„Szukałam kompana na wakacje autem po Chorwacji. Po jednym wyjeździe z Maćkiem odechciało mi się towarzystwa”
„Któregoś dnia spotkałam Maćka. Syn sąsiadów, mniej więcej w moim wieku. Rozwodnik, mieszkał od pół roku z rodzicami. Bardzo lubiłam z nim rozmawiać, więc gdy zobaczyłam go pod blokiem, chętnie usiadłam z nim na ławce i chwilę pogadałam”.

- Listy do redakcji
Nie uważam się za nikogo szczególnego. Jestem nauczycielką języka polskiego, obecnie singielką, ale lubię ten stan. Mieszkam w niewielkiej kawalerce, ale nie jest mi potrzebne nic większego. Moje miasto należy do takich średniej wielkości. Zarabiam przeciętnie. Jestem więc zwykłą Polką.
Lubiłam swój spokój
Wbrew pozorom lubię ten stan. To nie jest tak, że nie mam marzeń czy oczekiwań, ale myślę, że w większości dostosowane są do mojego trybu życia, więc nie przeżywam żadnych wielkich rozczarowań, co też ma dla mnie znaczenie.
Gdy słucham opowieści znajomych, to zdecydowanych większości dramatów w życiu nie chciałabym przeżywać. Po co komu zdrady, rozwody, wyrywanie sobie przysłowiowej łyżki przy podziale majątku, jakieś kradzieże, podsłuchy i cała masa innych, dziwnych rzeczy. Ja wolę moje zwykłe problemy.
Moja przyjaciółka Sylwia wpadła jednak na genialny pomysł.
– No weź, ja wysłałam, też wyślij – chodziło o zgłoszenie do losowania wycieczki do Chorwacji. Jedyne, co trzeba było sobie zapewnić, to transport. Reszta miała być już zorganizowana na miejscu. – Wycieczka fajna, bo zagraniczna. Ja nigdy nie byłam nigdzie poza Polską.
– Daj spokój. Nigdy nic nie wygrałam.
– A próbowałaś?
– No ze dwa razy coś tam w życiu wysłałam i nic.
Sylwia westchnęła:
– Ciężko się z tobą rozmawia. Tym bardziej wyślij. Najwyżej nie wygrasz. Nie kosztuje cię to więcej niż wysłanie formularza.
Nie mogłam uwierzyć
No i wysłałam – trochę dla świętego spokoju, żeby przestała marudzić. Trochę dlatego, że w skrytości ducha miałam nadzieję, że tym razie się uda. I wygrałam. Nawet nie sprawdzałam informacji na temat losowania na stronie. To znowu Sylwia się odezwała, bo wypisane były maile zwycięzców, a sama czekała na wyniki. Było pięć dwuosobowych wycieczek i moja była wymieniona jako trzecia.
– Żartujesz sobie chyba? – nie mogłam uwierzyć.
– Serio, sprawdź.
– No to teraz musisz ze mną jechać – powiedziałam z nerwowym śmiechem.
– Nie dam rady. Rafał by mi nie darował, a ta wycieczka jest w czasie naszej pierwszej rocznicy ślubu. Myślałam, że uda mi się ją zdobyć na prezent, ale jak tak, to niestety muszę kombinować coś innego.
Nie wiedzieć czemu trochę poczułam się winna, więc zaproponowałam jej, że oddam im moją wygraną.
– Nawet się nie wygłupiaj! – Sylwia aż się uniosła. – Nigdy nie byłaś za granicą. Masz szansę na niepowtarzalną wyprawę. Tylko kompana jakiegoś znajdź i w drogę.
Nikogo nie miałam
Pomyślałam wtedy, że ma rację. W sumie skoro samo do mnie przyszło… Można było też skorzystać z wycieczki samemu, ale jakoś tak nie czułam się dobrze, myśląc, że byłabym tam tydzień bez znajomej duszy.
Zaczęło się przepytywanie rodziny, czy ktoś w tym czasie, w którym mam wyjazd do Chorwacji, ma urlop. Tu już szło trochę jak po grudzie. Nikomu nie pasowało, a nawet jeśli, to był problem z transportem, bo to trzeba było zorganizować samemu, a chętnych jakoś specjalnie nie było. Zaczynałam przyzwyczajać się do myśli, że jednak pojadę sama, ale życie postanowiło mnie zaskoczyć.
Któregoś dnia wracałam do domu i spotkałam Maćka. Syn sąsiadów, mniej więcej w moim wieku. Rozwodnik, mieszkał od pół roku z rodzicami. Bardzo lubiłam z nim rozmawiać, więc gdy zobaczyłam go pod blokiem, chętnie usiadłam z nim na ławce i chwilę pogadałam. Opowiedziałam też o planowanym wyjeździe.
Zgodził się
– Niezłego masz farta – skwitował. – Zazdroszczę.
– Może pojedziesz ze mną? Jakoś nie czuję się pewnie, żeby jechać pierwszy raz za granicę sama.
– Szczerze mówiąc, to tak. Mam w tym czasie urlop i zero planów, bo przez rozwodowe perypetie nie miałem nawet czasu się tym zająć – powiedział ze śmiechem. – I nawet wiem, jaki transport będziemy mieć. Pojedziemy moim samochodem.
Wszystko nagle zaczęło się dobrze układać. Super kompan do rozmów i dojazd do tego sam się znalazł. „Może rzeczywiście ta wycieczka to moja przygoda życia”, pomyślałam.
Wszystko zaplanowaliśmy. Zrobiliśmy zakupy, jakie chcieliśmy, dogadaliśmy trasę. Na miejscu mieliśmy opłacony hotel i atrakcje, wycieczki. Zapowiadało się super. Nie zanosiło się na to, co było potem, bo sam dojazd na miejsce też przebiegł w sumie sprawnie i w wesołej atmosferze. Byłam zadowolona i nie mogłam się doczekać dalszego ciągu naszych wakacji.
Problemy zaczęły się małymi krokami już od pierwszej nocy. Na początek się okazało, że Maciek okropnie chrapie. Ogarnęłam to jednak, bo w hotelowym sklepie kupiłam stopery. Nie lubię z nimi spać, ale lepsze to niż nieprzespana noc, a przecież chciałam wykorzystać tych parę dni mojego pierwszego pobytu za granicą tak, jak się tylko da.
Ciągle marudził
Z rana nie chciał wstać na śniadanie, a tuż potem miała być wycieczka z przewodnikiem, na którą bardzo chciałam zdążyć. Poszłam więc sama. Po powrocie, gdy weszłam do naszego pokoju i z uśmiechem zaczęłam mu opowiadać, co widziałam, przerwał mi:
– Nie mogę uwierzyć, że poszłaś sama. To miały być nasze wakacje…
Myślałam, że się przesłyszałam.
– Hola, chłopie… budziłam cię, nie chciałeś iść, a wakacje są wspólne o tyle, że się ze mną zabrałeś. Nie jesteśmy parą, a nawet jakbyśmy byli, to nie rozumiem, czemu mam dokądś nie iść, bo ty chcesz spać.
– Idę na drinka – powiedział i wyszedł.
Wzruszyłam ramionami, ale powiem szczerze, że mnie to zirytowało. Co to za jakieś chore pretensje? Liczył na to, że ta wycieczka skończy się tym, że zostaniemy parą? Czy tak mam to rozumieć? No to jeśli tak, to powinien się bardziej przyłożyć! Westchnęłam i zadzwoniłam do Sylwii, żeby podzielić się wrażeniami.
Był bałaganiarzem
Następnego dnia nie było lepiej. Obudziłam się rano i nie mogłam uwierzyć w pobojowisko, które było w pokoju. Jego ciuchy były porozrzucane po podłodze. Można było poznać trasę, którą zmierzał w stronę łóżka. Skarpety, spodnie, bielizna… Nic nie słyszałam dzięki stoperom – może i lepiej, bo bym się z nim na pewno pokłóciła o to w nocy i nie mogła potem spać.
Następnego dnia miałam podobny plan, czyli śniadanie i zwiedzanie. Wróciłam późnym popołudniem, a gdy weszłam do pokoju, on tam był. Siedział na balkonie z drinkiem, a ciuchów na podłodze przybyło. Zresztą nie tylko – pojawiły się też opakowania po czymś do jedzenia. Nie wytrzymałam.
– Mógłbyś ogarnąć ten chlew. Nie mieszkasz tu sam – powiedziałam.
– Jestem facetem na wakacjach i będę sobie je spędzał tak, jak chcę.
– Bycie facetem nie oznacza bycia flejtuchem – odpaliłam.
– Wracasz tu w sumie tylko na noc. Co cię to obchodzi? – i znowu wyszedł.
Miałam go dość
Można powiedzieć, że mogłam to olać, ale nie umiem tak żyć. Nie jestem pedantyczna, ale z szacunku dla drugiej osoby nie zostawiam rozrzuconych majtek i nieświeżych skarpet. Przez następne dni pobytu rzeczywiście zaczęłam wracać tylko na noc.
Któregoś dnia jego chlew zaczął docierać również na moje łóżko. Skończyło mu się miejsce na podłodze i w pobliżu, więc zaczął bałaganić też u mnie. Tego już nie wytrzymałam, choć zostały mi już tylko dwie noce i powrót do domu. Moje finanse pierwotnie nie przewidywały opcji, że będę płaciła za nocleg, ale trudno. Zadzwoniłam do Sylwii i pożyczyłam kasę.
– Ewa, strasznie mi przykro. Czuję się winna, bo cię namawiałam na tą wycieczkę…
– Przestań! Nie ma tu absolutnie twojej winy, a gdyby nie Maciek, to byłby super wyjazd.
Następnym razem pojadę sama. I tak nie miałam żadnego pożytku z mojego „partnera”, a powrót już też ogarnęłam sobie z innymi Polakami.
Prawda jest bowiem taka, że nie wyobrażałam sobie teraz, że mogłabym wrócić z nim autem do Polski. Zresztą dzięki temu, że szukałam alternatywnego powrotu, poznałam super ekipę. Tak czy owak myślę jednak, że na przyszłość wyleczyłam się z wycieczek w towarzystwie.
Ewa, 32 lata
Czytaj także:
- „Wmawiałam sobie, że to tylko wakacyjne zauroczenie mojego męża. Nagle oznajmił, że w Albanii chce zostać na stałe”
- „Pojechałam na wakacje w ciepłe kraje za pieniądze z kredytu na remont łazienki. Mężowi powiem dopiero po powrocie”
- „Odkryłam zdradę męża przez słoik kremu z cukinii. Bezczelnie myślał, że może mnie okłamywać i stołować się u nas obu”

