Reklama

Kiedy tamtego dnia rozśpiewał się telefon mojego męża, nie miałam pojęcia, jak wiele ta rozmowa zmieni w naszym życiu.

– Dawid u nas zamieszka – powiedział, gdy skończył rozmawiać.

Dawid był jego siostrzeńcem i mieszkał z matką w Warszawie. Wyjechała w poszukiwaniu pracy, a znalazła miłość. Romans nie trwał długo, ale zaowocował dzieckiem. Ilona zdecydowała się na samotne macierzyństwo i całkiem dobrze sobie radziła. Dawid był miłym i spokojnym chłopcem. Prawdę mówiąc, wydawał się nawet nieco zbyt dojrzały jak na swój wiek. Może synowie samotnych matek tak mają?

– Przyjeżdża na ferie? – zapytałam.

– Ilona dostała propozycję kontraktu za granicą. To dla niej duża szansa…

– Chce zostawić nastolatka samego?

– Przecież właśnie po to dzwoniła. Zajmiemy się nim przez kilka miesięcy.

Nie zapytał mnie o zdanie, ale zawsze cieszyły mnie odwiedziny Dawida. Sami nie doczekaliśmy się dzieci, a przy nim mogłam się choć trochę wcielić w rolę mamy.

– Nie będzie miał czasu na smętne myśli, pomoże mi w szkółce – postanowił Maciej.

Razem z mężem prowadziliśmy szkółkę narciarską, wypożyczalnię sprzętu i wynajmowaliśmy pokoje turystom. Mieszkaliśmy w dużym domu odziedziczonym po rodzicach Macieja. Kochałam to miejsce, ciepłe i pełne przyjaznej obecności, jakby czuwały nad nim duchy przodków.

Pewnie matka zapakowała go do pociągu

Zaparzyłam nam kawę i usiadłam w fotelu. Maciej był zamyślony.

– Co cię męczy? Hm? – nachyliłam się i pogłaskałam jego szorstką, spracowaną dłoń. Wszystko robił sam, nie lubił prosić o pomoc, co było godne podziwu, a zarazem irytujące. Był stanowczy, wręcz apodyktyczny, i raczej informował mnie o podjętych decyzjach, niż je ze mną konsultował. Dlatego też od razu zgodził się pomóc Ilonie, zakładając, że nie będę miała nic przeciwko.

– Myślisz, że jakoś się z nim dogadamy?

– Z Dawidem? – spytałam. Kiwnął głową.

Teraz dopadły go wątpliwości? Chłopak był już w drodze. W południe matka zapakowała go do pociągu, zapewne także nie pytając dzieciaka o zdanie. Ta władczość była u nich rodzinna. Może właśnie tego obawiał się Maciej: konfliktu charakterów?

– Do tej pory nam się udawało…

– Ale to nastolatek. Prawie dorosły chłopak. Ja w jego wieku łatwy nie byłem…

Kilka godzin później Maciej pojechał po Dawida na dworzec. W końcu auto wtoczyło się na podjazd. Z bijącym szybko sercem obserwowałam, jak z wozu wysiada wysoki chłopak, a potem razem z moim mężem wnosi walizki do domu.

– Jak ty zmężniałeś! – zawołałam, rozkładając ramiona.

Dał się uściskać. Poczułam na policzku ukłucie jego zarostu i wprost nie mogłam uwierzyć, jak tak bardzo ten chłopiec się zmienił w ciągu roku. Roku? Boże, pamiętałam jeszcze, jak jego maleńka rączka zacisnęła się po raz pierwszy na moim palcu… Poszedł się rozpakować, a ja w tym czasie zaparzyłam herbatę i pokroiłam szarlotkę. Ulubione ciasto Dawida.

– Jak zawsze pyszne – skomentował z pełnymi ustami godzinę później.

Patrzyłam na niego i widziałam młodego Macieja. Nie chodziło tylko o fizyczne podobieństwo. Rozczulało mnie, jak żartują, przekomarzają się, jak identycznie się krzywią, przeczesują włosy placami. Ktoś mógłby powiedzieć: ojciec i syn.

– I jak tam? Trzymasz się? – Maciej spoważniał. – Mama jutro wyjeżdża na kilka miesięcy.

– Nie wiem, o co ta cała afera… – chłopak wzruszył ramionami. – Mogłem zostać sam. Przywykłem. Mama i tak ciągle pracuje, jeździ w delegacje, bierze nadgodziny, więc często siedzę sam w chacie.

– Tutaj będzie ci dobrze – położyłam mu dłoń na ramieniu.

Następnego dnia rozpoczynały się ferie zimowe i nasze miasteczko zalała fala turystów. W szkółce Macieja ruszył nowy turnus. Dawid okazał się dużym wsparciem. Stał za ladą w wypożyczalni sprzętu albo pomagał z kursantami, obserwując uważnie i chłonąc wiedzę, którą Maciej chętnie się z nim dzielił.

Skończyły się ferie, zaczęła się szkoła

To był główny powód buntu ze strony Dawida – nie palił się do zmiany liceum, ale skoro miał z nami zostać co najmniej do lata, musiał także zmienić szkołę. Maciej codziennie rano zawoził go do położonego kilka kilometrów dalej liceum, a potem po lekcjach odbierał. Dbał o niego bardzo…

– Kochasz tego chłopaka – powiedziałam, gdy leżeliśmy obok siebie w sypialni, a sen jakoś nie przychodził.

– A ty nie? Ty się nie boisz, co będzie…? – urwał.

Poczułam gulę w gardle. Tak, ja też się bałam. Nie wyobrażałam już sobie rozstania z Dawidem – tak łatwo i szybko wrósł w nasz świat. Jak każdy nastolatek miał swoje fochy i gorsze dni, ale cieszyłam się i czułam dumę, że mogę być częścią jego życia, że mogę obserwować, jak dorasta. Dawid też się chyba do nas przywiązał. Zwłaszcza do Macieja.

Od małego lubił spędzać z nim czas, ale ze względu na dzielącą ich odległość jakość tej relacji pozostawiała wiele do życzenia. Teraz byli wręcz nierozłączni. Pewnego ranka Maciej wrócił po odwiezieniu Dawida do szkoły i nerwowo kręcił się po kuchni. Stanęłam w progu i patrzyłam, jak nastawia wodę na kawę, jak sięga po filiżankę. Ręce tak mu się trzęsły, że ją upuścił na podłogę.

– Na Boga, stało się coś?

– Ilona wraca…

– Już?

– Nie chcę go stracić… – szepnął.

Spojrzałam ma niego. Na co dzień był silnym, pewnym siebie mężczyzną. Moim chłopakiem z gór, który nie lubił okazywać uczuć ani przyznawać się do słabości. Teraz jednak wydawał się zagubiony, bezradny. Dawid przyjął wieści ze spokojem. Aż poczułam ukłucie żalu. Z drugiej strony czego oczekiwałam? Że dorastający chłopak zaniesie się płaczem? Nawet jeśli było mu z nami dobrze, wszyscy troje od początku wiedzieliśmy, że kiedyś wyjedzie.

Ilona przyjechała kilka dni później. Uściskała syna, wyraźnie wzruszona i stęskniona. On także rzucił się jej w ramiona. Niebawem wszystko będzie jak dawniej, myślałam ze smutkiem. Po wstępnych uprzejmościach i wymianie szybkich informacji zapadła cisza. Siedzieliśmy przy stole w niezręcznym milczeniu. Była sprawa, wszyscy troje to czuliśmy.

I wtedy Dawid rzucił bombę

– Mamo, ja nie chcę stąd wyjeżdżać. Podoba mi się. Wolałbym zostać.

Gapiliśmy się na niego oniemiali. Poczułam, jak tętno mi przyspiesza. Przeniosłam wzrok na Macieja: na jego policzkach wykwitły rumieńce. Potem na Ilonę: też była czerwona i mocno zaciskała usta.

– To wasz pomysł? Czego mu nagadaliście? Że jestem złą matką, bo go zostawiam? Bo ciągle pracuję? – spytała.

Niedobra taktyka. Maciej natychmiast się zrewanżował.

– Uderz w stół, a nożyce…

– Daruj sobie! – warknęła. – To moje dziecko. Moje! Na uszach stawałam, by mu niczego mu nie brakowało. Harowałam jak wół!

– Mogłaś wrócić. Pomoglibyśmy….

– Jasne! I już wtedy byście go ukradli!

– Nie histeryzuj. Pomyśl o tym, co najlepsze dla Dawida. Znowu ma zmieniać szkołę, dom, kolegów? Znowu ma siedzieć całymi dniami sam w domu? A jak za pół roku trafi ci się kolejna zagraniczna fucha, to co?

– Jesteś podły!

– A ty samolubna!

– Proszę was, nie kłóćcie się… – zaczęłam.

I wtedy Dawid rzucił kolejną bombę.

– Zakochałem się. Dlatego chcę tutaj zostać. Może na studia wrócę do Warszawy. Ale jeszcze nie wiem, czy w ogóle chcę studiować.

Ilona i Maciej ucichli i wlepili w niego wzrok. Chłopak dał im obojgu honorowe wyjście z sytuacji. „Uczepcie się go” – błagałam w myślach. Maciej westchnął. Ilona smętnie pokiwała głową i się rozpłakała. Nie obyło się bez wielu dalszych rozmów, ale ostatecznie Dawid zamieszkał z nami na stałe. A niebawem zaczęła go odwiedzać urocza blondyneczka. Więc może wcale nie skłamał z tym zakochaniem?

Czytaj także:
„Zakochałam się w Pawle do szaleństwa, a on z dnia na dzień mnie rzucił. Drań miał dziewczynę, która właśnie wróciła zza granicy”
„Mąż był całym moim światem, gdy zmarł, wpadłam w czarną rozpacz. Mimo to już na pogrzebie zakochałam się w sąsiedzie”
„Zakochałem się w mojej gosposi, jak jakiś małolat. Okazało się, że cwaniara nie tylko sprzątała mi dom, ale i konto”

Reklama
Reklama
Reklama