„Synowie mają mnie za zdrajcę, bo po śmierci żony miałem czelność się zakochać. Nie zamierzam pościć do końca życia”
„Wieczorem, kiedy tylko wróciłem do domu, Adrian już na mnie czekał. Siedział w salonie, noga założona na nogę, ale widać było, że w nim wrze. Na stole leżał jego telefon, ekran rozświetlał zdjęcie, które zrobił wcześniej”.

- Redakcja
Od dwóch lat byłem wdowcem. Samotność, którą początkowo traktowałem jako naturalny element żałoby, z czasem stała się czymś przytłaczającym. Przez pierwsze miesiące myślałem tylko o synach. Adrian i Kamil byli całym moim światem i choć sam czułem, że grunt usuwa mi się spod nóg, nie pozwalałem sobie na słabość. Starałem się być dla nich ostoją, kimś, kto utrzyma rodzinę w całości. Ale nawet najbardziej solidne mury w końcu pękają.
Ukrywałem to
Nie planowałem nowego związku. Gdy poznałem Patrycję, wszystko potoczyło się samo. Była ciepła, wyrozumiała i miała w sobie coś, co sprawiało, że pierwszy raz od lat czułem się swobodnie. Nie musiałem udawać silnego, nie musiałem tłumić własnych potrzeb. Z nią mogłem po prostu być sobą. Ale jednocześnie wiedziałem, że dla Adriana i Kamila to nie będzie łatwe do zaakceptowania.
Przez długi czas ukrywałem naszą relację. Z jednej strony chciałem być szczery wobec synów, z drugiej bałem się ich reakcji. Zwłaszcza Adriana, który idealizował matkę i nie dopuszczał myśli, że mógłbym być z kimś innym. Nie byłem gotowy na jego gniew, na wyrzuty, które czułem, że nadejdą.
Patrycja to rozumiała. Nigdy na mnie nie naciskała, ale ostatnio coraz częściej wracała do tego tematu. Powtarzała, że nie możemy wiecznie żyć w ukryciu, że jeśli chcemy budować coś trwałego, muszę zrobić ten krok.
Wziąłem łyk zimnej kawy i spojrzałem na zegar. Chłopcy zaraz wrócą ze szkoły. Wciąż się wahałem, ale chyba nie musiałem podejmować decyzji. Los zrobił to za mnie.
Byli dociekliwi
Adrian wszedł do kuchni pierwszy, rzucając plecak na krzesło. Kamil zaraz za nim. Byli jak dwie przeciwstawne siły – Adrian pełen emocji, impulsywny, zawsze gotów do konfrontacji, Kamil cichy, obserwujący wszystko z dystansu. W milczeniu sięgnąłem po talerz kanapek, które przygotowałem.
– Tato, co to jest? – zapytał nagle, unosząc z krzesła cienki, kremowy szalik.
Poczułem, jak coś ściska mnie w środku. Patrycja zostawiła go wczoraj, wychodząc w pośpiechu. Przeklinałem siebie w myślach, że nie zauważyłem tego wcześniej.
– To… koleżanka z pracy zostawiła – rzuciłem szybko. – Odwiozłem ją do domu, chyba jej wypadł.
Adrian zmrużył oczy i podszedł bliżej, trzymając szalik między palcami, jakby badał jego fakturę, szukając ukrytego znaczenia.
– Serio? To może jej oddam? Ciekawy jestem, kto to – powiedział powoli, wyraźnie mnie prowokując.
Kamil usiadł przy stole, nie wtrącając się, ale czułem, że też słucha. Nie było potrzeby, żeby dołączał do rozmowy. Adrian i tak mówił za nich obu.
– Nie przesadzaj – westchnąłem, zabierając mu szalik i chowając go do szuflady. – To nic ważnego.
Nie spodziewałem się
Przez chwilę panowała cisza. Adrian wymienił spojrzenie z Kamilem. Młodszy brat wzruszył ramionami, jakby chciał powiedzieć, że nie zamierza się tym przejmować, ale Adrian nie wyglądał na przekonanego.
– Dobra, jak uważasz – rzucił w końcu i usiadł przy stole, sięgając po kanapkę.
Nie był przekonany. Widziałem to po sposobie, w jaki na mnie patrzył – niepewnie, ale z rosnącą podejrzliwością. Wiedziałem, że to nie koniec.
Kolejnego dnia wróciłem z pracy wcześniej, ciesząc się na kilka chwil spokoju z Patrycją. Nie wiedziałem, że chłopaki również skończyli lekcje szybciej. W tym czasie ja, nieświadomy niczego, szedłem z Patrycją, rozmawiając o czymś błahym i uśmiechając się do niej, jakby świat wreszcie na chwilę przestał być taki skomplikowany.
Wieczorem, kiedy tylko wróciłem do domu, Adrian już na mnie czekał. Siedział w salonie, noga założona na nogę, ale widać było, że w nim wrze. Na stole leżał jego telefon, ekran rozświetlał zdjęcie, które zrobił wcześniej.
Kamil stał obok, z rękami w kieszeniach, unikając mojego wzroku.
– To co teraz powiesz? – Adrian odezwał się pierwszy. Jego głos był spokojny, ale przesycony goryczą.
Nie miałem wymówki
Spojrzałem na zdjęcie i poczułem, jak coś ściska mnie w żołądku. Usiadłem w fotelu i przetarłem twarz dłońmi. Wiedziałem, że ta chwila nadejdzie, ale nie sądziłem, że Adrian sam odkryje prawdę.
– Nie chciałem was ranić – powiedziałem szczerze.
– Raniłeś nas, kiedy udawałeś, że nic się nie dzieje. Jak długo to trwa?
Zerknąłem na Kamila, ale on milczał. To Adrian miał pretensje, to on domagał się odpowiedzi.
– Od roku – przyznałem.
Adrian parsknął.
– No pięknie. Rok. A my nic nie wiemy?
– Bałem się, jak to przyjmiecie.
– I dlatego wolałeś nas oszukiwać?
– Chciałem wam to powiedzieć. Naprawdę. Tylko…
– Tylko co? – przerwał mi ostro. – Było ci wygodniej mieć dwa życia?
– Adrian, przestań – odezwał się w końcu Kamil, ale starszy brat tylko machnął ręką.
Nie wiedziałem, co powiedzieć. Siedziałem i patrzyłem, jak Adrian wstaje, bierze telefon i rusza do swojego pokoju.
– Mam dość – rzucił tylko na odchodne.
Usłyszałem trzask zamykanych drzwi.
Było mi głupio
Kamil spojrzał na mnie niepewnie, jakby chciał coś dodać, ale ostatecznie odwrócił się i też poszedł do swojego pokoju. A ja zrozumiałem, że właśnie straciłem zaufanie własnego syna.
Następnego dnia próbowałem porozmawiać z Adrianem, ale unikał mnie jak ognia. W końcu wieczorem sam przyszedł do salonu, skrzyżował ręce na piersi i spojrzał na mnie wyczekująco.
– No, słucham. Jakie masz wytłumaczenie?
– Nie chodzi o tłumaczenie – westchnąłem. – Spotykam się z Patrycją od roku. Nie mówiłem wam, bo bałem się, że nie będziecie gotowi.
– Gotowi? – Adrian zaśmiał się gorzko. – Na co? Na to, że zastępujesz mamę?
– Nie zastępuję jej – spojrzałem mu prosto w oczy. – Kocham waszą mamę i zawsze będę. Ale jestem też człowiekiem. Potrzebuję bliskości.
Kamil, który siedział obok, pierwszy raz się odezwał.
– Po prostu to dziwne, tato.
– Wiem – przyznałem. – Ale nie chciałem was okłamywać. Nie wiedziałem, jak to zrobić.
Adrian pokręcił głową.
– To było proste. Wystarczyło nam powiedzieć.
Po chwili ciszy wstał i wyszedł.
Załamałem się
Spotkałem się z Patrycją w jej mieszkaniu. Czułem ciężar rozmowy z synami i nie potrafiłem ukryć frustracji.
– Adrian mnie nienawidzi – rzuciłem, siadając na kanapie.
– Nie nienawidzi – Patrycja położyła dłoń na mojej. – Jest zły, bo czuje się oszukany.
Westchnąłem, opierając głowę o dłonie.
– Co mam zrobić?
– Daj mu czas. I nie kłam więcej – powiedziała spokojnie. – Jeśli chcesz, żebym była częścią twojego życia, musisz to z nimi przepracować.
Wiedziałem, że miała rację. Nie mogłem wymagać, żeby zaakceptowali Patrycję od razu. Ale czy kiedykolwiek to zrobią?
Robert, 42 lata
Czytaj także:
„Miłość życia odnalazłam dopiero po śmierci męża. Córka mnie wyklęła, ale co taka smarkula może wiedzieć o uczuciach?”
„Na rozmowie rekrutacyjnej spotkałam szkolną prześladowczynię. Ode mnie zależało, czy będzie miała na chleb dla dzieci”
„Zazdrosny mąż wolał wpaść w długi niż przyznać się do porażki. Zabawił się moim kosztem i uciekł do kolejnej naiwnej”