerwować. Jak się wkurzy, staje się jeszcze bardziej przykry i zgryźliwy. Odkąd go poznałem, nie potrafię się oprzeć wrażeniu, że w jego oczach nie jestem godny jego córki. Odnosi się do mnie jak do zwykłego popychadła. Nigdy nie rozumiałem, dlaczego tak się dzieje, bo z zasady w ogóle nie pojmuję tego typu ludzi. Raz zapytałem teścia otwarcie, czy ma jakieś zastrzeżenia dotyczące mojej osoby.

Dzisiaj mężczyźni to słabeusze – odparł wymijająco.

– Czyli dla ciebie jestem słabeuszem?

– Powiedziałem, co powiedziałem i tyle – fuknął wyniośle.

Na tym rozmowa się zakończyła. Potem to już przy każdej nadarzającej się okazji nie omieszkał wbić mi szpileczki. Nie był w stanie powstrzymać się także i przy okazji rodzinnych uroczystości. Nie zliczę, ile razy się nasłuchałem, jakim to jestem beznadziejnym zięciem.

– Powiedz mu, żeby przestał, bo jeśli ja to zrobię, to obiecuję, że będzie grubo – oznajmiłem w końcu Edycie.

– Ja i mama próbowałyśmy przemówić mu do rozsądku, ale on i tak wie lepiej.

Zastanawiałem się, czy istnieje jakiś sposób, żeby Zbigniewa trochę utemperować. Nie było bowiem opcji, abym nieustannie znosił takie traktowanie i przy tym udawał, że nic się nie dzieje.

Znalazłem na niego haka

Ze względu na Zbigniewa ograniczyliśmy kontakt z teściami. Edyta też miała po dziurki w nosie dość jego zachowania, które sugerowało, że wszyscy go krzywdzą. Niemniej całkowite odcięcie się nie wchodziło w rachubę. Teściowa co roku wyprawiała uroczysty obiad z okazji swoich imienin i głupio było nie pójść. Teraz także nie potrafiliśmy jej odmówić, pomimo że wiedzieliśmy, z czym to się wiąże. Zanim jeszcze rodzinne spotkanie rozkręciło się na dobre, mama Edyty poprosiła mnie o przyniesienie z garażu zgrzewki napojów gazowanych.

– Zapomnieliśmy o nich na śmierć – uśmiechnęła się przepraszająco.

– Nie ma sprawy, już po nie lecę.

Kiedy znalazłem się w garażu, moją uwagę przykuła drewniana skrzynka wciśnięta w kąt i przykryta jakimiś narzędziami. Od razu poznałem, że to ręczna robota – pewnie teścia, który, podobnie jak i ja, trochę się zajmował stolarką. Wiem, że nie wypada grzebać w cudzych rzeczach, ale coś mnie podkusiło, żeby do tej skrzynki zajrzeć. Na widok tego, co się w niej znajdowało, nie wierzyłem własnym oczom. Otóż był to pokaźny plik popularnego niegdyś magazynu dla panów.

– Tu cię mam, bratku – powiedziałem sam do siebie, nie kryjąc zadowolenia.

Nie miałem żadnych wątpliwości co do tego, że teściowa by się wściekła, gdyby dowiedziała się o tym znalezisku. Na bank nie miała pojęcia o tym, co jej mąż ogląda, gdy siedzi w garażu. Zawsze z dumą podkreśla, jaki to Zbigniew jest bogobojny i religijny, a tu coś takiego... Wreszcie znalazłem na niego haka. Zabrałem napoje i zadowolony opuściłem garaż.

Ale miał minę!

Tego dnia nie było sposobności, żeby porozmawiać z teściem w cztery oczy, więc musiałem wykazać się cierpliwością. Okazja trafiła się jakieś dwa tygodnie później, gdy teściowie wpadli z niezapowiedzianą wizytą. Edyta z mamą udały się do ogrodu, a ja zostałem ze Zbigniewem.

Nie przypuszczałem, że taka cicha woda z ciebie – nie mogłem się powstrzymać od ironicznego tonu.

– O co ci chodzi? – popatrzył na mnie zdziwiony.

– Masz niezłą kolekcję w garażu. Rozumiem, że za pozwoleniem czcigodnej małżonki.

Teść zbladł, a ja przeżywałem swoje pięć minut tryumfu nad nim.

– Lepiej bardziej ukryj skrzyneczkę z gazetami, żeby żona jej nie odkryła – dodałem. – Jak by co, cyknąłem kilka fotek na pamiątkę.

Pokazałem mu zdjęcia, które zrobiłem. Jego twarz płonęła żywcem.

– Czego chcesz? – spuścił nieco z tonu, bo wiedział, że jeśli jego słodki sekret się wyda, rozpęta się piekło.

– Powiem wprost. Dasz mi święty spokój.

Nic nie powiedział. Skinął jedynie głową na znak, że się zgadza. Od tamtej pory się o nic nie czepia. Praktycznie wcale ze sobą nie rozmawiamy, co akurat mi nie przeszkadza. Cóż, nie pałamy do siebie sympatią i tak raczej zostanie. Edyta szybko zauważyła zmianę.

– Cieszę się, że się odczepił – wyznała któregoś dnia.

– Może dotarło do niego to, co mu z mamą powtarzałyście? – niby obojętnie wzruszyłem ramionami.

W duchu natomiast cieszyłem się, bo miałem ogromną satysfakcję. Ponoć ciekawość to pierwszy stopień do piekła, ale czasem można sporo dzięki niej zyskać.

Robert, 34 lata


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama