Reklama

Jestem rozwódką i samotną mama dziewięciolatki. Pracuję w HRze dużej firmy. Od rozwodu wszystko robię sama: kredyt, dziecko, życie. Mój były mąż, Marek, odszedł, kiedy nasza córka miała kilka miesięcy. Zostawił mnie bez słowa. Bez alimentów. Bez wstydu. W pracy daję z siebie wszystko, ale to ciągle za mało. Pensja? Wystarcza na przetrwanie. Szef, Tomasz, często mnie chwali. Uśmiecha się, kładzie dłoń na oparciu mojego krzesła. Czasem myślę, że coś z tego wyniknie – jakiś awans, podwyżka.

Kasia, jedyna osoba, której tam ufam, kiedyś ostrzegła mnie szeptem w kuchni:

– Uważaj na Tomasza. On nie daje awansów za darmo.

Zbyłam to żartem, ale zapamiętałam. Bo rzeczywiście... Anka z marketingu zniknęła dziwnie szybko. Ale ja nie jestem jak one. Pracuję uczciwie, nie mam czasu na gierki. Do dnia, kiedy Tomasz poprosił mnie na rozmowę o „możliwościach rozwoju”. I zamknął za sobą drzwi.

Szef mnie wezwał na rozmowę

– Ola, masz chwilę? – zapytał Tomasz, wychylając się zza drzwi swojego gabinetu.

Podniosłam wzrok znad Excela, zaskoczona. Rzadko rozmawialiśmy poza służbowymi tematami. Skinęłam głową i wstałam. Gabinet był pachnący – kawa, cytrusy, drogie perfumy. Tomasz zamknął za mną drzwi. Zrobiło mi się dziwnie.

– Siadaj – uśmiechnął się. – Dużo ostatnio dobrego robisz dla firmy. Dział HR działa jak trzeba. I to głównie twoja zasługa.

– Staram się – odparłam, siadając na brzegu krzesła.

– Właśnie dlatego chciałem porozmawiać o twoim rozwoju. Może czas coś zmienić? Awans? Podwyżka?

Serce mi przyspieszyło. Czy to się naprawdę dzieje?

Brzmi... obiecująco – powiedziałam ostrożnie.

Tomasz uśmiechnął się szerzej. Wstał, przeszedł za mnie i położył dłoń na oparciu mojego krzesła. Pochylił się lekko.

– Tylko, wiesz... W tej firmie cenię nie tylko kompetencje. Lojalność też ma dla mnie znaczenie. Szczególną lojalność.

Spojrzałam w górę. Jego twarz była za blisko. Czułam zapach jego wody kolońskiej i ciężar tego, co właśnie powiedział.

– Wiesz, kolacja, spokój, dyskrecja... – dodał ciszej. – Życie bywa męczące, a ty... jesteś wyjątkowa. Wiesz, co mam na myśli, prawda?

Wstałam nagle.

– Dziękuję za rozmowę – powiedziałam chłodno. – Muszę wracać do raportu.

Szłam przez korytarz z bijącym sercem. Czułam, jak ogarnia mnie gorąco.

Miałam mętlik w głowie

Nie spałam całą noc. Przewracałam się z boku na bok, patrzyłam w sufit. Obok w pokoju spała Zosia, moja córka – spokojnie, z głową wtuloną w poduszkę. A ja miałam w głowie tylko jedno pytanie: co ja mam teraz zrobić? Tomasz nic nie powiedział wprost, ale przecież nie trzeba było. Słowa, ton, spojrzenie. A ta dłoń na krześle... Nie był to pierwszy raz, gdy szef przekroczył granicę – ale tym razem zrobił to z wyrachowaniem. Rano w pracy unikałam jego wzroku. Udawałam, że nic się nie stało. On zresztą też. Ale wiedziałam, że to dopiero początek.

W porze lunchu poszłam z Kasią na kawę.

– Ej, wszystko w porządku? Wyglądasz, jakbyś ducha zobaczyła – zapytała, kiedy usiadłyśmy z kubkami na ławce pod budynkiem.

Wzruszyłam ramionami. Nie wiedziałam, jak to powiedzieć.

– Byłam wczoraj u Tomasza. Zaproponował awans. I... coś więcej – powiedziałam w końcu.

Kasia spoważniała.

– Wiedziałam. Ola, on od lat tak działa. Anka, Ilona... Wszystkie zniknęły po jakimś czasie. Albo się zgodziły, albo odeszły. Myślałam, że do ciebie się nie dobierze, bo masz dziecko.

Poczułam gulę w gardle. Nie chciałam być częścią tej chorej układanki.

– Co, jeśli zamilknę i za miesiąc on zrobi to samo z Darią? – wyszeptałam. – A ja nic z tym nie zrobię?

– Właśnie dlatego musisz coś zrobić – odpowiedziała cicho Kasia.

Wróciłam do biurka jak na ścięcie. W głowie miałam tylko jedno: potrzebuję tej pracy, ale nie za taką cenę.

Bałam się tego

Weszłam do jego gabinetu z duszą na ramieniu. Dłoń w torebce zaciskałam na telefonie, który włączyłam nagrywanie tuż przed wejściem. Wiedziałam, że muszę to mieć. Dla siebie. Dla innych.

– Ola, miło cię widzieć – Tomasz uśmiechnął się, jakby wczoraj nie próbował mnie kupić. – Usiądziesz?

Usiadłam. Milczałam chwilę. Czułam, jak serce bije mi w uszach.

Chciałam wrócić do naszej rozmowy – powiedziałam chłodno.

– Aha... – przysunął się w fotelu. – Cieszę się. Myślałem, że się zrozumieliśmy.

– Myślałam o tym długo. I doszłam do wniosku, że nie będę twoją... kochanką – powiedziałam powoli. – Nie chcę awansu za kolację. Ani za lojalność. A już na pewno nie za dyskrecję.

Tomasz spochmurniał. W jego oczach błysnęło coś niepokojącego.

– Uważaj, Ola – powiedział cicho. – Ja tylko cię doceniam. Ale mogę też przestać. A wtedy może być... różnie.

– To groźba?

– To ostrzeżenie – odpowiedział i uśmiechnął się chłodno.

Wtedy pochyliłam się i powiedziałam:

– Nagrywam tę rozmowę.

Zamarł. Przez chwilę nie odezwał się ani słowem. Patrzył na mnie jak na bombę z opóźnionym zapłonem.

Co ty sobie myślisz?

– Że nie jestem ofiarą. Nie tym razem.

Wyszłam, zostawiając go z otwartymi ustami i złamanym ego. Kiedy wróciłam na open space, czułam na sobie spojrzenia. Ktoś szeptał. Kasia rzuciła tylko jedno spojrzenie i posłała mi wiadomość: Jestem z tobą. Trzymaj się. Ale reszta? Cisza. Nawet Daria – nowa dziewczyna – patrzyła na mnie z lękiem, jakbym zdetonowała bombę. Tomasza nie było przez kolejne dni. Zniknął z kalendarzy, z maili, z plotek. Jakby nigdy nie istniał. Oficjalnie: „na urlopie służbowym”. Ale ja wiedziałam. I oni też wiedzieli. Wiedziałam, że to nie będzie łatwe. Ale prawda ma swoją cenę – powtarzałam sobie w myślach, wracając do mieszkania.

Zosia zasnęła przede mną. Ja leżałam długo w ciemności. Nie płakałam. Już nie.

Aleksandra, 36 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama