Reklama

Nie byliśmy sobie z teściem bliscy. Nigdy. Łączyła nas Asia – jego jedyna córka i moja żona. I chociaż przez lata unikaliśmy się jak ognia, los miał dla nas inne plany. Nie wiem, co teść zobaczył we mnie, kiedy wszystko się waliło. Może po prostu uznał, że warto postawić na faceta, który się nie poddaje. A może po raz pierwszy od dwudziestu lat zobaczył we mnie kogoś więcej niż tylko męża swojej córki. Tak czy inaczej – to on wtedy stanął obok mnie, chociaż nie musiał.

Teść mnie nie akceptował

Zanim jeszcze zostałem mężem jego córki, wiedziałem, że mnie nie akceptuje. Pokazywał to bez zbędnych słów – spojrzeniami, pytaniami o „prawdziwą pracę” i milczeniem.

Dla niego byłem tylko chłopakiem z bloku, co skończył grafikę i siedzi całe dnie przy komputerze, klikając „jakieś obrazki”. Nie miałem firmy z tradycjami, ojca przedsiębiorcy, ani nawet ojca w ogóle – wychowywała mnie samotna matka, która całe życie harowała, żebyśmy mieli na czynsz.

Od początku naszego związku z Asią próbował ją do mnie zniechęcić. Czasem subtelnie: pytając, czy naprawdę chce wiązać się z kimś takim. Czasem brutalnie: rzucając przy stole teksty o tym, że nie mam prawdziwego zawodu.

Asia jednak zawsze była po mojej stronie. Choć nie była wylewna, umiała być stanowcza. Gdy po jednej z kolacji Edward powiedział jej, że taki facet nie nadaje się do bycia głową rodziny, trzasnęła drzwiami i przez dwa tygodnie nie odbierała od niego telefonu. Wtedy po raz pierwszy zobaczyłem w jego oczach coś, co przypominało… strach. Może nie o mnie. Ale o to, że może naprawdę ją stracić.

Wszystko zaczęło się sypać

Początek mojej działalności był dobry. Nawet bardzo. Małe zlecenia na wizytówki i banery przerodziły się w poważniejsze kontrakty – oprawa graficzna targów, identyfikacje wizualne dla lokalnych firm. Czułem, że idę do przodu.

Kupiłem lepszy sprzęt, wynająłem małe biuro w centrum, zatrudniłem chłopaka do pomocy. Wydawało się, że nic mnie nie zatrzyma. Ale potem przyszła inflacja, spadek zamówień, a później największy klient – producent sprzętu RTV – zrezygnował ze współpracy. Z dnia na dzień zostałem z kosztami, które zaczęły mnie pożerać.

Nie mówiłem Asi od razu. Codziennie rano wychodziłem z domu, jakby wszystko było w porządku. Siedziałem godzinami nad pustym ekranem, przeglądając ogłoszenia i kombinując, jak opóźnić płatności. Pewnego wieczoru usiadła naprzeciwko mnie z kubkiem herbaty.

– Wiem, że ci nie idzie – powiedziała cicho. – Widzę to po tobie.

Nie zaprzeczyłem. W końcu pękłem. Opowiedziałem jej wszystko. Zamiast paniki zobaczyłem u niej spokój. Chwyciła mnie za rękę.

Nie jesteś z tym sam. Poradzimy sobie. Zawsze sobie radzimy.

W tamtej chwili zrozumiałem, że Asia to nie tylko żona. To moja przyjaciółka, na którą zawsze mogę liczyć.

Teść mnie zaskoczył

Tego dnia siedziałem w biurze sam. Czasem wydawało mi się, że słychać, jak dług rośnie. Faktury piętrzyły się na biurku jak wyrzut sumienia. Wiedziałem, że za dwa tygodnie przyjdzie wezwanie z banku. Myślałem o zamknięciu działalności. O tym, jak powiedzieć to Asi, żeby nie zawalił się jej świat.

I wtedy otworzyły się drzwi.

– Musimy porozmawiać – powiedział. Stał w progu, trzymając w ręku teczkę.

Westchnąłem.

Tato, naprawdę nie mam dziś głowy na kazania.

– Dobrze, to posłuchaj, nie gadaj. – Usiadł naprzeciwko mnie, położył teczkę na biurku i otworzył ją spokojnie. – Tu jest sto pięćdziesiąt tysięcy.

Zamarłem.

– Co to jest?

– Moje oszczędności z konta. Miałem za to wyremontować dach i kupić samochód. Ale wiesz co? Dach może poczekać. Samochód też. Ty nie możesz.

– Tato, nie… – zacząłem, ale przerwał mi gestem dłoni.

– Nie dyskutuj. Przez lata miałem cię za chłopaka bez planu. I się myliłem. Widziałem, jak pracujesz, jak walczysz. Jesteś uparty – może za bardzo – ale to dobrze.

Nie umiałem odpowiedzieć. Głos mi ugrzązł w gardle.

– To nie darowizna – dodał spokojnie. – Kiedyś mi oddasz, jak się odkujesz.

Po raz pierwszy od lat nie wiedziałem, gdzie podziać oczy.

Żona mnie wspierała

Wróciłem do domu z tymi pieniędzmi. Asia już czekała.

– Był u ciebie? – zapytała od razu.

Pokiwałem głową.

Dał ci pieniądze?

– Tak – wyszeptałem. – Ale… nie rozumiem tego. Dlaczego teraz? Dlaczego po tylu latach?

– Bo ci ufa – odpowiedziała bez wahania.

– On? Mnie? Przecież przez dwie dekady miał mnie za pomyłkę.

– Wiesz, że tata nie mówi za dużo, ale dużo widzi. Przez ostatnie miesiące patrzył, jak się nie poddajesz. Jak nie uciekasz od odpowiedzialności. To go przekonało – powiedziała.

– A jeśli się nie uda? Jeśli firma się nie podniesie?

Asia podeszła, objęła mnie i przyłożyła czoło do mojego.

To będzie nasza wspólna porażka. Ale najpierw spróbujemy, razem.

Spojrzałem na nią, potem na dzieci bawiące się w pokoju obok, i w końcu – na siebie samego w lustrze. Tego dnia pierwszy raz uwierzyłem, że może jednak… dam radę. Nie sam. Ale z nimi – z nią i z nim. Z człowiekiem, którego całe życie uważałem za wroga. A który właśnie uratował mi przyszłość.

Byłem wdzięczny

Minął miesiąc. Za pieniądze od teścia spłaciłem zaległe faktury, kupiłem nowe oprogramowanie i zrobiłem nową stronę internetową. Pojawiły się też dwa nowe zlecenia. Któregoś popołudnia, gdy wracałem do domu z biura, zadzwonił telefon.

– Wpadnij jutro do mnie. Chcę ci coś pokazać – powiedział tato.

Następnego dnia pojechałem. Wszedłem do jego domu i zobaczyłem puste półki, kartony w salonie, zdjęcia zdjęte ze ścian.

– Wyprowadzam się do siostry – powiedział, jakby mówił o zakupach. – Jestem stary chłop. Nie potrzebuję tyle przestrzeni.

– Ale… dlaczego?

– Bo wy tu będziecie mieszkać. Ty, Asia, dzieciaki. Ten dom będzie wasz.

Zamilkłem. Znałem go na tyle, żeby wiedzieć, że to nie był impuls. On planował to od dawna.

– Ale to twój dom… – wyszeptałem.

– Był. Teraz już nie. Teraz to ty jesteś głową rodziny. I jeśli coś schrzanisz… to przyjdę z powrotem i wszystko poukładam po swojemu.

Zaśmiałem się, pierwszy raz tak szczerze przy nim.

– Tato… nie zawiodę cię.

Skinął głową.

– Wiem. Inaczej nie dałbym ci ani grosza.

Robert, 41 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama