Reklama

Nie byliśmy już zakochanymi do szaleństwa nastolatkami. Ani ja, ani Marcin. Przeżyliśmy razem jedenaście lat, z czego ostatnie kilka przypominało bardziej współlokatorstwo niż namiętne małżeństwo. Ale czy to było złe? Nie uważałam tak. Oczywiście, ten żar, który kiedyś nas rozpalał, przygasł. Ale przecież nie można płonąć wiecznie. Tak sobie tłumaczyłam. Aż do momentu, gdy coś we mnie drgnęło.

Zbliżały się walentynki

Po raz pierwszy od kilku lat pomyślałam, że może warto spróbować? Znowu być dla siebie kimś więcej niż tylko współlokatorami? Zaczęłam się zastanawiać co doprowadziło do tego, że nasza namiętność już dawno umarła. Może to ja zawiniłam, odpuszczając, pozwalając, by wdarła się między nas rutyna?

Kupiłam czerwoną koronkową bieliznę, model raczej z tych odważniejszych. Umówiłam się do fryzjera, zrobiłam paznokcie. Chciałam, żeby te Walentynki były inne. Wszystko zaplanowałam – kolację przy świecach, dobre wino, może nawet taniec w salonie, jak kiedyś. Marzyłam o tym, że znów poczuję, że Marcin mnie pragnie. Że spojrzy na mnie tak, jak patrzył kiedyś. Ale kilka dni przed Walentynkami znalazłam coś, co wywróciło moje plany do góry nogami...

Szafa Marcina była wiecznie zabałaganiona. Doprowadzało mnie to do szału, ale Marcin uparcie wrzucał do niej wszystko na raz, bez żadnego układania. Co jakiś czas motywowałam się więc do sprzątania jego królestwa. Z reguły mnie to wkurzało, ale tym razem pomyślałam, że wykorzystam sprzątanie do szukania prezentu dla Marcina. Może czegoś mu brakuje? A może przydałaby się mu się nowa para spinek do mankietów? A może jakaś elegancka koszula albo perfumy? Otworzyłam drzwi i zaczęłam przeglądać półki. Wtedy to zobaczyłam.

To na pewno nie dla mnie

Małe, eleganckie pudełko przewiązane złotą wstążką. Nie mogłam się powstrzymać. Otworzyłam. W środku była koszula nocna. Delikatna, satynowa, z koronkowym wykończeniem. Nie w moim rozmiarze. I nie w moim stylu. „Nie szkodzi, przecież mógł się pomylić. Najważniejsze są intencje”, pomyślałam z nadzieją.

Ale już chwilę później dostrzegłam coś, co sprawiło, że poczułam zimny dreszcz na plecach. Liścik.

Dla najpiękniejszej blondynki świata z okazji Walentynek. Marcin.

Nie musiałam długo myśleć. Nie byłam blondynką. Nigdy. Nawet w młodości, nawet latem, nawet przypadkiem. To nie było dla mnie. Przez chwilę po prostu siedziałam na podłodze sypialni, wpatrując się w ten kawałek papieru, który przekreślał wszystkie spędzone razem lata. Mój mąż miał romans. To nie ulegało żadnej wątpliwości. Nie pamiętam, jak długo siedziałam w tym samym miejscu, ale kiedy w końcu się podniosłam, czułam już tylko czystą furię.

Gdy Marcin wrócił z pracy, czekałam na niego w salonie.

– Cześć, kochanie – powiedział jak gdyby nigdy nic, całując mnie w policzek.

Odsunęłam się.

– Cześć – odpowiedziałam lodowato.

Zmarszczył brwi, widząc moje spojrzenie.

– Stało się coś?

Świat stanął w miejscu

Wstałam i podeszłam do niego powoli, niemal teatralnie. W ręku trzymałam pudełko z koszulą nocną.

– Tak się składa, że robiłam dziś porządki w twojej szafie – zaczęłam. – I znalazłam prezent. Bardzo ładny. Ale mam pytanie.

– Jaki prezent? – jego twarz pozostała niewzruszona, ale ja już wiedziałam, że właśnie analizuje sytuację, szukając wyjścia.

– Taki dla blondynki.

Zbladł.

– Nie rozumiem…

Myślę, że doskonale rozumiesz.

Rzuciłam mu pudełko.

– Kim ona jest?

– Laura, to nie tak…

– Właśnie odwrotnie. To jest tak, jak myślę, prawda?

Złapał się za kark, jak zawsze, gdy był zdenerwowany.

Nie chciałem cię skrzywdzić.

Prychnęłam.

– Nie chciałeś? To ciekawe, bo dokładnie to zrobiłeś. Nie wspominając już o tym, że właśnie zniszczyłeś wszystko, co budowaliśmy przez te lata. I po co? Dla kogo? Dla czego?

– Laura, proszę cię…

– Nie! – krzyknęłam. – Nie chcę słuchać kolejnych kłamstw.

Patrzył na mnie, a w jego oczach zobaczyłam… co? Lęk? Wstyd? Czy raczej ulgę, że wszystko się wydało? Nie wiem, jak długo tam staliśmy. W końcu odwróciłam się i poszłam do sypialni, trzaskając drzwiami.

Wszystko było kłamstwem

Nie spałam tej nocy. Przewracałam się z boku na bok, myśląc o każdym wspólnym momencie. O tym, jak śmialiśmy się, rozbijając namiot na pierwszej wspólnej wycieczce. O tym, jak tulił mnie, gdy płakałam po śmierci babci. O tym, jak kupiliśmy naszą pierwszą kanapę i spaliśmy na niej przez trzy noce, bo nie chciało nam się składać łóżka.

