Reklama

Zawsze marzyłam, żeby mój syn miał dobrą żonę. Kogoś, kto go wesprze, pokocha nie tylko jego, ale też całą naszą rodzinę. Żeby nie była to księżniczka czekająca na złotą kartę i rękę podaną przy wchodzeniu do auta, tylko dziewczyna z krwi i kości. I dostałam więcej, niż mogłam się spodziewać. Moja synowa to istny anioł z jasną głową i bystrym spojrzeniem. Tak, jest blondynką, ale niech nikogo to nie zmyli. Główkę ma na karku i to jaką! Gdyby nie ona, to nie wiem, czy Michał miałby takie udane życie. Jednak mój syn, choć serce złote, to łeb ma wiecznie gdzie indziej.

I właśnie dlatego boli mnie coś, czego nie chcę widzieć, ale nie mogę już dłużej udawać, że nie widzę. Michał się zmienił. I choć próbuję sobie tłumaczyć, to kobieca intuicja mówi mi coś zupełnie innego.

Spojrzała na mnie zaskoczona

Weszłam do ich mieszkania z pudełeczkiem ciepłych pączków. Ola uwielbiała te z różą z cukierni na rogu, więc co jakiś czas je kupowałam.

– Ojej, jak pięknie pachnie! – wybiegła z kuchni z uśmiechem. – Pączki od pana Staszka?

– A od kogoż by innego? – zaśmiałam się i podałam jej siatkę.

– Dziękuję! – ucałowała mnie w policzek i już biegła po talerzyk.

Usiadłam przy stole. Kuchnia błyszczała. Kawa parzyła się w ekspresie, a obiad pachniał z piekarnika.

– A Michał? W domu?

– Wyszedł… – zawahała się. – Miał dziś home office, ale mówił, że musi podskoczyć do klienta.

– Do klienta? – uniosłam brwi. – W dresie?

Ola spojrzała na mnie zaskoczona.

– A skąd wiesz?

Zamarłam. Nie chciałam się wygadać, ale mleko się rozlało.

Widziałam go, jak wsiadał do auta… z okna u fryzjerki. Byłam obcinać końcówki – skłamałam.

– Aha… – powiedziała cicho, patrząc w podłogę.

Zrobiło się niezręcznie. Ola jadła pączka, ale uśmiech zniknął z jej twarzy.

– Mamo, myślisz, że Michał mnie zdradza?

Nie odpowiedziałam. Bo co miałam powiedzieć?

Zrobiło mi się słabo

– Nie chcę ci niczego sugerować – zaczęłam ostrożnie. – Ty znasz Michała najlepiej. Ale czujesz, że coś jest nie tak?

Opuściła wzrok.

– Od jakichś dwóch miesięcy… nie śpi spokojnie. Często wychodzi z sypialni, mówi, że nie może zasnąć. Niby pracuje po nocach. Tylko że jak raz wyszłam po wodę… to stał przy oknie z telefonem. Szeptał do kogoś. Uśmiechał się.

Zrobiło mi się słabo.

– Może to kolega z pracy? – próbowałam załagodzić. – Albo jakiś głupi żart?

– Też tak sobie wmawiałam. Ale dwa dni temu… – przerwała i popatrzyła mi w oczy. – Znalazłam w jego kurtce rachunek z restauracji. Kolacja dla dwóch osób. W tygodniu.

Siedziałyśmy w ciszy.

– Nie chciałam tego mówić, ale jesteś dla mnie jak mama.

Poczułam, jak coś mnie ściska od środka. Michał był moim synem, tak, ale Ola… Ola zasługiwała na szacunek. Na wszystko, co najlepsze.

– Kochanie – położyłam dłoń na jej ręce. – Jeśli coś przeskrobał, sam się przekona, że było nie warto.

– A jeśli to coś więcej niż „przeskrobanie”? – zapytała cicho.

Zadzwonił domofon. Ola podeszła, zerknęła i natychmiast wyciszyła ekran.

– To on – powiedziała krótko.

Nie odebrała.

Nawet na mnie nie spojrzał

– Mamo, w niedzielę zrobimy u nas rosół i pieczonego kurczaka. Pomożesz mi z kluskami?

– A jakże! – poklepałam ją po ramieniu.

– Powiedziałam Michałowi, żeby nie planował „spotkań z klientami” – dodała z ironią.

Pojawiłam się punkt dwunasta z sernikiem. Ola już krzątała się po kuchni, pachniało koperkiem i pieczonym czosnkiem.

– Cześć, mamo – cmoknął mnie w policzek.

– Cześć. Dobrze, że jesteś.

Podczas obiadu rozmawialiśmy o byle czym – o pogodzie, o nowym osiedlowym sklepie, o tym, że sąsiadka spod trójki znów się rozwodzi. W pewnym momencie Ola wstała i podała Michałowi miseczkę z rosołem.

– Co tam w pracy, synku? – zapytałam.

Nawet na mnie nie spojrzał.

W pracy jak to w pracy. Sporo zamieszania, nowy projekt. Trochę stresu.

– A te twoje wyjazdy? Nadal jeździsz do tego klienta?

Zakrztusił się łykiem zupy.

– Co?

– No bo Ola mówiła, że często bywasz „u klienta”.

Michał spojrzał na mnie z mieszaniną złości i strachu.

Sprawdzasz mnie?

– Nie muszę, ale może czas przestać robić z ludzi idiotów.

Wstydziłam się za syna

– Co ty insynuujesz? – Michał odsunął talerz. – Że zdradzam żonę? Serio, mamo?

– A czy ja coś powiedziałam o zdradzie? – uniosłam brew. – Twoja reakcja mówi za siebie.

Ola wstała od stołu.

– Może powiedź to w końcu wprost. Kim ona jest? – zapytała cicho, ale stanowczo.

– Jakie „kim ona jest”?! – krzyknął. – Przecież nic się nie dzieje!

– A rachunki z restauracji? A ciche rozmowy wieczorami? A ten moment, kiedy patrzysz na mnie jak na powietrze? – głos Oli zadrżał, ale nie pozwoliła sobie na łzy.

Zamilkł. Schował twarz w dłoniach.

– To był tylko... przypadek. Kilka spotkań. Nic poważnego.

– Przypadek?! – wycedziłam. – Czy ty siebie słyszysz? To Ola robi tu wszystko. Pracuje, gotuje, wspiera cię. I ty jej się odpłacasz „przypadkiem”?

Ola stała przy oknie, oddychając ciężko.

Ile to trwa?

– Półtora miesiąca – mruknął. – Już to zakończyłem. Naprawdę.

– Dlaczego? – zapytała nagle.

– Niczego – odpowiedział po chwili ciszy. – Może... po prostu byłem głupi.

Podniosłam się od stołu.

– Nie jesteś już chłopcem. Zacznij się zachowywać jak mężczyzna. Bo jak ty zrobisz jeszcze jeden taki „przypadek”, to już nie będziesz miał do czego wracać. A ty, Olu...

– Nie – przerwała mi. – Jeszcze nie wiem, co zrobię.

Serce mi pękło

Minął tydzień. Ola nie dzwoniła. Michał przychodził do mnie czasem sam, z miną psa, który przewrócił choinkę. Ale o niej – ani słowa. Jakby bał się, że wypowiedzenie jej imienia sprawi, że wszystko znów stanie się rzeczywiste. W końcu sama pojechałam. Drzwi otworzyła mi Ola – blada, z cieniami pod oczami, ale wyprostowana jak struna.

Wejdziesz?

– Tylko jeśli nie przeszkadzam.

– Nie. Wręcz przeciwnie.

Usiadłyśmy przy kuchennym stole. Tym samym, przy którym Michał jadł rosół, próbując się wywinąć z odpowiedzialności.

Przemyślałaś to? – zapytałam delikatnie.

– Tak. Postawiłam mu warunki. Terapia dla par. Zero kłamstw. Telefon na wierzchu. I… jakakolwiek inicjatywa z jego strony. Bo ja już więcej nie będę ciągnąć tego małżeństwa za dwoje.

– A on?

– Na razie... stara się. To on ma teraz pokazać, że mu zależy.

Pokiwałam głową. Patrzyłam na tę młodą kobietę, która jeszcze dwa lata temu była dziewczyną ze świeżo zdanym prawkiem i warkoczem do pasa. A dziś siedziała przede mną jak dojrzała kobieta, której nie złamała nawet zdrada.

– Wiesz… cokolwiek zdecydujesz, jestem po twojej stronie – powiedziałam.

Ola spojrzała mi w oczy. Uśmiechnęła się smutno.

– Gdyby nie ty, nie wiem, czy bym dała radę.

Minęły dwa miesiące. Nadal mieszkają razem. Wspólne obiady, rozmowy, kilka spacerów. Wpadłam do nich któregoś popołudnia z racuchami. Michał właśnie ładował zmywarkę. Syn westchnął ciężko, ale uśmiechnął się z wdzięcznością.

– Wiem, że cię zawiodłem, mamo. I ciebie też, Olu. Staram się. Naprawdę.

Ola podeszła do niego i bez słowa podała mu ściereczkę. Przez chwilę ich dłonie się zetknęły. Wróciłam do domu wieczorem, z pustą blachą i pełnym sercem. Może i Michał mnie czasem zawodził. Miałam jednak nadzieję, że uda mu się jeszcze to wszystko naprawić. A ja będę stała z boku. Bo Ola zasługuje na to, by ktoś za nią w razie czego stanął murem. W końcu – blondwłosa anielica nie powinna cierpieć przez cudze błędy.

Katarzyna, 51 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama