Reklama

Zawsze byłam kobietą rodzinną. Może i nie jestem idealna – która matka jest? – ale zawsze chciałam dobrze. Dla dzieci, dla męża, dla rodziny. Teraz, na emeryturze, mam więcej czasu, więc tym bardziej chciałabym być częścią życia moich bliskich.

Nie jestem złą teściową

Codziennie rano parzę sobie herbatę, zakładam szlafrok i zaglądam do telefonu. Czasem wiadomość od Pawła. Rzadziej – od Agnieszki. Od Natalii? Nigdy.

A przecież starałam się. Od samego początku. Kiedy Paweł przyprowadził ją pierwszy raz na obiad, pamiętam, jak długo myłam podłogi i gotowałam ten nieszczęsny żurek, chociaż wolałabym zrobić rosół.

Z Natalią zawsze było... trudno. Uprzejma, ale chłodna. Uśmiechnięta, ale nieobecna. Nigdy nie powiedziała mi nic złego, ale czułam, że jestem intruzem. Że moje "dobrze radzę" i "a może pomogę?" traktuje jak wtrącanie się.

Nie rozumiałam. Nadal nie rozumiem. I chyba nigdy nie zrozumiem, co takiego zrobiłam, że mnie unika. Że moje zaproszenia na herbatę zawsze trafiają na "mamy dużo pracy", "jesteśmy zmęczeni", "może kiedy indziej". Ale przecież staram się, prawda? Zawsze coś przyniosę, kupię, podpowiem, ugotuję. Z serca. Może niezręcznie, może za często – ale z serca.

Kupiłam prezent na mikołajki

– To dla ciebie, kochanie – powiedziałam z uśmiechem, podając Natalii gustownie zapakowaną torebkę. – Takie... drobiazg na mikołajki. Myślałam o tobie, jak je wybierałam.

Siedzieliśmy przy stole. Paweł mieszał w kubku herbatę, udając, że nie słyszy napięcia w moim głosie. Natalia spojrzała na prezent z lekkim zaskoczeniem. Uśmiechnęła się, choć ten uśmiech był jak z reklamy pasty do zębów – ładny, ale pusty.

– Och... dziękuję, naprawdę nie trzeba było – powiedziała, biorąc paczkę do rąk. – Jakie śliczne opakowanie.

– To perfumy – wtrąciłam niecierpliwie. – Dla eleganckiej kobiety. Takie z klasą. Pani w drogerii mówiła, że to bestseller.

Natalia rozpakowała prezent. Nawet nie spryskała nadgarstka, tylko odłożyła flakonik na stół. Paweł spojrzał na nią z lekkim uśmiechem, jakby chciał powiedzieć: zachowuj się normalnie. A potem to się stało.

Poszłam do kuchni po talerzyk na pierniczki. I wtedy kątem oka zobaczyłam – ona wstała, zerknęła wokół i szybkim ruchem wrzuciła pudełko po perfumach do kosza na śmieci. Zamrugałam. Może się pomyliłam? Może tylko kartonik...? Zatkało mnie. Stałam jak idiotka przy blacie, udając, że wycieram talerz. W sercu coś we mnie pękło. Nie powiedziałam nic, ale te perfumy stały się dla mnie upokorzeniem.

Zraniła mnie

– To teraz takie modne, te minimalistki – mruknęła Halina, kręcąc głową, gdy opowiedziałam jej o tym, co widziałam. – Wszystko za dużo, wszystko przeszkadza. A jak coś dostanie, to focha ma, bo „nie jej styl”.

Siedziałyśmy u niej w kuchni, przy starej ceracie w kwiaty. Herbata była za mocna, jak zawsze, a pogadanki – jak balsam na serce.

– Wiesz, nie chodzi o te perfumy – szepnęłam. – Tylko... jak można tak po prostu coś wyrzucić, przy mnie? Uśmiechać się, dziękować, a potem w sekundę do kosza?

Halina spojrzała na mnie ostro.

– Bo cię nie lubi, Basia. Nie wiem, czemu, ale nie lubi. Ty się dla niej starasz, a ona cię traktuje jak mebel. I jeszcze Paweł milczy jak ten dureń.

Wróciłam do domu z ciężkim sercem. Paweł nie zadzwonił. Nie spytał, jak się czuję. Nie zapytał o perfumy.

Zadzwoniłam ja. Musiałam. Czułam, że jeśli tego nie wypowiem, to oszaleję.

– Paweł, chciałam tylko... zapytać. Natalia... spodobały się jej perfumy?

Chwila ciszy.

– Mamo, proszę cię. Nie zaczynaj.

– Ale ja tylko...

– Natalia mówiła, że to nie jej zapach, ale podziękowała ci przecież. Nie dramatyzuj.

Do śmieci je wyrzuciła, Pawle. Do śmieci. Widziałam – wyszeptałam.

Znowu cisza. Dłuższa.

– Może lepiej na przyszłość nie przynoś żadnych prezentów, dobrze?

Rozłączył się pierwszy. A ja zostałam z tą herbatą, co wystygła.

Synowa była szczera

Zadzwoniłam do niej tydzień później. Nie mogłam już tego w sobie dusić. W końcu to ja zawsze łagodziłam konflikty w rodzinie. Tym razem jednak nie chodziło o zgodę – tylko o godność.

– Cześć, Natalia. Masz może chwilę?

– Tak, co się stało?

– Chciałam porozmawiać. Tylko szczerze, dobrze?

– Okej...?

– Widziałam, że wyrzuciłaś te perfumy. Nie pytałabym, ale... naprawdę mnie to zabolało.

Chwila ciszy.

– Barbaro, ja... Nie wiedziałam, że to zobaczysz. Nie chciałam cię urazić.

– Ale uraziłaś. Bardzo. Ja je kupowałam z myślą o tobie. Chciałam, żebyś się poczuła... doceniona.

Tyle że ja nigdy o to nie prosiłam – odparła, nagle ostro. – Ani o perfumy, ani o twoje rady, ani o kontrolne wizyty z ciastem.

Zamurowało mnie.

– Kontrolne...?

– Tak to odbieram. Jakbyś mnie stale oceniała. Cokolwiek zrobię – źle. Nawet prezent jest... oceną.

– Ja tylko chciałam być częścią waszego życia – powiedziałam cicho.

– A ja chciałam mieć własne życie – odpowiedziała spokojnie. – Nie wchodzić do kuchni i zastawać w niej teściową bez zapowiedzi. Nie dostawać prezentów, które mają „poprawić” mnie.

– To znaczy co? Że wszystko, co robiłam, było złe?

– Nie mówię, że było złe. Mówię, że było dla pani. Nie dla mnie.

Poczułam, jak łzy napływają mi do oczu. Chciałam coś powiedzieć, coś odwrócić, naprawić, ale nie wiedziałam co.

– Dobrze. Rozumiem – powiedziałam. – Już nie będę się narzucać.

Rozłączyłam się. A potem długo siedziałam w fotelu, czując, że straciłam coś więcej niż tylko flakon perfum.

Byłam rozżalona

Trzy dni nie wychodziłam z domu. W telefonie – cisza. Od Pawła ani słowa. Jakby ta rozmowa z Natalią nie miała miejsca. Jakby mnie już nie było.

Nie gotowałam. Nie sprzątałam. Siedziałam na kanapie w starym swetrze, z herbatą i wpatrywałam się w punkt na ścianie. Tyle lat poświęconych dla innych. A teraz? Jestem kulą u nogi. Przeszkodą. Babą z ciastem, która nie rozumie młodych. Zadzwoniła Agnieszka. Moja córka.

– Mamo, coś się dzieje?

– Nie... znaczy... tak. Natalia... powiedziała mi, że się narzucam. Że wszystko robię dla siebie. I że mam się nie wtrącać.

Agnieszka milczała chwilę, potem westchnęła:

– Mamo... Natalia nie miała racji, mówiąc to w taki sposób, ale może miała rację, czując to.

– Czyli ja jestem winna?

– Nie. Po prostu... czasem twoja troska bywa... dusząca. A my, młodzi, uczymy się jeszcze oddychać po swojemu.

Zaczęłam płakać. A ona nie przerwała. Po prostu słuchała.

– Wiesz, co w tym wszystkim najgorsze? Że ja naprawdę chciałam dobrze.

– Wiem, mamo. I ja to widzę. Ale Natalia potrzebuje dystansu. To nie znaczy, że cię nie szanuje. Może nie umie ci tego pokazać inaczej niż chłodem.

Usiadłam przy stole. Patrzyłam przez okno, na bezlistne drzewa. I wtedy po raz pierwszy naprawdę poczułam, że jestem starsza.

– A ja tylko chciałam być potrzebna – powiedziałam.

– I jesteś, mamo. Tylko musisz się nauczyć być... inaczej.

Mamy nowe zasady

Zadzwoniłam do Natalii tydzień później.

– Cześć. Nie chcę się kłócić. Nie chcę też udawać, że nic się nie stało.

– Dobrze – powiedziała cicho. – Też nie chcę.

Zamilkłyśmy na chwilę. W tle słyszałam stłumiony dźwięk telewizora. Pewnie wieczór, dzieci kąpane, Paweł na kanapie. A ja? Zbierałam się w sobie.

– Chciałam tylko... powiedzieć, że próbuję zrozumieć. Ciebie. Was. I że... postaram się trochę się wycofać. Nie dlatego, że mnie odrzuciłaś, ale żeby dać ci przestrzeń.

Natalia odetchnęła. I pierwszy raz w tej rozmowie jej głos zabrzmiał łagodniej.

– Dziękuję, Basiu. Naprawdę. Ja... też nie jestem łatwa. I czasem czuję się osaczona, ale wiem, że nie robisz tego ze złej woli.

– Nie robię – przyznałam. – Ja po prostu za bardzo chcę. Może za bardzo się boję, że kiedy przestanę się starać, to przestanę istnieć.

– To nieprawda – odparła. – Ale może... spróbujmy od nowa? Tylko z większym szacunkiem. Z obu stron.

– Zgoda – powiedziałam.

Nie było łez. Nie było przeprosin, ale były nowe zasady. Jasne. Proste. I pierwszy raz – uczciwe.

Wieczorem zadzwonił Paweł.

– Dzięki, mamo – powiedział tylko. – Że próbujesz. To dużo znaczy.

Nie odpowiedziałam od razu. Ale w sercu po raz pierwszy od dawna poczułam coś... podobnego do spokoju.

Barbara, 67 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama