Reklama

Michała poleciła mi Monika – koleżanka z pracy. Właściwie to nigdy jakoś specjalnie się nie przyjaźniłyśmy. Ja pracuję w dziale HR, ona jest sekretarką naszego prezesa. Przypadkiem jednak dowiedziała się od innych kobiet w biurze, że moja córka, Karolina, ma problem z biologią i dość pilnie szukam kogoś zaufanego, kto pomógłby jej w nauce.

Nie byłam tego pewna

– Słyszałam, ze szukasz kogoś, kto udzieliłby twojej córce korepetycji z biologii – zagadała po prostu pewnego dnia, gdy akurat robiłam sobie kawę w firmowej kuchni.

– Tak, Karolina planuje studiować pielęgniarstwo i będzie zdawać maturę z biologii – odpowiedziałam, sięgając po cukier. – A co, znasz kogoś, kto ma odpowiednie kwalifikacje i nie zedrze ze mnie jak za zboże?

– Pewnie. Tak się składa, że mój siostrzeniec Michał dokładnie rok temu skończył biologię. Teraz robi staż w firmie farmaceutycznej. Chłopak jest naprawdę utalentowany i chętnie sobie dorobi – powiedziała szybko.

– Nie wątpię, że po biologii chłopak ma odpowiednią wiedzę. Ale czy zna się na nauczaniu? W sumie to myślałam o jakimś czynnym zawodowo pedagogu. No wiesz, o kimś, kto z młodzieżą pracuje na co dzień, zna wymogi na maturze i będzie potrafił pomóc mojej córce rzeczywiście dobrze się do niej przygotować – odpowiedziałam z wahaniem, ale koleżanka zaczęła mnie przekonywać, że Michał miał praktyki w liceum i w przyszłości planuje pracę w szkole.

– Siostra opowiadała, że on już podczas studiów dorabiał sobie do stypendium korkami. Kilka osób podciągnął tak, że teraz studiują medycynę. A do tego to uroczy chłopak, zobaczysz – zakończyła z uśmiechem, wręczając mi świstek papieru z jego numerem telefonu.

Stanęło na tym, że zadzwonię i umówię się na lekcję próbną.

– Jeśli coś nie wyjdzie, po prostu podziękujemy mu za dalszą współpracę – opowiadałam wieczorem mężowi. – A nie będę ukrywać, że może to i dobry pomysł. Już do niego zadzwoniłam i zaproponował mi niższą stawkę niż nauczyciele z liceów w naszym mieście, u których zasięgnęłam wcześniej języka.

– No tak, w naszej sytuacji pieniądze nie są bez znaczenia – mąż zgodził się ze mną.

Rzeczywiście, nasza sytuacja finansowa ostatnio nie była najlepsza. Oboje nie zarabialiśmy kokosów, a rata kredytu za mieszkanie ostro poszła w górę. Do tego utrzymywaliśmy syna, który studiował w stolicy i koszty wynajmu kawalerki dla niego poważnie obciążyły nasz domowy budżet. Musieliśmy więc liczyć się z wydatkami. Ale z korków dla Karoliny nie mogliśmy zrezygnować.

Córka planowała studia pielęgniarskie

– Na medycynę raczej nie mam większych szans – jakiś czas temu nasze dziecko zaczęło całkiem poważną, jak na swój wiek, rozmowę. – Sama wiesz, że mam spore zaległości i nigdy nauka nie wchodziła mi szczególnie do głowy – powiedziała szczerze.

Nasza córcia od dzieciństwa trenowała siatkówkę i właśnie na boisku najlepiej się odnajdywała. Nie chciała jednak wiązać ze sportem swojej zawodowej przyszłości. Praca nauczyciela wychowania fizycznego nie bardzo jej się uśmiechała. Muszę jednak przyznać, że to pielęgniarstwo wybrała bardzo rozsądnie.

Wiem, że to ciężki zawód, ale nasze dziecko było otwarte, naprawdę lubiło ludzi i myślę, że miała szansę dobrze odnaleźć się w codziennej pracy z pacjentami. Do tego w ostatnich latach prestiż tego zawodu naprawdę wzrósł.

– Czytałam, że pielęgniarek cały czas brakuje, dlatego z pracą w zawodzie nie będzie problemów – przekonywała mnie, a ja ceniłam ją za ten rozsądek. – Siostra Magdy właśnie zaczęła pracę na oddziale i ma naprawdę fajną pensję.

Sama wiedziałam, że zarobki w środowisku medycznym w ostatnich latach poszły w górę. Ja na rynek wchodziłam w czasach kryzysu i naprawdę długo tułałam się po różnych miejscach. Początkowo o porządnej umowie o pracę mogłam tylko pomarzyć. Naprawdę więc cieszyłam się, że córka ma szansę tego wszystkiego uniknąć.

Pozostał jedynie jeden problem. Karolina naprawdę musiała przyłożyć się do nauki, żeby zdać maturę z biologii. Moje dziecko miało poważne zaległości z tego przedmiotu i samodzielnie trudno byłoby jej nadrobić materiał. Cała nadzieja była więc w korepetycjach.

Z początku wszystko szło dobrze

Ten polecony Michał trafił się nam więc naprawdę fartem. Zwłaszcza, że chłopak zrobił na mnie doskonałe wrażenie. Monika nie kłamała, mówiąc, że jej siostrzeniec jest uroczy. Wysoki i doskonale umięśniony szatyn z błękitnymi oczami prezentował się niczym jakiś model. Ale nie to było najważniejsze. Wydał mi się naprawdę miły, dobrze wychowany i poukładany.

A co najważniejsze – Michał rzeczywiście skłonił moją córkę do nauki biologii. Dotąd dość trudno było ją utrzymać w domu, a jej widok nad książkami i zeszytami naprawdę rzadko się zdarzał. Teraz Karolcia porządnie wzięła się do nauki. Zrezygnowała nawet z dodatkowych treningów karate, na które dotąd tak chętnie biegała.

– Treningi odłożę na czas po maturze. Teraz czas pomyśleć o swojej przyszłości – słowa córki wprowadziły mnie w osłupienie.

Początkowo Michał przychodził do nas dwa razy w tygodniu. A kiedy zauważyłam jego częstszą obecność w życiu mojej córki?

Przyznam szczerze, że nie od razu. Sama brałam akurat nadgodziny, po pracy często pędziłam jeszcze do swoich rodziców, bo tak się nieszczęśliwie złożyło, że mama złamała nogę w trzech miejscach, a tata zupełnie nie radził sobie z opieką nad leżącą żoną i ogarnianiem domu. W efekcie do mieszkania często wracałam koło dwudziestej lub nawet później.

Gdy jednak córka poprosiła mnie o dodatkowe pieniądze na korepetycje, zgodziłam się.

– Dzięki Michałowi coraz lepiej rozumiem materiał. Nawet pani K. powiedziała, że świetnie sobie radzę i na pewno dobrze mi pójdzie na maturze – opowiadała. – Tylko przydałyby się jeszcze jakieś dodatkowe godziny, bo nie wyrabiamy się ze wszystkimi powtórkami – przekonywała mnie, a ja po prostu wyjęłam portfel i wręczyłam jej dodatkową kasę na te korki.

Gdybym tylko wiedziała, jak Michał spędza czas z moją córką! Ale nie zdawałam sobie z tego sprawy. Ba, nawet cieszyłam się, że wreszcie znalazł się ktoś, kto potrafił Karolcię zachęcić do większego wysiłku w nauce. Sama od lat miałam problem, żeby zmotywować ją do wkuwania.

Okazało się, że ma jedynki z biologii

Jej kłamstwo wyszło na jaw podczas wywiadówki. Tak, wiem, że powinnam regularnie zaglądać do dziennika elektronicznego. W końcu po to go zrobili, żeby rodzice mogli nadzorować dzieci. Ale byłam tak zajęta wszystkimi sprawami, że sobie to całkiem odpuściłam. W końcu wierzyłam swojej córce i byłam przekonana, że wszystko jest w porządku. Dopiero wychowawczyni uświadomiła mi, że mojemu dziecku zagraża na semestr… jedynka z biologii.

