„Synowa wpadła w furię, bo posprzątałam jej mieszkanie. Chciałam tylko pomóc, a jeszcze musiałam przepraszać”
„– Mama to już nie ma co robić w domu? – rzuciła opryskliwie od progu. Kiedy popatrzyłam na nią w zdumieniu, skrzywiła się i dodała: – No, skoro mój dom mama wywraca do góry nogami, to znaczy, że chyba się mamie nudzi!”.

- listy do redakcji
Trochę się obawiałam, kogo mój najmłodszy syn, Mirek, wybierze sobie na żonę. Przez długi czas w ogóle nie spieszyło mu się do zakładania rodziny. Był niesamowicie beztroski, pełen energii i co chwila pokazywał się z inną dziewczyną. Kiedy jednak u jego boku zobaczyłam Justynę, od razu wiedziałam, że to moment, na który wszyscy czekamy.
Justyna pasowała do Mirka
Justyna była porządną dziewczyną. Nie piła, nie paliła, ładnie się wyrażała i miała poukładane w głowie. W dodatku potrafiła postawić na swoim i zmotywować Mirka do jakiejkolwiek pracy. A on jej się słuchał jak nikogo innego. Zakochał się na zabój i nie było zmiłuj. Podśmiewaliśmy się z niego trochę z mężem, że w końcu go jakaś usidliła i ustawiała jak chciała. On z początku się denerwował, ale z czasem sam zaczął się z tych naszych docinków śmiać. I dobrze, bo nikt mu przecież dokuczyć nie chciał.
Z Justyną dogadałyśmy się niemal od razu. Pomagałam jej przy przeprowadzce, czasem jeździłyśmy razem na jakieś większe zakupy, poleciła mi też całkiem niezłą fryzjerkę, która zdołała poradzić sobie z moimi niesfornymi włosami. Może nie nazwałabym nas przyjaciółkami, ale na pewno nie czułyśmy do siebie niechęci. Dlatego, kiedy urodziły im się dzieci, a Justyna przestała sobie radzić ze wszystkimi domowymi obowiązkami, postanowiłam wesprzeć ją w codziennych trudach.
Chciałam trochę pomóc
Ja, jako emerytka, i tak nudziłam się sama w domu. Dlatego chętnie gotowałam obiady i podrzucałam Mirkowi i Justynie do domu. Któregoś razu, gdy zjawiłam się u nich w mieszkaniu, Maja i Jasiu, moje wnuczki, były w przedszkolu. Popatrzyłam na porozrzucane rzeczy i ubrania, niechlujnie poupychane po kątach. Poza tym, w roku pokoju piętrzyła się cała góra prania…
Uznałam, że najlepiej zrobię, jak to wszystko ogarnę. Wcale się nie dziwiłam, że synowa nie ma na to czasu, skoro wiecznie tylko pracuje i pracuje, a jak nie pracuje, to zajmuje się dziećmi. Mirek z kolei miał teraz jakiś gorący okres w firmie, więc nie było co wymagać od niego jakiegoś większego zaangażowania w te sprawy. Wysprzątałam więc cały dom, a potem zadowolona z siebie wróciłem do swojego mieszkania.
Nie pomagały żadne tłumaczenia
Na rezultaty moich porządków nie trzeba było długo czekać. Kolejnego dnia późnym popołudniem zjawiła się u nas Justyna.
– Mama to już nie ma co robić w domu? – rzuciła opryskliwie od progu. Kiedy popatrzyłam na nią w zdumieniu, skrzywiła się i dodała: – No, skoro mój dom mama wywraca do góry nogami, to znaczy, że chyba się mamie nudzi!
Przyjrzałam jej się uważnie.
– To… o ten porządek chodzi, co zrobiłam wczoraj? – domyśliłam się w końcu.
– No, dokładnie o ten. – Zmrużyła oczy. – Spóźniłam się dzisiaj do pracy. A wie mama, dlaczego? Bo nie mogłam za nic znaleźć dokumentów, które miałam na wierzchu!
– Takie w różowej aktówce? – rzuciłam. – A, to wiem, gdzie są. Jak otworzysz…
– Nie no, to wspaniale, że mama wie! – przerwała mi jeszcze bardziej zirytowana. – Szkoda tylko, że ja nie wiedziałam. I widzi tu mama problem?
Synowa była wściekła
Patrzyłam na Justynę, która stała parę kroków dalej z obrażoną miną. Czekałam tylko, aż tupnie nóżką jak rozwydrzona małolata. Mimo całej tej absurdalnej sytuacji nie było mi do śmiechu. Cieszyłam się, że tak dobrze się dogadujemy i nie mam z nią takich problemów, jak moje koleżanki ze swoimi synowymi. Musiałam coś na to poradzić.
– Justynko, ja nie wiedziałam, że sprawię ci tym przykrość – zaczęłam ostrożnie. – Chciałam dobrze…
– Ta, chciała mama dobrze, a wyszło jak zwykle – burknęła.
– Wiem, jaka jesteś zmęczona – ciągnęłam niezmordowanie. – Chciałam, żebyś sobie trochę odpoczęła…
– No, to rzeczywiście odpocznę – rzuciła z przekąsem. – Jak teraz mi wszystko w domu przyjdzie układać od nowa. Dziękuję mamie bardzo!
I tyle ją widzieliśmy.
Myślałam gorączkowo, co dalej
– Wiesz, Jadzia, ona ma rację – odezwał się cicho mój mąż, Henio, kiedy tylko za Justyną zamknęły się drzwi. – Nie powinnaś się wtrącać w ich sprawy.
Westchnęłam.
– Ja wiem, Henio, wiem – zaczęłam łamiącym się głosem – ale tam był taki bałagan…
– Nie twój bałagan – zauważył trafnie. – Poza tym… wiesz, jacy są teraz młodzi. Mają zupełnie inne priorytety. No i jak wszystko poukładałaś według swojego klucza, to nic dziwnego, że Justyna nic teraz nie potrafi znaleźć.
Nie bardzo wiedząc, co innego mogłabym zrobić, z rezygnacją pokiwałam głową.
– No… ale co ja mam teraz zrobić?
Henio westchnął tylko ciężko.
– Tego ci już, Jadziu, nie powiem – przyznał. – Nie znam się na tych kobiecych foszkach i nie mam pojęcia, jak rozwikłać taką sprawę. Z tym… musisz sobie poradzić sama.
Synowa nie chciała ze mną rozmawiać
Próbowałam wielokrotnie dzwonić do Justyny. Zwykle mnie rozłączała, a jeśli już odbierała, burczała, że jest zajęta i nie ma czasu na jałowe dyskusje. Z początku myślałam, że jej przejdzie, że może sama zacznie dążyć do pojednania, kiedy uzna, że podobne kłótnie są zupełnie bez sensu. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Zaczęłam nawet wydzwaniać do Mirka, z nadzieją, że może on przemówi Justynie do rozsądku.
– Mamo, a co ja mogę? – spytał mnie któregoś razu, gdy udało mi się go złapać pod telefonem. – Wiesz, jaka jest Justyna. Jak sobie coś umyśli, to już koniec. Nie przekonam jej. Musicie same to załatwić między sobą.
Zwierzyłam się koleżance
W końcu, zupełnie zrezygnowana, zdecydowałam się porozmawiać na temat moich problemów z jedną z bliskich koleżanek, Żanetką.
– Problemy z synową? – Roześmiała się szczerze, kręcąc głową. – A podobno tak świetnie się obie dogadujecie.
Spojrzałam na nią spode łba. No bo jak mogła kopać leżącego?
– Dobrze, żartuję przecież – powiedziała, chyba widząc moją minę. – To co takiego się stało?
Kiedy opowiedziałam jej całą historię, znów parsknęła śmiechem. Nie rozumiałam, co ją tak bawi, dopóki się nie odezwała.
– No takie są właśnie problemy z tymi naszymi synowymi – stwierdziła. – Niby nic takiego im nie zrobisz, a już awantura. Ale się jedna z drugą obraża jak jakaś księżniczka.
Westchnęłam ciężko.
– Tyle że zależy mi na tym, żeby to jakoś odkręcić – mruknęłam. – Bo jednak naprawdę podobały mi się nasze stosunki sprzed tego głupiego nieporozumienia.
– Cóż… – Pokręciła głową. – Wydaje ci się, że będzie trudno, a tu mam prostą receptę na sukces. – Uśmiechnęła się szeroko. – Masz przecież wnuki, nie?
– No mam.
– A ta twoja Justynka nie chciałaby gdzieś wyjść z twoim synkiem? Bez wnuków?
– No… pewnie by chciała. – Popatrzyłam na nią z uwagą. – Myślisz, że jak zaoferuję się, że posiedzę z dzieciakami, a oni będą mogli gdzieś wyjść, to Justyna trochę zmięknie?
Wzruszyła ramionami.
– Nie znam jej tak dobrze jak ty, ale istnieje takie prawdopodobieństwo. – Żanetka uśmiechnęła się jeszcze szerzej. – Co ci szkodzi spróbować, Jadziu?
Chyba będzie dobrze
Zrobiłam tak, jak zaproponowała Żaneta. Zadzwoniłam do Justyny, a kiedy moja synowa wreszcie odebrała, zapytałam, czy nie chcieliby może gdzieś wyjść w sobotę z Mirkiem. Oczywiście zaraz usłyszałam, że nie mają czasu, że dzieci same się sobą nie zajmą, ale wtedy zapowiedziałam, że chętnie się nimi zajmę. Justyna była bardzo zdziwiona. Choć próbowała się trochę opierać, ostatecznie przyznała, że takie wyjście rzeczywiście by im się przydało.
Ostatecznie Mirek zabrał ją do kina, a my z Heniem spędziliśmy wspaniały weekend z dziećmi. Obecnie wciąż wydaje się na mnie lekko obrażona, ale zaczęłyśmy znowu rozmawiać, a parę razy nawet sam do mnie zadzwoniła.
Myślę sobie, że jeśli zdecyduję się na jeszcze kilka takich weekendów z wnukami, całkowicie mi wybaczy. Dzieciaki cieszą się na wieść o kolejnych wypadach do babci i dziadka, Mirek natomiast już planuje, gdzie zabrać żonę. Jestem przekonana, że podeszłam Justynę od dobrej strony. Teraz wystarczy trochę cierpliwości i samozaparcia, a między mną i synową powinno być tak, jak dawniej.
Jadwiga, 61 lat
Czytaj także: „Moja żona leży w łóżku jak kłoda, a ode mnie oczekuje fajerwerków. Niech sama się trochę postara”
„Matka ciągle zrzędzi, że nie mam męża, a zegar tyka. Czy naprawdę mam czuć się gorsza, bo nie mam faceta?”
„Mąż się mnie wstydzi, bo jestem sprzątaczką. Lubię tę pracę, więc teraz będę musiała wybrać między nim a mopem”