„Teść przez 5 lat krył mojego męża, gdy spędzał delegacje w łóżku kochanki. Nie robił tego bez powodu”
„– I zgodziłeś się na to? Boże! Jak mogłeś? – spytałam. – A co miałem zrobić? On mnie nie wydał, więc musiałem się odwdzięczyć tym samym. – Wiesz co, tato? Oboje jesteście draniami. Widać niedaleko padło jabłko od jabłoni”.

Gdy wychodziłam za Patryka, miałam świadomość, na co się piszę. Wiedziałam, że przyjdzie mi przespać niejedną noc bez męża u boku. Nie miałam jednak pojęcia, że ten kłamliwy drań spędza większość delegacji nie na załatwianiu spraw służbowych, tylko w łóżku kochanki. Mało tego, w doprawianiu mi rogów pomagał mu mój teść, który zawsze chronił go żelaznym alibi. Ale prawda w końcu wyszła na jaw.
Mąż wyjeżdżał coraz częściej
– Naprawdę musisz wyjeżdżać? – zapytałam z nadzieją, że tym razem uda się mu odwołać albo chociaż odłożyć wyjazd służbowy.
– Skarbie, przecież wiesz jak jest.
– Wiem, ale to już trzeci raz w tym miesiącu. Jak tak dalej pójdzie, to Ala zapomni, że ma tatę.
– Uwierz, ja też źle się z tym czuję. Ale nic nie poradzę. Firma zwiększyła zatrudnienie w poszczególnych oddziałach i muszę przeszkolić nowych pracowników.
– Obiecaj chociaż, że wrócisz szybko.
– Trzy dni, skarbie – powiedział, pokazując trzy palce. – To tylko trzy dni. Obiecuję, że tym razem wyjazd się nie przedłuży.
Pracuje w rodzinnej firmie
Patryk pracuje w firmie swojego ojca. Jest odpowiedzialny za szkolenie nowych pracowników w zakresie obsługi systemów informatycznych. Teść od lat z powodzeniem działa w branży metalurgicznej i dziś ma osiem oddziałów w sześciu województwach.
Jego przedsiębiorstwo realizuje zamówienia dla kontrahentów z Europy, Azji i Ameryki Północnej. Jest właścicielem sześciu patentów i można śmiało powiedzieć, że w swojej branży plasuje się w samym czole stawki.
Firma nieustannie się rozrasta, więc Patrykowi nie brakuje pracy. Cieszę się, że mąż ma stabilne zatrudnienie, bo w dzisiejszych czasach nie łatwo o stabilizację zawodową. Nie podoba mi się jednak, że prawie nie ma go w domu. Do diabła, jako kobieta potrzebuję mężczyzny u boku, a Ala, nasza czternastomiesięczna córeczka, potrzebuje taty.
Teść ani myślał odpuścić synowi
Na początku nie było tak źle. Patryk większość szkoleń prowadził w głównej siedzibie firmy. Na delegacje jeździł najwyżej raz na dwa miesiące. Z czasem zaczął wyjeżdżać coraz częściej, a mniej więcej dwa lata temu stało się regułą, że delegacje zaczęły mu wypadać dwa, albo nawet trzy razy w miesiącu. A to było już trudne do wytrzymania. Raz nawet postanowiłam zainterweniować w tej sprawie.
– Tato, czy naprawdę musisz dawać Patrykowi tyle pracy? – zapytałam pewnego dnia, gdy pod nieobecność męża wpadłam z wizytą do teściów.
– Muszę, Arletko. Zatrudniamy coraz więcej osób i modernizujemy naszą sieć informatyczną. Jest masa osób do przeszkolenia i choć bardzo bym chciał, nie mogę teraz ograniczyć mu obowiązków.
– Ale przecież mógłbyś zatrudnić innych trenerów.
– Wierz mi, już tego próbowałem i za każdym razem kończyło się stratami. Patryk ma nie tylko wiedzę. Ma też wyjątkowy dar do jej przekazywania, a to naprawdę rzadka umiejętność.
Przypadkiem odkryłam, że mnie okłamał
Podczas ostatniego wyjazdu Patryka stało się coś dziwnego. Odebrałam telefon z wrocławskiego oddziału naszego banku. Pracownica placówki poinformowała mnie, że ktoś oddał znalezioną na ulicy kartę bankomatową, wystawioną na mnie i na mojego męża (mieliśmy wspólne konto, a mój numer podaliśmy jako kontaktowy).
To było dziwne. Przecież Patryk miał być w Gdańsku. Co on robił we Wrocławiu, skoro firma teścia nie ma tam oddziału? W pierwszej chwili pomyślałam, że być może ktoś ukradł mu portfel i dotarł z nim aż na Dolny Śląsk. To jednak nie miało sensu. Gdyby tak się stało, mój mąż na pewno od razu zablokowałby kartę, a od pracownicy banku dowiedziałam się, że tego nie zrobił. Tknięta przeczuciem, zaczęłam sprawdzać ostatnie transakcje.
W wykazie nie było żadnych płatności wykonanych w Gdańsku, za to całkiem sporo z Wrocławia. Mój mąż opłacił pokój w hotelu, posiłki w restauracji i zakupy w dwóch sklepach. To było bardzo dziwne. O pomyłce z mojej strony nie mogło być mowy. Nawet słoń może pozazdrościć mi pamięci, więc byłam pewna, że niczego nie pokręciłam. Ustawiłam zakres wyszukiwania historii wydatków od początku roku i zaczęłam kopać głębiej.
Był mniej sprytny, niż myślał
W styczniu Patryk miał być na wyjeździe w Radomiu, Katowicach i Częstochowie. Radom się zgadzał, ale gdy rzekomo szkolił pracowników na Śląsku, w rzeczywistości był we Wrocławiu. W lutym miał być w Gdańsku i Rzeszowie. Nie dotarł ani na Pomorze, ani na Podkarpacie, za to w obu przypadkach meldował się w stolicy Dolnego Śląska. W marcu tylko jedna z jego trzech delegacji okazała się prawdziwa, a w kwietniu – żadna. Było tylko jedno wyjaśnienie. Musiało chodzić o inną kobietę.
Zadzwoniłam na jego numer, by zażądać wyjaśnień, ale odpowiedziała mi poczta głosowa. „I co ja teraz zrobię? Przecież nie pojadę z dzieckiem taki kawał drogi, żeby nakryć go z jakąś dziunią” – pomyślałam. Nagle mnie olśniło. Przecież mój teść musiał o wszystkim wiedzieć.
Chciałam wyjaśnień
Poprosiłam przyjaciółkę, żeby zaopiekowała się Alą, a sama pojechałam do biura, w którym urzędował ojciec mojego niewiernego mężusia. Próbował mnie spławić, jakby wyczuł, że coś się święci, ale ja się nie dałam. Rzuciłam mu na biurko wydruki z naszego konta i zażądałam wyjaśnień.
– Co możesz mi powiedzieć na ten temat? – zapytałam zdenerwowanym tonem.
– Nic. Przecież to wasze wyciągi.
– Przyjrzyj się uważnie. To transakcje z wczoraj. Wszystkie z Wrocławia. Ja jestem tutaj, a skoro to nie ja używałam karty, to musiał to zrobić Patryk.
– Może po prostu ktoś ukradł mu portfel?
– Też tak pomyślałam. I to wytłumaczenie było o tyle prawdopodobne, że dziś ktoś przyniósł naszą kartę do wrocławskiego oddziału.
– Więc sprawa wyjaśniona. Złodziej poszalał na wasz koszt i wyrzucił kartę, a ktoś uczciwy ją znalazł.
– Cóż, nie do końca – zaprzeczyłam i pokazałam mu kolejne wyciągi. – Prawie zawsze, gdy miał być w delegacji, był we Wrocławiu. Więc proszę, nie rób ze mnie głupiej i powiedz, co tu jest grane.
Byłam w szoku
– Arletko, będzie lepiej, jak zapytasz o to Patryka.
– Wierz mi, zrobię to. Ale od ciebie, tato, chcę usłyszeć, dlaczego go kryjesz. Bo chyba nie chcesz mi wmówić, że o niczym nie miałeś pojęcia.
– Wiedziałem. Oczywiście, że wiedziałem.
– Więc dlaczego, tato?
– To bardziej skomplikowane, niż myślisz.
– Oświeć mnie, proszę.
– Kilka lat temu Patryk przyłapał mnie z moją sekretarką. Prosiłem go, żeby zachował to dla siebie. Zgodził się, ale zażądał czegoś w zamian. Chciał, żebym dawał mu alibi przed tobą, zawsze gdy o to poprosi.
– I zgodziłeś się na to? Boże! Jak mogłeś?
– A co miałem zrobić? On mnie nie wydał, więc musiałem się odwdzięczyć tym samym.
– Wiesz co, tato? Oboje jesteście draniami. Widać niedaleko padło jabłko od jabłoni – wytknęłam mu i udałam się do wyjścia.
– Arletko, co zamierzasz? – zapytał przestraszony.
– Bądź spokojny. Nie pójdę ze skargą do Heleny. Ale bądź przygotowany, że Patryk wprowadzi się do was, gdy tylko wróci z tej niby delegacji, bo do mieszkania go nie wpuszczę. Więc lepiej szybko wymyśl kolejne kłamstewko, bo twoja żona na pewno będzie zadawać pytania. I lepiej uzgodnij z nim wspólną wersję. Ale jeżeli zapyta mnie, dlaczego rozwodzę się z jej synem, bądź pewny, że usłyszy ode mnie prawdę.
Arleta, 32 lata
Czytaj także: „Od wielu lat podejrzewam męża o romans. Albo dobrze się maskuje, albo faktycznie jest czysty jak łza”
„Koleżanka śliniła się do mojego męża. Zalotne spojrzenia i wydekoltowane bluzki to był dopiero początek”
„Za pracą męża przenieśliśmy się na drugi koniec Polski. Teraz nie musi jeździć w delegacje, by spotkać się z kochanką”