– Ale przecież to niemożliwe – niemal krzyczałam. – Karolina od dobrych kilku miesięcy bierze korepetycje z tego przedmiotu i naprawdę coraz lepiej rozumie materiał. To niemożliwe, żeby miała aż trzy jedynki ze sprawdzianów – byłam przekonana, że tej kobiecie zwyczajnie się coś pomieszało.

– Ja nie przeczę, że dziewczyna bierze korepetycje. Ale oceny nie kłamią. Nie wiem, co ona robi podczas tych dodatkowych lekcji i czy ten korepetytor ma w ogóle potrzebne kompetencje, ale sama pani widzi, że z ocenami jest słabiutko. Nawet rozmawiałam na ten temat z panią K. i stwierdziła, że Karolina w ogóle nie przygotowuje się do lekcji.

Po powrocie do domu zrobiłam straszną awanturę. I co się okazało? Moja córka ze łzami w oczach wreszcie przyznała się, że z Michałem praktycznie nie zaglądają do książek. Co więc robili podczas wszystkich tych słono przeze mnie opłacanych korepetycji? Chyba nie muszę nikomu tłumaczyć.

– Ale my się kochamy i na pewno będziemy razem. Ty nam w tym nie przeszkodzisz – wyszlochało moje dziecko, broniąc tego Casanovy od siedmiu boleści. Ręce mi opadły.

Michał był oszustem i uwodzicielem

No tak, Michał nie dość, że zbałamucił mi niepełnoletnią córkę, to jeszcze bezczelnie mnie okłamał. Okazało się, że to zwyczajny oszust. Owszem, studiował kiedyś biologię, ale zrezygnował po drugim roku, bo nie zaliczył ważnych egzaminów. A teraz rzeczywiście jest na stażu w firmie farmaceutycznej. Ale pracuje tam w recepcji, gdzie głównie odbiera korespondencję i obsługuje ksero, a staż sponsoruje urząd pracy.

A wiecie co było najśmieszniejsze? Gdy odkryłam prawdę, ten uroczy goguś po prostu próbował mnie uwieść. Był pewien, że jego męski czar także na mnie podziała i nie każę mu zwracać grubej kasy, którą zapłaciłam za korepetycje. Te same, które w ogóle się nie odbywały. Gdy zorientował się, że nie ze mną te numery, zaczął mi się śmiać w żywe oczy.

– A niby co mi pani udowodni? Podpisywała pani ze mną jakąś umowę? A może pójdzie pani na policję i powie, że uwiodłem siedemnastoletnią córkę? – zaczął się śmiać. – Przecież w Polsce seks z nastolatkami, które ukończyły piętnaście lat, jest legalny. Za to nikt nikogo nie zamknie. A Karolina doskonale wiedziała, co robi. W końcu kto oparłby się takiemu przystojniakowi, jak ja – zakończył.

Nie dość, że wyrzuciłam pieniądze w błoto, to jeszcze podsunęłam córce tego oszusta i uwodziciela, który ponoć zmienia dziewczyny jak rękawiczki i teraz nawet nie odbiera telefonów od Karolci. To wrażliwa dziewczyna, która myślała, że to wielka miłość. Teraz chodzi ze złamanym sercem, popłakuje po kątach.

Tymczasem matura zbliża się wielkimi krokami i nie mam pojęcia, jak moja córka zda tą nieszczęsną biologię. Zwłaszcza, że w ogóle straciła zapał do nauki i twierdzi, że na studia to ona wcale iść nie musi. I co ja najlepszego narobiłam?

Izabela, 42 lata

Czytaj także:
„Matka poszła na studia, a ja płonę ze wstydu. Powinna siedzieć w domu i robić na drutach, a nie bawić się w studentkę”
„Uczeń chciał mi dać popalić. To, co rozgadał w szkole na nasz temat, nie miało nic wspólnego z korepetycjami z biologii”
„Żona przyprawia mi rogi z młodym studentem. Nie ma pojęcia, że szykuję dla niej i kochasia słodką zemstę”

Reklama
Reklama
Reklama