Czy to wszystko było kłamstwem? Jak długo mnie zdradzał? Czy chodziło tylko o łóżko czy o coś więcej? Kochał ją? A jeśli tak, to czy kochał ją bardziej niż mnie? Wszystkie te pytania krążyły mi po głowie przez całą noc. Kiedy Marcin wszedł do kuchni, czekałam na niego z walizką.

– Wyprowadzam się.

– Laura…

– Nie. Mogłabym wybaczyć wiele rzeczy. Naprawdę. Ale nie zdradę. Nie to, że mnie oszukałeś. Nie to, że chciałeś mnie traktować jak głupią.

Patrzył na mnie długo.

– Żałuję…

– Ja też.

Złapałam walizkę i wyszłam, zostawiając za sobą nie tylko mieszkanie, ale też mężczyznę, którego kiedyś kochałam. Nie byłam pewna tej decyzji. Każda komórka mojego ciała krzyczała z bólu i tęsknoty za mężem. Ale wiedziałam, że właśnie tak muszę postąpić, przynajmniej na razie.

Minęły dwa tygodnie. Dziwne, jak szybko człowiek może przestawić się na nową rzeczywistość, gdy nie ma innego wyboru. Pierwsze noce były najgorsze – puste, ciche, z echem myśli odbijającym się od ścian wynajętego pokoju hotelowego. Ale z każdym kolejnym dniem czułam, że oddycham pełną piersią.

Musiałam sobie wszystko poukładać

Nie wróciłam do Marcina. Nie zadzwoniłam, nie napisałam. Ale on cały czas próbował. Dzwonił, zostawiał wiadomości. Ignorowałam je. Nie miałam na nie siły. Po pracy wracałam do hotelu, robiłam sobie herbatę i siadałam na kanapie, wpatrując się w przestrzeń. Czułam się samotna. Ale mimo to, wiedziałam, że nie mogłam postąpić inaczej.

Któregoś dnia odezwała się do mnie Karolina – moja przyjaciółka jeszcze z czasów studiów. Nie miałyśmy ze sobą wiele kontaktu, bo szybko stałam się „tą zdziadziałą mężatką”, a ona „tą, która nie rozumie, na czym polega dorosłe życie”. Teraz role się odwróciły.

– Słyszałam, że rozstałaś się z Marcinem – zaczęła ostrożnie.

– Nie. To nie było rozstanie. To było… odkrycie prawdy. Nie wiem, czy...

– Czy wrócisz? Rozumiem... Musi ci być ciężko. Może chcesz pogadać? Możemy się spotkać.

Zgodziłam się bez wahania. W sobotę poszłyśmy na wino do małej knajpki na Starym Mieście. Czułam się dziwnie – jakbym znowu cofnęła się na studia. Środa z winem i koleżanką, bez faceta... Kiedy ostatnio spędzałam tak czas?

– Więc jak się czujesz? – Karolina spojrzała na mnie z zainteresowaniem, upijając łyk czerwonego wina.

– Nie ukrywam... Źle. Bardzo za nim tęsknię. Ale nie wiem, czy potrafię mu wybaczyć.

Karolina przez chwilę milczała, jakby ważyła słowa.

– Nie musisz od razu podejmować decyzji – powiedziała w końcu. – Daj sobie czas.

Westchnęłam.

– Wszyscy mówią o czasie. Ale ja nie chcę czekać i analizować. Chciałabym mieć pewność, co powinnam zrobić.

Karolina uśmiechnęła się smutno.

– Gdyby życie było takie proste…

Upiłam łyk wina i zapatrzyłam się na ulicę za oknem. Przechodnie mijali nasz stolik, śmiejąc się, rozmawiając, idąc gdzieś w pośpiechu. Świat dalej żył. Dlaczego ja nie mogłam?

– A co jeśli on naprawdę żałuje? – zapytałam cicho.

Karolina uniosła brwi.

– Laura…

– Wiem, co chcesz powiedzieć. Zdradził. Oszukał mnie. A ja, zamiast zachować godność, zastanawiam się, czy mu wybaczyć. Ale… czy nie na tym polega prawdziwa miłość? Na przebaczeniu? Na dawaniu drugiej szansy?

Karolina zmarszczyła czoło.

– Może. Ja nie podejmę decyzji za ciebie.

Zamilkłam.

Wieczór upłynął szybko. Gdy wróciłam do hotelu, odblokowałam telefon. 12 nieodebranych połączeń od Marcina. Jedna wiadomość.

Tęsknię. Możemy porozmawiać?

Wpatrywałam się w ekran. Wystarczyło jedno kliknięcie, żeby na nowo otworzyć drzwi. Drzwi, których nie potrafiłam do końca zamknąć. Ale czy powinnam? Zgasiłam ekran i odłożyłam telefon. Dzisiaj jeszcze nie byłam gotowa.

Laura, 34 lat

Czytaj także:
„Teściowa ciągle patrzy na mój brzuch i wypatruje wnuków jak przebiśniegów na wiosnę. Nie spieszy mi się na porodówkę”
„Znalazłam pod łóżkiem różowe majtki i aż mnie zatkało. Czegoś takiego nie spodziewałam się po mężu na stare lata”
„W walentynki zamiast bukietu róż, wręczyłem partnerce pożegnalną wiązankę. Nigdy nie wybaczę jej tego, co mi zrobiła”

Reklama
Reklama
Reklama